Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Prezentujemy pierwszy w Polsce test najnowszej lustrzanki firmy Nikon. Model D200 to bez wątpienia najdłużej wyczekiwana cyfrowa lustrzanka. Nic dziwnego, że aparat musi spełnić wyśrubowane długim oczekiwaniem wymagania użytkowników.
Sensor i optyka
W D200 zastosowano nowy przetwornik CCD o efektywnej rozdzielczości 10.2 megapikseli. Układ ten ma rozmiar 23,6 x 15,8 mm, a więc zgodny z Nikonowskim standardem cyfrowych obiektywów DX, który z kolei daje ekwiwalent ogniskowej x1.5. To właściwie tyle, co możemy powiedzieć o samym przetworniku. Jest to dosyć klasyczna konstrukcja, stosująca sprawdzone rozwiązania.
O wiele ciekawsze jest, to co dzieje się poza samym przetwornikiem. Już na początku obraz rzutowany z obietywu trafia na nowy filtr dolnoprzepustowy, wyposażony w powłoki IR i UV, zapobiegające niepożądanym przekolorowaniem obrazu w granicach widma widzialnego (na przykład w postaci mory). Sygnał z przetwornika trafia do wstępnej obróbki analogowej i wreszcie jest przetwarzany przez 12-bitowy konwerter analogowo-cyfrowy. Resztą operacji zajmuje się już cyfrowy procesor obrazu znany z D2X. Jak twierdzi Nikon, ten system obróbki obrazu pozwala na wysoką wydajność konieczną przy zdjęciach seryjnych, a jednocześnie zachowanie dużej wierności kolorystycznej. To jednak ocenimy w drugiej części testu.
Oczywiście najważniejszym elementem decydującym o jakości "materiału", który trafia do elektroniki aparatu jest obiektyw. Jak już wspomnieliśmy, D200 jest w pełni zgodny ze wszystkimi obiektywami oznaczonymi DX oraz z obiektywami CPU. Mimo, że mamy do dyspozycji Nikonowski bagnet F i teoretycznie możemy wykorzystać pełną ofertę obiektywów Nikkor i producentów niezależnych, to należy pamiętać, że zastosowanie starszych modeli i obiektywów manualnych może wiązać się z pewnym ograniczeniem możliwości aparatu, jak na przykład pomiaru ekspozycji 3D Color Matrix II, który to dostępny jest tylko z obiektywami CPU i DX. Pełną listę zgodności i ograniczeń działania obiektywów zawiera instrukcja obsługi aparatu. My niestety nie mieliśmy w redakcji możliwości przetestowania zgodności wszystkich odmian Nikkorów.
Według aktualnych informacji producenta, D200 nie będzie sprzedawany w zestawie z obiektywem. Tak więc decyzja o wyborze szkła do aparatu będzie zależała tylko od kupującego (a najczęściej od stanu jego portfela).
Układ celowniczy i monitor LCD
Już w pierwszych materiałach prasowych Nikon podkreślał wielkość i jakość wizjera optycznego aparatu. Jego podstawowe cechy, to powiększenie x0,94 i pokrycie kadru 95% w pionie i poziomie (dla porównania x0,86 i 100% krycia w modelach D2X/D2Hs). Wizjer rzeczywiście jest duży i bardzo jasny. Pokusiliśmy się o porównanie wielkości z aparatami, które akurat mieliśmy do dyspozycji w redakcji. Schemat poniżej.
Jak widać wizjer D200 jest sporo większy niż zamontowany w E-1 i minimalnie większy od wizjera Canona 20D. Niestety nie mieliśmy do dyspozycji EOSa 5D, który oferuje mniejsze powiększenie, ale za to krycie kadru na poziomie 96%. Spośród porównywanych aparatów obraz w wizjerze D200 był tak samo jasny, jak w 20D, ale oferował większy kontrast.
