Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Długo oczekiwana zawodowa lustrzanka Nikona ujrzała wreszcie światło dzienne. Wzbudziła przy tym duże emocje, gdyż zastosowana w niej matryca ma format FX odpowiadający pełnej klatce małoobrazkowej. Ponieważ nie mamy jeszcze dostępu do produkcyjnego egzemplarza test będzie opublikowany w dwóch częściach. W tej części niestety nie pojawią się zdjęcia zrobione aparatem. Zapraszamy do lektury.
Premiera Nikona D3 wzbudziła wiele emocji. Wszyscy byli zaskoczeni przede wszystkim nowym formatem matrycy, który został nazwany FX. Ma ona wymiar 36 mm x 23,9 mm, czyli taki sam jak pełna klatka małoobrazkowa. Tym samym japońska firma dogoniła poczynania Canona, jednak z jednym "ale". Otóż pełnoklatkowe modele EOS-ów nie są przeznaczone do fotografii reporterskiej. Przypomnijmy, że skierowany do fotografów prasowych EOS-1D Mark III i jego poprzednicy miały sensor o rozmiarze 28,1 mm x 18,7 mm z przelicznikiem 1,3x. Tak więc D3 to pierwsza reporterska lustrzanka cyfrowa z matrycą pełnoklatkową. Jednak z powodzeniem może ona być stosowana w studio lub fotografii reklamowej, gdzie prędkość nie jest wymagana, ale zalety dużego sensora oraz spora rozdzielczość stanowią duże atuty. Tak więc nasuwa się prosty wniosek, że tym modelem Nikon zastępuje jednocześnie dwa aparaty: D2Hs oraz D2Xs.
Takie rozwiązanie z pewnością spodoba się redakcjom, które nie będą musiały wyposażać swoich fotografów w dwa typy aparatów lub wybierać model pod pewnymi względami słabszy. Uniwersalność D3 na pewno zaowocuje dużą popularnością.
Z modeli oznaczonych cyfrą 2 nowy nikon odziedziczył taką samą ergonomię oraz rozmieszczenie elementów sterujących. Jest od nich jednak trochę większy, przybyło mu między innymi koło 7 mm "wzrostu", oraz cięższy. Zewnętrznych różnic jest niewiele - inny kształt niektórych elementów sterujących, większy monitor i nieznacznie inne wzornictwo. Inaczej ma się sprawa wyposażenia apratu. Począwszy od zmian związanych z matrycą, poprzez nowy procesor obrazu EXPEED, zupełnie nowy moduł autofokusa Multi-CAM3500 z 51 czujnikami, dwa gniazda kart pamięci typu CF, a skończywszy na zawrotnych prędkościach zdjęć seryjnych na poziomie 9 klatek na sekundę przy wykorzystaniu formatu FX i nawet 11 klatkach na sekundę po przejściu w tryb DX. Jednak trzeba zaznaczyć, że wtedy do dyspozycji fotografa pozostaje jedynie 5 Mp, choć to i tak więcej niż w modelu D2Hs. Ale największe wrażenie robi zastosowany ekwiwalent czułości. Zakres skalibrowany mieści się między wartościami ISO 200 do ISO 6400. Można go rozszerzyć do wartości ISO 100 w dół oraz ISO 25600 w górę przy pełnej rozdzielczości matrycy! Nie musimy dodawać, że to rekord świata.
Inną nową cechą, której warto poświęcić sporo uwagi, jest system podglądu na żywo. W ostatnim czasie stał się on bardzo popularny, a co ciekawe niektórzy producenci zaczęli go wprowadzać począwszy od najwyższych modeli lustrzanek. Mowa tu oczywiście o Canonie, który po raz pierwszy zastosował ten system w modelu EOS-1D Mark III i konsekwentnie wykorzystał go w EOS-ie-1Ds Mark III i EOS-ie 40D oraz o Nikonie z jego premierą dwóch najwyższych lustrzanek D300 i D3. Druga z firm technologię tę rozwinęła dużo lepiej wprowadzając automatyczne ustawianie ostrości oparte na detekcji kontrastu (czyli tak jak w kompaktach). Jako drugi tryb dostępny jest autofokus wykorzystujący detekcję fazową, co oczywiście pociąga za sobą opuszczenie lustra na czas pomiaru. Należy zauważyć, że w wypadku lustrzanek Canona jedynie EOS 40D został wyposażony w system automatycznego ustawiania ostrości i to jedynie przy pomocy detekcji fazowej. Pełną konkurencję może jedynie stanowić Panasonic Lumix DMC-L10, który podobnie jak D3 i D300 może korzystać z obu trybów autofokusa, ale to przecież aparat amatorski.
Więcej szczegółów dotyczących budowy Nikona D3 znaleźć można w dalszych częściach testu. Ponieważ do redakcji trafił egzemplarz z przedprodukcyjną wersją firmware'u, nie możemy opublikować zdjęć testowych. W związku z tym, podobnie jak w przypadku Nikona D80, test zostanie przeprowadzony w dwóch częściach. W pierwszej opiszemy budowę aparatu i jego menu, a po otrzymaniu aparatu z produkcyjną wersją oprogramowania wykonamy część testu poświęconą jakości zdjęć oraz fotografowaniu. Wtedy też opublikujemy wyniki punktowe testu.
Aby zaspokoić ciekawość czytelników, już teraz napiszemy, że aparat zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Mimo że otrzymaliśmy wersję przedprodukcyjną, nie mieliśmy do niego praktycznie żadnych zastrzeżeń. Spodobał nam się system pomiaru ostrości, który działa bardzo sprawnie i szybko, a 51 pól przydaje się szczególnie w trybie śledzenia poruszających się obiektów. Ogromne wrażenie robi prędkość aparatu, która w połączeniu z bardzo przyjemnym, profesjonalnie brzmiącym dźwiękiem z pewnością zwraca na siebie uwagę. Bardzo dziwne uczucie towarzyszy fotografującemu, kiedy przestawi czułość na wartość 25600 ISO. Prawie w zupełnych ciemnościach uzyskuje się czasy rzędu 1/10, 1/6 sekundy. Jeśli scenę oświetli się płomieniem zapałki okazuje się, że czasy są na tyle krótkie, że można fotografować z ręki bez obawy o poruszenie zdjęcia. Wydaję się to nienaturalne, choć należy przypuszczać, że niebawem większość aparatów będzie dysponować takimi czułościami. Więcej szczegółów o tym, jak fotografuje się nowym nikonem pojawi się w drugiej części testu.
Testowy egzemplarz Nikona D3 otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Nikon Polska.
Test został podzielony na następujące części:
Zapraszamy do lektury.