Ergonomia i użytkowanie

Wyniki testu:
Jakość obrazu:
7
Ergonomia:
7
Cena / Jakość:
7
Wydajność:
7
Funkcjonalność:
7
Marka:
Sony
Nasza ocena:

Najnowsze dziecko Sony ma być postrachem lustrzanek i bezlusterkowców z matrycą APS-C. Jego główne zalety to nowy, superszybki autofokus i zaawansowane funkcje filmowe, w tym możliwość rejestracji w jakości 4K. Czy warto przesiąść się dla niego z innego systemu?

Autor: Maciej Luśtyk

30 Marzec 2016
Artykuł na: 49-60 minut
Spis treści

Ergonomia i użytkowania

Budowa i wykonanie
Z wyglądu aparat prezentuje się prawie identycznie jak jego poprzednik. Jedynie lakier zdaje się być bardziej matowy, co dodaje całości nieco charakteru. Projektanci Sony trzymają się surowej stylistyki, znanej z wcześniejszych modeli, co jednym może się podobać, a innym nie. Osobom, które stawiają na bardziej nowoczesny design, z pewnością wygląd aparatu przypadnie do gustu.

Sony A6300 jest wykonano bardzo solidnie. Względem poprzedniego modelu wzmocniono korpus, który jest teraz w całości magnezowy, przez co aparat będzie bardziej odporny na przypadkowe uderzenia. Przełożyło się to na nieznacznie zwiększenie gabarytów - aparat jest o 3 mm grubszy i o prawie 60 gram cięższy od modelu A6000.

Producent obiecuje też lepszą odporność na warunki atmosferyczne, oferując uszczelnienia w miejscach przycisków i pokręteł, a także precyzyjne spasowanie poszczególnych elementów konstrukcji, które chronić ma aparat przed kurzem i wilgocią. Pod klapką akumulatora i złącz nie znajdziemy jednak żadnych uszczelek, a na stronie producenta znajduje się informacja, że uszczelnienia nie gwarantują odporności na zachlapania, dlatego radzimy raczej nie korzystać z aparatu podczas deszczu.

Na wykonanie aparatu nie można narzekać. Wszystkie elementy doskonale do siebie przylegają, a pokrętła ruszają się z właściwym oporem. Dobre wrażenie całości psuje nieco jedynie znane z innych modeli tylne pokrętło, które wykonano z plastiku nie pasującego do reszty aparatu, przez co prezentuje się ono zwyczajnie tanio. Wykonanie klapek złącz i baterii nie budzi żadnych zastrzeżeń, podobnie jak system odchylania ekranu. Ten rusza się dosyć ciężko, ale dzięki temu możemy być pewni, że po dłuższym użytkowaniu nie złapie luzów.

Wśród złącz znajdziemy port miniHDMI, microUSB oraz wejście mikrofonowe. Do aparatu, za pomocą gorącej stopki podłączyć możemy zewnętrzną lampę błyskową. Pochwalić należy fakt, że gwint statywu został wystarczająco odsunięty od wejścia akumulatora, by można go było wymienić bez odczepiania aparatu z trójnoga, który z racji rozbudowanych funkcji filmowych aparatu będzie zapewne jego częstym kompanem.

 

Wygoda obsługi
Aparat jest dobrze wyważony i bardzo wygodnie leży w dłoni. Duża w tym zasługa anatomicznie wyprofilowanego gripu i podkładki pod kciuk. Jedynie tworzywo, z którego zostały wykonane mogłoby oferować pewniejszy chwyt. Mimo wszystko i tak jest nieźle.

Układ przycisków i pokręteł praktycznie nie zmienił się względem poprzednika. Ze znaczących nowości zauważymy zapożyczoną z bardziej zaawansowanych modeli dźwignię AE-L/AF-MF, która pozwala szybko zamienić funkcjonalność położonego pod nią przycisku, z blokady ekspozycji (lub autofokusa) na przełącznik manualnego ostrzenia.

Pewną zmianę zauważymy też na górnym panelu. Tryby automatyczne zostały zebrane pod pozycję Auto tworząc miejsce dla dwóch pozycji użytkownika, co z pewnością ucieszy bardziej zaawansowanych fotografów, którzy chcieliby mieć możliwość błyskawicznego dostępu do ulubionych ustawień.

