Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Jednym z najgłośniejszych wydarzeń fotograficznych tej jesieni była premiera aparatu Canon EOS 7D Mark II. Na następcę lubianego i dobrze ocenianego Canona 7D musieliśmy czekać aż 6 lat. Sprawdziliśmy czy było warto.
Wykonanie
Jak pisaliśmy we wstępie, wygląd aparatu praktycznie nie różni się od tego, który znamy z modelu wcześniejszego. Aparat posiada wyłożony skóropodobną gumą solidny grip, z charakterystycznym dla Canona, bardzo wygodnym wcięciem przy spuście migawki. Sprawia to, że nawet przy długiej pracy urządzenie wygodnie leży w dłoni, a do zwolnienia migawki nie trzeba zanadto gimnastykować palca gdyż cały czas spoczywa on wygodnie we wspomnianym wyprofilowaniu.
Mimo że jest to konstrukcja z matrycą APS-C, jej gabaryty i wygląd przywodzą raczej na myśl lustrzanki pełnoklatkowe. Gdyby zresztą zdjąć z obudowy oznaczenia, można by go bardzo łatwo pomylić z Canonem EOS 5D Mark III. Masywność aparatu to też pierwsze co rzuca się w oczy. Za sprawą zastosowania wzmocnionej, odpornej na wstrząsy i warunki pogodowe, magnezowe obudowy, aparat waży prawie kilogram. Biorąc pod uwagę to, że w zamyśle ma być stosowany z dłuższymi obiektywami, waga urządzenia nie powinna znacznie wpływać na odczuwalny ciężar całego zestawu, a nawet może pomóc w jego wyważeniu. W przypadku innych zastosowań, po dłuższej pracy z aparatem, osobom nieprzyzwyczajonym do cięższych urządzeń, może doskwierać ból szyi.
Wszystkie przyciski i pokrętła działają z należytym oporem i wydają miły dla ucha dźwięk świadczący o tym, że mamy do czynienia z aparatem z wyższej półki. Materiały, z których została wykonana obudowa sprawiają wrażenie iście pancernych i budzą zaufanie. Klapki slotów baterii i kart pamięci są świetnie spasowane, a podczas otwierania i zamykania nie łapią luzów.
Zamknięcie kart pamięci zostało wyłożone tym samym materiałem co reszta gripu, dzięki czemu dobrze dopasowuje się ogólnego wyglądu aparatu. Gumowe zaślepki styków dobrze przylegają do obudowy i łatwo się zdejmują. Bardzo dobre wrażenie robią przyciski na obudowie wykonane ze zmatowionego plastiku, który współgra z resztą korpusu. Drobne zastrzeżenia może budzić jedynie faktura magnezowej części obudowy, która w dotyku jest mocno chropowata. Z jednej strony potęguje to wrażenie odporności, z drugiej przypomina nieco papier ścierny.
W zestawie z aparatem otrzymujemy wygodny, materiałowy pasek na szyję, wyłożony od środka materiałem imitującym skórę. Pasek nie różni się od tych, które znamy z innych lustrzanek Canona, a producent również i tym razem nie zapomniał o wyhaftowaniu wielkimi literami nazwy modelu. Niektórym z pewnością się to podoba, dla mnie wystarczające byłoby samo logo producenta i zwykle odwracam tego typu paski na drugą stronę.
Z tyłu aparatu znajdziemy 3-calowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości około miliona punktów, zaprojektowany w technologii Clear View II. Ekran jest idealnie spasowany z obudową, a jego powierzchnia została pokryta specjalną powłoką mającą zapobiec powstawaniu smug. Wiele osób uznaje za minus fakt, że producent nie wyposażył aparatu w uchylny, dotykowy ekran, jaki mogliśmy spotkać w modelu 70D. Trzeba jednak pamiętać, że ekran modelu 7D Mark II został zaprojektowany tak, aby cała konstrukcja była jak najbardziej szczelna, wytrzymała i odporna na warunki pogodowe. Brak możliwości uchylenia ekranu jest konsekwencją tego założenia. Dziwi jedynie fakt, że mimo ciągłego podkreślania wytrzymałości aparatu, producent nie pomyślał o wyposażeniu ekranu w żadną formę ochrony przed zarysowaniami.
