Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
88%
Nowa portretówka Sony to pierwsza stałka ze zaktualizowanej serii GM II. Otrzymujemy m.in. udoskonaloną, lżejszą konstrukcję, nowy silnik AF i jeszcze bardziej wyżyłowaną optykę. Czy udogodnienia realnie wpływają na komfort pracy? Sprawdzamy to w naszym teście.
Pierwsze co rzuca się w oczy po wzięciu do ręki modelu Sony FE 85 mm f/1.4 GM II, to jego niższa waga i węższy profil. Szkło zostało znacznie odchudzone (642 g względem 820 g w poprzedniku) i jest prawie 15% węższe (84,7 x 107,3 mm). Liczby nie robią być może wrażenia, ale w rzeczywistości nowe szkło wydaje się znacznie szczuplejsze.
I choć z korpusem typu A7R V cały zestaw nadal waży ponad kilogram i daleko mu do zwiewności jaką otrzymujemy ze szkłami 85 mm f/1.8, to jest to już zestaw dużo bardziej komfortowy, który nie będzie nas przesadnie męczył przy dłuższej pracy. Pod względem gabarytów obiektyw wypada teraz prawie identycznie jak Sigma 85 mm f/1.4 DG DN ART.
Warto również nadmienić, że jest to szkło dobrze wyważone, którego środek ciężkości wypada blisko mocowania. Nie mamy więc wrażenia, że szkło „ciągnie” aparat do dołu a my musimy się z nim siłować - pewny chwyt otrzymujemy w naturalnych miejscach podparcia rąk.
Jeżeli chodzi o samo wykonanie, otrzymujemy tu wykończenie dokładnie tej samej klasy, co we wszystkich współczesnych konstrukcjach z serii GM. Mamy więc sztywny, wzorowo spasowany magnezowy tubus z systemem uszczelnień i przyjemnym półmatowym lakierem, którego kropkowana faktura zapobiega pozostawianiu odcisków palców czy otarć.
Z innymi współczesnymi szkłami Sony FE 85 mm f/1.4 GM II dzieli także kwestie ergonomii. Poza fizycznym pierścieniem ostrości i przełącznikiem AF/MF otrzymujemy więc pierścień przysłony (z możliwością przełączenia na bezstopniowy oraz zablokowania w celu kontroli z aparatu), a tubus wzbogacił się o dodatkowy, drugi przycisk funkcyjny który ułatwi blokowanie ostrości podczas pracy w pionie.
W zakresie kultury pracy nie ma się do czego przyczepić. Pierścień ostrości chodzi gładko, pozwalając na skuteczne i szybkie ręczne ostrzenie. Warto tym samym nadmienić, że pierścień działa w trybie liniowym, bezpośrednio przenosząc kąt obrotu na ruch soczewek, co spodoba się filmującym.
Jeżeli mielibyśmy się koniecznie do czegokolwiek doczepić, wskazalibyśmy na dwie kwestie. Pierwszą jest ogromna osłona przeciwsłoneczną, która w pozycji transportowej uniemożliwia dosięgnięcie przycisku funkcyjnego czy już tym bardziej pierścienia ostrości. Drugą jest fakt, że mimo mniejszych gabarytów, szkło nadal współpracuje z filtrami w rozmiarze 77 mm, co stoi w kontrze do średnicy 67 mm wykorzystywanej wspólnie przez modele 24 mm f/1.4 GM, 35 mm f/1.4 GM i 50 mm f/1.4 GM. Jeśli więc pracujemy takim zestawem, dla modelu 85 mm będziemy musieli zakupić osobne filtry.
Osłona przeciwsłoneczna uniemożliwia dosięgnięcie przycisku funkcyjnego i znacznie zwiększa transportowe rozmiary obiektywu
Wśród nowości znajdujemy także zaktualizowany układ optyczny oraz nowy silnik AF typu liniowego. W przypadku optyki otrzymujemy dokładnie tyle samo elementów, co wcześniej, ale teraz poszczególne soczewki są węższe, a wśród elementów specjalnych znajdują się m.in. soczewki XA (Extreme Aspherical), która poprawiać mają rozdzielczość. W przypadku układu AF otrzymać mamy zaś nawet 3-krotnie większa wydajność niż wcześniej. O tym jak te kwestie wypadają w praktyce możecie przekonać się na kolejnych stronach testu.