Konstruktorzy Nikona wyposażyli układ matówki w szereg ciekawych funkcji. Poza wyświetlaniem punktów AF pojedynczych i zgrupowanych (o czym w dalszej części testu), użytkownik otrzymuje w obrębie kadru informacje o braku karty pamięci i korekcie balansu bieli, a także o kończącej się baterii. Natomiast świetnym wynalazkiem jest możliwość wyświetlenia kratki ułatwiającej kadrowanie. Koniec konieczności wymiany matówki. Rewelacja!
Dziwna sprawa ma się za to z podświetleniem punktów/pól pomiaru ostrości. Wybrany punkt czy pole ostrości zaznaczane są podgrubieniem, jednak towarzysząca temu czerwona poświata, mająca zapewne pomagać w identyfikacji punktu AF, jest kompletnie bezużyteczna, a wręcz przeszkadza. Może ma ona jakieś tajne zastosowanie, które odkryjemy, gdy już będziemy mogli wczytać się w instrukcję obsługi aparatu. Na razie jednak wyłączyliśmy podświetlanie punktu AF w menu (pozycja a7). Konkurencyjny system podświetlenia punktów AF w Canonie działa o wiele lepiej. Po prostu wybrany punkt AF podświetlany jest na czerwono - jasno i przejrzyście.
Poniżej kadru znajduje się wyświetlacz z najważniejszymi parametrami, których fotografujący potrzebuje, spogladając przez wizjer aparatu. Szczególnie warto pochwalić umieszczenie tam informacji również o trybie pomiaru ekspozycji oraz o wybranej wartości ISO. Sam wielokrotnie łapałem się na tym, że po wyjściu z pomieszczenia zapominałem przestawić czułość aparatu na niższą wartość. Dzięki informacji w wizjerze takich sytuacji można uniknąć. Jak widać konstruktorzy D200 zadbali o dostarczenie fotografowi wszelkich potrzebnych informacji czy to na zewnętrznym ekranie LCD, czy na wyświetlaczu wewnątrz wizjera. Przeszkadzać jedynie może... zbyt duża ilość informacji. Może Nikon powinien pomyśleć o przeniesieniu niektórych danych np. na boczną powierzchnię kadru, tak jak w D2X.
W D200 oko fotografującego spoczywa na nowej, powiększonej w stosunku do poprzedniego modelu muszli ocznej. Nowa muszla jest o wiele wygodniejsza od stosowanej przez Nikona do tej pory w profesjonalnych modelach okrągłej "obrączki". Obok znajduje się pokrętło korekty dioptrii, ale bez zaznaczenia położenia neutralnego. To trochę uciążliwe, jeżeli nasz wzrok takiej korekty nie potrzebuje. Musimy wtedy ustawiać pokrętło, nomen omen, na oko. W D200 nie znajdziemy także wbudowanej zasłonki wizjera.
Gotowe zdjęcia możemy obejrzeć na 2.5-calowym monitorze LCD z tyłu aparatu. Ten wyświetlacz to mocna strona D200. Charakteryzuje się dużą rozdzielczością na poziomie 230 000 punktów i doskonałym kątem widzenia o wartości 170° w każdą stronę. Po kilku godzinach spędzonych z D200, powrót do naszego redakcyjnego aparatu wyposażonego w ekran 1.8-cala wymagał dłuższego przyzwyczajenia.
Wielkość ekranu docenimy szczególnie, jeżeli zaczniemy analizować wyświetlane na nim histogramy. Ciekawostką jest system automatycznego dostosowywania jasności monitora do poziomu oświetlenia otoczenia.
Lampa błyskowa
Wiele osób było zaskoczonych zastosowaniem w D200 wbudowanej lampy błyskowej. Lampa ma liczbę przewodnią 12, pokrywa kąt 18°, działa w pełni w trybie i-TTL i... podzieliła dyskutantów na forach internetowych. Czy w profesjonalnym aparacie potrzebna jest wbudowana lampa? Tym bardziej, że większość poważnych fotografów i tak używa zewnętrznych lamp? Naszym zdaniem to dobra decyzja ze strony Nikona. Zawsze dobrze mieć do dyspozycji dodatkowe światło, gdy zajdzie taka potrzeba i odpada konieczność noszenia dodatkowego sprzętu "tak na wszelki wypadek". Ale jest jeszcze inny ważny powód.
