Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Nie.
Na to wygląda. Jestem podenerwowany o tyle, że wernisaż odbywa się akurat w tak niebywale gorący dzień (śmiech).
Oczywiście. Co prawda według mnie fatalnie zrobiła niedawna zmiana partii rządzącej. Stało się coś, co zaprzeczyło pewnemu rozwojowi społecznemu, kulturowemu, również ekonomicznemu. Pod tym względem jest więc gorzej niż było w okresie, gdy debiutowała tamta wystawa. Szalenie ucierpiał wizerunek kraju. Natomiast zostawiając z boku politykę, jeśli chodzi o całokształt, to jest zdecydowanie lepiej.
fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018
Praga od zawsze wydawała mi się niezwykle interesującym miejscem, a ja nigdy nie poświęciłem jej wystarczającej uwagi, nie zająłem się nią w sposób bardziej poważny, skoncentrowany. W dodatku warszawską Pragę mam zawsze pod ręką. Nie jestem już w stanie biegać z aparatem, do tego pracy nie ułatwiają tegoroczne upały. Wykorzystałem więc fakt, że wszystko, czego mi potrzeba jest na miejscu, że mogę łatwo do tych miejsc powrócić za dzień czy dwa.
Jestem dobrej myśli. Bardzo zaskakujący był dla mnie już odbiór wspomnianej wystawy sprzed pięciu lat. Okazało się, że znalazły się osoby, które były skłonne kupić prezentowane wtedy zdjęcia. I to po to, żeby powiesić je na ścianie. A proszę pamiętać, że tamta wystawa pokazywała na przykład sprzedaż mięsa na ulicznym straganie czy obwoźny handel meblami. W dużej mierze były to zdjęcia, które robiłem bez jakiegoś zamysłu. Tematycznie była to więc sprawa typu publicystyczno-dziennikarskiego, a nie fotografii artystycznej, którą się wiesza na ścianie. Raczej trudno było się w tym doszukać walorów estetycznych, a jednak znaleźli się kupcy. Okazuje się, że ludzie mają szalenie szerokie zainteresowania. Chyba więc nie mam się czego obawiać. Jak zobaczyłem wydruki, utwierdziłem się w przekonaniu, że to będzie udana ekspozycja.
fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018
Chodziło mi przede wszystkim o pokazanie przedmiotów, które nas w jakiś sposób określają. Siłą rzeczy przedmioty te często są jedynie detalem. Z tyłu głowy miałem gdzieś Duchampa i dokonania jego kolegów. Nieraz oglądam sobie te prace i zastanawiam się jak głębokim musiało to być przełomem. Wystawienie pisuaru jako dzieła sztuki… Proszę pomyśleć jakie wrażenie musiało to wtedy robić. Jak się okazało, jest to proces nieskończony, bo nadal mamy tysiące artystów i instalacji eksplorujący szeroko pojęty nurt ready-made.
Mam wrażenie, że od zawsze zwracałem uwagę na tego typu przedmioty. Sporo fotografii tego typu, które mogłyby wejść do tej wystawy zrobiłem na przykład podczas mojego pierwszego pobytu w Izrealu w 1995 roku. Dwie z nich zresztą pokazałem na wystawie, która w tej chwili prezentowana jest w Lublinie. Skłonność do zardzewiałych kłódek czy dziur w ścianie przejawiałem więc już od dłuższego czasu (śmiech).
Myślę, że to leży bardziej w trendzie artystycznych poszukiwań fotografa, chęci spróbowania czegoś nieco innego. Na pewno udało mi się z tego doświadczenia wyciągnąć ciekawe wnioski. Najprzyjemniejsze było to, że obrazy te właściwie same wchodziły w aparat. Wystarczyło iść i patrzeć.
fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018
Nowoczesne aparaty, pokroju X-T20, którym fotografowałem, to szalone ułatwienie. Jednym z wielkich plusów jest reakcja na kontrasty. Pamiętam jak trzeba było namordować się z filmem, by w pełnym słońcu zrobić zdjęcie, na którym detale byłyby widoczne także w cieniach. Trzeba było naświetlać film dwa razy dłużej, niż wynikałoby to ze wskazań światłomierza, a następnie wywoływać w specjalnym wywoływaczu, który wyrównywał ekspozycję ciemnych i jasnych obszarów na zdjęciu. Tutaj wszystko to robi aparat, zaraz po wciśnięciu spustu migawki.
Tak. Na przykład cykl „Tu byliśmy” w całości powstaje na filmie. Jeśli natomiast chodzi o wartość… Odbitki na papierze barytowym mają oczywiście większą wartość od wydruków, ale ja nie powoduję się sprawami rynkowymi, ponieważ nigdy nie fotografowałem bezpośrednio dla pieniędzy. Miałem zawód i głównym punktem tego zawodu była po prostu fotografia.
Jeśli natomiast chodzi o wartość artystyczną, nie sensu rozgraniczać pomiędzy jednym, a drugim medium. Chodzi przecież o to, co się pokazuje, jakie jest przesłanie, co autor ma nam do powiedzenia i jak to robi. Obydwie formy stawiam na równi.
Staram się wskazywać na pewne szczegóły, których się nie dostrzega, albo dostrzega się z pewną niechęcią. „Dlaczego w tej ścianie jest dziura? Przecież to powinno być równe” - wiele osób nie rozpatruje tego typu detali w kategoriach rzeczy ciekawych czy wartościowych. Ten projekt to ukazanie pewnej brzydoty, ale też swojego rodzaju opis naszej cywilizacji. Tak żyjemy. A pamiętajmy, że wiele osób na świecie żyje w dużo gorszych warunkach.
fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018
Tak, przecież sztuka nie polega na pokazywaniu piękna. Owszem, kiedyś mówiło się, że ktoś jest piękny niczym obraz. Teraz można równie dobrze powiedzieć, że coś jest ohydne jak obraz. Zmieniły się więc kryteria i musimy o tym pamiętać. To są przedmioty bardzo ludzkie. Powinniśmy zwracać uwagę na takie detale właśnie po ty, żeby móc spojrzeć na świat bez przesądów i uprzedzeń. Żeby wiedzieć że nie wszystko podlega jednakowym normom.
Jak już wspomniałem, nie jestem już w stanie biegać z aparatem, taki rodzaj pracy jest więc dla mnie znacznie wygodniejszy i bardziej dostępny. Jak widać, jest też całkiem owocny. Być może podejmę jeszcze jakieś działania w tym kierunku.
fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018
To szczęście dla artystów i szczęście dla sztuki. To fantastyczne, że coraz więcej osób nas popiera i że taka forma wsparcia okazuje się atrakcyjna dla firm. W tej chwili młodzi fotografowie wymyślają swoje projekty i pierwszą rzeczą, jaką robią jest wystąpienie o dotacje. My, w naszych czasach nie mieliśmy o czymś takim pojęcia, coś takiego po prostu nie funkcjonowało. Gdy realizowałem swoje projekty czy wystawy, większość rzeczy musiałem finansować sam. Zdarzało się, że firma czy organizator płacili za wydruki, ale nikt nikomu nie płacił honorarium, nie dawał środków na realizację. Nikt też się tego nie domagał. W tej chwili młody człowiek coś wymyśli, ładnie opisze i ma szansę dostać 40 tys. złotych. Jeśli więc chodzi o sztukę, to myślę, że naprawdę „będzie dobrze”.