Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Dla pełnoklatkowych korpusów systemu R, Canon stworzył zupełnie nową linię szkieł. Pojawiły się wersje RF znanych i cenionych modeli, ale też kilka perełek, których nie znajdziemy w żadnym bezlusterkowym systemie na rynku…
Artykuł powstał przy współpracy z Canon Polska
Canon śmiało wkroczył na rynek pełnoklatkowych bezlusterkowców, proponując wraz z korpusem EOS R, bardzo ciekawy wybór pierwszych szkieł z nowym mocowaniem RF. Bo gdy konkurencja zaczynała zazwyczaj od ciemnych, budżetowych wersji podstawowych modeli, Canon zaskoczył wszystkich oferując od razu najjaśniejszy bezlusterkowy standardowy zoom 28-70 mm f/2 czy superjasną „pięćdziesiątkę” o maksymalnym otworze f/1.2.
Japoński producent od początku miał ambicje szybkiego stworzenia kompletnego systemu. W jednym z wywiadów udzielanych podczas ubiegłorocznej Photokiny, przedstawiciel firmy przyznał nawet, że inżynierowie na rok zawieszają prace nad lustrzankową serią EF, by w całości skupić się na rozwoju linii RF. W efekcie, dziś do wyboru mamy już 10 modeli, a wśród nich znalazły się takie perełki jak rekordowo jasna portretówka 85 mm f/1.2 w wersji DS (Defocus Smoothing), bardzo szeroki profesjonalny zoom 15-35 mm f/2.8 czy superkompaktowy reporterski zoom 70-200 mm f/2.8, który względem modeli lustrzankowych jest aż o 1/3 mniejszy i lżejszy.
Można odnieść wrażenie, że pojawienie się nowego pełnoklatkowego systemu dało projektantom Canon nowy oddech. Otrzymali niepowtarzalną okazję, by na nowo opracować modele już istniejące, ale przede wszystkim, zrealizować śmiałe wizje, które do tej pory nie miały szans wyjść poza deskę kreślarską. Nie kończą też bynajmniej na poprawie osiągów pod względem korekcji wad optycznych - nowe modele, to również nowe rozwiązania, które mają poprawić komfort i skuteczność pracy.
Flagowym jest bez wątpienia Control Ring, czyli dodatkowy, programowalny wąski pierścień sterowania zwieńczający tubus obiektywów. Dopełnia możliwości personalizacji aparatu umożliwiając wygodną kontrolę wybranego parametru. W praktyce świetnie sprawdza się gdy chcemy szybko zmienić wartość przysłony lub czułość matrycy. W przypadku korpusów EOS R trudno narzekać na brak programowalnych przycisków i pokręteł bezpośredniego dostępu, ale ponieważ obiektyw obsługujemy zazwyczaj lewą ręką, możemy korygować ustawienia bez odrywania palca od spustu, czy luzowania chwytu w poszukiwaniu przycisku.
Pierścień domyślnie pracuje skokowo, ale Canon zostawia furtkę dla filmowców. Ponieważ dźwięk pracy pierścienia mógłby zostać zarejestrowany na nagraniach wideo przez czułe mikrofony, istnieje możliwość modyfikacji obiektywu, tak by pracował on całkiem płynnie. Bez utraty gwarancji możemy dokonań zmiany w każdym autoryzowanym serwisie Canon (koszt usługi to 300 zł).
Oczywiście nie oznacza to, że producent nie pracuje również nad stroną optyczną. Rozdzielczość sensorów rośnie w galopującym tempie, a obiektywy muszą dotrzymywać im tempa. W konstrukcji modeli RF znajdziemy zarówno elementy asferyczne, jak i te wykonane z niskodyspersyjnego szkła UD, które zagwarantować mają wzorową rozdzielczość na całej powierzchni kadru. Canon wprowadza też znaną już z najnowszych modeli EF technologię Blue Spectrum Refractive (BR Optics). Jest to specjalny element wykonany na poziomie molekularnym z organicznego materiału optycznego. W połączeniu z wklęsłymi i wypukłymi soczewkami oraz wysokim współczynnikiem załamania niebieskiego światła. Ma korygować zniekształcenia kolorów i wyraźnie redukować występowanie aberracji chromatycznej spowodowanej dużą jasnością obiektywu.
