Fujifilm X-Pro2 – pierwsze wrażenia

Długo wyczekiwany następca topowego X-Pro1 ma być szybszy, wydajniejszy i jeszcze wygodniejszy w obsłudze. Podczas oficjalnej premiery w Tokio mieliśmy okazję przeprowadzić krótkie testy. Oto nasze pierwsze wnioski!

Autor: Maciej Zieliński

15 Styczeń 2016
Artykuł na: 6-9 minut

Przyszłość serii X-Pro długo wydawała się niejasna. Krążyły bowiem plotki, że hybrydowe wizjery to jednak zbyt droga zabawa i producent zamierza skupić się na rozwoju celowników elektronicznych. Premiera topowego X-T1 nie uspokoiła fanów „dalmierzowej” estetyki, bo oznaczała skręt w stronę korpusów, przypominających raczej analogowe lustrzanki. Pogłoski okazały się jednak nieprawdziwe (na szczęście), a z premierą nowego flagowego bezlusterkowca postanowił poczekać do piątych urodzin systemu X.

Na pierwszy rzut oka X-Pro2 w zasadzie niczym nie różni się od swojego poprzednika. To nadal bardzo prosta, ale jednocześnie estetyczna, stylizowana na klasyczny dalmierz konstrukcja. Sam korpus jest znacznie większy od innych modeli X, ale jednocześnie bardzo lekki (słyszeliśmy opinie, że aparaty Fujifilm są nawet zbyt lekkie, podobno niektórzy dociążają je płytką statywową). Niewątpliwie wykonano go również bardzo solidnie. Nie zauważyliśmy żadnych luzów, wszystkie elementy wykonano i dopasowano bardzo starannie. Pod zaślepką slotu kart widzimy grubą gumową uszczelkę chroniącą przed kurzem i wilgocią, cała konstrukcja, jak informuje producent została uszczelniona w aż 61 miejscach.

Po chwili obcowania z aparatem odkrywamy kolejne niuanse i przekonujemy się, że nowy model ma nieco odmienną, bo znacznie bardziej rozwiniętą ergonomię. To co zauważymy w pierwszej kolejności to nieco inny kształt niewielkiego nadal gripa. Jest teraz krótszy, ale jednocześnie głębszy i bardziej masywny. Wykończony miękką gumą daje całkiem dobry chwyt. Również tylny anatomiczny profil, na którym opieramy kciuk, jest teraz zdecydowanie dłuższy co dodatkowo zwiększa komfort. Generalnie, w połączeniu z krótką stałką X-Pro2 pozwala na bardzo wygodną pracę (choć dla fanów długich szkieł lepszym wyborem zapewne będzie nadal ergonomiczny model X-T1).

Na przedniej ściance, poniżej spustu umieszczono dodatkowe pokrętło, i co ważne, zarówno przednie jak i tylne pokrętło możemy teraz wciskać (w X-Pro 1 zrezygnowano z tego rozwiązania, zapewne utrudniało zachowanie szczelności). To wygodne rozwiązanie, umożliwiające np. szybkie podejrzenie wykonanego zdjęcia w 100%. Naszym zdaniem przyciski umieszczono nieco za głęboko, a wciśniecie mogłoby być bardziej precyzyjne, czyli po prostu lepiej wyczuwalne. Pokrętło kompensacji ekspozycji jest teraz zauważalnie większe, na co wpływ miał zapewne szerszy w X-Pro2 zakres korekcji +3/-3 EV. Dodatkowo przestawienie górnego pokrętła w pozycję C przenosi sterowanie kompensacją na przednie pokrętło i rozszerza ją do zakresu -5/+5.

Największe zmiany zaszły na tylnym panelu. Ekran przesunięto do brzegu, co niestety oznacza większe ryzyko przypadkowego brudzenia go kciukiem lewej ręki, na który zwyczajnie pozostaje już niewiele miejsca. Pionową kolumnę przycisków przesunięto automatycznie na prawą stronę ekranu, dzięki czemu, aparat możemy obsługiwać teraz w zasadzie tylko jedną ręką.

Górny przycisk kierunkowy, któremu w X-Pro1 przypisano tryb macro, teraz domyślnie odpowiada za wybór trybu pracy migawki. Pozostałe przyciski nie zostały opisane i każdy może sam zaprogramować ich funkcję. Generalnie personalizować możemy aż 8 przycisków aparatu. W menu aparatu pojawiła się też zakładka Moje Menu (My Menu) gdzie możemy zapisać do 16 często używanych pozycji. Gdy dodamy do tego 16 pozycji z menu Q, zyskujemy w sumie możliwość utworzenia łącznie aż 32 skrótów!

Najważniejszą, z punktu widzenia obsługi zmianą, jest niewątpliwie pojawienie się, zaczerpniętego z zaawansowanych lustrzanek, wielokierunkowego dżojstika. Musimy przyznać, że to rozwiązanie sprawdza się po prostu rewelacyjnie! Nawigator jest miękki ale precyzyjny i pozwala bardzo płynnie poruszać się między punktami ostrości. Gdy przesuniemy punk poza skraj kadru od razu pojawi się on po drugiej stronie (co jest często najszybszą metodą), łatwo możemy też kontrolować rozmiar pola pomiarowego. Podobnie jak w lustrzankach, po wciśnięciu dżojstika automatycznie powracamy do punktu centralnego.

