Wykonanie
Jak już wspomnieliśmy fizycznie aparat praktycznie nie różni się od poprzednika. Jedyną nowością jest pojawienie się na pokrętle trybów pracy pozycji HFR odpowiedzialnej za rejestrację filmów w zwolnionym tempie. Poza tym otrzymujemy ten sam kompaktowy, aluminiowy korpus, z którym zdążyliśmy się już zaznajomić przy okazji testów poprzednich modeli z tej serii. Niektórzy zapewne nadal będą narzekać na brak jakiegokolwiek gripu (czy chociażby gumowej okleiny jak w kompaktach sony), ale przy tak miniaturowej konstrukcji nie jest to kwestia kluczowa, znacznie ważniejsze dla projektantów było najwidoczniej zachowanie smukłej i monolitycznej bryły obudowy. Aparat jest jednak dobrze wyważony i całkiem dobrze leży w dłoni, nie sprawiając żadnych problemów przy fotografowaniu jedną ręką.
Jakość materiałów i samo wykonanie nie budzą podejrzeń. Wykonany z lekkich stopów korpus (za wyjątkiem plastikowej dolnej ścianki) sprawia wrażenie solidnego, wszystkie przyciski i pokrętła pracują z należytym oporem, a poszczególne elementy połączono precyzyjnie i z dużą starannością. Wyjątkiem okazała się lampa błyskowa, którą wpasowano w korpus nieco krzywo. W żadnym wypadku nie wpływa to na komfort pracy z aparatem ale mamy nadzieję, że jest to przypadłość tylko naszego egzemplarza. Od kompaktu za 5000 zł powinniśmy oczekiwać wykonania na najwyższym poziomie.
Pochwalić należy system odchylanego ekranu, który ułatwi wykonywanie zdjęć z nietypowych kątów i będzie pomocny w przypadku autoportretów, a także wysuwany wizjer elektroniczny, który umożliwia regulację dioptrażu. Niestety ekran nie jest zbyt odporny na zarysowania i po kilku dniach noszenia go w kieszeni pojawiły się na nim niewielkie rysy. W przypadku modelu, który większość osób będzie chciała mieć zawsze przy sobie, ukryty na przykład w kieszeni kurtki, producent powinien pomyśleć o bardziej odpornych powłokach.
Wizjer aparatu, po wysunięciu samoistnie się uruchamia, dzięki czemu od razu możemy przystąpić do wykonywania zdjęć. Szkoda jedynie, że wysunięcie wizjera nadal przebiega dwustopniowo - najpierw wysuwamy wizjer do góry, a potem wyciągamy przednią soczewkę. W sytuacjach gdy chcemy szybko wykonać zdjęcie możemy zapomnieć o drugim etapie, przez co w wizjerze nie zobaczymy ostrego obrazu. Nie jest to specjalnie uciążliwe, jednak w kolejnej odsłonie chcielibyśmy zobaczyć system automatycznie otwierający wizjer „do końca”.
Przygotowanie do pracy Aparat ładujemy przez złącze USB, co umożliwia ładowanie zarówno przez podłączenie do komputera, jak i za pomocą dołączonej do zestawu ładowarki, którą podłączamy do gniazdka w sieci. Czas ładowania wynosi około półtorej godziny, co jest dobrym wynikiem w tej klasie aparatów.
RX100 IV umożliwia zapisywanie zdjęć na kartach SD/SDHC/SDCX oraz nośnikach Memory Stick Duo, Pro Duo i Pro-HG Duo (czy ktoś w ogóle jeszcze ich używa?). Slot karty umieszczono w komorze baterii, co jest popularnym choć czasem uciążliwym rozwiązaniem - gwint statywu znajduje się zaraz przy klapce, więc wymiana karty podczas pracy z trójnogiem to sporo zachodu.
