Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Aukcje NFT to szansa na zrewolucjonizowanie cyfrowej sztuki. Czy jednak szał na ich punkcie i chęć szybkiego zarobku nie zaczyna dewaluować ich oryginalnej idei? Z pewnością wygląda to tak w przypadku nowej aukcji Associated Press...
Jeśli śledzicie temat sztuki NFT, wiecie że w ostatnim półroczu rynek ten eksplodował, otwierając przed twórcami nowe możliwości zarobku i promowania prac. Dziś pod wózek NFT próbują podczepić się już niemal wszyscy, co z jednej strony pomaga popularyzować temat, a z drugiej sprawia, że jego ciekawe założenia zaczynają się rozmywać. Czy więc możliwe, że za kilka lat sztukę NFT będziemy rozpatrywać w kategorii chwilowej mody i najgorzej zainwestowanych pieniędzy w historii? Zacznijmy od początku.
Założeniem aukcji i tokenów NFT jest przypisanie konkretnej wartości dziełu cyfrowemu, nadając mu znamiona unikalności. Bazujące na technologii kryptowalut, wytworzone specjalnie na potrzeby sprzedaży danej pracy niepodzielne tokeny NFT (Non-Fungible Token) mogą więc stać się certyfikatem oryginalności danego dzieła, który w przypadku setek tysięcy jego kopii w internecie poświadczy, że to my jesteśmy właścicielami „tego jedynego”. Do tego w formie NFT da się sprzedać właściwie dowolny fragment cyfrowego świata (jak np. pierwszy tweet CEO Twittera, który sprzedano za 2,9 mln dolarów), a w perspektywie czasu technologia ta może okazać się ciekawym sposobem na uprzątniecie problematycznych kwestii tantiem, praw autorskich czy licencji.
W założeniu otrzymujemy więc narzędzie, dzięki któremu cyfrowa sztuka, a także istotne elementy cyfrowej (pop)kultury mogą być sprzedawane na zasadzie tradycyjnych aukcji i z biegiem czasu zyskiwać na wartości tak, jak ma to miejsce w przypadku zwykłych dzieł. Świetnym przykładem może być opisywany przez nas przypadek mema Disaster Girl (a właściwie zdjęcia, które stało się jego podstawą), sprzedanego niedawno za kwotę niemal pół mln dolarów czy też słynnej już, pierwszej „cyfrowej” aukcji domu Christies, która osiągnęła niebotyczną wartość 69 mln dolarów.
Oczywiście wszystko bazuje tu na zupełnie wirtualnym pojęciu unikalności, ale tym raczej nie powinniśmy się martwić. Świat cyfrowy stał się stałym elementem naszego świata fizycznego i z roku na rok coraz mocniej go przenika. Jeśli więc jakiś kataklizm nie zniszczy internetu i całej zachodniej kultury, nie powinniśmy przesadnie martwić się o „namacalność” tej formy posiadania danego dzieła. Zresztą w takim wypadku niewiele użytku mielibyśmy także z fizycznych kolekcji.
Większym problemem wydaje się być natomiast to, że coraz częściej w formie NFT sprzedawane są rzeczy dość absurdalne, w przypadku których trudno znaleźć ku temu sensowne wytłumaczenie, co w perspektywie czasu może znacznie zmniejszyć zainteresowanie tego typu transakcjami jak i zdewaluować samą ideę NFT. Oczywiście każdemu może podobać się co innego i każdy może co innego uważać za sztukę, ale z technologią jest już tak, że gdy wystarczająco spowszednieje, to zaczyna tracić na wartości (przynajmniej na tej, którą przypisujemy jej w zbiorowej świadomości).
Jednym z tego przykładów może być trwająca właśnie aukcja Associated Press „AP ARTiFACTS: The 175 Collection”, której celem jest celebracja 175 lat istnienia agencji. W jej ramach zlicytowanych zostanie 10 tokenów NFT, które odpowiadają 10 kultowym już zdjęciom z historii fotografii reportażowej. Aukcja będzie odbywać się w kilku cyklach, a na pierwszy ogień wystawione zostało uhonorowane Nagrodą Pulitzera zdjęcie „Sztandar nad Iwo Jimą”, wykonane w 1945 roku przez Joego Rosenthala. A właściwie nie samo zdjęcie, a jego „artystyczne przedstawienie”. I tu zaczynają się piętrzyć problemy.
fot. Joe Rosenthal, "Sztandar nad Iwo Jimą", 1945
„Z jednej strony cenione arcydzieło, a z drugiej rarytas dla mecenasów NFC. Stanojevic stworzył jedyne w swoim rodzaju dzieło sztuki uwierzytelnione przez AP na blockchainie Ethereum, które będzie miało niezrównane historyczne znaczenie dla nowej społeczności kolekcjonerów sztuki cyfrowej.” - czytamy w oficjalnym opisie aukcji.
