„Centralna Agencja Fotograficzna 1951-1991”, czyli gdzie się podział polski fotoreportaż XX wieku [RECENZJA]

Autor: Maciej Luśtyk

18 Marzec 2022
Artykuł na: 9-16 minut

Wydana jesienią 2021 roku nakładem IPN, monumentalna książka poświęcona jedynej w PRL-u agencji fotograficznej udostępniającej swój serwis prasie, to prawdopodobnie jedna z najważniejszych i najbardziej niedocenionych książek o polskiej fotografii.

Gdy 20 lat temu, jako nastolatek zaczynałem interesować się fotografią, wśród porad i poleceń, które otrzymywałem z kręgu wtajemniczonych w to jeszcze wtedy niszowe hobby w kółko przewijał się mit świetnego „starego polskiego reportażu i dokumentu”. Przytaczany wielokrotnie na różne sposoby, ale prawie zawsze bez większych konkretów. Nic więc dziwnego, że próby zgłębienia tematu na własną rękę kończyły się niepowodzeniem.

Zapomniana polska fotografia prasowa

W ówczesnym internecie informacji na temat polskiej fotografii było niewiele, a wszelkie dostępne źródła odsyłały do raptem kilku oczywistych nazwisk i garści albumów tematycznych wydanych w PRL-u lub latach 90. XX wieku. Dostępność zdjęć, które mogłyby zbudować taki mit w zbiorowej świadomości fotografujących była praktycznie zerowa, często więc zastanawiałem się gdzie może znajdować się kurtyna, za którą skrywa się cały ten fantastyczny świat polskiego reportażu.

 

Najbliższy obraz tego, czego szukałem, stanowiło kilka numerów magazynów Świat, odkopanych w antykwariacie. Nadal jednak wydawało mi się, że to za mało, by uzasadnić powtarzaną często mantrę. Niestety kolejne lata zainteresowania fotografią, jej rozwój i docierający do najdalszych zakamarków branży internet wcale nie przyniosły na to pytanie odpowiedzi.

Choć w ostatnim dziesięcioleciu internet zalały setki tysięcy zdjęć, rynek wydawniczy mocno otworzył się na publikacje fotograficzne, a do świadomości fotografujących dotarło kilka mniej znanych wcześniej nazwisk z polskiego podwórka, w tym wszystkim tego typowego, prasowego reportażu i dokumentu nadal było jak na lekarstwo. Dziś, dzięki lekturze „Centralnej Agencji Fotograficznej” wydaje mi się, że wreszcie znalazłem rozwiązanie zagadki.

Gdy na początku roku odezwał się do mnie autor książki Paweł Miedziński z prośbą o recenzję, byłem mocno zdziwiony. Po pierwsze dlatego, że książka zupełnie umknęła uwadze naszej i wszystkich osób, z którymi współpracujemy przy zbieraniu nominacji do kategorii poświęconej publikacjom fotograficznym w dorocznym plebiscycie Fotopolis (to akurat prawdopodobnie wina ograniczonej promocji wydawnictwa IPN). Bardziej zdziwił mnie natomiast fakt, że o działalności Centralnej Agencji Fotograficznej, której poświęcone jest książka nie wiedziałem praktycznie nic oprócz tego, że istniała i obsługiwała prasę w PRL-u. Jak się jednak później okazało, na pewno nie byłem w tej niewiedzy odosobniony.

„Centralna Agencja Fotograficzna 1951-1991” to książka, której autor poświęcił 5 lat pracy

Zdziwienie przekroczyło normy, gdy pojechałem po paczkę na pocztę. Spodziewałem się zobaczyć przeciętnej wielkości opracowanie w formie zeszytowej, tymczasem na moje ręce spadła ważąca ponad 3 kg i licząca aż 500 stron „biblia” o wymiarach 20 x 30 cm, do której materiały autor zbierał przez ostatnie 5 lat.