Pewnym problemem jest jedynie fakt, że przyciski zostały bardzo płytko umieszczone, przez co ich kliknięcie jest słabo wyczuwalne. Tyczy się to szczególnie przycisku funkcyjnego i przycisku służącemu otwieraniu lampy. Aby ją otworzyć, przycisk musieliśmy dociskać paznokciem.

Systematyka obsługi
Jak już wspomnieliśmy, Sony A6300 oferuje właściwie identyczną systematykę obsługi jak jego poprzednik. Wszystkie przyciski zebrane zostały po prawej stronie tylnego panelu, dzięki czemu otrzymujemy do nich wygodny dostęp za pomocą prawego kciuka. Bez problemu dosięgniemy nim także górnego pokrętła nastaw i korekcji ekspozycji. Pod tym względem ergonomia prezentuje się bardzo dobrze.

Nieco więcej wad zauważymy, gdy zaczniemy już bezpośrednią pracę z aparatem. Przede wszystkim odczuwalny jest brak pokrętła nastaw z przodu aparatu, które znacznie przyspiesza obsługę w pełnoklatkowych modelach z serii A7 i większości bardziej zaawansowanych lustrzanek. W modelu A6300 głównym parametrem danego trybu sterujemy za pomocą pokrętła funkcyjnego na górnym panelu, podczas gdy regulacji pozostałych dokonujemy przy użyciu pokrętła z tyłu, pełniącego również rolę joysticka.

Niestety nie da rady obsłużyć ich jednocześnie, przez co efektywność naszej pracy znacząco spada. Zwłaszcza, że wciąż obserwujemy pewne opóźnienie między ruchem pokręteł, a korekcją poszczególnych parametrów. Może być to główną przeszkodą dla osób chcących uczynić z aparatu swoje narzędzie pracy.

Kolejnym mankamentem aparatu jest obsługa trybu podglądu. Na tylnym panelu znajdziemy przycisk, którym wejdziemy do podglądu powiększenia, aby jednak pomniejszać i powiększać zdjęcie będziemy musieli skorzystać z umieszczonego niżej pokrętła, co może być trochę mylące, bo przed uruchomieniem powiększenia używamy go do nawigacji po zdjęciach. W powiększeniu nawigujemy z kolei za pomocą pokrętła na górnym panelu.

W dodatku pomniejszając zdjęcie przy użyciu tylnego pokrętła nie jesteśmy w stanie szybko przejść do trybu indeksu, czy zwykłego trybu podglądu. Musimy wpierw “odkliknąć” tryb powiększenia za pomocą przycisku Menu, lub przycisku tylnego joysticka, a następnie wcisnąć jego dolną pozycję. Brzmi to równie zagmatwanie, jak prezentuje się w rzeczywistości. Zupełnie niepotrzebnie projektanci rozdzielili pogląd zdjęć na 4 przyciski i pokrętła, co znacznie wydłuża cały proces. Do tego dochodzi dość długi czas uruchamiania powiększenia (około 1 sekundy), przez co oglądanie zdjęć na aparacie staje się zwyczajnie nieefektywne.

Na szczęście poza wymienionymi wyżej problemami, sterowanie aparatem nie sprawia większych trudności. Efektywność pracy podnoszą znacznie rozbudowane możliwości personalizacji aparatu. Własne funkcje możemy przypisać do 5 przycisków znajdujących się na obudowie oraz do 3 pozycji tylnego joysticka, co pozwoli każdemu dostosować działanie aparatu do własnych potrzeb. Możemy także zmienić funkcjonalność nowej dźwigni AF/MF-AEL.

Nowością w modelu A6300 jest pojawienie się dwóch dedykowanych trybów użytkownika, do których dostęp uzyskamy za pośrednictwem pokrętła PASM. Z poziomu menu możemy przypisać do nich całość ustawień aparatu, co bardziej zaawansowanym użytkownikom pozwoli szybko przywołać te najczęściej używane.