Warto wspomnieć również o adapterach, które pojawiły się wraz z premierą pierwszego korpusu EOS R. To trzy modele, które mają sprawić, że cały system będzie bardziej elastyczny. Adapter EOS R Mount Adapter EF-EOS R umożliwia bezproblemowe korzystanie z obiektywów EF-S i EF w aparatach EOS R. Model Control Ring Mount Adapter EF-EOS R zapewnia taką samą konwersję mocowania obiektywu jak adapter Mount Adapter EF-EOS R, ale dodatkowo wyposażono go w pierścień Control Ring. Z kolei adapter mocowania EF-EOS R z uchwytem filtra wsuwanego działa jak adapter mocowania EF-EOS R, a dodatkowo umożliwia korzystanie z filtrów wsuwanych, co eliminuje konieczność montażu filtrów z przodu obiektywu. Jest to szczególnie przydatne w przypadku obiektywów szerokokątnych z dużym przednim elementem optycznym.
Tyle słowem wstępu, przyjrzyjmy się im jednak dokładniej. Podczas ostatniego fotograficznego wyjazdu, miałem okazję przetestować trzy, najciekawsze moim zdaniem w podróży modele. Najbardziej uniwersalnym z nich jest bez wątpienia Canon RF 24-240 mm f/4-6.3 IS USM. Przystępny cenowo, stabilizowany, 10-krotny zoom, który dzięki ogromnej rozpiętości ogniskowych zastąpi nam nawet kilka innych obiektywów. Fotografów, którzy fotografują w bardziej wymagających warunkach, może z kolei zainteresować model Canon RF 24-105 mm f/4L IS USM, trzeci model, który zabrałem ze wzgłedu na charakter podróży to profesjonalny zoom Canon RF 15-35 mm f/2.8L IS USM, który świetnie sprawdzi się zarówno w reportażu jak i fotografii wnętrz czy architektury. Ja kierowałem go przede wszystkim w górę, by zmieścić w kadrze drapacze chmur Nowego Jorku! W kolejnych rozdziałach znajdziecie bardziej szczegółowy opis każdego z nich, pierwsze wrażenia z użytkowania, oraz przykładowe zdjęcia do pobrania w pełnej rozdzielczości i samodzielnej oceny jakości.
Tak zwane spacerowe superzoomy, ze względu na bardzo duży zakres ogniskowych, zazwyczaj zmuszały inżynierów do wielu kompromisów - idealna korekcja wad optycznych zarówno dla szerokiego kąta jak i bardzo dużego zbliżenia stanowi nie lada wyzwanie. Technologia idzie jednak naprzód, i choć nadal nie możemy oczekiwać jakości typowej dla profesjonalnych modeli, dziś możemy już mówić nie o kompromisie a raczej o złotym środku (zwłaszcza w relacji jakości do ceny).
Przykładem takiego obiektywu jest Canon RF 24-240 mm, który dla podróżników i aktywnych fotoamatorów może okazać się szkłem idealnym. Jako pierwszy w tej klasie wyposażony został w 5-stopniowy system dynamicznej stabilizacji obrazu, co moim zdaniem skutecznie rekompensuje brak stałego światła, i przede wszystkim pozwala całej konstrukcji zachować bardzo kompaktowe, jak na obiektyw pełnoklatkowy, wymiary.
Do tego otrzymujemy system autofokusa Nano USM, który łączy w sobie zalety STM i pierścieniowego silnika USM z pokryciem Dual Pixel CMOS AF dla niemal całej powierzchni kadru (88% w poziomie i 100% w pionie). I trzeba przyznać, że obiektyw działa niezwykle szybko, cicho i płynnie, co sprawdzi się zapewne także w trakcie filmowania.
