Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Google robi kolejny krok w celu ochrony praw twórców. Czy jednak będzie on miał jakikolwiek wpływ na sytuację?
Przed kilkoma dniami Google, we wsparciu organizacji IPTC (International Press Telecommunications Council) i CEPIC (Council of European Professional Informatics Societies) wprowadziło możliwość wyświetlenia informacji o autorze danego zdjęcia, umieszczanych w metadanych zbiorów IPTC. Oznacza to, że wszyscy przeszukujący sieć za pomocą przeglądarki giganta z Mountain View będą mogli dowiedzieć się, do kogo należy i przez kogo wykonane było dane zdjęcie, obraz czy grafika.
W teorii zapobiec ma to kradzieży zdjęć i łamaniu prawa autorskiego i być znaczącym krokiem na drodze do lepszej ochrony praw twórców. “To zdecydowane posunięcie, uświadamiające, że materiał wizualny nie jest anonimową kreacją, a rezultatem kreatywnej pracy osoby, którą możemy zidentyfikować” - czytamy na stonie CEPIC. W efekcie powinna zwiększyć się także widoczność poszczególnych autorów w sieci, co w efekcie mogłoby dostarczyć im nowych zleceń.
Decyzja ta jest zapewne pokłosiem problemów z jakimi Google boryka się już od lat w przypadku agencji fotograficznych, czego przykładem może być chociażby ciągnący się przez kilka lat spór z Getty Images, który zaowocował usunięciem przycisku “Pokaż obraz” z przeglądarki Google Images.
W praktyce niestety, podobnie jak wspomniane skasowanie przycisku w wyników wyszukiwań obrazu, działanie raczej nie ma większej szansy zapobiec kradzieży zdjęć i pełnić będzie prawdopodobnie jedynie rolę psychologiczną. Zdjęcia wyświetlane przez Google Images nadal będziemy mogli swobodnie pobrać, także ten, kto wyszukuje obrazów w celu ich bezprawnego użycia i tak to zrobi. Dodatkowo, informacje o autorze i prawach autorskich wyświetlane nie są od razu, a dopiero po kliknięciu w konkretną zakładkę menu. Możemy się więc spodziewać, że klikać w nią będą jedynie nieliczni. Oprócz tego, wszystko dotyczy jedynie zdjęć autorów i agencji współpracujących ze wspomnianymi organizacjami.
Z drugiej strony integracja bazy IPTC z wynikami Google może stać się ciekawą próbą ustandaryzowania dystrybucji chronionych prawem autorskim obrazów w internecie i ułatwić wykrywanie naruszeń. Zwłaszcza, że członkiem organizacji mogą stać się nie tylko firmy i agencje fotograficzne, ale także zwykli fotografowie (oczywiście za stosowną opłatą).
Nadal jednak największym problemem jest dochodzenie swoich praw, ściągalność należności za bezprawne użycie zdjęć oraz sama świadomość internautów pobierających zdjęcia. Dopóki ten problem nie zostanie odpowiednio rozwiązany, ukrywanie przycisków i wprowadzanie mało widocznych oznaczeń zmieni niewiele.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem iptc.org.