Wygląd i budowa
W wyglądzie aparatu, na pierwszy rzut oka, zmieniło się bardzo niewiele. To wciąż tak samo kompaktowa, wytrzymała metalowa obudowa, jak w przypadku pierwszej generacji aparatu. Po dłuższej chwili zauważymy jedynie nieco inaczej zarysowane górne pokrętło tylnego panelu i przycisk podglądu, a także pojawienie się pozycji ciągłego autofokusa na przełączniku obok obiektywu. Konstrukcja aparatu przeszła jednak dwie fundamentalne aktualizacje. Wreszcie otrzymujemy bowiem wizjer elektroniczny i odchylany ekran. O nich jednak za chwilę.
Poszczególne elementy korpusu, jak przystało na aparat z górnej półki, zostały ze sobą doskonale spasowane, a przyciski i pokrętła poruszają się z właściwym oporem. Miłym dodatkiem i ukłonem w stronę klasycznych konstrukcji jest miękki spust migawki z możliwością podłączenia wężyka. Jedynie przełącznik trybu autofokusa mógłby stawiać mniejszy opór, bądź oferować lepiej zarysowaną dźwignię. Trzymając aparat przed sobą, w pozycji gotowej do fotografowania, zwyczajnie ciężko jest jednym palcem zmienić jego pozycję.
W
pierwszych wrażeniach pisaliśmy, że przyciski z tyłu korpusu są zbyt “miękkie”, przez co ich wciśnięcie nie jest dobrze wyczuwalne, jednak po dłuższym użytkowaniu łatwo się do nich przyzwyczaić. Pewnym problemem może być jedynie praca w rękawiczkach. Pochwalić trzeba też wygodną podkładkę pod kciuk oraz imitującą skórę okładzinę gripu, która zapewnia dobry chwyt.
Aparat otrzymał też dwie kluczowe aktualizacje w postaci wizjera elektronicznego i odchylanego ekranu. Wysuwany wizjer typu pop-up oferuje rozdzielczość 2,4 Mp i powiększenie 0,74x. Obraz jest jasny, klarowny i dobrze widoczny nawet bez zbędnego mrużenia i dociskania oka do wizjera, choć z pewnością nie jest to taki komfort pracy jak w przypadku pracy z większymi bezlusterkowcami. Nie zauważyliśmy też problemu z odświeżaniem obrazu na wyświetlaczu. Dodatkowo wizjer otrzymał powłoki
T*, co zapewniać ma lepszy kontrast wyświetlanego obrazu.
W zestawie otrzymujemy też muszlę oczną, która znacznie podnosi komfort pracy z wizjerem, ale nie jest zbyt praktyczna - trudno się ją demontuje, a zamontowana nie pozwala na szybkie zamknięcie wizjera i schowanie aparatu, na przykład do kieszeni kurtki. Sprawdzi się jednak bardzo dobrze w przypadku, gdy w zwyczaju mamy noszenie aparatu na pasku. Pochwalić należy też sam system otwierania wizjera. W odróżnieniu od serii RX100, wizjer otwiera się samoczynnie - nie musimy dodatkowo wyciągać do siebie modułu okularu z obudowy.
Jeśli chodzi o ekran, nareszcie otrzymaliśmy możliwość odchylania. 3-calowy monitor o rozdzielczości 1 228 000 punktów możemy odginać o 109 stopni w górę i 41 stopni w dół, co znacznie ułatwia fotografowanie znad głowy, lub dyskretne kadrowanie „z biodra" w sytuacjach, w których wolimy pozostawać niezauważeni. Doskonale sprawdza się także w przypadku fotografowania z nietypowych kątów oraz podczas filmowania.
Ekran wyświetla wszystkie najważniejsze parametry ekspozycji, informacje o stanie karty i baterii, informacje o trybie pracy, a także ustawienia poszczególnych pozycji z menu podręcznego, co pozwoli nam szybko podejrzeć na jakich parametrach pracujemy. Możemy także wyświetlić różnego rodzaju siatki, wirtualną poziomicę oraz histogram na żywo. Niestety nie da się zupełnie oczyścić ekranu z informacji, co nieco przeszkadza w ocenie pełnego kadru. Na szczęście ilość wyświetlanych ikon możemy ograniczyć do niezbędnego minimum.
Nieco uboższy zestaw informacji wyświetlimy w wizjerze. W tym wypadku na wyświetlaczu nie będą widoczne ikony ustawień z menu podręcznego. Nie jest to jednak minus, który w jakimkolwiek stopniu utrudniałby pracę.