Bardzo ciekawym rozwiązaniem (które inżynierom sugerować miał Tomasz Lazara, ambasador marki) jest górne pokrętło czasu, w ciekawy sposób połączone z pokrętłem czułości. By zmienić wartość ISO wystarczy unieść pierścień do góry i gdy go obracamy w niewielkim okienku zmienia się wartość czułości. To bardzo wygodne rozwiązanie, bo niczym na monochromatycznym ekranie cały czas widzimy ustawienie głównych parametrów. Oba pokrętła blokuje przycisk umieszczony na środku pokrętła.

Hybrydowy wizjer, podobnie jak u poprzednika oraz w serii X100, umożliwia szybkie przełączanie się pomiędzy celownikiem optycznym i elektronicznym. W praktyce panel EVF radzi sobie bardzo dobrze, i chyba najwyższy czas przyznać, że w wielu sytuacjach przewyższa on ekran optyczny – daje zawsze jasny i klarowny podgląd, co docenimy np. podczas fotografowania w słabszych warunkach. Odświeżanie poprawiono z 54 do 85 kl./s a czas zaciemnienia między klatkami skrócono do 150 ms. W bezpośrednim porównaniu z poprzednikiem różnica jest dramatyczna – X-Pro1 w słabych warunkach dość wyraźnie smuży, modelu X-Pro2 ten problem zdaje się zupełnie nie dotyczyć. Wizjer ma też dłuższy punkt oczny (16 mm) co ucieszy zwłaszcza „okularników” - w okularach nadal nie omiatamy wzrokiem całego kadru ale jest nieco lepiej. Nowością w „trybie optyczym” jest znana już z X100T opcja wyświetlenia cyfrowego podglądu w rogu kadru (co ułatwia ocenę balansu bieli i ekspozycji, pokazuje 100% kadru lub powiększenie od 2,5x do 6x). Aparat automatycznie rozpoznaje obiektyw dopasowując ramkę do ogniskowej, pojawiła się też funkcja symulacji ogniskowej – po wciśnięciu przycisku zintegrowanego z dźwignią trybu pracy wizjera (na przedniej ściance) w wizjerze wyświetlają się poszczególne ramki.

Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

Co jeszcze? Zaawansowanych użytkowników ucieszy też pojawienie się podwójnego slotu kart SD. To zawsze wygodny sposób rozdziału formatów zapisu (JPEG na jednej karcie, a RAW na drugiej), tworzenia kopii zapasowych czy przełączenia zapisu gdy zapełnimy już jeden z nośników.

W praktyce

Zdaniem producenta, w X-Pro2, mimo większej o 50% rozdzielczości matrycy udało się poprawić wydajność bufora, skrócić czas uruchamiania i zwiększyć częstotliwość wykonywania zdjęć seryjnych. W zestawieniu z poprzednikiem różnica faktycznie jest ogromna. Nowy model startuje błyskawicznie, a usprawniony bufor, choć może nie jest rekordzistą, znacznie przebija możliwości poprzednika. Z pełną prędkością 8 kl./s (6 w X-Pro1) wykonamy ok. 20 RAW-ów, a zapis potrwa około 10 sekund, przy czym nie blokuje on już funkcji aparatu. Model X-Pro1, z tą samą kartą, dławi się już po 10 ujęciach, a na powrót do pełnej sprawności czekaliśmy nawet 15 sekund.

Kolejną bolączką X-Pro1 był nie najszybszy, i przede wszystkim mało precyzyjny autofokus. W X-Pro2 liczba punktów AF wzrosła z 49 do 77, a detekcja fazy pokrywa ok. 40% kadru. Zdaniem producenta ten układ ma być najszybszy w systemie. I tym razem porównaliśmy go z poprzednikiem (z podpiętym do obu modeli obiektywem 35 mm f/2). Trzeba przyznać, że radzi sobie o wiele lepiej, ale szczerze mówiąc liczyliśmy na więcej. Gdy AF wstępnie dobrze oceni odległość doostrza błyskawicznie, ale w słabym świetle nadal potrafi długo przeszukiwać zakres zanim zahaczy się na kontrastowej krawędzi. Bez wątpienia jest jednak bardziej precyzyjny - X-Pro2 celuje w zasadzie bezbłędnie. Przewagą będzie też nowy, strefowy AF, który znacznie poprawia wydajność pracy w trybie śledzenia.


Istotną zmianą jest też skrócenie minimalnego czasu otwarcia migawki do 1/8000 s. Docenią to zwłaszcza fotografowie, którzy chcą korzystać z szeroko otwartej przysłony również w mocnym dziennie świetle. Migawka została też przeprojektowana dzięki czemu pracuje ciszej i wywołuje mniejsze drgania.

Wygląda na to, że warto było czekać te 4 lata. Nowy model zapowiada się naprawdę interesująco, a z hybrydowym wizjerem i nowatorską ergonomią, znów wyróżnia się na tle bezlusterkowej konkurencji. Pozostaje pytanie o jakość zdjęć z nowej 24-milionowej matrycy, ale o tym przekonamy się gdy do redakcji trafi finalny model testowy.

]

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Leica Q3 43 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Leica Q3 43 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po latach próśb, na rynku ląduje wreszcie Leica Q w wersji z obiektywem standardowym. Sprawdzamy, co ma do zaoferowania zestaw, na który tylu czekało.
16
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover to dron zamykający esencję ujęć lotniczych w najprostszej możliwej formie, którą można obsługiwać bez żadnego kontrolera i która chce zmienić nasze myślenie o dronach....
23
Nikon Z6 III - test aparatu
Nikon Z6 III - test aparatu
Trzecia generacja Nikona Z6 ma już niewiele wspólnego z poprzednikiem. Czy nowy korpus ma szansę zdobyć szturmem rynek? Sprawdzamy jego potencjał…
63
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (5)