Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
80%
Fujifilm wie, jak robić małe, piękne aparaty, a najnowszy model X-T100 jest tego świetnym przykładem. Ze stylem w parze idą interesujące parametry: 24-megapikselowa matryca APS-C, odchylany o 180 stopni, dotykowy ekran LCD, duża wydajność pracy na baterii i niezła ergonomia. Sprawdziliśmy, jak X-T100 radzi sobie w praktyce.
Jak Fujifilm X-T100 radzi sobie w praktyce? Czy piękne wzornictwo poszło w parze z praktycznym komfortem fotografowania?
Fujifilm X-T100 świetnie pasuje do stylowych wnętrz
Osiągi
Fujifilm X-T100 uruchamia się ok. 2-2,5 sekundy - zarówno z często oferowanym w zestawie obiektywem 15-45 mm, który jest automatycznie wysuwany, jak i obiektywami stałoogniskowymi. To kiepski wynik, nawet jak na sprzęt tej klasy, o lustrzankach czy profesjonalnych bezlusterkowcach nie wspominając. W większości wypadków aparat pracuje sprawnie, chociaż reaguje wyraźnie wolniej, niż X100F, do którego miałem możliwość porównać bezpośrednio w czasie testu. Aparat miewa od czasy do czasu opóźnienia. Jest to widoczne np. po wciśnięciu przycisku AF - pole siatki punktów AF wyświetla się po ok. 1 sekundzie, co przeszkadza w płynnym i komfortowym fotografowaniu. Co ciekawe, takie opoźnienia występują tylko czasami, a nie ciągle. Lekkie przymulenie aparatu jest dostrzegalne przy przechodzeniu z ekranu na wizjer (co zajmuje ok. 1 sekundy), animacjach czy nawet mniej wymagających czynnościach, jak zmiana pozycji w menu. Parametry te zmieniają się z opóźnieniem, co oczywiście może nie przeszkadzać większości użytkowników, jednak trzeba to odnotować
Wydajność
Fujifilm X-T100 oferuje prędkość trybu seryjnego na poziomie do 6 kl./s, co jest wynikiem niezłym w tej klasie, chociaż nie rekordowym. Do testu wydajności wykorzystaliśmy kartę pamięci Sony SF-G32 SDHC UHS-II 32 GB (odczyt 300MB/s / zapis 299MBs). Aparat wykonał w pełnej prędkości 6 kl./s w jednej serii 450 zdjęć w formacie JPEG (jakość Fine), a mógłbym zrobić nawet dużo więcej. Po prostu nie testowaliśmy dłużej. To bardzo dobry wynik, ale co jest jeszcze bardziej imponujące to fakt, że czas opróżniania bufora wynosił okrągłe zero sekund. Fotografie były zapisywane praktycznie od razu, a aparat był gotowy do dalszego użycia tuż po zakończeniu serii zdjęć. I chyba jeszcze ciekawsze jest, że producent na swojej stronie podaje, że aparat jest w stanie wykonać w maksymalnej prędkości maksymalnie… 26 zdjęć w formacie JPEG.
Aż tak dobrze nie jest w przypadku formatu RAW. X-T100 potrafi wykonać 22 zdjęcia, po czym zwalnia do ok. 2 kl./s. Pełne opóźnienie bufora zajmuje ok. 9,5 sekundy. Decydując się na zapis w formatach RAW + JPEG (Fine), trzeba liczyć się z kolejny spadkiem długości serii w pełnej prędkości - tym razem do 16 zdjęć. Aparat potrzebuje następnie ok, 9,5 sekundy na opróżnienie bufora i powrót do pełnej funkcjonalności.
W ustawieniach trybu pracy, możemy też wybrać funkcję „Seria 4K”. W tym trybie, po połowicznym wciśnięciu spustu migawki, aparat na bieżąco rejestruje obraz. Po pełnym wciśnięciu zapisuje 1 sekundę przed i po wciśnięciu z prędkością 50 kl./s. Podobne rozwiązanie stosuje już dawna konkurencja, jak chociażby Panasonic i trzeba przyznać, że robi to nieco lepiej. Mimo wszystko, Seria 4K w X-T100 to przydatne rozwiązanie. Pozwala śledzić poruszający się obiekt, np. ptaka i precyzyjnie uchwycić moment jego ruchu.