EOS 7D Mark II tak jak jego poprzednik został wyposażony w podnoszoną lampę błyskową, którą dobrze znamy z innych modeli Canona, a której wykonanie nie budzi zastrzeżeń.
Przygotowanie do pracy
Za pracę aparatu odpowiada akumulator LP-E6N, który pozwala na zrobienie około 600 zdjęć przy normalnym użytkowaniu. Wytrzymałość akumulatora różni się znacznie w zależności od czasu pozostawania aparatu w gotowości, pracy systemu AF oraz intensywności korzystania z ekranu LCD i trybu Live View, toteż liczba zdjęć możliwych do zrobienia przy naładowanej do pełna baterii może wahać się między 300 a 800. Warto zaznaczyć, że w trybie zdjęć seryjnych, podczas niedługiej sesji, na jednej baterii jesteśmy w stanie wykonać spokojnie ponad 2 tysiące zdjęć. Akumulator ładujemy poprzez znaną z innych modeli ładowarkę LC-E6, a czas ładowania baterii do pełna wynosi około półtorej godziny.
EOS 7D Mark II obsługuje zarówno karty SD, SDHC, SDXC jak i Compact Flash. Dużym plusem jest możliwość jednoczesnego zapisywania zdjęć na 2 kartach i swobodnego przełączania się między nimi w menu aparatu. Dzięki temu rozwiązaniu jesteśmy w stanie zapisywać pliki RAW i JPEG na oddzielnych kartach, lub zwyczajnie dublować zapis w przypadku konieczności szybkiego przekazanie zdjęć drugiej osobie.
Nowy aparat Canona oprócz specjalnego przycisku funkcyjnego pozwala na przypisanie własnych ustawień do 10 klawiszy i pokręteł na obudowie aparatu. Dzięki temu każdy jest w stanie skonfigurować aparat według własnych upodobań. Sam dedykowany przycisk funkcyjny M-Fn, do którego domyślnie nie jest przypisana żadna funkcja, usytuowany jest między spustem migawki a górnym pokrętłem co umożliwia błyskawiczny dostęp do zaprogramowanej przez siebie funkcji.
Co więcej, możliwe jest ustawienie 3 własnych trybów działania aparatu C1,C2,C3. Wybieramy je za pomocą pokrętła PASM po lewej stronie, a ustawienia zatwierdzamy z poziomu menu. Warto nadmienić, że tryby własne zapamiętują wszystkie ustawienia aparatu, dzięki czemu jeśli mamy swoje ulubione parametry, to przypisując je do wyżej wspomnianego trybu uzyskamy do nich błyskawiczny dostęp w każdej chwili. Łącznie z parametrami ekspozycji.
Dzięki przemyślanej ergonomii aparatu nie będzie problemu z montażem akcesoriów. Wejście mikrofonowe zostało logicznie umieszczone nad innymi złączami po lewej stronie aparatu, a gniazdo baterii jest wystarczająco odsunięte od gwintu na spodzie, aby możliwa była jej wymiana podczas pracy ze statywem. Za pomocą gorącej stopki umieszczonej nad wizjerem przymocujemy zewnętrzną lampę błyskową.
System wymiennej optyki nie budzi żadnych zastrzeżeń. Gwint obiektywu jest solidny i dobrze uszczelniony. Podczas pierwszych zmian obiektywu, można było wyczuć lekkie tarcie jednak było to najprawdopodobniej spowodowane fabrycznym stanem aparatu.
Praca
Aparat, tak jak to było w przypadku poprzedniego modelu, włączamy za pomocą przełącznika umieszczonego poniżej pokrętła PASM, po lewej stronie. Za pomocą wspomnianego pokrętła wybieramy jeden z dostępnych trybów pracy. Oprócz trybów standardowych (P, Av, Tv, M,), aparat umożliwia prace w trybie pełnej automatyki A+, trybie Bulb, oraz w 3 trybach osobistych, których ustawienia można definiować wedle uznania.
