Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
;40 mm;86 mm;86 mm;150 mm;150 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;
F4;1600;1400;1600*;1500*;-; -;
F5.6;1600;1400;1600;1500;1500;1400;
F8;1700;1500;1600;1600;1500;1500;
F11;1700;1600;1600;1600;1500;1500;
F16;1600;1500;1500;1500;1500;1500]
* - dla F4.8
Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z obiektywu Zuiko Digital ED 40-150 mm F4-5.6 przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
No, jak na zoom z najniższej półki, wyniki mamy tu naprawdę świetne. Już przy pełnym otworze przysłony dysponujemy w środku klatki 1600 lph przy krótszych i średnich ogniskowych, a i 1500 lph obowiązującego dla 150 mm wcale nie trzeba się wstydzić. Skoro już "na starcie" obiektyw osiąga dobre parametry, to nie dziwi fakt że przymykanie przysłony pomaga w niewielkim tylko stopniu. Centrum kadru dla 40 mm uzyskuje 1700 lph przy F8, a brzeg osiąga swoje maksimum (1600 lph) przy F11. Średnie i długie ogniskowe nie mogą pochwalić się tak wysoką rozdzielczością środka kadru, ale tylko one zapewniają identyczną rozdzielczość na powierzchni całej klatki. Uzyskujemy ją po przymknięciu przysłony co najmniej do F8. Oczywiście nawet przy otwartej przysłonie różnice są tu nieduże i nie przekraczają 100 lph. Przy najkrótszej ogniskowej dla F4 i F5.6 mamy 200 lph różnicy pomiędzy środkiem, a narożami - to wartość dobra, ale nic więcej. Gdyby sytuacja wyglądała równie wspaniale jak dla pozostałych ogniskowych, to obiektyw w konkurencji rozdzielczości zasługiwałby na 4,5 punktu. A tak niestety przyznać mogę tylko 4, za to z dużym plusem w domyśle.
Nie ma jednak wątpliwości, że 4,5 punktu należy się za poziom aberracji chromatycznej. Przy najkrótszej ogniskowej jest ona słabiutka, choć widoczna. Za to przy średnich ogniskowych znika praktycznie zupełnie, ale przy najdłuższej staje się bardziej widoczna niż przy pozostałych. 150 mm i otwarta przysłona oznacza też dość miękki obraz, poprawa następuje przy F8. Powodem jest wzrost kontrastu, dzięki czemu zdjęcie wygląda znacznie ostrzej, choć rozdzielczość wzrasta tylko nieznacznie. Z innych wad zauważyć można jedynie astygmatyzm. Ten jednak pojawia się wyłącznie przy najdłuższej ogniskowej i tylko w pewnych rejonach obrzeży kadru. Powodem jest więc najpewniej niezbyt dokładny montaż testowanego egzemplarza obiektywu.
Dystorsja
Jeśli kiedyś ją widać, to jedynie przy najkrótszych ogniskowych. Przy 40 mm maksymalne odkształcenie ("beczka" oczywiście) wynosi 1,7 % co liczbowo wygląda znacznie gorzej niż na zdjęciach i w rzeczywistości rzadko może przeszkadzać. Średnie i długie ogniskowe wykazują symboliczną dystorsję poduszkowatą 0,6 %, którą naprawdę trudno zauważyć. W sumie znowu wynik więcej niż dobry.
Winietowanie
Nie jest ono silne; największe ściemnienie naroży kadru w stosunku do centrum to 1 EV przy średnich ogniskowych, a przy skrajnych mamy 2/3 EV. Z tym że przy krótkich i średnich winietowanie jest dość ostre, a więc zauważalne. Mowa oczywiście o całkiem otwartej przysłonie. Jej przymykanie jest bardzo skuteczne, gdyż całkowita likwidacja ściemnienia następuje dla 40 mm już przy F5.6 (czyli po przymknięciu o 1/2 działki), dla średnich ogniskowych przy F8 (przymknięcie o nieco ponad 1 działkę), a dla 150 mm przy F8 (jedna działka ciemniej). Tak więc i ta wada obrazu nie jest w Zuiko Digital ED 40-150 mm znaczącym problemem. Przypomnę, że test wykonywany był przy wyłączonej korekcji winietowania Olympusa E-3.