Bateria
Jeszcze do niedawna bezlusterkowce słynęły z krótkich czasów pracy na jednym akumulatorze. Na szczęście, wraz z najnowszą generacją aparatów tego typu, sytuacja zaczyna się zmieniać. Według zapewnień producenta, korzystający z akumulatora NP-W126s o pojemności 1260mAh, Fujifilm X-T100 potrafi wykonać do 430 zdjęć na jednym ładowaniu. Testy potwierdzają te osiągi, a pokazują nawet, że przy dobrym zarządzaniu energią i zdjęcia w serii, aparat potrafi spokojnie dobić do 500 zdjęć. To bardzo dobry wynik, jak na sprzęt tej klasy. W zestawie dostajemy dedykowaną ładowarkę do akumulatora, co wciąż nie jest standardem w niektórych aparatach o ponad trzykrotnie większej wartości (tak, o Sony mówię). W dodatku, X-T100 możemy ładować przez USB - czy to ze zwykłej ładowarki czy powerbanku w podróży. To duże ułatwienie.
Migawka
Aparat oferuje klasyczną migawkę mechaniczną, pozwalającą na prace w zakresie 1/4000 - 30 s oraz funkcję migawki elektronicznej, gdzie możemy skrócić dostępne czasy do ekspozycji do 1/32 000 sekundy. Minimalny czas synchronizacji z lampą błyskową to 1/180 sekundy
Autofokus
Fujifilm X-T100 otrzymał hybrydowy autfokus z 91-punktami, z których aż 49 to punkty detekcji fazy. Pokrywają one około 50% całego kadru - 75% w pionie i 50% w poziomie. To nie jest dokładnie ten sam moduł, co w X-A5 - producent twierdzi, że w X-T100 jest dwa razy więcej pamięci DRAM, co przekłada się na wyższą wydajność systemu AF. I to jest zauważalne. Oprócz tego aparat ma nowo opracowany algorytm, który był pierwotnie stworzony dla flagowych modeli serii X.
Układ punktów AF w kadrze aparatu X-T100. Większe kwadraty w centrum to punkty detekcji fazy
Do wybory mamy cztery rodzaje AF: pojedynczy punkt, strefa, szeroki ze śledzeniem oraz wszystko, który łączy trzy wspomniane powyżej tryby pracy w jednym, co ułatwia fotografowanie w szybko zmieniających się warunkach. Jesteśmy również w stanie kontrolować wielkość wyświetlanej ramki autofokusa, co poprawia precyzję ustawianej ostrości.
AF ustępuje flagowym modelem Fujifilm, ale i tak jest wystarczająco szybki do lifestylowego fotografowania. I jest bardzo precyzyjny. Jego szybkość i skuteczność określilibyśmy, jako trochę lepszy, niż w X-A5 i trochę gorszy, niż w X-T20. Czyli dokładnie tam, gdzie ulokowany jest w sprzedażowej linii modeli X-T100.
W trybie AF-S, Fujifilm X-T100 jest szybki i precyzyjny, szczególnie gdy korzystamy z centralnych pól detekcji fazy. W kiepskich warunkach oświetleniowych bywa różnie - czasami aparat długo ostrzy zanim trafi. Tryb AF-C również prezentuje się dobrze. X-T100 całkiem dobrze radzi sobie ze śledzeniem szybko poruszających się obiektów, jak na sprzęt tej klasy.
Aparat skutecznie wykrywa twarz oraz oko i ustawia tam ostrość, chociaż nie idzie mu aż tak dobrze z ciągłym śledzeniem. W ustawieniach wykrywania twarzy mamy do także kilka różnych możliwości - możemy nadać priorytet prawemu lub lewemu oku, wyłączyć ostrzenia na oczko lub włączyć tryb automatyczny, który ma za zadanie samemu decydować, na które oko ustawiać punkt ostrości.