Aparat, jak na tak niewielkie rozmiary oferuje całkiem bogate możliwości personalizacji. Własne ustawienia możemy przypisać do przycisku
C, pierścienia nastaw, przycisku znajdującego się na środku tylnego pokrętła oraz do dwóch pozycji tego pokrętła, które pełni także funkcję joysticka. Dodatkowo możemy według własny upodobań zaaranżować podręczne menu znajdujące się pod przyciskiem
Fn. Całości bogatych funkcji osobistych dopełnia możliwość zapisania wszystkich ustawień aparatu do odrębnego trybu użytkownika, oznaczonego na górnym pokrętle literami
MR (Memory Recall).
Aparat oferuje dość okrojone możliwości podłączenia dodatkowych akcesoriów. Znajdziemy tu tylko gwint statywu i złącze HDMI. Brakuje nam gorącej stopki (która była jeszcze w wersji II) i wyjścia mikrofonowego, co znacznie zwiększyłoby możliwości trybu filmowego. Zwłaszcza, że mamy już przecież do dyspozycji rozdzielczość 4K.
Praca Sony RX100 IV włączamy za pomocą przycisku na górnym panelu. Spust wraz z dźwignią zooma został umieszczony wygodnie pod palcem wskazującym, a podstawowymi parametrami ekspozycji sterujemy za pomocą tylnego pokrętła i pierścienia na obiektywie. To wygodne rozwiązanie, które umożliwia szybką i bezproblemową obsługę nastaw. Dostęp do korekcji ekspozycji, trybu seryjnego, samowyzwalacza i ustawień flasha zyskujemy za pomocą tylnego joysticka. Brakuje nam jedynie przycisku umożliwiającego szybką zmianę ustawień czułości ISO. To ustawienie możemy jednak przypisać do przycisku funkcyjnego.
Poszczególne tryby pracy wybieramy za pomocą pokrętła PASM na górnym panelu. Oprócz standardowych trybów P,A,S,M, dostajemy wspomniany już wcześniej tryb
Memory Recall, oraz tryby Auto, scenerii (13 programów, w tym makro), panoramy, a także dwa tryby filmowe - standardowy oraz tryb filmów w zwolnionym tempie.
Aparat oferuje funkcję auto ISO, który w większości sytuacji sprawuje się bez zarzutów, a dodatkowo w menu możemy ustawiać minimalne i maksymalne zakresy czułości dla tego trybu oraz zadecydować o najkrótszym czasie migawki dla tej funkcji.
Zdjęcia możemy zapisać w maksymalnej rozdzielczości 5472 x 3648 pikseli, w formacie 3:2. Do wyboru mamy także formaty 4:3, 16:9 i 1:1. Do tego rejestrować obraz możemy jednocześnie w formacie RAW i JPEG, co ułatwi późniejszą selekcję zdjęć na te, które wymagają bardziej starannej obróbki i te, które wystarczająco dobrze prezentują się jako JPEG-i.
Bardzo dobrze prezentuje się kwestia przeglądania zdjęć. Po obrazach możemy szybko i wygodnie nawigować za pomocą tylnego pokrętła, a dodatkowo tryb podglądu możemy uruchomić bez konieczności włączania aparatu. Żadnych problemów nie zaobserwowaliśmy przy powiększaniu i pomniejszaniu zdjęć. Wszystko działa płynnie, a zdjęcia wczytująsię na bieżąco, bez widocznych opóźnień.
Sony RX100 IV oferuje dwa rodzaje menu - podręczne, ukryte pod przyciskiem
Fn oraz standardowe, którego układ przez ostatnie lata nie zmienił się w aparatach producenta, a które niestety nie jest zbyt wygodne. Posegregowanie funkcji w 2 poziomy zakładek sprawia, że nawet po lepszym zaznajomieniu się z aparatem często będziemy błądzić po menu w poszukiwaniu pożądanych ustawień.
Zoomem aparatu sterujemy za pomocą dźwigni umieszczonej wokół spustu migawki, co jest wygodnym i popularnym rozwiązaniem. Idealnym rozwiązaniem byłoby umożliwienie manualnego sterowania zoomem za pomocą pierścienia na obiektywie, tak jak zostało to rozwiązane w przypadku aparatu Fujifilm X30. Biorąc jednak pod uwagę dosyć skromny zakres zooma (24-70 mm), nie jest to nazbyt palącym problemem.
