Wydarzenia
Polska fotografia na świecie - debata o budowanie kolekcji fotograficznej
Nowa Leica Q3 wzbogaca kompaktową konstrukcję m.in.: o większą rozdzielczość matrycy, system AF oparty o detekcję fazy, opcję rejestracji filmów 8K, usprawnioną ergonomię i nową baterię. Oto garść naszych pierwszych wrażeń po kontakcie z aparatem.
Gdy w 2015 roku na rynku pojawiła się pierwsza Leica Q, od razu wywołała spore zamieszanie. Wyposażona w pełnoklatkowy sensor i obiektyw stałoogniskowy 28 mm z miejsca stała się najbardziej zaawansowanym kompaktem na rynku, a zarazem propozycją wprost idealną dla osób zainteresowanych fotografią uliczną. Na następcę (model Leica Q2) musieliśmy czekać aż 4 lata, ale z pewnością było warto. 47-megapikselowa matryca wreszcie nadała więcej sensu trybowi cropowania obrazu, usprawniony wizjer oferował przyjemniejsze wrażenia z fotografowania, a dzięki uładzonej ergonomii aparat stał się jeszcze bardziej komfortowy w użyciu.
Po kolejnych 4 latach do naszych drzwi zapukała wreszcie Leica Q3. Pozornie nie różni się znacznie od poprzednika, ale to w zasadzie zupełnie nowy i bardziej wydajny aparat. Główną nowością jest tu zaczerpnięty z serii M, 60-megapikselowy sensor BSI CMOS, który pracuje w 3 rozdzielczościach (60,3 Mp, 36,5 Mp i 18,6 Mp) i który pozwoli na jeszcze większą swobodę kadrowania. Oprócz niego w konstrukcji zawitał także po raz pierwszy hybrydowy autofokus, który łączy detekcję kontrastu z pikselami detekcji fazy i który wyposażono w zaawansowane tryby śledzenia oczu, sylwetek, obiektów i zwierząt. Na dokładkę otrzymujemy zaktualizowaną ergonomię z pojawiającym się również po raz pierwszy odchylanym ekranem, a także nową baterię, tryb filmowy 8K, złącz USB-C i microHDMI oraz możliwość bezprzewodowego ładowania (za pomocą stacji dokującej na zasadzie elektronicznych szczoteczek do zębów).
Czy to wystarczające korzyści, by rozważyć przesiadkę z poprzednika i czy nowa Leica spełnia wszystkie oczekiwania? Z aparatem mieliśmy okazję spędzić parę godzin jeszcze przed premierą. Z racji dość krótkiego kontaktu, opisuję tu wyłącznie pierwsze odczucia z pracy z aparatem. Już niebawem jednak nowa Leica trafi do nas na dłużej, gdy to dogłębnie porównamy ją z modelem Q2 i lepiej sprawdzimy w poszczególnych scenariuszach.
Zacznijmy od budowy. Ta praktycznie nie zmieniła się względem modelu Q2. To nadal ta sama solidna, świetnie wykonana, metalowa i uszczelniona konstrukcja o wadze 734 g. Leica Q3 z pewnością mogłaby być nieco lżejsza, ale ciężar dodaje konstrukcji wytrzymałości i sprawia, że czujemy iż robimy zdjęcia „prawdziwym” aparatem, a nie zabawką. Należy też zwrócić uwagę, że mimo tej wagi, nawet bez jakiegokolwiek uwypuklenia na gripie aparat świetnie leży w ręce, co jest zasługą przyjemnej faktury okleiny oraz anatomicznego wgłębienia na kciuk na tylnej ściance.
Przy bliższych oględzinach zauważymy drobne, ale istotne zmiany. Na tylnym panelu pojawił się dodatkowy konfigurowalny przycisk funkcyjny, który przy dość minimalistycznej systematyce obsługi pozwoli nam bardziej efektywnie wykorzystać możliwości aparatu - np. szybko uruchomić tryb crop, lub przełączyć się na tryb filmowy. Niemniej żałujemy, że producent nie zdecydował się wprowadzić osobnego pokrętła dla ustawień ISO. Chcąc wygodnie kontrolować wszystkie parametry ekspozycji, ustawienia czułości zawsze będą zajmowały jeden z dostępnych przycisków. Sytuację ratuje trochę bardzo dobrze przemyślane, dotykowe menu pomocnicze (home screen) ale nadal jest to kilka dodatkowych kliknięć, których w aparacie do reportażu chcielibyśmy uniknąć.