Faktycznie przedmiotem aukcji nie jest więc zdjęcie, czy choćby oryginalny, bazowy „jeden jedyny” skan negatywu z archiwum agencji, a 90-sekundowy filmik, stworzony przez Marko Stanojevica, okraszony muzyką Nicka Kennerly’ego i autoryzowany przez Associated Press w sieci Ethereum. W dodatku zdjęcie Rosenthala znajduje się aktualnie w domenie publicznej, każdy więc może pobrać je w wysokiej rozdzielczości i zrobić z nim co tylko chce, także drukować, powielać, sprzedawać i tworzyć z jego pomocą dowolne animacje czy kolaże. (Cały utwór sprzedawany przez AP w formie tokenu NFT możecie zobaczyć tutaj)
Nie mamy tu więc do czynienia z dziełem o istotnej, indywidualnej wartości kulturowej ani też nie stajemy się posiadaczami jakiejkolwiek części faktycznego zdjęcia Rosenthala. Jedynym łącznikiem jest fakt, że Joe Rosenthal był fotografem Associated Press, NFT został stworzony 175 rocznicę istnienia agencji i że nowe cyfrowe dzieło zawiera w sobie „cyfrową kopię pierwszej odbitki wykonanej z negatywu znajdującego się w archiwach agencji”.
Jednym słowem tego typu aukcję mógłby stworzyć każdy z minimalną znajomością Adobe After Effects, lub też można by na jej potrzeby wykorzystać przypadkowy filmik z Youtube'a. Równie dobrze moglibyśmy też stworzyć okolicznościową, ograniczoną do 1 egzemplarza koszulkę ze zdjęciem na rocznicę jego powstania, powiedzieć, że to dzieło sztuki i próbować sprzedać ją za niebotyczną kwotę podczas tradycyjnej aukcji. Każda z tych rzeczy miałaby porównywalną rzeczywistą wartość. A jednak, najwyższa oferta za pracę „RAISING THE FLAG ON IWO JIMA: AP ARTiFACT 1” opiewa aktualnie na 4,2 ETH czyli ok. 10 tys. dolarów.
I tu powracamy do pytania na temat rzeczywistej wartości i przyszłości sztuki NFT. Co prawda nic nie stoi na przeszkodzie, by - tak jak w fizycznym świecie - niezależnie, obok siebie funkcjonowała sprzedaż prawdziwych dzieł sztuki, jak i pomniejszych utworów o niższej wartości czy nawet dzieł stricte użytkowych. Wybiegi takie, jak opisywana aukcja Associated Press nieuchronnie przywodzą jednak skojarzenia z rynkiem numizmatyki, na którym (obok prawdziwych rarytasów) co i rusz pojawiają się nowe monety okolicznościowe, których wartość nie wynika z ich unikalności czy rzeczywistego znaczenia, a raczej kreowana jest przez organ emitujący i z których wiele nigdy nie osiąga ceny dużo wyższej od emisyjnej. A to jak niezwykle istotną częścią codziennego życia jest numizmatyka może zauważyć każdy z nas.
Czy więc rynek NFT zamiast zrewolucjonizować i zdemokratyzować współczesną sztukę oraz obrót dziełami w internecie stanie się zamkniętą niszą dla „cyfrowych snobów”? Wszystko to dopiero raczkuje i trudno przewidzieć w jakim kierunku podąży. Na pewno technologia znajdzie dla siebie jeszcze wiele ciekawych przeznaczeń, póki co bylibyśmy jednak bardzo ostrożni z inwestowaniem w aukcje NFT czy też w wytworzenie tokenu NFT na potrzeby własnych utworów, chyba że wiemy iż mamy w ręce bardzo mocną kartę. Pamiętajmy bowiem, że ze względu na dość kontrowersyjny charakter, sztuka sprzedawana w formie NFT będzie miała wartość tylko tak długo, jak długo ktoś będzie w nią w stanie uwierzyć.