Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
68%
Optyczna ofensywa Yongnuo trwa w najlepsze. Zobaczcie czy najnowszy model YN 85 mm f/1.8 ma szansę namieszać w segmencie portretowych szkieł.
Yongnuo nie ukrywa, że wzoruje się na konstrukcjach Canona. Choć w tym przypadku słowo wzoruje jest zwyczajnym niedomówieniem. Chiński producent tworzy wizualne kopie popularnych obiektywów Canona. Z takim właśnie działaniem mamy do czynienia w przypadku modelu YN 85 mm f/1.8, który jest kalką portretowej stałki EF 85 mm f/1.8 USM.
W rzeczywistości różnice pomiędzy oboma konstrukcjami są prawie niewidoczne. Jednak przy bezpośrednim zestawieniu zauważymy, że Yongnuo jest minimalnie większy i cięższy - 81 x 79,5 mm i 460 g względem swojego pierwowzoru, który mierzył 75 x 71.5 mm i ważył 425 g. Wprawione oko po chwili dostrzeże także nieco inną fakturę lakieru, a także zmieniony font oraz kolorystykę oznaczeń i detali znajdujących się na tubusie.
Wcześniejsze konstrukcje Yongnuo wyraźnie odstawały pod względem jakości wykonania. Mamy tu na myśli głównie model YN 35 mm f/2, który był aż do bólu plastikowy. Jednak wraz z premierami nowych szkieł producent pokazał, że chce i - co ważniejsze - potrafi robić lepsze obiektywy. YN 100 mm f/2 był tego dobrym przykładem - wykonanie i jakość wykorzystanych komponentów nas zaskoczyły Z najnowszym YN 85 mm f/1.8 jest tak samo. Ta portretowa stałka to w głównej mierze dokładne połączenie metalu, szkła i tworzyw sztucznych. Słowem - jest solidnie.
W efekcie Yongnuo sprawia wrażenie, że może przetrwać całkiem sporo - choć w tej kwestii nie możemy też przesadzić. Fotografowanie w wyjątkowo trudnych warunkach (takich jak silny deszcz) będzie ryzykowne, ponieważ obiektyw nie jest w żaden sposób uszczelniony. Jednak przecież trudno tego oczekiwać po budżetowej konstrukcji za około tysiąc złotych.
W kwestii detali i wykończeń też jest dobrze - z jednym wyjątkiem. Na tubusie znajdziemy okienko z czytelną skalą odległości hiperfokalnej (wyrażana w metrach i stopach), dobrze zaakcentowany przełączniki trybów ostrości (AF - autofokus, MF - manualne ostrzenie) oraz rowkowy pierścień ustawiania ostrości. I właśnie do niego mamy sporo obiekcji. Wprawdzie gumowa okładzina ma wyraźne rowkowanie, to jednak przy obracaniu pierścienia słychać niepokojący dźwięk ocierania się ruchomych części obiektywu, co jest wyjątkowo irytujące w momencie manualnego przeostrzania.
O ile wygląd portretowego Yongnuo jest łudząco podobny do obiektywu Canona, o tyle jego wnętrze skrywa już nieco inny układ optyczny, który zapewnia maksymalne powiększenie 0,13x. Składa się z 9 soczewek rozmieszczonych w 6 grupach, zaś pierwowzór miał 9 elementów w 7 grupach. Elementy YN 85 mm f/2 zostały pokryte specjalnymi powłokami antyrefleksyjnymi, których głównym zadaniem jest redukowanie powstawania blików i flar oraz poprawa pracy w warunkach kontrastowego oświetlenia. Z kolei na przednią soczewkę jesteśmy w stanie zamocować różnego rodzaju filtry o średnicy 58 mm. Natomiast dzięki połączeniu 8-listkowej przysłony, ogniskowej 85 mm i światłosiły f/1.8 powinniśmy móc cieszyć się dobrą plastyką obrazu, miękkimi nieostrościami oraz relatywnie okrągłym efektem bokeh.
Nowy model od starszych braci Yongnuo odróżnia jeszcze jedna rzecz - zestaw handlowy. Do tej pory firma nie rozpieszczała nas jeśli chodzi o dołączane akcesoria. Wystarczy wspomnieć chociażby model YN 100 mm f/2, gdzie w pudełku otrzymywaliśmy jedynie obiektyw z dekielkami. Jednak wraz z portretową stałką otrzymujemy również ochronny pokrowiec oraz osłonę przeciwsłoneczną YN-ET-65, co akurat jest niemałym zaskoczeniem.