Ogólny układ przycisków nie różni się znacznie od tego, który znamy z modelu 7D. Nastąpiło jednak kilka ciekawych zmian na tylnym panelu. Przycisk Q, przenoszący nas do szybkiego menu został umieszczony w okolicy głównego pokrętła z tyłu aparatu. Zmianie uległ również sposób powiększania zdjęć podczas podglądu. Obrazy powiększamy jednocześnie trzymając przycisk lupy na lewym panelu i kręcąc górnym pokrętłem. Osoby przyzwyczajone do starego „rozkładu jazdy” mogą być na początku nieco zdezorientowane, jednak zmiana ta umożliwia dużo szybszą nawigację po powiększonym zdjęciu gdyż wszystko odbywa się bez konieczności zmiany ułożenia palców na aparacie.
Większość podstawowych parametrów kontrolujemy za pomocą 2 pokręteł, na górze i z tyłu aparatu. W trybach preselekcji czasu i przysłony, a także w trybie P górne pokrętło odpowiada za główny parametr trybu, natomiast dolne służy do regulacji ekspozycji. Odwrotnie prezentuje się to w trybie manualnym. Czas naświetlania zmieniamy wtedy za pomocą dolnego pokrętła. Resztę parametrów i funkcji zmieniamy jednocześnie wciskając przyciski obok spustu migawki i obracając pokrętłem. Jeśli ktoś nie miał wcześniej styczności z systemami Canona, może mu się to z początku wydać skomplikowane, jednak po zapoznaniu się ze sterowaniem wszystko staje się proste i intuicyjne.
Z lewego panelu zniknął też przycisk programów tematycznych. Pojawił się za to przycisk RATE umożliwiający ocenę zrobionego zdjęcia w skali od 1 do 5 i przycisk Creative Photo, oznaczony ramką z pędzelkiem. Przycisk ten przenosi nas wprost do ustawień trybów wielokrotnej ekspozycji i trybu HDR. W trybie podglądu, po wciśnięciu przycisku, mamy możliwość porównania na ekranie LCD dwóch zdjęć. Opcja ta może okazać się bardzo pomocna w przypadku gdy zapełnimy kartę pamięci i będziemy zmuszeni skasować niektóre zdjęcia w celu zwolnienia miejsca na karcie.
Nowością jest skromna na pierwszy rzut oka dźwigienka umieszczona przy joysticku, na tyle aparatu. Domyślnie odpowiada ona za regulację pola autofokusa, co okazuje się być nieocenionym usprawnieniem, pozwalającym na szybkie dostosowanie ustawień systemu ostrzenia do realiów fotografowanej sceny, bez konieczności odrywania oka od wizjera.
Na pochwałę, jak zwykle w przypadku aparatów Canona zasługuje górny panel aparatu z podświetlanym ekranem pomocniczym, za pomocą którego zyskujemy błyskawiczny dostęp do większości najpotrzebniejszych funkcji. Dzięki temu rozwiązaniu, jesteśmy w stanie jednym palcem kontrolować ustawienia czułości, balansu bieli, pomiaru światła, autofokusa, rozmiaru zdjęć i trybu seryjnego.
Jedyną rzeczą, która stanowi zadrę w doskonałej ergonomii urządzenia jest dodanie blokady pokrętła PASM na górze aparatu. Pokrętło działa z należytym oporem i raczej nie zachodzi możliwość przypadkowej zmiany ustawień. Zagadką tym samym pozostają dla nas motywy kierujące projektantami aparatu.
Aparat pozwala na zapis zdjęć w formatach RAW (3 rozmiary) i JPEG (6 rozmiarów) w maksymalnej rozdzielczości 5472x3648. System umożliwia jednoczesny zapis plików w obu formatach. W menu aparatu znajdziemy zestaw programów tematycznych, wpływających charakterystykę obrazu w zależności od fotografowanej sceny. Do wyboru, oprócz programów standardowych i definiowalnych, mamy tryb krajobrazu, portretu, neutralny, wierny i monochromatyczny.
Menu aparatu, to kolejna rzecz, która do złudzenia przypomina Canona 5D Mark III. Menu zostało podzielone na 6 kategorii po kilka zakładek. Możliwości regulacji ustawień aparatu są naprawdę duże, jednak największe wrażenie robi menu poświęcone ustawieniom systemu autofokusa. Pod względem możliwości ustawień AF aparat dorównuje modelowi 1D X. Do wyboru dostajemy 5 predefiniowanych trybów działania, których czułość możemy dowolnie regulować. W wyborze odpowiedniej opcji pomogą nam wymowne ikonki obrazujące dyscypliny sportowe. Regulować możemy również liczbę wyświetlanych punktów i obszary działania autofokusa. Pod tym względem aparat o krok wyprzedza konkurencję.
