Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
90%
Najnowsza lustrzanka Nikona aspiruje do miana najlepszego aparatu systemowego z matrycą APS-C na rynku. Sprawdźmy więc czy obietnice producenta pokrywają się z rzeczywistością i jak aparat wypada na tle konkurencji.
Jak przystało na aparat, który pretenduje do miana topowej lustrzanki z segmentu APS-C, Nikon D500 odznacza się ponadprzeciętną szybkością. Czas, który mija od włączenia aparatu do wykonania pierwszego zdjęcia to jedyne 0,15 sekundy. Nawet gdy doliczymy do tego czas potrzebny systemowi AF na wyostrzenie obrazu i tak w większości sytuacji pierwsze zdjęcie jesteśmy w stanie wykonać w niecałe 0,5 sekundy od momentu przestawienia włącznika.
Taką samą skuteczność obserwujemy w przypadku wybudzania aparatu ze stanu uśpienia. Sprawia to, że nie umknie nam żadna sytuacja, a to czy uda nam się wykonać dobre zdjęcie będzie zależeć wyłącznie od naszego refleksu. Dodatkowo w szybkiej reakcji pomoże nam umiejscowienie włącznika wokół spustu migawki - praktyka stosowana przez Nikona od dawna, ale dopiero w przypadku tak szybkiego aparatu mająca rzeczywiste znaczenie.
Również ogólna szybkość działania aparatu robi bardzo dobre wrażenie. Aparat błyskawicznie reaguje na ruch pokręteł i wciskanie poszczególnych przycisków. Co chyba najważniejsze, nie obserwujemy żadnego opóźnienia w trybie podglądu - ani podczas nawigacji po zdjęciach, ani w przypadku ich powiększania. W przypadku tej drugiej czynności nie musimy też czekać na wczytanie podglądu wysokiej jakości.
Jedyną skazą na szybkości aparatu jest stosunkowo długi czas przywoływania menu oraz podglądu zdjęć w przypadku wybudzania aparatu ze stanu uśpienia. Zanim zostanie wyświetlone, musimy odczekać czasem nawet ponad 2 sekundy, a na ekranie wyświetla się ikona klepsydry.
Aparat pozwala na pracę z pełnym wsparciem pomiaru TTL w zakresie czasów migawki 30 s - 1/8000 s. W trybie LiveView, lub w przypadku pracy z podniesionym lustrem możemy dodatkowo skorzystać z elektronicznej pierwszej kurtyny migawki, co pozwoli na zredukowanie wstrząsów spowodowanych wyzwoleniem migawki, a także na cichsze fotografowanie.
Aparat oferuje szybki tryb seryjny, w którym z pełnym wsparciem systemu AF będziemy w stanie fotografować z prędkością 10 kl./s. Wynik ten stawia aparat na równi z Canonem 7D Mark II, który chętnie wybierany jest przez fotografów sportowych. Podobnie jak we wspomnianej lustrzance Canona możemy też ręcznie precyzyjnie regulować prędkość trybu seryjnego w zakresie od 1 do 9 kl./s.
Nikon D500 to też wyjątkowo pojemny bufor. Korzystając z karty XQD, w jednej serii byliśmy w stanie wykonać aż 200 zdjęć w formacie RAW. Przerzucenie tej ilości zdjęć na kartę zajęło aparatowi prawie 40 sekund. Taki sam wynik osiągniemy w przypadku plików JPEG, co trochę dziwi, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie opróżniany na bieżąco bufor Canona 7D Mark II, który pozwalał na wykonanie ponad 1000 zdjęć w jednej serii.
Z drugiej strony w praktyce prawie nigdy nie zachodzi potrzeba fotografowania tak długą serią. Warto też wspomnieć, że opróżnianie bufora z plików JPEG trwa jedynie około 3 sekund, dzięki czemu prawie od razu jesteśmy w stanie wykonać kolejną serię.
Także w przypadku zapisu RAW + JPEG będziemy w stanie przebić wyniki oferowane przez Canona. W ten sposób wykonamy maksymalnie 45 zdjęć, których przetransferowanie na kartę zajmie aparatowi koło 30 sekund. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku wolniejszych kart wyniki te mogą się różnić, a czas opróżniania bufora znacznie wydłużyć.
Nikon D500 zasilany jest akumulatorem EN-EL15, który według producenta wystarczy na wykonanie około 1240 zdjęć. W przypadku gdy nie wykonujemy szybkich kilkudziesięcio-zdjęciowych serii, wynik ten radzimy traktować z pewnym dystansem. W normalnych warunkach na jednym ładowaniu będziemy w stanie wykonać od 700 do około 1000 zdjęć.
Zauważyliśmy też, że bardzo duży wpływ na drenaż akumulatora ma częstotliwość korzystania z ekranu LCD. Być może ze względu na dużo większą, niż zwykle rozdzielczość ekranu. Jeśli często podglądamy zrobione zdjęcia, lub buszujemy po menu żywotność baterii znacznie spada.
Prawdziwym pożeraczem akumulatora jest tryb LiveView, a tym samym tryb filmowy. W tym wypadku akumulator wyczerpuje się niemal tak szybko, jak w aparatach Sony i zanim się obejrzymy na ekranie pojawi się kontrolka informująca o niskim stanie baterii. Jeśli nowego Nikona chcemy używać to filmowania, niezbędne będzie wyposażenie się w battery grip, lub zapas dodatkowych akumulatorów.
Aparat został wyposażony w nowy czujnik pomiaru ekspozycji 3D Color Matrix Metering III o rozdzielczości aż 180 tys. pikseli. Trzeba przyznać, że system sprawuje się bardzo dobrze. Do wyboru otrzymujemy cztery tryby pomiaru: uśredniony (matrycowy), centralnie ważony, punktowy oraz, co w wielu sytuacjach okaże się bardzo przydatne, pomiar z priorytetem świateł.
