Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Serwis Nikkei opublikował rynkowe statystyki za rok 2020. Jak w poprzednich latach, numerem jeden ciągle pozostaje Canon, coraz ciekawiej natomiast prezentuje się rywalizacja o kolejne miejsce w szeregu.
Jak co roku, serwis Nikkei opublikował branżowe zestawienia udziału w globalnym rynku dla różnych odnóg biznesu. Dzięki danym zebranym z badania Techno Research, dowiadujemy się też jak w 2020 roku kształtował się także rynek aparatów cyfrowych. Zanim przejdziemy do analizy, warto uprzedzić, że są to dane opierające się o liczbę wyprodukowanych aparatów, a nie o zyski generowane ze sprzedaży, a dodatkowo opisują rok, który był dla producentów wyjątkowo trudny, niemniej jednak zawsze całkiem dobrze obrazują one ogólną sytuację rynkową.
Dla nikogo nie będzie chyba niespodzianką, że koszulkę lidera nadal dzierży Canon, który zagarnął dla siebie blisko połowę globalnego rynku aparatów (dokładnie 47,9%). To wynik o 2,5% lepszy w stosunku do roku poprzedniego.
Na drugim miejscu już od kilka lat plasuje się Sony (22,1%), które z roku na rok pogłębia różnicę między zepchniętym na trzecie miejsce Nikonem (13,7%). Podczas gdy udział Sony urósł o 1,9%, Nikona zmalał aż o 4,9%. Tym samym coraz lepiej zaczyna radzić sobie obejmujące czwartą pozycję Fujifilm (5,6%), które zyskało w ostatnim roku 0,9%. Na piątej pozycji z niewielkim spadkiem plasuje się Panasonic (4,4%).
Czy te dane powinny zaskakiwać? Wszystko wydaje się dobrze odpowiadać zeszłorocznym premierom. Zarówno Canon, Sony, jak i Fujifilm zaprezentowali w zeszłym roku kilka ciekawych i pożądanych modeli, podczas gdy premiera drugiej generacji linii Nikon Z6 i Z7 przypadła dopiero na jesień, a producent borykał się z problemami dostaw aż do początki 2021 roku.
Rzeczywista sytuacja w dłuższym ujęciu czasowym może więc wskazywać na mniejszą rynkową różnicę między Sony i Nikonem, zwłaszcza, że ostatnie dane rynkowe wskazują, że Nikon zanotował tylko o połowę mniejszy przychód od Canona, co stawiałoby tego pierwszego na bardzo podobnym poziomie, co Sony. Z pewnością wiele w tej sytuacji wyklarują dane za rok bieżący, obejmujące zapewne rychłą premierę modelu Nikon Z9 i model Zfc.
Najciekawiej z tego wszystkiego prezentuje się 6-procenowa luka, obejmująca także producentów spoza Japonii. Czy to wszystko przypada niszowym aparatom Leiki, Pentaxa, Hasselblada i Phase One’a, czy może aż tak duży udział w rynku mają chińskie „noname’y” sprzedawane na portalach typu Aliexpress? A może duży procent sprzedaży cały czas przypada Olympusowi? Prawdopodobnie zalicza się do tego jedno i drugie, niemniej jednak, biorąc pod uwagę wyniki Fujifilm i Panasonic jest to dość znacząca niewiadoma.
Źródło: nikkei.com