W pracy z aparatem pomaga nowy wizjer, który według producenta gwarantuje około 100% pokrycia kadru. W wizjerze, oprócz informacji na temat ustawień ekspozycji i aktywnych pól autofokusa wyświetlane są również wszystkie te, które znajdziemy na górnym ekranie pomocniczym (stan baterii, liczba pozostałych zdjęć, czułość, balans bieli, tryb pomiaru światła, tryb autofokusa, rozmiar zdjęć, ustawienia trybu seryjnego). Tym samym jesteśmy w stanie pracować właściwie bez odrywania oka od wizjera aparatu. Na pochwałę zasługuje też ekran LCD, w którym dzięki zastosowaniu technologii Clear View II, odblaski zostały ograniczone do minimum. Ekran rzetelnie oddaje kolory i umożliwia oglądanie zdjęć z ostrych kątów. W trybie Live View, po przyciśnięciu przycisku, na ekranie wyświetlają się wszystkie wspomniane wyżej informacje, jednak z pewnym wyjątkiem. Podczas trybu Live View, nie jesteśmy w stanie niestety zmieniać pól i obszarów działania autofokusa.
Również funkcje ekranu pomocniczego zawierają jedną małą wadę związaną z autofokusem. Brakuje bowiem możliwości dokonania na nim szybkiego podglądu ustawień wyboru pola AF, tak jak mogliśmy to robić np. w Canonie 5D Mark II. Z pewnością jest to spowodowane zbyt dużą liczbą punktów AF, aby można je było wyświetlić na górnym panelu, jednak nie widzimy powodu, dla którego taka funkcja miałaby nie być dostępna podczas używania pomiaru strefowego.
7D Mark II oferuje bardzo wygodny dostęp do złącz aparatu. Wszystkie zostały logicznie rozplanowane po prawej stronie aparatu.
Funkcje dodatkowe
Aparat posiada moduł GPS pełniący funkcję cyfrowego kompasu, a także pozwala zapisać informacje geolokalizacyjne w danych EXIF. Radzimy jednak korzystać z tego modułu jak najmniej, gdyż bardzo szybko wyczerpuje baterię.
Na uwagę zasługują tryby wielokrotnej ekspozycji, tryb HDR i tryb zdjęć robionych z interwałem czasowym. We wszystkich przypadkach jesteśmy w stanie swobodnie operować parametrami ustawień tych trybów, co otwiera szerokie pole manewru i pozwala w każdym wypadku uzyskać pożądany efekt.
W aparacie nie uświadczymy niestety modułu Wi-Fi. Mimo iż osoby, pracujące z aparatem tak jak to sobie wymyślił producent, pewnie niezbyt często korzystałyby z tej funkcji, to dla innych możliwość zdalnego sterowania aparatem lub bezprzewodowego przesyłania zdjęć mogłaby okazać się bardzo pomocna. Zdalne sterowanie miałoby też sens w przypadku fotografii przyrody, z myślą o której ponoć projektowany był aparat.
Warto też wspomnieć o funkcji anti-flicker, która wyrównuje na zdjęciach niedoświetlenia występujące podczas pracy w szybko migoczącym świetle. Ta opcja sprawdzi się dobrze podczas fotografowania w miejscach gdzie przeważa oświetlenie jarzeniowe. To również ukłon w stronę fotografów sportowych, którym przychodzi nieraz pracować w bardzo trudnych warunkach oświetleniowych.
podsumowanie tej części:
+ wzmocniona, uszczelniona obudowa
+ wydajna bateria
+ obsługa kart CF i SD
+ informacje w wizjerze
+ 10 przycisków definiowalnych
+ LCD
+ tryb HDR
+ time-lapse
+ tryb wielokrotnej ekspozycji
+ dźwignia autofokusa
+ górny panel
+ tryb porównywania zdjęć
- brak Wi-fi
- blokada pokrętła PASM
- bateriożerne GPS
- krzykliwy pasek na ramię