Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
92%
Fujifilm X-S10 to konstrukcja, która oferuje wszystko co najlepsze z systemu X w ergonomicznym body i z ceną w zasięgu portfela amatora. Sprawdzamy czy to rzeczywiście najbardziej uniwersalna propozycja APS-C pod kątem pierwszych płatnych zleceń.
Tryb filmowy to jedna z głównych kwestii dystansujących model X-S10 od topowego X-T4. Od razu trzeba jednak powiedzieć, że z punktu widzenia grupy docelowej dystansująca bardzo nieznacznie, bo tryb wideo w nowym modelu to chyba najlepsze, co możemy otrzymać w tej półce cenowej, a konstrukcja zawstydza nawet niektóre bardziej zaawansowane modele.
Zasadniczo przy zapisie na kartę nasze możliwości ograniczają się do 8-bitowego formatu 4:2:0 w rozdzielczości 4K z prędkością 30 kl./s w kodeku H.264. Zanim jednak ktoś zacznie kręcić nosem, warto zobaczyć jak materiały te wyglądają. Model X-S10 oferuje zapis z przepływnością 200 Mb/s (zarówno dla 4K jak i Full HD) czego nie oferuje żaden inny aparat APS-C na rynku. W efekcie filmy są wyjątkowo wyraziste i nawet na wysokich czułościach wyglądają naprawdę dobrze.
Ewenementem w tym segmencie jest także zapis DCI 4K (17:9), co da nam bardziej panoramiczny, filmowy format obrazu. W dodatku Fujifilm to jeden z niewielu producentów, który pozwala na wyłączenie systemu redukcji szumu dla wideo. W efekcie cyfrowe ziarno jest widoczne, ale w zupełności nie przeszkadza, bo obrazek pozostaje mocno szczegółowy. O żadnej "pastelozie" nie ma mowy, a aparat spokojnie można wykorzystać nawet w nieco bardziej ambitnych produkcjach. Poniżej przykładowe ujęcia nagrane na kartę w trybie 8-bit 4:2:0 z wykorzystaniem profili oferowanych przez aparat, bez ingerencji na etapie postprodukcji.
Pomoże w tym także profil Log, który pozwala wyciągnąć z obrazka nieco więcej dynamiki, co z kolei umożliwi większą swobodę kolorowania na etapie postprodukcji. W przypadku zapisu na kartę jest to jedynie log 8-bitowy, ale przy podłączeniu zewnętrznego rekordera otrzymamy opcję zapisu 10-bitowego 4:2:2, co przy ogólnej jakości obrazka czyni z modelu X-S10 naprawdę poważny sprzęt i pozwoli realizować nawet bardziej wymagające materiały.
Jest też świetnie wyglądający tryb slow-motion, w którym możemy nagrywać w jakości Full HD do 240 kl./s, Da nam to 8-krotne spowolnienie w przypadku nagrywania w standardowych 25 lub 30 kl./s. Do tego i tutaj możemy korzystać z dobrodziejstw Loga. I choć mamy w tym wypadku do czynienia z lekkim cropem (1,29 x) 240 kl./s to jest to już ten typ spowolnienia, który najczęściej wykorzystywany jest profesjonalnych sekwencjach slow motion w kinie czy teledyskach.
Gwarantuję, że na 120 kl./s będziecie od teraz patrzeć z lekką pogardą. Co więcej kolejnym aparatem oferującym tak szybki zapis w porównywalnej jakości jest wyposażony w mniejszą matrycę Lumix GH5, za którego nadal trzeba zapłacić ok. 7 tys. zł. Poniższe przykłady, aby utrzymać prawidłowe czas migawki 1/500 s i 1/250 s wykonywałem przy czułościach rzędu ISO 1600 i ISO 3200 i jak na mój gust nawet przy takich ustawieniach otrzymujemy obrazek, który można swobodnie wykorzystywać.
Trzeba również nadmienić, że Fujifilm X-S10 oferuje naprawdę rozbudowane (osobne) menu trybu filmowego i rozdziela ustawienia dla trybów foto oraz wideo. Otrzymujemy wiec spore możliwości regulacji obrazu, opcję personalizacja działania systemu AF (można sprawić, że będzie ostrzył bardzo płynnie i naturalnie), a także rozbudowane ustawienia dotycząc timecode'u czy rejestracji dźwięku.