Pochwalić należy też rzetelne odwzorowanie kolorów, choć ekran zdaje się wyświetlać zdjęcia nieco ciemniej niż wyglądają w rzeczywistości. Niestety, nie wiedzieć czemu, Sony wciąż broni się przed wprowadzeniem do topowych modeli funkcji dotykowych, które znacznie ułatwiłyby pracę z aparatem. Zwłaszcza w przypadku wyboru obszaru autofokusa i podglądu zdjęć. Sam ekran wydaje się być wystarczająco odporny na zarysowania, a dzięki regulacji jasności umożliwi nam wygodną pracę w silnym słońcu.
Dostęp do złącz, gniazda baterii, gwintu statywu i gorącej stopki nie jest niczym utrudniony. Pochwalić należy wygodnie otwieraną klapkę złącz, która sprawdza się lepiej niż gumy używane w większości konstrukcji. Z kolei podłączenie dodatkowych akcesoriów za pomocą gorącej stopki może stwarzać pewne problemy z odczytaniem pozycji znajdującego się blisko niej pokrętła PASM. Pewnym mankamentem może być też dość bliskie sąsiedztwo gwintu statywu i klapki baterii, co może uniemożliwić szybką wymianę karty lub baterii w przypadku korzystania ze statywu. Jest to jednak jedna z konsekwencji tak kompaktowej konstrukcji i nie do końca można traktować ją jako minus.
Jeśli chodzi o konstrukcję aparatu, najbardziej brakuje nam uszczelnień korpusu. Szkoda też, że kosztem wbudowanego wizjera projektanci usunęli z aparatu lampę błyskową, która wbrew pozorom znacznie podnosi funkcjonalność aparatu.
Przygotowanie do pracy Aparat oferuje bogate możliwości personalizacji. W modelu RX1R II otrzymujemy drugi przycisk funkcyjny
C2, ukryty pod przyciskiem, który w trybie podglądu odpowiada za kasowanie zdjęć. Własne funkcje przypisać możemy także do trzech pozycji tylnego pokrętła, pełniącego również funkcję joysticka, dzięki czemu otrzymujemy właściwie 5 definiowalnych pozycji. Warto wspomnieć, że w przypadku personalizacji dostajemy bardzo obszerną bibliotekę funkcji, obejmującą większość ustawień aparatu.
Aparat pozwala także na wygodną ingerencję w nazewnictwo plików i folderów, co pozwoli na wstępne katalogowanie zdjęć już podczas fotografowania. Dodatkowo, z poziomu menu, całość ustawień aparatu możemy przypisać do trzech osobnych trybów użytkownika, które szybko przywołamy wybierając pozycje
1, 2, 3 na pokrętle PASM. Wszystko to pozwoli każdemu wygodnie ustawić aparat “pod siebie”, by w zależności od rodzaju wykonywanej fotografii, zawsze uzyskiwać pożądane efekty.
W pracy z aparatem znacznie pomaga nam menu podręczne przywoływane przyciskiem
Fn. Daje nam ono szybki dostęp do 6 ustawień aparatu, a jego układ możemy personalizować. Warto podkreślić, że wygląd menu został znacznie odświeżony w stosunku do pierwszej generacji aparatu i prezentuje się dużo bardziej przejrzyście. W połączeniu z przyciskami funkcyjnymi zawsze pod ręką będziemy mieć dostęp do najpotrzebniejszych nastaw. Denerwować może jedynie lekkie opóźnienie między wciśnięciem przycisku, a wyświetleniem menu.
Również menu standardowe uległo znacznej poprawie i prezentuje się teraz analogicznie do tego, co oferują najnowsze aparaty w ofercie producenta. Poszczególne ustawienia zostały posegregowane dużo bardziej logicznie, choć układowi menu wciąż wiele brakuje pod względem przejrzystości. Dość powiedzieć, że mimo iż często mamy do czynienia z aparatami Sony, za każdym razem znalezienie pożądanych ustawień w menu stanowi pewien problem.
Praca Aparat oferuje nam cztery podstawowe tryby pracy (
P,
A,
S,
M), oraz tryb automatyczny, tryb scenerii (8 tematów), tryb panoramy i tryb filmowy. Głównym parametrem każdego z trybów sterujemy za pomocą górnego pokrętła tylnego panelu, które niestety działa z widocznym opóźnieniem. Na szczęście dużo lepiej sprawa wygląda z doborem parametrów przysłony, co wykonujemy z mgnieniu oka, przestawiając dedykowany pierścień na obiektywie na wybraną pozycję. Jest to chyba najwygodniejsze możliwe rozwiązanie.
