Canon EOS 5D - Budowa i design

Zapraszamy do lektury testu Canona EOS 5D. Ten nietuzinkowy aparat charakteryzuje umiarkowanych rozmiarów korpus, którego serce w postaci pełnoklatkowej, 12.8-megapikselowej matrycy CMOS zarezerwowane było dotąd jedynie dla potężnego sprzętu super-profesjonalnego.

Autor: mmi

17 Luty 2006
Artykuł na: 38-48 minut
Spis treści

 

Konstrukcja EOSa 5D to z całą pewnością aparat profesjonalny. Jednakże zachowując swe najważniejsze cechy (a więc pełnoklatkową matrycę), korpus aparatu jest znacznie poręczniejszy od starszych braci z rodzimej serii 1D. Przy wymiarach 152 x 113 x 75 mm i wadze ok. 810 g, "piątka" jest zdecydowanie bardziej poręczna, lżejsza, wygodniejsza w operowaniu. Ze względu na ogólne właściwości fizyczne prezentowanej konstrukcji trudno się oprzeć wrażeniu, iż całość bliższa jest do 20D aniżeli do wspomnianych "jedynek".

Tylny panel niemal w 100% odpowiada już wspomnianemu mniejszemu bratu. Nowością w 5D pozostaje w zasadzie przycisk bezpośredniego wydruku oraz oczywiście zaktualizowanych rozmiarów wyświetlacz LCD. Pozostałe przyciski wraz z rozmieszczeniem zachowują znaną i dla wielu użytkowników sprawdzoną już formę.

Mimo wszystko, patrząc na 5D możemy odczuć ducha flagowych "jedynek". Podobny trend jest zauważalny w konkurencyjnej stajni Nikona, w której najświeższy D200 wyraźnie nawiązuje stylistyką do topowej serii D2. Natomiast w bezpośredniej konfrontacji obydwaj konkurenci wypadają bardzo podobnie, chociaż Canon przy minimalnie większych rozmiarach (147 x 113 x 74 mm D200) jest odrobinę lżejszy (ok. 830 g D200), co świadczyć może o jego delikatniejszym wykonaniu.

Sensor i optyka

Bez wątpienia elementem najcenniejszym w EOSie 5D jest nowy, 12.8-megapikselowy sensor obrazowy typu CMOS o powierzchni czynnej 23,9 x 35,8 mm czyli niemal odpowiadającej polu klatki małoobrazkowego negatywu (24 x 36 mm). Wynikających z tego korzyści jest niezmiernie dużo. Maksymalny rozmiar plików to 4368 x 2912 pikseli, a rozmieszczenie ich na tak dużej powierzchni owocuje stosunkowo dużymi rozmiarami pojedynczych komórek (8,2 mikrometra wobec 6,4 modelu 20D) co podnosi ich ogólną światłoczułość oraz jak podaje producent zdolność do przyjmowania większych "porcji" światła, zatem przyczynia się także do ogólnego wzrostu dynamiki obrazu. Bezsprzecznym atutem pełno-klatkowego sensora jest oczywiście jego pełna kompatybilność z optyką systemową (której aktualną listę znajdziesz tutaj) bez konieczności przeliczania realnego ekwiwalentu ogniskowej, która (w aparatach o mniejszej powierzchni czynnej przetwornika) spowodowana jest wycięciem jedynie centralnego obszaru rejestrującego. Jak nieoceniona jest dostępność do ujęć szerokokątnych i super-szerokokątnych nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Natomiast jak bardzo taka sytuacja komplikuje się w przypadku aparatu z matrycą typu APS-C (czyli cyfrowym standardem wśród lustrzanek), ilustrujemy poniżej.

pole obrazowe 5D oraz formatu APS-C (w środku)

Powyższe zdjęcia zarejestrowane zostały z tego samego miejsca, tym samym obiektywem (EF 28-70mm; f/2.8 L) przy zachowaniu tej samej wartości ogniskowej, aparatami EOS 5D - pełen kadr (z matrycą pełnoklatkową) oraz EOS 20D - wycięty jaśniejszy obszar w zielonej ramce (z matrycą typu APS-C). Widać zatem jak wiele traci wycięty kadr matrycy APS-C. Warto także wspomnieć o jeszcze jednym elemencie przynoszącym niebagatelne korzyści w stosunku do mniejszego sensora. Jest to możliwość uzyskania znacznie mniejszej głębi ostrości przy zachowaniu tych samych obiektywów i wartości przysłony. Pozostałe dobrodziejstwa większego układu rejestrującego wyłuszczymy w dalszej części testu.

większa matryca 5D to także większa precyzja w operowaniu mniejszą głębią ostrości

Układ celowniczy i monitory LCD

Znakomita jakość podglądu oferowana przez układ celowniczy aparatu 5D jest także wynikiem powiększonych rozmiarów sensora. Większy sensor wymusza powiększenie rozmiarów układu lustra / matówki co, z kolei przekłada się na duży (a jeśli zdążyliśmy się już przyzwyczaić do charakterystycznego "tunelowego" celownika aparatów pozostających w standardzie APS-C - to bardzo duży) i klarowny obraz. Pentapryzmatyczny wizjer przekazuje 96% pola rejestrowanego obrazu przy powiększeniu 0,71x. Wyposażony został także w możliwość korekty dioptrycznej w skali -3,0 - +1,0, co z kolei ucieszy użytkowników z drobną wadą wzroku.