W aparatach z dotykowym ekranem, ważne jest również jak działa AF w trybie Live View. X-T100 pod tym względem radzi sobie dobrze, ale nie da się ukryć, że nie aż tak dobrze, jak aparaty systemu MIkro Cztery Trzecie czy nawet najnowsze bezlusterkowce marki Canon. Ustawianie AF nie jest wolne i ogólnie daje radę, ale widać wyraźne opóźnienie od momentu wskazania palcem punktu do wykonania zdjęcia czy pełnego wyostrzenia. Ekran dotykowy może również posłużyć za panel do sterowania ustawieniem punktu AF, jednak to przydatne rozwiązanie nie działa dobrze w X-T100. Czułość ekranu pozostawia wiele do życzenia - ruchu palca muszą być mocne i intensywne, aby panel cokolwiek wyczuł. Przy delikatnych, precyzyjnych zmianach punktu, ekran nie reaguje. Szkoda, bo dobrze działająca funkcja tego typu może skutecznie pomóc w zastąpieniu brakującego joysticka na obudowie.
Ogólnie jednak, jeśli X-T100 jest twoim pierwszym aparatem tego typu lub przesiadłeś się z lustrzanki Nikona (gdzie AF w Live View prawie nie działa) to będziesz bardzo zadowolony z działania AF w Live View. Jeśli jednak mialeś do czynienia z bezlusterkowcami Mikro 4/3 to odczujesz różnicę na niekorzyść X-T100.
X-T100 w odróżnieniu od wyższych modeli z serii X-T oferuje jedynie 3 tryby pomiaru światła: matrycowy, punktowy i średnioważony, który uśrednia ekspozycję całego kadru. Nie zauważyliśmy widocznej tendencji do prześwietlania bądź niedoświetlania kadru, choć w przypadku pomiaru matrycowego konieczne może być niekiedy ręczne skorygowanie jej o +0,3 lub 0,7 EV. Bardzo dobre wypada natomiast pomiar punktowy. Pomiaru średnioważonego radzimy natomiast używać w kontrastowych warunkach, gdzie pomoże nam wydobyć nieco więcej informacji z cieni.
Przy zaawansowanych technologiach i algorytmach, coraz częściej korzystamy z funkcji Auto ISO i pozostawiamy aparatowi decyzję ustawiania czułości za nas. W menu X-T100 mamy do wyboru trzy tryby AutoISO. W każdym możemy ustawić ręcznie maksymalną oraz minimalną wartość czułości, z jakiej aparat będzie korzystać, a także minimalny czas naświetlania w zakresie od 1/4 do 1/500 sekundy. Aparat poprawnie ustawia czułość i nie ma tendencji do niepotrzebnego podbijania wartości ISO. Decydując się na automatyczny dobór czułości w X-T100, nie musimy się obawiać o efekty.
Fujifilm X-T100 dobrze radzi sobie ze zdjęciami na wysokich czułościach. Dokładne pomiary laboratoryjne możemy zobaczyć w następnym rozdziale, natomiast tu prezentujemy praktyczne zdjęcia. Widać na nich, że cyfrowe ziarno zaczyna być wyraźnie zauważalne od czułości ISO 1600, chociaż możemy też spokojnie korzystać z czułości ISO 3200. Przy maksymalnej wartości ISO 6400 szumy są mocne, ale mają całkiem przyjemny charakter i nie niszczą zdjęcia. Warto zaznaczyć, że zdjęcia na najwyższych czułościach nie tracą zbytnio kolorów, jak to ma miejsce w wielu starszych aparatach.
Fujifilm X-T100 dobrze radzi sobie z balansem bieli. W czasie testów korzystaliśmy głównie z trybu automatycznego, który nie zawiódł. Na zdjęciach poniżej widać również, jak dobrze aparat oddaje kolory skóry. Portrety mają naturalne barwy, są soczyste i przyjemne dla oka przy zdjęciach w naturalnym świetle ulicznym. Całkiem niezłe rezultaty uzyskujemy także przy świetle ciepłym we wnętrzach.
W celach testowych intensywnie obrobiliśmy zdjęcie RAW, w którym widoczne były zarówno bardzo jasne, mocno naświetlone partie, jak i głębokie cienie. Jak widać, z cieni udało się uzyskać naprawdę dużo informacji, co daje duże pole do popisu dla osób, które lubię obróbkę zdjęć RAW.