Wbudowana lampa pracująca w trybie commander może sterować bezprzewodowo innymi lampami pracującymi w trybie slave. Już posiadając tylko jedną lampę zewnętrzną jak SB-600 czy SB-800 mamy bardzo szerokie możliwości kształtowania oświetlenia. Dodajmy do tego możliwość wyboru grup fleszy i kanałów pracy, a otrzymamy rewelacyjne narzędzie. Konkurencyjny system E-TTL Canona wymaga dokupienia specjalnego (i wcale nie taniego) sterownika. Mieliśmy okazję wypróbować działanie Nikona D200 z nową lampą SB-R200 i brak konieczności łączenia wszystkich urządzeń kablami daje ogromną elastyczność (o czym napiszemy w oddzielnym tekście już wkrótce).
Wbudowana lampa, a także założona do aparatu lampa zewnętrzna mogą być sterowane z poziomu menu aparatu, gdzie mamy do dyspozycji klasyczny zestaw opcji:
Dodatkowo dostępna jest korekta błysku w zakresie -3 - + 1 EV z krokiem co 1/3 lub 1/2 EV.
Konstrukcja lampy nie budzi zastrzeżeń i nie odbiega od typowych rozwiązań w tym zakresie. Zgodnie z nowymi trendami (zapoczątkowanymi przez model D50) podnosi się ona możliwie wysoko, aby wyeliminować cień rzucany przez obiektyw. Niestety nie możemy na razie opublikować zdjęć pokazujących efektywność działania wbudowanej lampy. Te znajdą się w drugiej części testu.
Zasilanie
Nikon D200 otrzymał nowy akumulator litowo-jonowy o oznaczeniu EN-EL3e, który nie jest zgodny z poprzednim modelem oznaczonym literką "a" i nie może być stosowany wymiennie. Aby uniknąć pomyłki, nowy akumulator jest w kolorze szarym i nieco inaczej skonstruowany. Spowodowane to jest zastosowaniem w D200 nowego systemu zarządzania energią, dzięki któremu nowy akumulator wystarcza według informacji producenta aż na 1800 zdjęć. Nie mieliśmy okazji tego sprawdzić, gdyż przez cały (krótki) okres pobytu D200 w naszej redakcji nie wyczerpaliśmy akumulatora, no ale nie wykonaliśmy też 1800 zdjęć. Miejmy nadzieję, że uda się to przetestować przy najbliższej okazji.
Inne zalety z zastosowania nowego systemu zarządzania energią, to system pomiaru energii w czasie rzeczywistym, który pokazuje procent pozostałej energii, liczbę zdjęć wykonanych od ostatniego ładowania i ogólny stan życia baterii.
Pojemnik na akumulator w aparacie jest oczywiście uszczelniony, a po otwarciu bateria jest zabezpieczona przed wypadnięciem i wysuwa się tylko tyle, żeby można było ją wygodnie wyjąć, pokonując lekki opór. Można to zrobić ręką nawet w rękawiczce, co zalicza się Nikonowi na plus. Miejmy nadzieję, że system przytrzymywania baterii wytrzyma próbę czasu.
Jeżeli komuś nie wystarczy jedna bateria, wkrótce w sprzedaży będzie dostępny battery pack/uchwyt piononowy MB-D200, w którym mieszczą się dwa akumulatory EN-EL3e lub sześć baterii typu AA.