„Centralna Agencja Fotograficzna 1951-1991” wydana nakładem Instytutu Pamięci Narodowej to uporządkowana i wzbogacona wersja pracy doktorskiej Pawła Miedzińskiego. Autor nie ukrywa, że inspiracją dla napisania książki była obszerna, licząca ponad 400 stron monografia poświęcona amerykańskiej agencji Magnum (Magnum Manifesto, Thames & Hudson, 2017). Czy jednak dzieje „reżimowej” agencji CAF zasługują na tak obszerna analizę, jak najbardziej znana agencja fotograficzna na świecie? Po lekturze książki mogę zaryzykować stwierdzenie, że nawet bardziej, przynajmniej z punktu widzenia polskiego odbiorcy. O ogromnej wartości i wadze publikacji stanowi bowiem fakt, że działalność agencji została praktycznie zupełnie pominięta w historii polskiej fotografii powojennej.

Jak wskazuje w przedmowie autor, w najważniejszych opracowaniach dotyczącej polskiej fotografii CAF wspominana jest jedynie zdawkowo. Nawet wikipedia poświęca jej raptem dwa akapity. Po transformacji ustrojowej CAF została praktycznie zapomniana, a z archiwów, które przejęła PAP usunięto teczki kluczowych fotoreporterów, często zresztą i tak niekompletne. Do tego stanu rzeczy przyczyniła się także sama organizacja instytucji w latach PRL-u - nie przejmowano się prawami autorskimi czy szczegółową archiwizacją działań. Nigdzie nie istniał więc ogólnodostępny zbiór informacji na temat funkcjonowania agencji oraz jej współpracowników.

 

Lektura powstała więc w całości na bazie monumentalnej pracy autora, który przeszukiwał archiwa, samodzielnie digitalizował odszukane zbiory i dotarł do kilkudziesięciu osób bezpośrednio lub pośrednio związanych z agencją, by odtworzyć obraz instytucji która funkcjonowała na przestrzeni 4 dekad i pośrednio budowała zbiorowy, zapomniany obraz polskiej fotografii.

Głównym celem CAF było oddziaływanie na społeczeństwo poprzez fotografię

Działająca w okresie 1951-1991 Centralna Agencja Fotograficzna była jedyną w okresie PRL-u agencją udostępniającą prasie serwis fotograficzny. Z racji propagandowego charakteru i bezpośredniej kontroli państwa, zrzeszeni w niej fotografowie mieli nieskrępowany dostęp do wszelkich wydarzeń i docierali w miejsca niedostępne dla innych fotografujących. CAF miała monopol na fotografię prasową. Według szacunków, przez cały okres funkcjonowania agencji powstało około 16 milionów zdjęć dokumentujących rzeczywistość PRL-u, które w milionowych nakładach publikowane były na łamach dziesiątek dzienników, tygodników i miesięczników.

Sprzęt fotograficzny wykorzystywany przez fotografów agencji CAF 

Główną oś działalności agencji doskonale opisuje przytoczona w książce wypowiedź redaktora naczelnego, Dobrosława Kobielskiego: „Głównym celem (…) CAF jest działalność informacyjno-propagandowa, oddziaływanie poprzez obraz fotograficzny na (…) rzesze społeczeństw”.

Historia CAF to opowieść wielowątkowa, dotykająca zarówno kwestii formalnych, jak i problemów powstających na skrzyżowaniu organizacji pracy, ambicji twórców i organów cenzury. Autor skrupulatnie i szczegółowo opisuje dzieje agencji, różnorodne okresy jej działalności, wewnętrzną strukturę poszczególnych działów oraz obszar i rodzaj działań fotograficznych podejmowanych przez współpracujących z nią reporterów na przestrzeni lat.

„Centralna Agencja Fotograficzna 1951-1991” to lektura momentami ciężka, bo utrzymana w charakterze historycznej pracy naukowej, jednak ze względu na masę przypisów i anegdot wyjątkowo satysfakcjonująca. Każda strona aż kipi od informacji i ciekawostek dotyczących pracy agencji, pozwalając nam zbudować ciekawy obraz zarówno samej instytucji, jak i czasów, w jakich funkcjonowała.

