Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Długo oczekiwana zawodowa lustrzanka Nikona ujrzała wreszcie światło dzienne. Wzbudziła przy tym duże emocje, gdyż zastosowana w niej matryca ma format FX odpowiadający pełnej klatce małoobrazkowej. Ponieważ nie mamy jeszcze dostępu do produkcyjnego egzemplarza test będzie opublikowany w dwóch częściach. W tej części niestety nie pojawią się zdjęcia zrobione aparatem. Zapraszamy do lektury.
Pierwsze wrażenia
W wypadku "zawodowców" pierwsze wrażenia po wzięciu aparatu do ręki są zawsze znakomite. Masa aparatu i jego wielkość zawsze kojarzą się z niezwykłą solidnością i niezawodnością. Nie inaczej ma się sprawa "trójki". Znakomite wykonanie, świetny chwyt, zarówno poziomy, jak i pionowy, świetne rozmieszczenie elementów sterujących oraz ich liczba - wszystko to razem wzięte sprawia doskonałe wrażenie. Choć aparat jest dosyć ciężki, waży około 1300 gramów, nie odczuwa się jego masy. Znakomicie wyprofilowane gripy pozwalają na łatwe utrzymanie aparatu nawet jedną ręką, choć naturalne jest, że po założeniu obiektywu, z reguły ciężkiego, i lampy błyskowej zestaw może ważyć nawet kilka kilogramów, a wtedy trzeba mieć sporą krzepę, żeby utrzymać go jedną ręką.
Dobrze dobrano środek ciężkości, choć trzeba przyznać, że całość trochę ciąży w stronę obiektywu, ale biorąc pod uwagę wielkość korpusu i masę obiektywu nie stanowi to problemu. Zresztą i tak najczęściej podpieramy cały zestaw trzymając lewą ręką obiektyw. Pewnemu chwytowi sprzyja także wysokiej jakości guma użyta do pokrycia gripów. W tym miejscu trzeba także podkreślić dużą precyzję wykonania aparatu oraz spasowania poszczególnych elementów. Jakość użytych materiałów jest najwyższego lotu, podobnie jak jakość mechanizmów i przycisków. Prawie wszystkie działają bardzo płynnie i z wyczuwalnym skokiem. Nie spodobał nam się tylko nawigator, który ma bardzo duży skok i z tego powodu pracuje dziwacznie - trzeba się do niego przyzwyczaić.
Tak samo jak poprzednicy D3 został uodporniony na działanie warunków atmosferycznych. Jego uszczelnienia nie wzbudzają żadnych zastrzeżeń. Bez żadnych oporów można go używać w czasie deszczu lub w mocno zakurzonym środowisku. Jednak zabrakło jednego elementu do pełni szczęścia. Mowa o kołnierzu chroniącym połączenie gorącej stopki z lampą błyskową. Canon wprowadził taki element w nowych "jedynkach" oraz modelu 40D.
Ergonomia budowy i użytkowania
Elementy sterujące znalazły się w najlepszych dla nich miejscach. Zastrzeżenia można mieć tylko do pokrętła nastaw, które tradycyjnie dla Nikona umieszczono pod spustem migawki. Sporo wygodniej korzystałoby się z niego, gdyby znalazło się nad spustem lub przynajmniej zostało pochylone. To być może czepialstwo z naszej strony, gdyż rozumiemy, że Nikon nie odejdzie od tradycyjnych rozwiązań (podobnie jak Canon lub Olympus). Na pochwałę zasługuje zastosowanie tarcz wyboru sposobu pomiaru światła i trybu pracy autofokusa. Nie zdziwi to oczywiście użytkowników wcześniejszych zawodowych modeli nikonów lub aparatów tzw. półprofesjonalnych, czyli modeli D200 i D100. Trzeba przyznać, że ustawianie parametrów przy pomocy tarcz jest dużo szybsze i łatwiejsze, niż w przypadku "jedynek" Canona - "guzikologia" nie jest tak intuicyjna (dla przypomnienia: Canon nie stosuje tarcz umożliwiających nastawienie podstawowych parametrów fotografowania, tylko przyciski, które dają dostęp do ustawień).
Funkcje przycisków
Na tylnej ściance znalazły się takie same przyciski, jak w modelach oznaczonych cyfrą 2. Po lewej stronie monitora umieszczono przyciski obsługujące menu i sposób wyświetlania zdjęć. Dolne przyciski, które znalazły się pod dodatkowym monitorem czarno-białym (typowym w klasie aparatów przeznaczonych dla zawodowców), obsługują wybór czułości, jakości obrazu oraz balansu bieli. Po prawej stronie tego ekranu znalazło się miejsce dla przycisku służącego do robienia notatek głosowych. W jego wypadku można wybrać sposób nagrywania, na przykład pierwsze naciśnięcie powoduje start nagrywania a drugie zatrzymanie lub nagrywanie głosu tylko wtedy, gdy trzymamy wciśnięty przycisk. W górnym lewym rogu umieszczono przyciski odtwarzania i kasowania.
