Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
85%
Druga generacja OM-D E-M1 to prawdziwa rewolucja i przekroczenie kolejnych fotograficznych barier - obiecuje producent. Czy nowy Olympus faktycznie okaże się konkurencją dla profesjonalnych lustrzanek?
Do ten pory w segmencie aparatów z matrycą Mikro Cztery Trzecie to konstrukcje Panasonica królowały pod względem filmowania. Jako jedne z pierwszych zapewniały nagrania w jakości 4K oraz zaawansowane tryby i funkcje poszukiwane przez wprawionych wideografów. Jednak za sprawą modelu OM-D E-M1 Mark II ten stan rzeczy ma ulec diametralnej zmianie. Nowy flagowiec ma nie tylko mocno postraszyć konkurencję, lecz także przekonać do siebie profesjonalistów.
Wreszcie w świecie Olympusa pojawiła się możliwość rejestrowania materiału wideo w rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli, proporcja 16:9) z klatkażem 24, 25 i 30 kl./s i przepływnością 102 Mbps. Do tego otrzymujemy także rozdzielczość Cinema 4K (4096 x 2160 pikseli, proporcja 17:9) z 24 kl./s i imponującą przepływnością aż 237 Mbps. W tym trybie rejestrowany obraz odznacza się wysoką szczegółowością i brakiem efektu rolling shutter. Z kolei w niższych rozdzielczościach klatkaż wzrośnie do 60 kl./s. W każdym z przypadków materiał zarejestrujemy w formacie MOV.
Tym, co z pewnością ucieszy bardziej zaawansowanych filmowców to możliwość wypuszczenia nieskopresowango sygnału 4K z próbkowaniem 4:2:2 przez złącze microHDMI na zewnętrzne rejestratory. Nie możemy też zapomnieć o fenomenalnym systemie stabilizacji, dzięki któremu filmy będą się prezentować jakby zostały nagrane przy pomocy dedykowanego gimbala. Do tego otrzymujemy także płaski profil obrazu (nie jest to typowy LOG) oraz możliwość szczegółowej ingerencji w krzywą tonalną, co daje większą kontrolę nad światłami i cieniami. Dzięki temu zyskujemy większą elastyczność podczas gradacji obrazu na etapie postprodukcji. Pochwalić trzeba także obecność złącza mikrofonowego i słuchawkowego oraz opcję prezentowania na ekranie poziomów natężenia dźwięku. Niestety umiejscowienie złącz i mocowanie wyświetlacza nie idą ze sobą w parze. Podłączenie słuchawek i mikrofonu skutkuje sporym zasłonięciem odchylonego i obróconego ekranu, co z pewnością nie przypadnie do gustu ambitnym vlogerom.
Oczywiście OM-D E-M1 Mark II zapewnia w pełni manualną kontrolę nad trybem filmowym, dzięki której ustawienia parametrów ekspozycji możemy regulować także podczas rejestracji materiału. Niestety zabrakło podstawowych rozwiązań, które są wręcz niezbędne podczas pracy. W ustawieniach aparatu nie znajdziemy zebry, dzięki której w kadrze zaznaczone zostają prześwietlenia. Te będziemy mogli kontrolować jedynie za pomocą histogramu, jednak nie jest to najwygodniejszy sposób. Poza tym w trybach preselekcji nie możemy ręcznie sterować ustawieniami czułości ISO. Opcja ta dostępna jest jedynie w trybie manualnym.
Autofokus podczas nagrywania działa precyzyjnie, choć niestety ma także swoje wady. Optymalne rezultaty płynnego przeostrzania ze śledzeniem osiągniemy za pomocą trybu C-AF+TR. Ten odpowiednio podąża za wybranym obiektem. Niemniej jednak w trudniejszych warunkach oświetleniowych niejednokrotnie zdarzyło się mu gubić ostrość i ponownie ją ustawiać, ale tym razem na bliższym lub dalszym planie - pomimo, że nagrywana osoba zajmowała większą część kadru. W takich sytuacjach wymagane było ponowne przeostrzenie obrazu, jednak tu pomocnym okazał się dotykowy ekran - jednym kliknięciem można szybko ustawić pole AF w danym punkcie kadru. W ustawieniach aparatu znajdziemy także wykrywanie twarzy, które działa podobnie jak w trybie fotografowania. Aparat szybko wyostrza i śledzi zaznaczoną osobą. Niemniej jednak podczas filmowania zanika pomocnicza ramka okalająca twarz, przez co trudno jest rzetelnie ocenić, czy aparat wciąż poprawnie ostrzy i śledzi wybrany obiekt.