Potencjalnych użytkowników ucieszy też z pewnością fakt, że aparat pozwala także na personalizację wszystkich pozycji menu podręcznego, uruchamianego za pomocą przycisku Fn. Samo menu prezentuje się analogicznie do tego, co mogliśmy zobaczyć w przypadku innych modeli Sony i bardzo dobrze sprawdza się w praktyce, choć mogłoby działać nieco szybciej. Niemniej jednak dobrze ustawione menu podręczne sprawi, że nie będziemy musieli zbyt często korzystać z menu standardowego.

Główne menu, podobnie jak w innych modelach Sony, nie należy niestety do najbardziej przyjaznych i nawet po lepszym zaznajomieniu się z aparatem będziemy miewali problemy z odnalezieniem interesujących nas funkcji. Z pozoru wszystkie pozycje wydają się być logicznie pogrupowane w odpowiednie zakładki, w praktyce jednak nawet dla nas, mających doświadczenie z niejednym aparatem producenta, nawigacja po menu głównym bywa frustrująca.

Zobacz wszystkie zdjęcia (6)

 

Wizjer i ekran
Sony A6300 otrzymał ulepszony wizjer elektroniczny XGA OLED o rozdzielczości 2,4 M, powiększeniu 1.07x i punkcie ocznym 23 mm, co jest znacznym usprawnieniem względem 1,4 Mp oferowanych przez poprzednika. Zmiana jest widoczna gołym okiem. Mimo iż wizjer nie należy do największych, to oferuje rzetelny, jasny i kontrastowy podgląd fotografowanej sceny. Możliwości wizjera porównaliśmy z naszym redakcyjnym Sony A7 II. Trzeba przyznać, że obraz wyświetlany przez A6300 prezentuje się znacznie lepiej - jest bardziej kontrastowy, a kolory w większym stopniu odpowiadają temu, co widzi ludzkie oko.

Dodatkowo z poziomu menu możemy uruchomić tryb wysokiej jakości wyświetlania, w którym obraz będzie odświeżany z prędkością 120 kl./s, co bardzo pozytywnie wpływa na wygodę pracy i sprawia, że nawet osoby mające wcześniej do czynienia wyłącznie lustrzankami bezboleśnie przesiądą się na wizjer elektroniczny. Pewnym problemem jest dość długi czas uruchamiania się wizjera, po przyłożeniu do niego oka - około 1 s.

Aparat oferuje odchylany o 90 stopni w górę i 45 stopni w dół, panoramiczny ekran LCD o rozdzielczości 921 000 pikseli. Niestety bez funkcji dotykowych, które stają się powoli standardem i znacznie usprawniają pracę z aparatem, chociażby ułatwiając regulację pola AF, nie mówiąc już o wygodnej nawigacji w trybie podglądu, który w tym wypadku byłaby wybawieniem. Na szczęście ekran jest kontrastowy i bardzo wiernie odwzorowuje barwy.

Niestety dobrego słowa nie można powiedzieć o panelu wyświetlacza. O ile wydaje się być odpornym na zarysowania, to projektanci zapomnieli chyba o powłokach antyodblaskowych, przez co w mocnym słońcu ekran może nam służyć za lusterko. Nawet gdy zwiększymy jasność wyświetlania do maksimum i tak będziemy musieli przysłaniać ekran ręką, by coś z niego odczytać.

Jeśli chodzi wyświetlane informacje, jak zwykle Sony oferuje nam kompletny, choć nieco przytłaczający zestaw, informujący o parametrach większości najważniejszych ustawień. Szczególnie cieszy nas procentowy wskaźnik poziomu rozładowania akumulatora. Na ekranie możemy wyświetlić także histogram na żywo, siatkę pomocniczą, wirtualną poziomicę, a także zebrę i peaking ostrości, co znacznie ułatwi manualne ostrzenie i podniesie funkcjonalność aparatu w trybie filmowym. Żałujemy jedynie, że nie możemy zupełnie oczyścić ekranu z wyświetlanych informacji.

Dużo lepiej informacje wyświetlane są w wizjerze - na czarnych paskach, poniżej i powyżej wyświetlanego obrazu. Ich zestaw ograniczono do najważniejszych parametrów, czyli informacji o czasie migawki, przysłonie, ekspozycji, czułości ISO, trybie fotografowania, pozostałym miejscu na karcie, rozmiarze zdjęć, trybie zapisu i stanie akumulatora.