Pod światło
Bliki? Na ten temat tani zoom Olympusa ma dość mgliste pojęcie. No, ze 3-4 maleństwa może przy najkrótszej ogniskowej da radę wypatrzyć. Pozostałe ogniskowe nie sprawiają żadnych kłopotów. Ciekawostką jest fakt, że bliki przy 40 mm wcale nie są najlepiej widoczne po mocnym przymknięciu przysłony, a przy lekkim. Po ustawieniu F11 znikają dwie ostre plamki po stronie przeciwnej do źródła światła. To bardzo rzadkie zachowanie. Inną drobną wadą jest nieco zbyt duża plama wokół źródła światła. Ale to już chyba szukanie dziury w całym. W sumie piątka.
Cena
Obiektyw ten można kupić znacznie poniżej ceny sugerowanej przez Olympus Polska. 5 najniższych cen w wyszukiwarce www.skąpiec.pl na początku marca mieściło się przedziale 444-459 zł, choć wartości z okolic 1000 zł też można było napotkać. Tyle, a dokładnie 999 zł wynosi sugerowana cena detaliczna brutto. Tak duża różnica pomiędzy nią, a najniższymi cenami na rynku oznacza że te najtańsze obiektywy pochodzą z rozkompletowanych zestawów Double Kit zawierających korpus (E-410 albo E-510) oraz zoomy 14-42 mm i 40-150 mm.
Takie ceny sklepowe byłyby zachęcające nawet w przypadku gdyby obiektyw średnio wypadł w testach. A że okazał się więcej niż dobry, to owe czterysta kilkadziesiąt złotych okazuje się naprawdę świetną propozycją.
Podsumowanie
Świetny wynik jak na tanie, amatorskie szkiełko. Najniższą oceną jest 3,5 punktu za konstrukcję i nie ma co się temu dziwić - to prosty obiektyw z dolnej półki. Na wyższym, przyzwoitym poziomie kształtuje się komfort obsługi tego obiektywu, co należy docenić. Olympusowi chciało się porządnie wykonać zoom tej klasy, zresztą nie pierwszy raz, gdyż zauważyć to można było także podczas testu jego zoomów standardowych. Jeszcze lepiej, choć zasługując "zaledwie" na czwórkę z plusem wypadła rozdzielczość, a na pełne cztery i pół zasługują winietowanie, dystorsja i poziom aberracji chromatycznej. Czego więcej wymagać od amatorskiego zooma? Niskiej ceny, i tu Olympus nie zawiódł. Przy tym dodał jeszcze rodzynek w postaci bardzo dobrego zachowania się przy zdjęciach pod światło. Tak więc żadnej wpadki z jakością obrazu, co nie jest częstym zjawiskiem. Ocena całościowa wynosi 4,3 punktu, a 4,4 wynosi średnia ważona z ocen za jakość obrazu. Jeśli więc szukamy długiego zooma do aparatu systemu 4/3 i wystarcza nam jasność F4-5.6, to kupujmy tego Zuiko bez wahania i dalszych poszukiwań. Nic lepszego w tej klasie optyki nie znajdziemy.
Dane techniczne:
Konstrukcja optyczna (soczewki/grupy): 12/9
Kąt widzenia: 30-8,2°
Minimalny otwór przysłony: F22
Minimalny dystans ostrości: 0,9 m
Maksymalna skala odwzorowania: 0,14 (1:7,1)
Średnica mocowania filtrów: 58 mm
Wymiary (średnica x długość): 65,5 x 72 mm
Masa: 220 g
Sugerowana cena detaliczna: 999 zł
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 3,5
Obsługa: 4
Rozdzielczość: 4
Aberracja chromatyczna: 4,5
Dystorsja: 4,5
Winietowanie: 4,5
Zdjęcia pod światło: 5
Cena: 5 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 999 zł)
Ocena sumaryczna: 4,3
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Wszystkie zdjęcia testowe wykonujemy przy natywnej czułości przetwornika obrazu, pośrednich ustawieniach kontrastu, wyostrzenia szczegółów, nasycenia barw i redukcji szumów ISO oraz wyłączonej redukcji szumów pojawiających się przy długich ekspozycjach. Obrazy zapisywane były jako pliki JPEG o pełnej rozdzielczości i najsłabszej dostępnej kompresji. Zdjęcia oceniamy wzrokowo przy użyciu przeglądarki ACDSee 5.0.
Rozdzielczość określamy w liniach na wysokości obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, "przeliczając" najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.