Pod względem przekazywanych informacji wizjer prezentowanej "piątki" nie odbiega od wysokiego standardy EOSa 20D, sprawiając ogólnie dobre wrażenie. Pola ostrości są wyraźne a wszystkie podawane informacje - czytelne.

  1. matówka
  2. obszar skupionego pomiaru
  3. podświetlane punkty AF
  4. wskaźnik blokady ekspozycji
  5. zgłoszenie gotowości lampy do błysku
  6. synchronizacja z krótkimi czasami
  7. korekta mocy błysku / czas naświetlania
  8. przysłona
  9. wartość korekty ekspozycji / balansu bieli / błysku
  10. wskaźnik korekty balansu bieli
  11. długość serii
  12. wskaźnik ostrości

Aparat wyposażony został także w dwa wyświetlacze informacyjne. Rozmiar głównego, kolorowego ekranu podglądu zaktualizowany został zgodnie z obecnym trendem do 2.5-calowego. W sumie dobrze się stało, ponieważ dzięki rozdzielczości 230.000 punktów oraz 5-stopniowej regulacji jasności jest bardzo pożytecznym narzędziem do oceny wykonanych zdjęć. Jego możliwości i tryby wyświetlania pozostają bardzo zbliżone do tych prezentowanych w 20D, a jedyna wprowadzona różnica to miniatura z histogramem kanałów RGB, zatem bardziej dociekliwych odsyłamy do testu EOSa 20D. Natomiast drugi, roboczy panel monochromatyczny w pełni przeniesiony został ze znakomicie spisującego się, wspomnianego mniejszego brata.

Lampa błyskowa

EOS 5D nie posiada lampy wbudowanej. Można by powiedzieć: "jak przystało na aparat profesjonalny", jednakże z uwagi na coraz częstszą obecność flesza w sprzęcie wysokiej klasy można chyba takie rozwiązanie uznać za drobną wadę. Aparat wyposażony jest oczywiście w gorącą stopkę akcesoriów. Wraz z szeregiem opcjonalnych lamp rodzimej serii EX Speedlight realizowany jest zaawansowany system E-TTL II, który dobiera odpowiednią moc siły błysku w oparciu o informację o odległości od fotografowanego obiektu przekazywaną przez obiektyw oraz dane z rozkładu przebłysku. Oczywiście nawet najbardziej precyzyjna automatyka niekiedy zawodzi. W takich sytuacjach posiłkować się możemy korektą mocy błysku w typowym (a wręcz jak na tę klasę sprzętu zbyt wąskim) zakresie +/-2EV i skoku co 1/3, 1/2EV. Dostępny jest także autobracketing flesza oraz blokada ekspozycji dla światła błyskowego. Co ciekawe w stosunku do EOSa 20D nieco wydłużony został najkrótszy czas synchronizacji i trzeba przyznać, iż obecnie 1/200 s wypada dość blado na tle konkurencji.

Zasilanie

Także zasilanie testowanej "piątki" realizowane jest przez akumulator znany właśnie m.in. z modelu 20D. Wspomniane 7.2v Li-Ion ogniwo BP-511A o pojemności 1390mAh wystarcza na ok. 800 zdjęć w temperaturze pokojowej (ponieważ przyznajemy, iż w wyjątkowo "arktycznych" warunkach w jakich mieliśmy okazję obcować z aparatem - ok. -15 stopni C dało się zauważyć dość istotny spadek jego wydajności). Na szczęście załączona w zestawie ładowarka CB-5L uzupełnia akumulator w zaledwie 90 minut.

Pamięć i złącza

Gniazdo kart pamięci ulokowane zostało w tylnej części uchwytu i chronione jest plastikową klapką zatrzaskową, którą musimy delikatnie wysunąć do siebie, żeby ją otworzyć. Gniazdo przyjmuje karty CF typu I i II oraz mikrodyski. Ponieważ aparat jest zgodny z systemem FAT32 możliwe jest swobodne stosowanie pojemności przekraczających 2GB.

Pozostałe złącza to (zgodnie z ruchem zegara) port zdalnego wyzwalania / bezprzewodowej kontroli, zewnętrzne gniazdo synchronizacji, szybkie złącze USB 2.0 oraz wyjście wideo. Wszystkie zabezpieczone są bardzo ściśle, by nie powiedzieć przesadnie wpasowanymi, gumowanymi zaślepkami, które potrafią sprawić sporo kłopotów zanim odsłonią wspomniane złącza.

Spis treści
Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowy Fujifilm X-M5 to najtańszy aparat w systemie, ale pod względem możliwości daleko mu do typowego amatorskiego korpusu. Czy to możliwe, że Fujifilm zrobiło wymarzony aparat dla...
31
Leica Q3 43 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Leica Q3 43 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po latach próśb, na rynku ląduje wreszcie Leica Q w wersji z obiektywem standardowym. Sprawdzamy, co ma do zaoferowania zestaw, na który tylu czekało.
16
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover to dron zamykający esencję ujęć lotniczych w najprostszej możliwej formie, którą można obsługiwać bez żadnego kontrolera i która chce zmienić nasze myślenie o dronach....
23
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (3)