Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
92%
Fujifilm X-S10 to konstrukcja, która oferuje wszystko co najlepsze z systemu X w ergonomicznym body i z ceną w zasięgu portfela amatora. Sprawdzamy czy to rzeczywiście najbardziej uniwersalna propozycja APS-C pod kątem pierwszych płatnych zleceń.
Z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej podoba mi się kierunek, w którym idzie Fujifilm. Ciągły pressing w średnim formacie i uparte obstawanie przy segmencie APS-C podczas gdy wszyscy inni zwrócili się w stronę pełnej klatki, przyniosło zamierzone efekty - na jednym i drugim rynku firma nie nękana zbytnią konkurencją swobodnie się rozwija i z roku na rok prezentuje coraz lepsze aparaty, które co raz częściej każą się zastanawiać czy pełna klatka jest nam w ogóle potrzebna.
Do tego Fujifilm, które nie ma perspektyw na zdominowanie rynku fotograficznego, ewidentnie bawi się tworzeniem aparatów i może pozwolić sobie na odrobinę nonszalancji, jak np. osobliwy ekran w modelu X-Pro3. Teraz wymyślono sobie, żeby zamknąć możliwości flagowego modelu w ergonomicznym korpusie, na który będzie stać każdego amatora. Bo właściwie czemu by nie?
Z Fujifilm X-S10 spędziłem miesiąc i pokuszę się o pewnie kontrowersyjne dla niektórych stwierdzenie, że jest to najlepszy aparat, jaki firma do tej pory wypuściła. Oczywiście, pod względem możliwości więcej oferuje jego większy brat (X-T4) i to tym modelem powinni zainteresować się bardziej wymagający zawodowcy, np. ci, którzy fotografują śluby, eventy czy też tworzący profesjonalne wideo. X-S10 jest natomiast najlepszy pod tym względem, że jeszcze żaden aparat producenta nie zaspokajał potrzeb tak dużej grupy fotografów w tym pułapie cenowym.
Z założenia jest to aparat amatorski i w takim segmencie cenowym go kupimy (aktualnie kosztuje 3900 zł za body). Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, by za jego pomocą szlifować swoje zdolności w dowolnym rodzaju fotografii (a także w filmie) i z powodzeniem realizować nim płatne zlecenia. Ba, wielu zawodowców i tak nie wykorzysta wszystkich możliwości, jakie oferuje.
Bo Fujiiflm X-S10 ma coś dla każdego. Zrywa z ciekawą „analogową” systematyką obsługi serii X, ale dzięki temu staje się naprawdę wygodny i przystępny dla większej grupy odbiorców. Oferuje najwygodniejszy w systemie grip a pod maską znajdziemy praktycznie to samo, co w modelu X-T4. Choć może nie zachwyca designem, jeżeli chodzi o komfort pracy, jest to ogromny krok naprzód względem tego, co oferował podobnie plasowany i dzielący podobne możliwości model X-T30.
Otrzymujemy więc świetnie wyglądający obrazek, skuteczną stabilizację matrycy, chyba najlepszy w tym pułapie cenowym tryb wideo, dobry system AF i tryb seryjny na poziomie profesjonalnych korpusów, z nieograniczonym buforem dla plików JPEG. I jeszcze symulacje filmów, które sprawiają, że pliki prosto z aparatu nie wyglądają nudno. Jeśli to dla kogoś za mało, to chyba szuka wymówek.
W przypadku Fujifilm X-S10 trudno o ewidentne wady, raczej mamy do czynienia z kompromisami, na które musimy się zgodzić, chcąc kupić świetny sprzęt w dobrej cenie i które mają za zadanie skierować tych najbardziej wymagających fotografów do wyższego segmentu. Będzie to więc: pojedynczy slot na karty SD, przeciętna wydajność baterii i niewielki wizjer, który cofa nas do roku 2015. Do tego ograniczona do 1/4000 s migawka mechaniczna (migawka elektroniczna standardowo do 1/32 000 s), mała pojemność bufora dla plików RAW i brak 10-bitowego, wewnętrznego zapisu wideo oraz 4K 60 kl./s (ale jest Log i Full HD do 240 kl./s!).
Jedyną rzeczywiście irytującą rzeczą jest skacząca czasem ekspozycja w trybie automatyki podczas filmowania, co w niektórych sytuacjach będzie utrudniać np. robienie vlogów (do czego aparat zresztą ma z założenia także służyć). Do tego przesadne rozjaśnianie cieni na ekranie LCD, które będzie utrudniać ocenę poprawnej ekspozycji oraz fakt, że pomiar światła potrafi mieć swoje humory. Poza tym, w modelu X-S10 naprawdę trudno się do czegokolwiek przyczepić.
Należy oczywiście pamietać, że matryca APS-C ma swoje ograniczenia w zakresie pracy w słabym świetle. Podczas gdy nowe pełne klatki pozwalają swobodnie fotografować w pułapie nawet ISO 12800, tutaj lepiej nie wykraczać poza ISO 3200-6400.
Jeśli wszystko to nie stanowi dla was problemu, Fujifilm X-S10 będzie prawdopodobnie najlepszym możliwym wyborem w segmencie amatorskim i semi-pro. To korpus, który można z czystym sumieniem polecić prawie każdemu i który pod żadnym względem nie pozostawia uczucia niedosytu.
Plusy i minusy
92%