Pochwalić należy jakość ekranu LCD oraz nowego wizjera o rozdzielczości 2,36 Mp. Ten jest jasny i umożliwia wygodne podejrzenie kadru. Nie obserwujemy też żadnych problemów z odświeżaniem podczas szybkich ruchów aparatem, a stosunkowo wysoka rozdzielczość pozwala na precyzyjną ocenę zdjęcia przed wciśnięciem spustu migawki. Problemem może być jedynie fakt, że wizjer jest dosyć mały, jednak przy tak kompaktowej konstrukcji aparatu projektantom i tak należą się brawa.
Ekran nie uległ zmianom względem modelu wcześniejszego. Jego jasność możemy regulować, a wysoka rozdzielczość i możliwość odchylania pozwalają na efektywną pracę. Niestety monitor wyświetla zdjęcia nieco jaśniej przez co w niektórych sytuacjach ciężko ocenić ekspozycję. Bardzo dobrze wygląda za to kwestia informacji wyświetlanych na ekranie LCD. Oprócz standardowych parametrów ekspozycji, informacji o trybie pracy, zapełnieniu karty i poziomie naładowania baterii możemy wyświetlić na nim ustawienia wszystkich parametrów z menu podręcznego, a także wirtualną poziomicę i histogram na żywo. Ilość wyświetlanych informacji możemy regulować za pomocą przycisku
DISP, co docenią osoby lubiące mieć „czysty” podgląd kadru. Zestaw informacji wyświetlanych w wizjerze prezentuje się nieco ubogo, jednak jest w pełni funkcjonalny - okrojony jest jedynie o pozycje z menu podręcznego.
Funkcje dodatkowe
Aparat umożliwia współpracę z serwisem PlayMemories Camera Apps, za pośrednictwem którego możemy pobierać dodatkowe aplikacje rozbudowujące jego funkcje. Cały system szerzej opisywaliśmy przy okazji testu aparatu Sony A5100.
Aparat oferuje także wbudowany filtr szary, który obniża ekspozycję o 3 EV i jest przydatnym rozwiązaniem umożliwiającym wykonywanie zdjęć z dłuższym czasem naświetlania bądź szerzej otwartą przysłoną w warunkach silnego oświetlenia, na przykład podczas wykonywaniu portretów na plaży. Biorąc pod uwagę dużą światłosiłę obiektywu aparatu, będzie to bardzo atrakcyjnym dodatkiem.
Pewną ciekawostką jest także możliwość wyzwalania migawki uśmiechem. W menu aparatu możemy nawet regulować czułość tej funkcji w zakresie od zwykłego uśmiechnięcia po szerokie uśmiechy od ucha do ucha. Z pewnością okaż się to pomocne przy wykonywaniu autoportretów z przyjaciółmi.
Podsumowanie tej części:
+ miniaturowe rozmiary
+ solidne wykonanie
+ dobre wyważenie
+ ekran odchylany o 180 stopni
+ duże możliwości personalizacji
+ możliwość personalizacji menu podręcznego
+ możliwość zapisania całości ustawień aparatu do odrębnego trybu
+ bardzo dobra ergonomia
+ JPEG + RAW
+ wygodne przeglądanie zdjęć
+ wizjer elektroniczny 2,36 Mp
+ PlayMemories Camera Apps
+ sterowanie za pomocą smartfona
+ wbudowany filtr szary
+ wyzwalanie migawki uśmiechem
- brak gripu
- ekran podatny na zarysowania
- dwuetapowy system otwierania wizjera
- gwint statywu obok slotu baterii i karty
- brak gorącej stopki
- niewygodne menu główne
- ekran wyświetla zdjęcia jaśniej niż wyglądają w rzeczywistości
Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Spis treści