Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
78%
Matryca APS-C, stabilizowany zoom, szybki autofocus - to tylko kilka rozwiązań, które zamknięto w niewielkim body. Sprawdźmy, czy G1 X Mark III to kompakt na jaki czekaliśmy.
G1 X Mark III to trzecia odsłona niewielkiego aparatu z serii PowerShot i naturalny następca zaprezentowanego ponad trzy lata temu G1 X Mark II. Patrząc na budowę i specyfikację szybko zauważymy jednak, że oba aparaty zdecydowanie więcej dzieli niż łączy.
Aparat jest naprawdę mały. Nowy model waży zaledwie 399 gramów i jest o 14,8 mm węższy oraz o około 16% mniejszy od swojego poprzednika. To nie lada wyczyn - zwłaszcza, że we wnętrzu G1 X Mark III znajdziemy matrycę APS-C a nie jak poprzednio, mniejszy o 36% sensor 1.5 cala.
źródło: Digitalcamerasize.com
Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, nie tylko wymiary uległy zmianie. Nowy G1 X Mark III to także zupełnie nowy design, który sprawia, że korpus prezentuje się bardzo zgrabnie, a przy tym zadziornie. Przy bezpośrednim kontakcie aparat jedynie zyskuje. Poza tym kompakt z centralnie umieszczonym wizjerem elektronicznym, to w pewnym sensie wariacja na temat lustrzanek analogowych i zwrot w stronę klasyki. Do tego nowy Canon jest na tyle mały, że bez problemu zmieści się w kieszeni kurtki, a nawet szerszych spodni.
Jednak G1 X Mark III do złudzenia przypomina także inny kompakt Canona. Mamy tu na myśli model PowerShot G5 X, czyli aparat zbliżony wielkością, ale wyposażony w mniejszą, 1-calową matrycę obrazu. Pewnych podobieństw możemy doszukać się także w zestawieniu z Canonem EOS M5 - bezlusterkowcu z sensorem APS-C. I właśnie to porównanie chyba dobitnie pokazuje, czego dokładnie dokonali projektanci i konstruktorzy firmy, mieszcząc w obudowie G1 X Mark III tak dużych rozmiarów sensor.
źródło: Digitalcamerasize.com
Poszczególne części - w tym ruchome elementy - konstrukcji zostały ze sobą nienagannie spasowane, co podkreśla wrażenie solidności. Ale to nie wszystko. W odróżnieniu od poprzednika korpus G1 X Mark III został wykonany z magnezu i uszczelniony w newralgicznych miejscach.
Natomiast przyciski - choć niewielkie i pozbawione jakiejkolwiek faktury - są dobrze wyczuwalne, dzięki czemu ich użycie jest wygodne. Podobnie zresztą jak frezowane pokrętła, które stawiają spory opór podczas użytkowania. Wyjątek stanowi umieszczone na górnym panelu pokrętło kompensacji ekspozycji. Niejednokrotnie zdarzało nam się - zwłaszcza podczas noszenia w aparatu w kieszeni kurtki - niechcący zmienić jego ustawienie.
W kwestii złącz zmieniło się niewiele. Pod klapką umieszczoną po prawej stronie body znajdziemy mikro HDMI, port USB Typ 2.0 oraz złącze elektronicznego wężyka spustowego. Niestety producent nie zdecydował się na wyposażenie aparatu w złącze mikrofonowe, czy też wejście na słuchawki, co nie spodoba się entuzjastom filmowania. Natomiast na samym spodzie aparatu znalazła się komora na akumulator litowo-jonowy NB-13L, a także slot na jedną kartę SDHC/SDXC UHS I. Warto także zaznaczyć, że kompakt Canona został wyposażony we wbudowaną lampę błyskową typu pop-up oraz gorącą stopkę.