Poza tym pojawia się nowy spust z gwintem wężyka spustowego, co ucieszy osoby chcące wykorzystać Q3 do fotografii krajobrazowej, ale jest też ukłonem w stronę osób, które lubią korzystać z nakręcanych nakładek (tzw. soft release button). Ponadto otrzymujemy też wreszcie złącze USB-C, które pozwoli na ładowanie, szybkie zgrywanie materiału z karty czy też stabilne połączenie ze smartfonem. Mamy też port microHDMI (jeżeli ktoś chciałby na poważnie wykorzystać model Q do filmowania i podłączyć zewnętrzny rejestrator) oraz styki służące do „bezprzewodowego” ładowania aparatu w dedykowanej stacji dokującej - przyjemny dodatek, dzięki któremu nie będziemy musieli przekładać baterii do ładowarki.
Leica Q3 jako pierwsza w serii oferuje też odchylany ekran LCD. Co prawda nieco wystaje on poza kontur tylnej ścianki, a przy tym nie jest najwygodniejszy do uchwycenia, ale to konstrukcja bardzo solidna, poruszająca się z dużym oporem, którą trudno oceniać w kategorii słabego punktu aparatu. Ekran jest jasny i z pewnością będzie doskonałą pomocą dla osób lubiących fotografować z biodra. Szkoda być może jedynie, że nie odchyla się również do boku, co mogłoby ułatwić fotografowanie w ten sposób w pionie.
W końcu aparat otrzymał też nową baterię o większej pojemności 2200 mAh. Niestety z przykrością musimy stwierdzić, że nie poprawia ona ogólnej żywotności aparatu (wg specyfikacji liczba możliwych do wykonania zdjęć na jednym ładowaniu nadal oscyluje w okolicach 350 kadrów), a zamiast tego kompensuje po prostu większą „prądożerność” 60-megapikselowego sensora. W praktyce czas pracy na baterii wypada nieźle, choć z pewnością mogłoby być nieco lepiej - po około 3-godzinnym spacerze i umiarkowanym fotografowaniu wskaźnik naładowania spadł już poniżej połowy. Jeżeli fotografujemy bardziej intensywnie, jeden akumulator raczej nie wystarczy nam na cały dzień „zabawy”.
Aparatowi z pewnością przydałaby się funkcja szybkiego usypiania ekranu, jak w smartfonach. Leica Q3, podobnie jak poprzednik, niestety dość długo się uruchamia (około 2 sekund), co - jeśli chcemy mieć pewność, że aparat będzie gotowy do zrobienia zdjęcia od razu po podniesieniu do oka - nieco utrudnia oszczędzanie baterii poprzez jego każdorazowe wyłączanie.
Oprócz tego, żałujemy też, że producent nie wyposażył aparatu we wbudowaną pamięć, którą oferują modele z serii M11. Oczywiście mamy na uwadze, że seria Q ma w katalogu producenta nieco mniejszą rangę niż flagowa linia M, ale to świetny i naprawdę wygodny dodatek, który naszym zdaniem powinien być na wyposażeniu każdego współczesnego aparatu.