W trybie
Auto oraz w trybie preselekcji czasu wartości przysłony dobierane są automatycznie. Warto podkreślić, że z dobrym skutkiem. W większości sytuacji, używając pełnej automatyki uzyskamy bardzo dobre wyniki. Aparat inteligentnie balansuje między czasem naświetlania a czułością tak, byśmy niezależnie od warunków otrzymali nieporuszone zdjęcie w dobrej jakości. Dodatkowo w każdym z trybów pracy możemy wygodnie dokonać korekty ekspozycji za pomocą pokrętła na górnym panelu aparatu. Brakuje jedynie przycisku dedykowanego ustawieniom ISO, na szczęście te i inne funkcje możemy przypisać do przycisków funkcyjnych.
Miło zaskoczył nas tryb podglądu. Mimo dużych plików aparat nie łapie “zadyszki” nawet podczas szybkiej nawigacji po zdjęciach, a podgląd, nawet w trybie indeksu wczytywany jest na bieżąco. Z jednym wyjątkiem. Bardzo długo zajmuje powiększanie zdjęć. Od wciśnięcia przycisku lupki do wyświetlenia zdjęcia w pełnym rozmiarze mijają około 3 sekundy! Czasem zastanawialiśmy się czy aby na pewno wcisnęliśmy przycisk odpowiedzialny za powiększenie. Na szczęście samo skalowanie zdjęć odbywa się bardzo przyjemnie - szybkiego powiększania i pomniejszania możemy dokonać obracając dolne pokrętło nastaw na tylnym panelu.
Funkcje dodatkowe Druga generacja modelu RX1R otrzymała moduł łączności bezprzewodowej, co pozwoli nam na sterowanie z poziomu aplikacji na urządzenia mobilne, a także rozbudowywanie aparatu o nowe funkcje, takie jak możliwość nagrywania time-lapsów, czy wielokrotnych ekspozycji, dostępne do pobrania za pośrednictwem sklepu z aplikacjami
PlayMemories Camera Apps. Więcej na temat serwisu pisaliśmy przy okazji testu aparatu
Sony A5100.
Jeśli chodzi o samo zdalne sterowanie, odbywa się ono bez większych problemów. Z nowszymi smartfonami urządzenie paruje się za pomocą łącza NFC, co przebiega szybko i wygodnie. Niestety sama aplikacja jest bardzo okrojona i nie pozwala nawet na zmianę parametrów ekspozycji. To duży minus, zwłaszcza jeśli spojrzymy na analogiczną, doskonale sprawującą się aplikację Panasonica. Problematyczne jest też przesyłanie zdjęć na smartfona. Aby przejść z trybu pilota do trybu podglądu musimy za każdym razem na nowo łączyć się z aparatem. Na szczęście opóźnienie w podglądzie obrazu jest minimalne, a zdjęcia między urządzeniami przesyłają się szybko i bez problemu. Raz sparowane urządzenia "pamiętają się", co owocuje prawie natychmiastowym połączeniem w przypadku gdy chcemy kolejny raz skorzystać ze zdalnego sterowania.
Wraz z aparatem RX1R II po raz pierwszy otrzymujemy funkcję filtra dolnoprzepustowego, którego intensywnością możemy sterować w 3 zakresach, a to dzięki technologii opartej o ciekłokrystaliczną błonę, która poddana napięciu elektrycznemu pozwala precyzyjnie regulować przepuszczane światło.
Spodziewaliśmy się, że działanie filtra sprawdzi się podczas fotografowania bardzo szczegółowych faktur, gdzie może występować efekt mory. W rzeczywistości, przy tak szczegółowym obrazie, jaki oferuje 42-milionowa matryca Sony, trudno będzie nam w ogóle uzyskać morę widoczną gołym okiem na zdjęciach. Mimo wszystko, gdy już uda nam się znaleźć trudne dla aparatu faktury, filtr spełnia swoje zadanie bardzo dobrze.
Podsumowanie tej części: +solidna metalowa obudowa
+ kompaktowe rozmiary
+ jakość wykonania
+ dobre wyważenie
+ odchylany ekran
+ jakość wyświetlanego obrazu
+ wbudowany wizjer typu pop-up
+ bogate możliwości personalizacji
+ 3 tryby użytkownika
+ działanie trybu Auto
+ odświeżony wygląd menu
+ regulowany filtr dolnoprzepustowy
+ Wi-Fi
+ muszla oczna w zestawie
- brak lamy błyskowej
- niezbyt wygodny przełącznik trybu AF
- brak uszczelnień korpusu
- funkcjonalność aplikacji mobilnej
- nieco zbyt “miękkie” przyciski
- podgląd zdjęć w pełnym rozmiarze trwa 3 sekundy
Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Spis treści