Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Canon zapowiedział dziś kolejną generację flagowego korpusu, który ma udowadniać, że lustrzanki jeszcze długo pozostaną domeną zawodowej fotografii reporterskiej i sportowej. Jakie niespodzianki skrywa nowa „jedynka”?
Od premiery modelu Canon EOS-1D X Mark II minęły już prawie 4 lata. W tym czasie Canon i Nikon dorobili się własnych pełnoklatkowych systemów bezlusterkowych, pojawiły się przystępne cenowo aparaty średnioformatowe, nowe systemy, a Sony zdążyło zaprezentować dwie generacje reporterskich korpusów, przy których topowe lustrzankowe body pod wieloma względami wypadają dość skromnie.
Wobec tego w kwestii kolejnej generacji Canonowskiej „jedynki” trudno było snuć konkretne przypuszczenia. W międzyczasie pojawiały się nawet głosy, że nowy Canon EOS-1D X Mark III może być bezlusterkowcem. Na szczęście (a może i nie) okazało się to nieprawdą. Niestety, wygląda też na to, że będziemy musieli pożegnać się z nadzieją na system stabilizacji matrycy, o którym informacje pojawiały się w ostatnich plotkach na temat aparatu. A przynajmniej nawet słowem nie zająknął się o nim Canon w dzisiejszej oficjalnej zapowiedzi aparatu.
Choć cały czas nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów, producent zdradził nam tyle, by fotografowie mogli spać spokojnie w oczekiwaniu na nową generację korpusu. Przede wszystkim otrzymamy zupełnie nowy, wspierany nowej generacji procesorem, sensor CMOS (prawdopodobnie o wyższej rozdzielczości), który lepiej radzić ma sobie na wysokich czułościach, a dodatkowo obok zapisu RAW i JPEG pozwoli nam zapisywać zdjęcia w 10-bitowym formacie HEIF, który stać ma się ciekawą alternatywą dla rejestracji JPEG, ze względu na lepszą dynamikę i reprodukcję koloru.
Z kolei w przypadku rejestracji filmów będziemy mogli cieszyć się 10-bitowym zapisem 4:2:2 w rozdzielczości 4K z prędkością 60 kl./s. Na pokładzie znajdzie także profil C-Log, a my możemy spodziewać się, że producent porzuci niesławny zapis MJPEG na rzecz bardziej wydajnego formatu. Choć na ten temat nie ma jeszcze oficjalnych danych, biorąc pod uwagę krytykę z jaką to rozwiązanie spotkało się w przypadku poprzednika, raczej trudno by było inaczej. Co ważne, otrzymamy też możliwość filmowania w formacie RAW.
Aparat notować ma także nowe lustrzankowe rekordy w zakresie szybkości i wydajności pracy. Według zapewnień, będziemy mogli cieszyć się trybem seryjnym umożliwiającym fotografowanie z prędkością ok. 16 kl./s w trybie migawki mechanicznej i 20 kl./s w trybie migawki elektronicznej. Tak więc jak niedawno przypuszczaliśmy, aparat będzie łączyć w sobie najlepsze cechy lustrzanki i systemu bezlusterkowego. W trybie Live View możemy spodziewać się wszystkich udogodnień znanych z systemu R.
Imponujący tryb seryjny wspierany będzie nowym, doskonalszym systemem autofokus Dual Pixel AF, który oparty o 525 punktów detekcji fazy pokrywać ma 90% kadru w poziomie i 100% kadru w pionie. Ale usprawnieniu uległ także standardowy czujnik AF, używany w przypadku fotografowania przez wizjer. Informacja prasowa mówi o 28-krotnym zwiększeniu „rozdzielczości” punktu centralnego, co każe nam wierzyć, że aparat fenomenalnie będzie radzić sobie w słabym świetle. Producent jest zresztą tak pewny możliwości aparatu pod względem pracy w warunkach niedostatecznego oświetlenia, że postanowił wyposażyć konstrukcję w podświetlane przyciski. Dodatkowo nowe algorytmy AF wytrenowane miały zostać na systemach uczenia maszynowego, co przełożyć ma się na dużo większą skuteczność systemów śledzenia, które adaptować mają się do poszczególnych sytuacji.
Na wydajność aparatu wpłynąć ma także implementacja podwójnego slotu na karty Cfexpress, dzięki którym mamy móc wykonywać 5-krotnie dłuższe serie RAW niż w przypadku drugiej generacji aparatu.
Na dokładkę otrzymamy wreszcie wbudowane moduły łączności bezprzewodowej Wi-Fi i Bluetooth, możliwość wyboru punktów AF za pomocą przyciski AF-On (panel dotykowy a może wbudowany joystick?), magnezowe, uszczelnione body (nie mogło być inaczej), lepszą optymalizację poboru mocy (dłuższa praca na akumulatorze) i nowy opcjonalny transmitter radiowy WFT-E9. Wygląda jednak na to, że niespecjalnie zmieni się ergonomia nowego korpusu. Z drugiej strony, po co zmieniać konstrukcję, która pod względem kultury pracy jest niemal doskonała?
Choć na razie producent nie zdradza szczegółów na temat daty premiery i orientacyjnej ceny nowego korpusu, możemy spodziewać się, że aparat pojawi się w sprzedaży na kilka miesięcy przed Letnimi Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio w 2020. Plotki mówią o lutym, co wydaje się jak najbardziej realne. W lutym miała także miejsce premiera poprzednika, modelu EOS-1D X Mark II.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem global.canon.