Trudno jednak cokolwiek zarzucić aparatowi jeśli chodzi o samą pracę. Zdjęcia z 60-megapikselowej matrycy są ostre, bogate w szczegóły (jeśli ktoś by się zastanawiał czy niezmieniona optyka jest w stanie „uciągnąć” większą rozdzielczość sensora) i oferują charakterystyczną, stonowaną „leikową” kolorystykę. Duży wizjer 5,76 Mp zapewnia bardzo komfortowy podgląd sceny, pomiar światła dość skutecznie balansuje ekspozycję nawet w trudniejszych warunkach, a nowy fazowy autofokus znacznie ułatwia fotografowanie w słabym świetle i uchwycenie osób w małej głębi ostrości. Z kolei systemy wykrywania oczu i sylwetek są bardzo czułe i wykrywają modeli nawet z większej odległości. Zaryzykowalibyśmy nawet stwierdzenie, że są nieco zbyt czułe…
Pewnym problemem dla aparatu wydają się być sytuacje, gdy osoba na zdjęciu jest przysłonięta czymś, co znajduje się na pierwszym planie, lub gdy w kadrze znajduje się więcej osób. Przy wykonywaniu powyższego zdjęcia dzieci jedzących hamburgery, ciągły autofokus stale „pompował” przełączając się między jedną, a drugą twarzą i znajdującym się w rękach jedzeniem. Czasem też system AF wykrywa sylwetki w miejscach, w których ich nie ma. Ogólnie jednak, jeśli chodzi o fotografowanie ludzi autofokus wydaje się być widocznie bardziej skuteczny niż w poprzednich modelach.
Nowa matryca naprawdę nieźle radzi sobie także w słabym świetle. Oczywiście nie ma co liczyć na wyniki porównywalne z Leiką M11 Monochrom, ale bez większego problemu powinniśmy być w stanie fotografować z czułościami sięgającymi ISO 25600 (maksymalna czułość oferowana przez aparat to ISO 100000). Przedstawiciele producenta uczulają też, że w przypadku zmniejszenia w takich sytuacjach rozdzielczości do 18,6 Mp szum na zdjęciach będzie mniej widoczny, aczkolwiek będzie to miało prawdopodobnie małe znaczenie w przypadku oglądania ich w rozmiarach ekranowych.
Póki co nie mieliśmy jeszcze czasu sprawdzić możliwości filmowych nowego aparatu, a te zapowiadają się całkiem ciekawie. Oczywiście rozdzielczość 8K to pewnego rodzaju overkill, ale już rejestracja C4K 60 kl./s z 10-bitowym kolorem, próbkowaniem 4:2:2 w kompresji All-I, lub Full HD w kodeku ProRes i możliwość zastosowania płaskiego profilu Log zapowiadają się interesująco. Tym bardziej, że również w trybie filmowym możemy skorzystać z trybu crop i docinać materiał do kąta widzenia ogniskowych 35, 50, 75 i 90 mm. Szkoda jedynie, że producent nie pomyślał o wyposażeniu aparatu w złącze mikrofonowe.
Leica Q3 jawi się jako bardzo udana aktualizacją „dwójki” i na chwilę obecną jest jednym z najciekawszych aparatów nakierowanych na miłośników fotografii ulicznej, dokumentalnej i reportażowej. Nowości sprawiają, że konstrukcja jest jeszcze przyjemniejsza w użyciu i daje większe pole manewru fotografującym, oferując w zasadzie wszystko czego tego rodzaju twórcy mogą obecnie potrzebować do szczęścia.
Jedyne niewielkie minusy to nieco przydługi czas startu, bateria która odstaje trochę wydajnością od współczesnych pełnych klatek oraz w niektórych sytuacjach zbyt nerwowy ciągły pomiar AF. Jeżeli mielibyśmy z kolei wpisać coś na listę życzeń, chcielibyśmy by wzorem Ricoha GRIIIx na rynku pojawił się model Q wyposażony w obiektyw o dłuższej ogniskowej. 28 mm to oczywiście jedna z ulubionych ogniskowych fotografów ulicznych, a aparat oferuje skuteczny tryb crop, ale jednak osoby nastawione bardziej na fotografię portretowo-dokumentalną z pewnością cieplej przyjęłyby tu jasny obiektyw 40 mm. Serii Q z pewnością nie zaszkodziłoby też dodatkowe pokrętło ISO oraz stabilizacja sensora - stabilizowany obiektyw pozwala na dość swobodne fotografowanie w słabym świetle, ale jednak nie jest to skuteczność dorównująca systemom IBIS.
Cóż, być może i tego kiedyś się doczekamy…
Zdjęcia przykładowe wykonaliśmy w największej dostępnej rozdzielczości, przy standardowych ustawieniach profilu koloru (chyba, że wyszczególniono inaczej) i ze sprowadzonym do minimum systemowym odszumianiem. Dla zainteresowanych także paczka z plikami RAW.
Wysokie ISO: