Wydarzenia
„Wewnętrze” - Marta Zgierska i refleksje na temat domu w Galerii Centrala
Rekordowa rozdzielczość w segmencie APS-C, śledzenie oka i filmowanie 4K bez cropa to bez wątpienia atuty tej uniwersalnej lustrzanki. Ale czy to wystarczy? Sprawdzamy jak EOS 90D wypada na tle bezlusterkowej konkurencji.
Canon EOS 90D to pierwszy i jak na razie jedyny aparat APS-C, oferujący matrycę o rozdzielczości 32 Mp. Dzięki temu, zdjęcia w maksymalnym rozmiarze będą miały wymiary aż 6983 x 4655 px, co pozwoli nam drukować fotografie wysokiej jakości (300 dpi) w formacie nawet 60 x 40 cm.
Zwiększenie rozdzielczości wpłynęło także na zmniejszenie rozmiaru pojedynczego piksela (3,19 µm względem 3,7 µm w modelu 80D). Czy przełożyło się to negatywnie na zaszumienie wysokich czułości, lub zakres dynamiczny? Podczas premiery producent zapewniał, że jakość plików będzie porównywalna z poprzednikiem, jednak dzięki nowemu procesowi produkcyjnemu matryc, zmniejszone miało zostać zaszumienie wysokich czułości. Zobaczmy więc jak aparat sprawdził się w naszym studiu.
Wycinek kadru 1086 x 1086 px
Trzeba przyznać że nowy Canon, pod względem jakości oferowanego obrazu radzi sobie naprawdę dobrze. Choć w maksymalnym powiększeniu bardzo delikatną utratę detali będziemy w stanie zaobserwować już przy ISO 800, wysoka, w pełni akceptowalna jakość zdjęć utrzymuje się aż do ISO 3200. Powyżej dokuczliwe zaczyna być już kolorowe ziarno, a w przypadku fotografowania z włączonym systemem odszumiania - także rozmydlenie obrazu. Niemniej w przypadku rozmiarów ekranowych, nie powinniśmy mieć większego problemu z wykorzystaniem zdjęć wykonywanych przy czułościach ISO 6400 czy nawet ISO 12800 (choć tu już wypadałoby uważać).
Dobrze prezentuje się także kwestia plików RAW. W przedziale ISO 100-3200 praktycznie nie obserwujemy utraty szczegółów, choć powyżej ISO 1600, ze względu na przybierający na sile szum będziemy musieli już liczyć się ze spadkiem jakości spowodowanym odszumianiem na etapie postprodukcji. W praktyce, w przypadku fotografowania w RAW-ach, zdjęcia wykonane przy ISO 3200 jesteśmy w stanie dopieścić lepiej niż systemowe JPEG-i. Powyżej, ze względu na duże zaszumienie raczej nie ma już co liczyć na wyciągniecie z RAW-ów większej ilości informacji (w zakresie szczegółowości)
Wycinek kadru 878 x 878 px
Jak już wspomnieliśmy, aparat z szumami radzi sobie zupełnie nieźle, choć problemem będzie kolorowy szum pojawiający się nawet w plikach JPEG, w przypadku których przybiera postać mało atrakcyjnych kolorowych „placków”. Do granicy ISO 1600-3200 dobrze radzi sobie z nim systemowe odszumianie, niestety powyżej tej wartości działa już bardzo agresywnie i powoduje bardzo dużą utratę szczegółowości. Jak zwykle, najlepiej będzie fotografować w formacie RAW gdzie szum, choć bardziej widoczny ma drobniejszą, przyjemniejszą i łatwiejszą do usunięcia strukturę.
Aparat pozytywnie zaskakuje też zakresem dynamicznym, który w przypadku normalizacji do rozmiaru 8 Mp i bazowej czułości wynosi 13,5 EV, co jest wynikiem o około 0,3 EV lepszym od poprzednika. Niewiele, ale zawsze, zwłaszcza że aparat wypada lepiej o około 0,5 EV także w przypadku wyższych czułości.
W praktyce, akceptowalna dynamika (powyżej 10 EV) utrzymuje się do czułości ISO 3200, co jest dobrym wynikiem. Powyżej tej wartości raczej nie ma już co liczyć elastyczną zabawę z RAW-ami.
Nowy EOS 90D bardzo dobrze wypada pod względem automatycznego balansu bieli, co nie jest dla nas zaskoczeniem, gdyż Canon w tym zakresie znajduje się w ścisłej czołówce. W przypadku światła mieszanego aparat oferuje lekko ciepłą tonację, ale w rzeczywistych warunkach wyjdzie to tylko zdjęciom na dobre. Pewien problem pojawia się w świetle żarowym, gdzie odchylenia szarości sięgają 20 jednostek na skali Lab, ale problem ten w zupełności niweluje funkcja balansu bieli z priorytetem bieli, która jak zawsze w przypadku aparatów Canona spisuje się wzorowe. Dzięki temu nawet w trudnych dla aparatu warunkach będziemy mogli liczyć na niemal perfekcyjnie trafioną temperaturę barwową, co z pewnością zaoszczędzi nam nieco czasu na etapie postprodukcji.
Jak w przypadku większości lustrzanek APS-C producenta, tak i EOS 90D oferuje wbudowaną lampę błyskową. Lampa charakteryzuje się dużą mocą, która będzie skuteczna na odległość około 6-7 metrów w otwartym terenie i dobrze wypełnia kadr. Pewnym problemem może być jedynie to, że lampa nie celuje w środek kadru, a w jego górna partię, co może zaowocować lekkim niedoświetleniem spodu kadru. Różnice te będą jednak mało widoczne gołym okiem.
Podsumowując, matryca nowego EOS-a 90D robi naprawdę dobre wrażenie i bez większego problemu powinna być w stanie konkurować z konstrukcjami rynkowych rywali. Szkoda jedynie, że producent nie zdecydował się na zdjęcie filtra dolnoprzepustowego - w maksymalnym powiększeniu widać jednak delikatne rozmycie detali nawet przy bazowej czułości ISO.