Mamy też możliwość aplikowania symulacji klisz, co pozwoli uzyskać obrazek "z charakterem" bez tracenia czasu na grading. To wszystko oczywiście przy akompaniamencie funkcji pomocniczych typu zebra i focus peaking. Ba, mamy nawet opcję podglądu gradingu dla loga (choć bez możliwości ładowania własnych LUT-ów) no i oczywiście złącze mikrofonowe oraz możliwość monitorowania audio (przez adapter na USB-C).
Całkiem dobrze radzi sobie też stabilizacja matrycy. Oczywiście w przypadku gdy zaczynamy mocniej poruszać się z aparatem staje się mało użyteczna, ale naprawdę dobrze radzi sobie z różnymi panningami w przypadku gdy stoimy w miejscu i obracamy się wokół własnej osi. Da się też za jej pomocą kręcić z ręki krótkie „jazdy” - na tyle, na ile jesteśmy w stanie wychylić się z aparatem nie robiąc kroku.
Niestety świetny tryb filmowy ma też poważną wadę. Otóż wszystko wypada wzorowo, gdy trzymamy się zasad i realizujemy wideo w trybie manualnej ekspozycji, natomiast już przełączenie się do wygodnego do nagrywania w pojedynkę trybu priorytetu czasu i Auto ISO mocno uwidacznia wspomniane już wcześniej problemy z pomiarem światła, które w trybie wideo okazują się często nie do zaakceptowania.
Chodzi o to, że pomiar światła jest dość czuły, a aparat nie potrafi płynnie regulować czułości i przysłony, co owocuje zauważalnymi skokami jasności (o ok. 1/3 EV). W efekcie realizacja np. vlogów w terenie będzie utrudniona względem tego, co oferuje konkurencja. A może nie tyle utrudniona, co po prostu uzyskany materiał będzie mniej przyjemny dla widza.
I prawdopodobnie nie byłoby to problemem, gdyby występowało tylko w sytuacjach widocznej zmiany natężenia światła (np. przejście z cienia na słońce), bo wtedy regulacja jasności przebiega dosyć szybko i skoki ekspozycji nie są bardzo widoczne. Problem w tym, że aparat lubi skakać ekspozycją nawet w przypadku statycznych kadrów, co bywa zwyczajnie denerwujące. Nie jest to nagminne, ale niestety się zdarza.
Nie znaczy to oczywiście, że aparat do realizacji materiałów w pojedynkę staje się bezużyteczny. Należy jednak wyrobić sobie bardziej filmowy tryb działania i starać się rejestrować materiały w "manualu". Jeżeli zaś chodzi o automatykę, zauważyliśmy, że problem w pewnym stopniu (choć nie zupełnie) minimalizuje wyłączenie systemu śledzenia oczu i twarzy, co jednak jest pewnym kompromisem.
Dobrze prezentuje się natomiast system AF, który skutecznie możemy wykorzystywać podczas filmowania, choć z pewnymi ograniczeniami. Aby skorzystać z „pełnoklatkowego” śledzenia twarzy i oczu musimy przełączyć się na pełną automatykę i choć możemy w tym wypadku wskazać aparatowi palcem na co ma ewentualnie przeostrzyć, to po tej operacji automatycznie przełączy się on na tryb punktowy i żeby znów uruchomić pełny obszar śledzenia musimy przechodzić do menu.
Póki co, pod tym względem wygrywają aparaty Sony i Canon, które pozwalają na wygodny manualny "dotykowy tracking" w ramach trybu śledzenia twarzy i oczu. W przypadku Fujifilm nie otrzymujemy możliwości wybrania obiektu do śledzenia, a dodatkowo, gdy filmowana osoba odwróci się lub zniknie z kadru system AF z opcją śledzenia twarzy czasem głupieje, co często skutkuje rozostrzeniem.
W ogólnym rozrachunku jest jednak nieźle, zwłaszcza że szybkość i czułość systemu AF dla trybu filmowego możemy regulować, co umożliwi uzyskanie całkiem naturalnych rezultatów. Jeśli więc realizujemy bardziej spokojne ujęcia, system autofocus nie powinien nam sprawiać problemu, nie radzilibyśmy jednak używać go do bardziej skomplikowanych sekwencji, zwłaszcza w przypadku gdy chcemy, by ostrość zmieniała się kilkukrotnie w obrębie jednej sceny.