Tak karkołomna konstrukcja wymagała zaawansowanego układu optycznego. We wnętrzu znajdziemy więc 21 elementów rozmieszczonych w 15 grupach, w tym 1 szkło asferyczne i 2 soczewki ultra-dyspersyjne. Więcej soczewek to większe ryzyko powstawania odbić i refleksów, ale temu zapobiegać mają powłoki Super Spectra Coating. Poza tym obiektyw posiada 7-listkową przysłonę, zainstalowany profil DLO oraz elektroniczną korektę zniekształceń. Minimalna odległość ogniskowania to 50 cm (dla szerokiego kąta) i 78 cm (dla tele). Zaś maksymalne powiększenie obrazu wynosi 0.26x na najdłuższej ogniskowej 240 mm. Natomiast na frontową soczewkę będziemy mogli nakręcić filtry o średnicy 72 mm.
Obiektyw mierzy 123 x 80 mm i waży 750 g. Może się wydawać, że nie jest to mało, ale trzeba pamiętać, że zastąpi nam całą torbę czy plecak obiektywów. Rachunek powinien więc i tak wyjść na plus. Poza tym w połączeniu z korpusem EOS RP stanowi wygodny zestaw, który bez narzekania cały dzień nosiłem na pasku przewieszonym przez ramię.
Na tubusie obiektywu znajdziemy pierścień regulacji Focus/Control Ring, który możemy skonfigurować tak, by za jego pomocą zmieniać kompensację ekspozycji, wartość przysłony, czasu naświetlania czy ISO. Natomiast w trybie manualnego AF będzie on odpowiadał za przeostrzanie.
Obiektyw wykonany jest też bardzo solidnie - konstrukcja sprawia wrażenie bardzo sztywnej i zwartej, zadbano również o staranne wykończenie detali. Co najważniejsze, mimo tak dużej rozpiętości ogniskowych, szeroki pierścień zooma pozwala szybko i precyzyjnie komponować kadr, bez przesadnego oporu i typowego dla tego typu konstrukcji „przeskoku” w okolicach 100 mm, gdy najpierw musimy włożyć w ruch nadgarstka nieco siły, by za chwilę próbować opanować przesadny luz.
Jakość zdjęć? Ostrością obiektyw nie może się zapewne równać z zaawansowanymi stałkami, ale muszę przyznać, że jakość, zwłaszcza na najdłuższej ogniskowej, mile mnie zaskoczyła. Doostrzenie zdjęć w edycji nie zajmie nam wiele czasu, zwłaszcza, że nie poświęcimy go zbyt dużo na korekcję aberracji i dystorsji, które są niemal niewidoczne. A to bez wątpienia wielki sukces inżynierów.
Ten obiektyw to popularny przedłużony standard, który nie oferuje może jasności f/2.8, ale dzięki temu zachowuje rozsądne wymiary i wagę. Mimo bardziej skomplikowanej budowy jest wyraźniej mniejszy i o 100 g lżejszy od najnowszej wersji lustrzankowej. Układ optyczny to 18 soczewek ustawionych w 14 grupach, ponadto zastosowano także specjalne elementy optyczne z powłokami Air Sphere Coating (ASC) i Super Spectra Coating, które mają zapobiegać pojawieniu się w kadrze wszelkich odbić świetlnych, blików i flar. Natomiast soczewki asferyczne mają minimalizować występowanie aberracji chromatycznej i dystorsji. We wnętrzu znajdziemy także 9-listkową kołową przysłonę.
To też pierwszy pełnoklatkowy obiektyw zmiennoogniskowy z serii L z wbudowanym silnikiem autofokusa Nano USM. Do tego otrzymujemy uszczelnienia chroniące wnętrze przed kurzem i zachlapaniami a przedni i tylny element optyki został pokryty warstwą fluorową, dzięki czemu skrajne soczewki będą mniej podatne na zabrudzenia.
