Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
“Wonderland” to pierwszy album Annie Leibovitz poświęcony fotografii mody. Blisko pół tysiąca stron, 330 zdjęć, piękna płócienna oprawa - chyba nie dało się tego zrobić lepiej.
Choć Annie Leibovitz robi zdjęcia dla magazynów mody od blisko 40 lat, zawsze dystansowała się od tego typu fotografii. „Nie jestem fotografką modową. Moda nigdy nie była czymś, w co chciałam być zaangażowana” - podkreślała. Wtykana w taką szufladkę czuła się jak Natalia Wodianowa na słynnym zdjęciu z sesji dla Vogue’a z 2003 roku (sąsiednia strona). Rosyjska modelka w roli „Alicji z krainy czarów”, z grymasem na twarzy, ledwo mieści się do specjalnie zbudowanego na potrzeby sesji małego pokoju (budowanego dwa razy bo fotografce nie podobało się umieszczenie okna).
fot. Annie Leibovitz, "Wonderland"
Leibovitz czuła się przede wszystkim portrecistką. To dzięki portretom dla magazynu Rolling Stone stała się znana na całym świecie. Wystarczy przypomnieć “embrionalne” zdjęcie Johna Lennona wtulonego w Yoko Ono na godziny przed tragiczną śmiercią muzyka. Po przenosinach do Vanity Fair w 1983 roku też najgłośniej było o jej portretach. Przede wszystkim o szokującej na tamte czasy, “ciążowej” sesji Demi Moore.
Nie bez znaczenia dla podejścia Leibovitz do fotografii mody mogła mieć opinia Susan Sontag. Amerykańska intelektualistka uważała, że jej wieloletnia partnerka idzie w zbyt komercyjną stronę. M.in. dlatego w 1993 roku wyjechały razem do objętej wojną Jugosławii, skąd Leibovitz przywiozła poruszające zdjęcia, udowadniając, że i w reportażu świetnie by się sprawdziła.
fot. Annie Leibovitz, "Wonderland"
Co się stało, że 72-letnia Leibovitz w końcu zgodziła się wydać album poświęcony tylko “modowej” części swojej twórczości? „Zawsze myślałam, że moda jest czymś głupiutkim, traktowałam ją z przymrużeniem oka, ale z czasem doceniłam ją jako sztukę” - tłumaczy. Inna sprawa, że jest to twórczość Leibovitz tak obszerna, że w końcu musiała doczekać się osobnej publikacji. „Poświęciłam rozdział modzie w albumie At Work i część zdjęć opublikowałam w książce Portraits: 2005-2016, ale nigdy nie zrobiłam albumu modowego - mówi.
Wonderland to jak dotąd najbardziej pokaźne dzieło Leibovitz, swoim rozmachem przebija nawet Portrety. Pod płócienną oprawą (istnieje też luksusowa wersja z etui) kryje się blisko pół tysiąca stron i aż 330 zdjęć wykonanych w większości dla Vogue’a, w tym kilkadziesiąt wcześniej niepublikowanych. Są tu fotografie m.in. Lady Gagi, Donalda Trumpa, królowej Elżbiety, Sereny Williams, Toma Forda, Kirsten Dunst, Nicole Kidman czy Kate Moss. Trudniej byłoby wymienić bardzo znane osoby, których na tym albumie nie ma.
fot. Annie Leibovitz, "Wonderland"
Tytuł jest oczywistym nawiązaniem do wspomnianej już Alicji w krainie czarów. W książce Lewisa Carrolla - jak we śnie - wszystko może się zdarzyć. I tak jest też tutaj. David Byrne może mieć garnitur z liści, a Jeff Koons skrzydła, dzięki którym porywa Keirę Knightley. „Wczesne prace dla Vogue’a opierałam na baśniach, które chciałam czytać swoim córkom - mówi Leibovitz. To właśnie im dedykuje ten album.
Charakterystykę zdjęć Leibovitz dobrze oddaje dwuznaczność słowa kreacja, które może oznaczać zarówno piękny strój, jak i tworzenie czegoś. Artystka nie tylko fotografuje dzieła sztuki krawieckiej, ale i kreuje niesamowite światy, w których dzięki światłocieniom w niezwykły sposób spotykają się baśniowe fantazje z renesansowym malarstwem. „Zazwyczaj celem sesji modowej jest zilustrowanie ubrań. Annie sama ubiera obraz” - mówi współredaktorka Vogue’a Phyllis Posnick.
Album Wonderland oprócz zdjęć zawiera bardzo ciekawą warstwę tekstową. Znajdziemy tu m.in. wywiad z artystką oraz opisy Leibovitz pod zdjęciami, w których fotografka odsłania nieznane kulisy sesji. Dzięki temu statyczne fotografie ożywają przed naszymi oczami.