Pamięć i złącza
Jak na aparat aspirujący do segmentu profesjonalnego, Nikon D200 został stosunkowo dobrze wyposażony w potrzebne złącza. Przede wszystkim w złącze kart CompactFlash typ I/II, dzięki któremu można zastosować w aparacie szeroką gamę kart i mini dysków twardych zgodnych z tym standardem. Przypomnijmy, że karty te osiągają już pojemności rzędu 8GB. Nikon już tradycyjnie wspiera wykorzystanie szybkich wersji kart. Co więcej, producent nie ukrywa, że pełną prędkość zdjęć seryjnych można osiągnąć tylko przy zastosowaniu szybkiej karty. Konkretnie w materiałach prasowych podawana jest karta SanDisk serii Extreme III. My testowaliśmy aparat z kartą Lexar Professional x80.
Natomiast każda bez wyjątku karta CompactFlash może liczyć na bezpieczne i suche schronienie za uszczelnioną klapką. Na pochwałę zasługuje system otwierania klapki. Służy do tego mała wajcha na tylnej ściance aparatu, której przesunięcie powoduje samoczynne otwarcie klapki. Dzięki temu kartę można wymienić nawet śliską ręką lub bez zdejmowania rękawiczki.
Pozostałe złącza w D200 są równie dobrze zabezpieczone. Szybkie złącze USB 2.0 oraz złącza zasilania i wyjścia wideo znajdziemy za wygodnymi, gumowymi klapkami. Dla wygody użytkowników, konstruktorzy Nikona umieścili gniazdo USB pod oddzielną klapką. Otworzenie tych gumowych pokryw może wymagać nieco manipulacji, ale zakładamy, że fotografując w terenie, nikt nie będzie potrzebował nagle wyjścia wideo.
Rozwiązanie w postaci klapek jest znacznie wygodniejsze od gumowych "kapsli" stosowanych przez niektórych producentów. Miejmy jedynie nadzieje, że mocowania wytrzymają kilkuletnie zginanie. Na te wątpliwości mogliby z pewnością odpowiedzieć użytkownicy Nikonów D2H i D2X, gdyż tam zastosowano prawie identyczne rozwiązanie.
Jak podaje producent, szybkość transmisji przez złącze USB 2.0 powinna wynosić około 9 MB/s. Nam nie udało się osiągnąć takiej prędkości. Zdjęcia transmitowane były bezpośrednio do komputera (po zamontowaniu aparatu na pulpicie) z prędkością wahającą się między 5 a 6 MB/s. Wynik zadowalający, aczkolwiek znacznie odbiegający od danych producenta.
Pozostałe złącza to gniazdo PC, pozwalające na podłączenie lamp studyjnych oraz dedykowane złącze nikonowskie, pozwalające na podłączenie między innymi elektronicznego spustu migawki, a także kabla do urządzenia GPS, dzięki czemu w nagłówku pliku zdjęciowego zapisywane są dokładne współrzędne geograficzne miejsca wykonania zdjęcia. Powyższe złącza zabezpieczone są gwintowanymi nakrętkami, które skutecznie chronią przed wilgocią i zabrudzeniem, ale są dosyć łatwe do zgubienia.
Na wiosnę 2006 ma być dostępny do D200 moduł transmisji bezprzewodowej Wi-Fi, który dodatkowo rozszerza opcje połączeń aparatu.
Podsumowując tę część naszego testu przedstawiamy zalety i wady konstrukcji Nikona D200:
+ doskonała jakość wykonania i zastosowanych materiałów
+ uszczelniona obudowa
+ dobry kształt uchwytu i wyważenie aparatu pozwalające na bezpieczne operacje jedną ręką
+ możliwość wykonywania większości operacji nawet w rękawiczkach lub wilgotną dłonią
+ duży, jasny i kontrastowy monitor LCD
+ ilość informacji dostarczanych przez wyświetlacze zewnętrzny i znajdujący się w wizjerze
+ duży i kontrastowy wizjer
+ możliwość wyświetlenia kratki w wizjerze
+ duża wydajność zasilania
- fatalne podświetlenie wybranych punktów AF
- mało pewny przycisk wybieraka
- brak oznaczenia położenia neutralnego na korekcie dioptrii
Jak widać powyżej, w konstrukcji D200 naprawdę ciężko odnaleźć jakieś wady.