Publikacja Pawła Miedzińskiego to opowieść o tym, czym mogła być polska fotografia prasowa

Publikacja to jednak także, a być może przede wszystkim, solidna dawka świetnej fotografii, a także niezliczonych historii dotyczących poszczególnych zdjęć oraz samych fotografów, którzy niezależne od charakteru pracy zawsze pozostawali fotografami i wykonywali ją najlepiej, jak potrafili. W książce znajdziemy w sumie setki fotografii, z których część nie była nigdy wcześniej publikowana.

Oko cieszą zarówno wielkoformatowe rozkładówki, zebrane w galeriach przecinających kolejne rozdziały, jak i stykówki odsłaniające przed nami proces edycji i selekcji zdjęć. Wiele z prezentowanych tu fotografii, wcześniej większości nieznanych, zachwyca zarówno techniką jak i bystrym okiem i z powodzeniem mogłaby wejść do kanonu polskiej fotografii powojennej.

Jednocześnie książka stanowi słodko-gorzki obraz świata PRL-u oraz przykład tego czym mogłaby być polska fotografia prasowa, gdyby nie realia, w jakich przyszło funkcjonować fotoreporterom. Z jednej strony otrzymujemy wyjątkowe spojrzenie na fotografów, którzy mieli okazję żyć "romantycznym" mitem fotoreportera drugiej połowy XX wieku, z drugiej przykład typowych problemów logistycznych i organizacyjnych państwowej instytucji, przez które wielu ze współpracowników agencji nie miało szansy rozwinąć pełnego potencjału lub też zostało zupełnie zapomnianych.

„W literaturze światowej poświęconej fotoreportażowi Polska i Polacy w zasadzie nie istnieją” - pisze w przedmowie Miedziński. I choć ta książka raczej tego nie zmieni, mam nadzieję, że dzięki niej twórcy, których praca przez dziesięciolecia budowała zbiorową, wizualną świadomość naszego kraju będą mieli szansę zostać docenieni chociaż na naszym lokalnym podwórku. „Z pewnością każdy z etatowych fotoreporterów agencji (…) ma w swoim portfolio wystarczający zasób zdjęć, by móc wydać retrospektywny album” - mówi autor. Miejmy nadzieję, że się tego doczekamy.

„Centralna Agencja Fotograficzna 1951-1991” to pozycja monumentalna, która powinna zająć godne miejsce na półce każdego fana fotoreportażu i która ze względu na wagę historyczną jest zdecydowanie jedną z najważniejszych polskich publikacji fotograficznych ostatniego dziesięciolecia, a być może nawet jedną z najważniejszych dla polskiej fotografii w ogóle. Jak na to, co otrzymujemy, jest też śmiesznie tania.

Zainteresowanym radzę tylko nie przywiązywać się zbytnio do papierowej obwoluty. Ze względu na rozmiar i wagę książki, ta błyskawicznie ulega zniszczeniu.

Książkę „Centralna Agencja Fotograficzna 1951-1991” można kupić w księgarni internetowej IPN w cenie 99 zł, jednak w niektórych innych księgarniach znajdziecie ją nawet w cenach poniżej 60 zł.

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Jeden, aby rządzić wszystkimi? Plecaki Peak Design Outdoor w praktyce
Jeden, aby rządzić wszystkimi? Plecaki Peak Design Outdoor w praktyce
Plecaki Peak Design Outdoor mają być doskonałą propozycją na terenowe wycieczki z aparatem. O tym, co mają do zaoferowania opowiada fotograf i podróżnik Przemek Jakubczyk.
20
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
9
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
24
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (4)
zamknij
Partner:
Zagłosuj
Na najlepsze produkty i wydarzenia roku 2024
nie teraz
nie pokazuj tego więcej
Głosuj