Pomiar matrycowy ma lekką tendencję do faworyzowania cieni, co w niektórych sytuacjach może objawiać się prześwietleniami. Podobnie jak w większości aparatów na rynku, najlepiej sprawuje się pomiar centralnie ważony, który dostarczy możliwie najlepiej zbalansowany obrazek. Obszar pomiaru punktowego jest na tyle mały, że nawet w przypadku drobnych, kontrastowych faktur będziemy w stanie wstrzelić się w pożądany punkt. Co ważne wielkość obszaru dla tego typu pomiaru możemy regulować z poziomu menu.
Podobnie jak w testowanym przez nas ostatnio Canonie 80D, dopatrzyliśmy się rozbieżności w przypadku pomiaru dokonywanego w standardowym trybie fotografowania i tym w trybie Live View. Charakterystyka jest jednak odwrotna - fotografując w trybie LiveView otrzymamy nieco ciemniejsze zdjęcia niż w trybie standardowym. Różnica ta, podobnie jak w przypadku Canona może wynosić do 0,7 EV.
System automatycznego ustawiania ostrości to jedna z głównych rzeczy, na którą patrzeć będą osoby zastanawiające się nad zakupem aparatu. Właściwie nie ma sensu porównywać go z tym, wykorzystywanym przez 7-letniego poprzednika, tym bardziej, że mamy tu do czynienia z układem wyższej klasy - 153 punkty detekcji fazy, w tym 99 punktów krzyżowych i 15 czułych do wartości f/8. Warto jednak nadmienić, że większość z nich to punkty pomocnicze - użytkownikowi do wyboru zostało oddanych 55 punktów (35 krzyżowych i 9 czułych do f/8).
W obliczu tego, co oferuje Sony A6300 (425 punktów detekcji fazy pokrywających całą powierzchnię sensora), wyniki te mogą wydawać się skromne, jednak warto zwrócić uwagę, że mniejsza ilość punktów pozwala na szybszą nawigację autofokusa w kadrze. Nie bez powodu aparat udostępnia opcję zmniejszenia liczby wyświetlanych punktów do dziewięciu.
To, co rzuca się w oczy to fenomenalne pokrycie kadru. Punkty detekcji fazy pokrywają około 90% powierzchni w poziomie i około 55% w pionie. W tej kwestii aparat znacznie przebija swojego głównego rywala. Co ważne, mimo że punkty skrajne znajdują się właściwie na granicy kadru nie zauważyliśmy widocznej różnicy w ich skuteczności.
System AF w dobrych warunkach oświetleniowych radzi sobie bardzo dobrze, przeostrzając - w zależności od użytego obiektywu - w czasie od 0,15 do 0,5 sekundy. Do wyboru otrzymujemy 3 tryby pomiaru - selektywny punktowy, grupowy, oraz automatyczny. W trybie ciągłym możemy dodatkowo regulować wielkość pola dla pomiaru grupowego, co będzie znacznym udogodnieniem dla fotografów sportowych.
Skuteczność systemu nieco spada w słabych warunkach oświetleniowych, ale dzięki punktowi centralnemu, czułemu do -4 EV (!), jesteśmy w stanie poradzić sobie w niemal każdej, nawet bardzo mrocznej sytuacji. Raczej nie zdarza się by autofokus oszukiwał z potwierdzeniem ostrości, lub nie dał rady wyostrzyć na wybrany przez nas obiekt.
Co nas ucieszyło, to fakt, że w słabym świetle całkiem dobrze wypada również autofokus w trybie ciągłym. Oczywiście w przypadku bardzo szybko poruszających się obiektów, system nie będzie nadążał, ale w przypadku fotografowania osób nie powinniśmy napotkać większych trudności. W dobrych warunkach oświetleniowych pomiar ciągły nie ma żadnych problemów i błyskawicznie ustawia ostrość nawet w przypadku dynamicznie poruszających się w kadrze obiektów.
Nikon D500 pozwala nam także skorzystać z systemu śledzenia, który charakteryzuje się dużą wydajnością i w przypadku spokojniejszych scen będzie użyteczny nawet w gorszym oświetleniu, choć w tym wypadku możemy mieć problemy z jego zablokowaniem na pożądanym obiekcie.
Czułość systemu śledzenia i inne funkcje dotyczące autofokusa możemy regulować z poziomu menu personalizacji AF. Niestety opcje te nie oferują tak precyzyjnej kontroli nad działaniem systemu jak w modelu 7D Mark II, ani nawet 80D, co może sprawić, że oczy potencjalnie zainteresowanych aparatem fotografów sportowych skierują się w stronę konkurencji.
O niebo lepiej kwestia śledzenia wypada w trybie LiveView. System detekcji kontrastu będzie z powodzeniem śledził nawet szybciej poruszające się obiekty w słabym świetle. W dodatku ostrość w tym trybie możemy ustawiać dotykowo. Obydwie te funkcje szczególnie ucieszą filmowców. Niestety skuteczność fokusowania w tym trybie pozostawia wiele do życzenia.
Skuteczność autofokusa LiveView odbiega niestety znacznie od tego, co oferuje Canon z opartym o piksele detekcji fazy na matrycy systemem Dual CMOS AF, zwłaszcza tym, któremu mieliśmy okazję przyjrzeć się podczas testów EOS-a 80D. Niemniej jednak przewagą nad aparatami Canona jest dużo mniejszy punkt AF, co ułatwia precyzyjne ustawienie ostrości na pożądany obiekt.