Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
83%
Panasonic Lumix TZ100 to przede wszystkim większa, 1-calowa matryca, obiektyw o uniwersalnym zakresie ogniskowych oraz filmy 4K. Sprawdzamy, czy takie parametry sprawią, że okaże się on bezkonkurencyjny na rynku zaawansowanych kompaktów.
Niech nikogo nie zwiedzie mały rozmiar korpusu. Pomimo niewielkich gabarytów to wygodnie leżący w dłoniach aparat, choć w niektórych kwestiach producent mógł się lepiej postarać. Wprawdzie na korpusie znalazło się nawet delikatnie zarysowane wyżłobienie imitujące grip, co nie jest detalem często spotykanym w kompaktach, jednak zabrakło na nim wyczuwalnej faktury, która poprawiłaby pewność chwytu.
Podobnie jest z tylną ścianką, gdzie nie znajdziemy żadnego matowego fragmentu. To dziwi, zwłaszcza że w mniej zaawansowanym modelu, TZ80, mamy zarówno gumową podkładkę na kciuk, jak i grip wykonany z chropowatego tworzywa sztucznego. Oczywiście pewnego „wsparcia dla kciuka” możemy doszukiwać się w projekcie zarysowanej obudowy wokół przycisku Fn1. Niemniej jednak nie do końca sprawdza się ona w tej roli.
Osoby obeznane z serią TZ od razu zauważą bardziej zaawansowaną ergonomię modelu TZ100. Przykładowo, aparat włączamy przełącznikiem umieszczonym bezpośrednio obok pokrętła wyboru trybów pracy, a nie - tak jak było to w przypadku starszych braci - przyciskiem ON/OFF. Wprowadzoną zmianę oceniamy na plus. Jest to najwygodniejsze z możliwych rozwiązań, ponieważ możemy natychmiastowo uruchomić aparat bez konieczności odrywania ręki od gripa.
Tuż nad przełącznikiem znajdziemy standardowe pokrętło, dzięki któremu - oprócz trybów P, A, S, M - możemy szybko przejść do trybu automatycznego, trybu filtrów, scenerii, panoramy, trybu filmowego oraz trybu użytkownika.
Na górnej ścianie aparatu znalazło się także drugie pokrętło, które wcześniej nie było spotykane w aparatach z serii TZ. Między innymi dzięki temu ergonomię nowego modelu możemy uznać za znacznie bardziej zaawansowaną. Pod pokrętłem przypisane są zdefiniowane przez producenta funkcje i zależą one od trybu pracy, w którym się znajdujemy. Przykładowo, podczas fotografowania w trybie preselekcji przysłony wybierzemy właśnie tę wartość. Analogicznie będzie w trybie czasu naświetlania. Niemniej jednak jeśli będziemy chcieli przypisać zupełnie inne funkcje, to producent daje także i taką możliwość. Poza tym pokrętło jest umieszczone w wygodnym miejscu i stawia odpowiedni opór podczas przekręcania.
Jednak to nie wszytko. Na obiektywie znajdziemy pierścień, który również ma przypisane funkcje - zależne od trybu pracy. Niemniej jednak, podobnie jak w definiowalnym pokrętle, tak i w pierścieniu możemy je zmienić. Wybrać będziemy mogli między innymi kompensację ekspozycji, czułość matrycy, balans bieli, efekt filtra kolorystycznego czy zmianę długości ogniskowej.
Tylna ścianka została tak zaprojektowana, by zoptymalizować funkcjonalność podczas korzystania z aparatu. Ekran został przesunięty maksymalnie do lewej krawędzi, dzięki czemu po przeciwnej stronie - oraz tuż nad wyświetlaczem - znalazły się wszystkie przyciski. Efekt - najważniejsze opcje możemy wybrać przy pomocy zaledwie jednego palca.
Aparat oferuje spore możliwości personalizacji. TZ100 pozwala na przypisanie własnych ustawień do 4 przycisków funkcyjnych znajdujących się na obudowie. Do tego możemy zdefiniować 5 pozycji wirtualnego panelu, który wysuwa się na ekranie dzięki przeciągnięciu palca po wyświetlaczu. Na początku pracy taka ergonomia może być niejasna i skomplikowana, jednak już po chwili zaczyna być logiczna i zrozumiała. Tak więc łącznie - w tak małym korpusie - otrzymujemy aż 9 edytowalnych pozycji! Pozwoli to na efektywne dostosowanie aparatu do własnych potrzeb i preferencji.
Co więcej, mamy także do wyboru trzy tryby użytkownika C1, C2 i C3, do których przypiszemy wszystkie ustawienia aparatu. Dostęp do nich otrzymujemy, przekręcając pokrętło PASM na pozycję C. Nie pozostaje więc nic innego, jak po raz kolejny pochwalić projektantów Panasonica. Tak rozbudowane rozwiązania są dobrze przemyślane i co ważniejsze funkcjonalne i przyjazne dla użytkownika.
W szybkim fotografowaniu pomoże także podręczne Q.Menu, które wyjściowo jest przypisane do przycisku Fn3. Jest ono dobrze znane posiadaczom aparatów Panasonic. Dla nowych użytkowników może wydać się nieco skomplikowane, jednak tak naprawdę szybko jesteśmy w stanie je poznać - jest bardzo intuicyjne. Wybór poszczególnych funkcji znacznie ułatwia fakt, że ekran aparatu jest czuły na dotyk. Dodatkowo menu podręczne możemy spersonalizować, dzięki czemu każdy będzie mógł ustawić te opcje, z których korzysta najczęściej.
