Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Ostatnie 2 lata to dla GoPro czas usilnych zmagań o utrzymanie swojej pozycji na rynku. Pasmo porażek sprawiło jednak, że firma pozbywa się niemal 1/3 siły roboczej i całkiem prawdopodobne, że zmieni także właściciela.
Czy globalna, utożsamiana z konkretnym produktem i zakorzeniona w świadomości użytkowników marka może przestać istnieć? Ostatnia historia firmy GoPro pokazuje, że nie jest to wcale tak nieprawdopodobne, jak mogłoby się wydawać.
Perypetie producenta rozpoczęły się niedługo po wejściu firmy na giełdę. Najpierw akcje firmy zaczęły notować spadki, a sytuację pogorszyły słabe wyniki finansowe spowodowane w dużej mierze źle opracowaną strategią marketingową produktów. Do tego doszedł pozew inwestorów, którzy oskarżali firmę o manipulację i zawyżanie danych sprzedażowych. Wszystkie te czynniki spowodowały, że w ciągu raptem kilku miesięcy wartość akcji spadła z 60 do 14 dolarów, a firma musiała przeprowadzić redukcję etatów.
Mimo wszystko, zarząd patrzył w przyszłość z nadzieją, upatrując możliwości odbicia się od dna w premierach długo zapowiadanego drona Karma oraz kamerki HERO5, które miały miejsce na targach Photokina 2016. Niestety zaprezentowany raptem tydzień później, bijący na głowę produkcję GoPro funkcjonalnością i konkurencyjny cenowo dron DJI Mavic szybko pogrzebał marzenia firmy o podbiciu przestworzy. I pewnie nie byłoby tak źle, gdyby nie usterka techniczna, przez którą drony Karma traciły zasilanie w powietrzu i spadały. W związku z tym produkt zniknął z rynku na kolejne pół roku.
Choć akcja serwisowa, wraz z rekompensatą w postaci darmowej kamerki HERO5 została przeprowadzona szybko i skutecznie, wygląda na to, że firmie nie udało się odzyskać zaufania użytkowników pragnących filmować swoje wyczyny sportowe z powietrza. Do tego wobec coraz silniejszej konkurencji na rynku, GoPro notuje wyniki sprzedażowe znacznie niższe od prognozowanych - dochody ze sprzedaży produktów w ostatnim roku były o 1/4 niższe od oczekiwanych, a sama firma straciła około 1/5 swojej wartości.
W związku z tym GoPro podejmuje radykalne działania i… zupełnie wycofuje się z produkcji dronów, zwalniając przy okazji 300 pracowników (niemal 1/4 całej siły roboczej). Informacja ta z pewnością nie pomoże w naprawie wizerunku i poprawieniu wyników finansowych, nawet mimo rezygnacji prezesa Nicka Woodmana z pobierania wynagrodzenia (od początku 2018 roku jego pensa będzie wynosić symbolicznego dolara).
I choć producent zapowiada, że ma w zanadrzu kolejne ciekawe produkty, a przy zmniejszonych kosztach operacyjnych firma powinna odzyskać rentowność już w połowie 2018 roku, wygląda na to, że ratunku dla firmy zarząd wcale nie upatruje już w premierach kolejnych produktów. Według doniesień CNBC, zatrudnił agencję JP Morgan w celu znalezienia strategicznego inwestora, lub kupca, któremu mógłby odsprzedać prawa do marki.
Sytuację wydaje się potwierdzać także ostatnia wypowiedź prezesa. - Jeśli nadarzy się okazja, by wejść pod skrzydła większej firmy, która umożliwi GoPro dalszą ekspansję, przyjrzymy się jej z zainteresowaniem - powiedział Nick Woodman w rozmowie z telewizją CNBC.
Kto może stać się potencjalnym kupcem? Tego na razie nie wiadomo. Głównymi konkurentami GoPro na rynku kamerek sportowych są w tym momencie Sony i chińskie Xiaomi. Czy któryś z nich zdecyduje się na ten krok? Z pewnością rozpoznawalność marki GoPro ułatwiłaby im dalszą ekspansję, póki co jednak Sony, będące głównym producentem matryc na świecie nie wydaje się być w potrzebie inwestowania w rozwój oferty action camów, Xiaomi natomiast sukcesywnie, od kilku lat buduje własną markę, co widać chociażby po wzroście zainteresowania produktami firmy na naszym rynku. Odpowiedź na to pytanie poznamy jednak zapewne już niebawem.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem forbes.com.