Funkcje dodatkowe
Aparat oferuje moduł łączności Wi-Fi za pomocą którego możemy przesyłać zdjęcia na inne urządzenia, a także zdalnie sterować aparatem z poziomu aplikacji mobilnej. Parowanie urządzeń przebiega bezproblemowo i ogranicza się do zeskanowania kodu QR lub wpisaniu hasła wyświetlanego na monitorze aparatu. Zdjęcia możemy przesyłać pojedynczo lub w grupie, niestety ich wysyłką musimy sterować z poziomu aparatu - nie możemy wygodnie przeglądać zdjęć znajdujących się na karcie za pomocą smartfona lub tabletu. Ważne jednak, że możemy pobierać zdjęcia w pełnej rozdzielczości, co spodoba się osobom korzystającym z zaawansowanych aplikacji do obróbki obrazu, takich jak na przykład Lightroom Mobile.

Również zdalne sterowanie aparatem pozostawia wiele do życzenia. Nasze możliwości ograniczają się do wyzwolenia migawki i sterowania ekspozycją. To z pewnością element, którym Sony odstaje od reszty producentów, których aplikacje pozwalają już na zdalne sterowanie wieloma funkcjami aparatu. Prym wiodą tu systemy Olympusa i Panasonika, ale i najwięksi producenci nie pozostają w tyle.

AKTUALIZACJA:
Po zaktualizowaniu wgranej fabryczne aplikacji zdalnego pilota, otrzymujemy możliwość regulacji podstawowych parametrów ekspozycji i dotykowego sterowania Autofokusem na ekranie smartfona lub tabletu. Nieco dziwi, że w nowym aparacie wgrywana jest nieaktualna wersja aplikacji sterującej.

Jedną z najciekawszych nadprogramowych funkcji jest system PlayMemories Camera Apps, który pozwala nam na pobieranie dodatkowych aplikacji rozszerzających możliwości aparatu. Znajdziemy tam programy ułatwiające tworzenie time-lapsów czy wielokrotnych ekspozycji, ale również bardziej specyficzne, takie jak choćby zaprezentowana niedawno aplikacja Sky HDR, która pozwoli nam ustawiać różne parametry ekspozycji dla poszczególnych partii kadru. Niestety za większość aplikacji przyjdzie nam zapłacić i to niemało. Niektóre kosztują nawet ponad 40 zł.

Podsumowanie tej części:

+ solidne wykonanie
+ magnezowy korpus
+ dobre wyważenie
+ wygodny grip
+ odchylany ekran LCD
+ gwint statywu odsunięty od wejścia akumulatora
+ dźwignia AE-L/AF-MF
+ wygodny dostęp do większości przycisków
+ bogate możliwości personalizacji
+ 2 tryby użytkownika
+ w pełni konfigurowalne menu pomocnicze
+ jakość wizjera
+ sposób wyświetlania informacji w wizjerze
+ procentowy wskaźnik rozładowania akumulatora
+ System PlayMemories Camera Apps
+ Wi-Fi
+ możliwość bezprzewodowego przesyłania zdjęć w pełnych rozmiarach

- enigmatyczny system uszczelnień
- płytko umieszczone przyciski
- brak pokrętła nastaw na przednim panelu
- obsługa trybu podglądu
- brak dotykowego ekranu
- ekran LCD silnie odbija światło
- brak możliwości zupełnego oczyszczenia ekranu z wyświetlanych informacji
- aplikacja mobilna
- koszt aplikacji rozbudowujących możliwości aparatu

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Spis treści
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony kończy rok z przytupem, prezentując dwie iście profesjonalne konstrukcje - najnowszy flagowy korpus Sony A1 II i uniwersalny, superjasny zoom średniego zasięgu. Czy nowy korpus...
27
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po pięciu latach Nikon prezentuje wreszcie następcę pierwszego amatorskiego korpusu w systemie Z. To nadal ta sama matryca, ale lepsza wydajność, bardziej rozbudowana ergonomia i...
35
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowy Fujifilm X-M5 to najtańszy aparat w systemie, ale pod względem możliwości daleko mu do typowego amatorskiego korpusu. Czy to możliwe, że Fujifilm zrobiło wymarzony aparat dla...
44
Powiązane artykuły