Od razu czujemy, że RF 24-105 to już optyka z górnej półki. To też mój zdecydowany faworyt jeśli chodzi o uniwersalny obiektyw do wielu zastosowań. Zarówno wykonanie jak i kultura pracy stoją na najwyższym poziomie – jest to już w końcu konstrukcja klasy L! W połączeniu z systemem Dual Pixel AF w korpusie EOS RP ostrzy błyskawicznie i bezgłośnie. Również pierścienie pracują z dużą precyzją. Na tubusie znajdziemy przełącznik blokady ogniskowej, ale prawdę mówiąc, nie zdążyło mi się, by tubus rozsunął się samoistnie. Pochwalić trzeba też system stabilizacji optycznej - co prawda nie udało mi się osiągnąć deklarowanych 5 przysłon, ale solidne 4 EV dla ogniskowej 105 mm to i tak świetny wynik i w praktyce znacznie więcej niż jedna działka faktycznej jasności względem konstrukcji f/2,8. Obiektyw jest bardzo ostry a największym zaskoczeniem była dla mnie świetna szczegółowość również na brzegach kadru.
Ten superszerokokątny zoom to już zaawansowane narzędzie profesjonalisty. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Obiektyw mierzy 88,5 x 126,8 mm i waży 840 g, ale już po wykonaniu kilku zdjęć, zdajemy sobie sprawę jak duży potencjał w nim drzemie. Wydawać by się mogło, że jest szerszy tylko minimalnie od swojego odpowiednika w rodzinie EF, ale każdy fan szerokich kątów wie, że w tej dziedzinie „urwanie” nawet milimetra jest nie lada wyzwaniem dla inżynierów, zwłaszcza, gdy ambicją jest zachowanie najwyższych parametrów optycznych.
Na konstrukcję Canona RF 15-35 mm f/2.8L IS USM składa się więc 16 soczewek w 12 grupach, gdzie 3 elementy to soczewki asferyczne, a dwa wykonane ze szkła o niskim współczynniki dyspersji. Do tego powłoki SWC (powłoka strukturalna) i ASC (powłoka Air Sphere) zapobiegające powstawaniu odbić światła i flar oraz powłoka fluorynowa ułatwiająca zachowanie przedniej i tylnej soczewki w czystości. Obiektyw pozwoli nam na ostrzenie z minimalnej odległości 28 cm i oferuje 9-listkową przysłonę.
Do tego to pierwsze tak szerokie szkło serii L, wyposażone w 5-stopniowy system stabilizacji. W efekcie ostre zdjęcia z ręki wykonywałem nawet z czasami zbliżającymi się do 1 s! W rozświetlonym neonami mieście, statyw okazywał się więc często zupełnie zbędny. Wreszcie otrzymujemy też bezgłośny silnik autofokusa Nano USM, który cechuje nie tylko szybkość i precyzja, ale także bardzo dobra praca w trybie filmowym, w którym umożliwia wykonywanie płynnych przoestrzeń.
Choć obiektyw nie zagościł jeszcze w naszym laboratorium, ocena pełnych rozdzielczości każe raczej chwalić. Inżynierom nie tylko udało się utrzymać w ryzach dystorsję i aberracje, ale również winietowanie, które przy kombinacji tak szerokiego kąta i dużej jasności, często bywa wręcz gigantyczne. Pod tym względem zachowuje się zdecydowanie lepiej niż konstrukcje EF, co potwierdza moje zdanie, że inżynierowie skorzystali z okazji, by pewne problemy wyeliminować projektując obiektywy od podstaw. Dobrze zachowuje się też po zmroku, ładnie oddając punkty świetlne. Zachęcam do samodzielnej oceny jakości na poszczególnych przysłonach - obszerną galerię znajdziecie tutaj.
Obiektywy RF nie są tanie, ale, biorąc pod uwagę wykonanie i jakość optyczną to inwestycja na lata. Pierwsze modele w rodzinie zaprojektowano z najwyższą starannością, na co najlepszym dowodem niech będzie fakt, że aż 6 spośród 10 modeli RF doczekało się nominacji w plebiscycie Fotopolis i Digital Camera Polska (na 4 z nich nadal możecie zagłosować tutaj). Moim zdaniem ostatnie premiery jasno pokazują, że producent wiąże z systemem R duże nadzieje, a najciekawsze dopiero przed nami!