Przyciski, którym przypisano typowo fotograficzne funkcje znalazły się po prawej stronie monitora głównego tak, aby łatwo sięgać do nich kciukiem. Mowa o przyciskach AF-ONi AE-L/AF-L. Pod nimi umieszczono nawigator, który w odróżnieniu od modeli serii "2" jest ośmiokierunkowy, czyli pozwala na zmianę pól autofokusa po skosie. W jego środku umieszczono przycisk potwierdzeń - nareszcie!
Górna ścianka mieści monitor czarno-biały i dwie grupy przycisków: spust migawki, przyciski MODE i korekcji naświetlenia oraz umieszczone po lewej stronie wizjera przyciski zgrupowane nad tarczą wyboru "napędu". Obsługują one tryb lampy błyskowej, funkcję braketingu, a trzeci przycisk oznaczony literą L blokuje elementy sterujące aparatu oprócz spustu migawki. Pod nimi, na tarczy częściowo ukrytej pod elementem grupującym przyciski, wybiera się tryb "napędu", czyli pracę pojedynczą lub ciągłą z wybraną prędkością, tryb samowyzwalacza oraz, co wydaje się nieprzemyślanym posunięciem, uruchamianie trybu podglądu na żywo.
Na prawej ściance pryzmatu znalazły się tarcze wyboru trybu pomiaru światła i regulacji ostrości obrazu w wizjerze. Zostały one zabezpieczone przed przypadkowym przekręceniem. Pierwsza z nich pozwala na zmianę po naciśnięciu przycisku znajdującego się w środku tarczy, druga obraca się po wysunięciu jej z korpusu o mniej więcej 1,5 mm.
Tradycyjnie dla lustrzanek Nikona, tarcza włącznika umieszczona została wokół spustu migawki. Oprócz funkcji uruchamiania aparatu umieszczono na niej także pozycję pozwalającą na podświetlenie monitorów czarno-białych.
Dodajmy jeszcze, że oba pokrętła sterujące i przyciski leżące koło nich zostały zdublowane w gripie pionowym.
Należy w tym miejscu wspomnieć jeszcze o trzech przyciskach, którym można przypisać jedną z 13 lub 14 funkcji (w zależności od przycisku). Dwa z nich znalazły się na przedniej ściance i są obsługiwane palcem wskazującym i serdecznym prawej ręki. Ciekawe, że tylko jeden z nich ma nazwę Fn (od Function), a drugi nie ma żadnego opisu na korpusie. Z menu aparatu wynika jednak, że jest to "przycisk podglądu". Trzeci przycisk to AE-L/AF-L obsługiwany kciukiem. Dodatkowo menu pozwala na przypisanie od 2 do 4 funkcji obsługiwanych po naciśnięciu przycisku i skorzystaniu z pokrętła.
Podsumowanie działu
Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że Nikon D3 pod względem ergonomii i funkcji przycisków jest idealny. Ale i w nim nie wszystko wyszło bez zarzutu. Irytujący okazał się nawigator, który ma zbyt duży skok, co wymaga dużego ruchu tego elementu. Nie spodobało nam się także uruchamianie podglądu na żywo przez przestawienie tarczy "napędu" w odpowiednią pozycję. W warunkach reporterskich sytuacja często zmusza do natychmiastowego włączenia tego trybu, co w wypadku "trójki" nie jest możliwe. Przydałby się do tego osobny przycisk. Brakuje także kołnierza uszczelniającego połączenie gorącej stopki z lampą błyskową.
Jednak są to drobiazgi wobec znakomitej ergonomii aparatu, bardzo dobrych materiałów, z których wykonano obudowę, oraz elementów służących do ustawienia trybów pracy autofokusa i światłomierza. Bardzo dobrym rozwiązaniem są duże możliwości dostosowania obsługi aparatu do własnych potrzeb - na korpusie umieszczono aż trzy przyciski, którym można przypisać jedną z 13 funkcji (14 wypadku przycisku AE-L/AF-L)
+ znakomite materiały i wykonanie
+ bardzo dobra ergonomia i wygodne gripy pionowy i poziomy
+ osobne tarcze wyboru trybu pracy autofokusa, pomiaru światła oraz "napędu"
+ trzy przyciski, którym można przypisać funkcję
+ uszczelnienie aparatu
- nawigator o zbyt dużym skoku
- umieszczenie uruchamiania podglądu na żywo na tarczy "napędu"