Również menu standardowe jest jasne i czytelne. Zostało pogrupowane w 5 głównych zakładek (6. pojawia się, gdy na pokrętle trybu pracy wybierzemy pozycję C). Poszczególne ustawienia są umieszczone w logiczny sposób, choć pewne opcje mogłyby być lepiej wyeksponowane. Mamy tu na myśli karty odnoszące się do personalizacji przycisków funkcyjnych i pokręteł. Te znajdziemy dopiero na siódmej karcie trzeciej zakładki - naszym zdaniem są schowane zbyt głęboko. Pochwalić za to należy wyświetlany pasek, który informuje o tym jaki wpływ będą miały wprowadzane zmiany i poszczególne ustawienia. Okazuje się on bardzo pomocny, zwłaszcza dla mniej wprawionych użytkowników.
Kadrować ujęcia możemy dzięki 3-calowemu dotykowemu wyświetlaczowi TFT LCD o rozdzielczości 1 040 000 punktów. Charakteryzuje się on odświeżaniem na poziomie 60 kl./s, co pozwoli na wygodny podgląd wyświetlanej sceny. Ekran jest kontrastowy i wyraźny, a kolory są wiernie odwzorowane. Nie zauważyliśmy także większych utrudnień podczas pracy w mocnym świetle. Tak naprawdę jedynym problemem jest fakt, że ekran LCD wyświetla zdjęcia nieco jaśniej niż prezentują się na monitorze komputera, co w konsekwencji może prowadzić do lekkich niedoświetleń kadru. Na szczęście producent oferuje możliwość dostosowania jasności, kontrastu, nasycenia barw, a także ustawienia odcieni czerwonego i niebieskiego tonu, dzięki czemu mamy większą kontrolę nad wyświetlanym obrazem. Z kolei dzięki czułemu panelowi dotykowemu szybko jesteśmy w stanie wybrać interesujące nas funkcje.
Na ekranie wyświetlimy wszelkie niezbędne informacje potrzebne podczas fotografowania: czasu naświetlania, przysłony, czułości ISO, ilości pozostałego miejsca na karcie, trybie AF i pracy aparatu, stanie baterii, trybie lampy błyskowej i rozmiarze zdjęć czy wirtualną poziomicę. Ilość wyświetlanych informacji możemy regulować za pomocą przycisku DISP. Niestety - podobnie, jak w przypadku innych modeli Panasonica - nie możemy ukryć wszystkich informacji, chociaż te możemy ograniczyć do minimum - na dole kadru prezentowane będą jedynie parametry ekspozycji.
Osoby, które liczyły na to, że na pokładzie nowego TZ100 znajdzie się odchylany ekran, będą rozczarowane. Producent, z jedynie sobie wiadomych przyczyn, nie zdecydował się na skorzystanie z takiego rozwiązania. Trzeba powiedzieć, że jest to spore zaskoczenie ponieważ konkurencyjne kompakty - w tym mniejszy Sony RX100 IV - mają odchylane panele.
TZ100 ma także niewielki wizjer elektroniczny LVF (Live View Finder) o rozdzielczości 1,16 Mp i powiększeniu 0,46x, który zapewnia około 100% pokrycie wyświetlanego kadru. Niestety celownik nie jest duży. Nawet bardzo lekkie odchylenie oka od wizjera sprawia, że nie jesteśmy już w stanie zobaczyć całego kadru. Poza tym wyświetlany obraz jest stosunkowo ciemny, a kolory nie są odpowiednio nasycone. Również od kontrastu moglibyśmy oczekiwać znacznie więcej. Niemniej jednak i tak projektantom należą się słowa uznania za to, że przy tak kompaktowej konstrukcji aparatu udało się im zaimplementować wizjer elektroniczny.
Co więcej, wysoka częstotliwość odświeżania sprawia, że nie zaobserwujemy widocznych opóźnień między ruchami aparatu a wyświetlanym obrazem. Wyjątek stanowi jedynie patrzenie przez wizjer przy wybranej ogniskowej 250 mm. Wtedy zauważymy charakterystyczne przesunięcie obrazu, które może utrudniać poprawną ocenę planu fotograficznego.
Wizjer został wyposażony w pokrętło regulacji dioptrażu oraz czujnik oka. Przełączanie podglądu między ekranem LCD a celownikiem zajmuje około jednej sekundy. Poza tym w celowniku wyświetlane są takie same informacje, jak na ekranie aparatu, co uznajemy za plus.
Ergonomia nowego modelu Panasonica stoi na naprawdę wysokim poziomie. Nie spodziewaliśmy się tak bogatej możliwości personalizacji, tak kompaktowego aparatu. Dzięki zaledwie kilku zmianom wyjściowych parametrów będziemy w stanie ustawić najczęściej wybierane przez nas funkcje. Co więcej podczas fotografowania w trybie w pełni manualnym otrzymujemy pełną kontrolę nad ekspozycją bez konieczności wchodzenia do menu. Jest to więc ogromna zaleta, która spodoba się nieco bardziej zaawansowanym fotografom.