Branża
Zebraliśmy dla Was oferty Black Friday i Black Week w jednym artykule! Sprawdźcie najlepsze promocje od producentów i dystrybutorów
Czego oczekiwałem?
Aparat do testowania dostałem w momencie, gdy rozglądałem się za czymś w rodzaju "notatnika fotograficznego": aparatu na tyle poręcznego, żeby można go było mieć ze sobą prawie wszędzie, ale robiącego przyzwoitej jakości zdjęcia i pozwalającego na pełną kontrolę ekspozycji. Samsung NX1000 ze stałoogniskowym "naleśnikiem" (do wyboru mamy trzy różne ogniskowe, odpowiadające ok. 25, 31 i 45mm dla małego obrazka) właściwie spełnia te wymagania: jest lekki, robi naprawdę dobre zdjęcia i całkiem wygodnie się nim fotografuje, również w trybach nieautomatycznych. Jako bonus dostajemy filmy Full HD. Największy minus, z mojego punktu widzenia, to jednak dość duża grubość. Powiedzmy sobie szczerze - to jednak wciąż jest aparat bardziej do torby/plecaka, niż do kieszeni. Pewnym rozwiązaniem jest zawieszene paska na szyi i noszenie aparatu na piersi. Pod trochę grubszą kurtką jest prawie niewidoczny. Zresztą możliwe, że gdybym znalazł do niego odpowiedni futerał, być może zmieniłbym zdanie również i w tej kwestii. Drugim minusem jest momentami dość wolne działanie aparatu, zwłaszcza denerwująco powolny zapis plików RAW. Ale naiwnością byłoby oczekiwać, że w 20% wagi i za 10% ceny dostaniemy 100% szybkości profesjonalnej lustrzanki reporterskiej.
Z czego trzeba zdawać sobie sprawę?
"Naleśniki"
Dla mnie największa zaleta bezlusterkowca to możliwość połączenia go z cienkim obiektywem ("naleśnikiem") i uzyskania w ten sposób małogabarytowego aparatu. Podczas testów miałem równocześnie trzy stałoogniskowe "naleśniki" (16 mm f/2.4, 20 mm f/2.8 i 30 mm f/2), co dało mi rzadką okazję do przeprowadzenia testów porównawczych.
Najważniejsze wrażenia:
Konkludując, stałoogniskowy "naleśnik" jest bardzo atrakcyjną alternatywą (uzupełnieniem?) dla kitowego zooma. Bez dużej przesady można powiedzieć, że stałoogniskowy obiektyw zmienia ten z pozoru mocno amatorski korpus w już rozsądne narzędzie fotograficzne. Który z nich wybrać zależy od naszych preferencji fotograficznych; przypomnę że ich ogniskowe odpowiadają ok. 25, 31 i 45mm dla małego obrazka. Osobiście gdybym miał się zdecydować na jeden obiektyw, wybrałbym 20 mm jako najbardziej uniwersalny (to po testach, wcześniej byłem nastawiony na najszerszy 16 mm). 30 mm daje kąt widzenia zbliżony do ludzkiego oka i może być szczególnie atrakcyjny dla fotograficznych purystów lub osób uczących się "świadomego" fotografowania. Ten obiektyw daje również najmniejsze zniekształcenia (to informacja znaleziona w internecie - "gołym okiem" żaden z tych trzech obiektywów nie daje wyraźnych zniekształceń), co predysponuje go do zdjęć reprodukcyjnych. Z kolei najszerszy 16 mm staje się jeszcze bardziej atrakcyjny, jeśli potraktować go nie jako alternatywę, tylko uzupełnienie innych obiektywów, choćby kitowego zooma. Dzięki szerokiemu kątowi szczególnie dobrze sprawdza się przy zdjęciach (filmowaniu zresztą też) w małych pomieszczeniach oraz przy fotografowaniu architektury. Przy jego użyciu panoramy stają się wyraźnie szersze.
Obiektyw makro
"Najpoważniejszym" obiektywem w testowanym przeze mnie zestawie był 60 mm f/2.8 Macro. Zarówno wagowo jak i gabarytowo jest większy od trzech "naleśników" razem wziętych. Ma stabilizację obrazu OIS i silnik autofokusa SSA.
Mały korpus NX1000 z podczepionym obiektywem tej wielkości wygląda, nazwijmy to, niestandardowo, ale obsługa wciąż jest bezproblemowa. Jeśli nie korzystamy ze statywu, to bez użycia lewej ręki raczej się nie obejdzie.
Testowałem go przy fotografii produktów, reprodukcji, typowym makro i jako obiektywu portretowego. We wszystkich tych zastosowaniach spisał się bez zarzutu. Używałem go również do filmowania - daje bardzo przyjemne efekty, zwłaszcza przy zbliżeniu na twarz.
Flesz
W testowanym przeze mnie zestawie był również bardzo zgrabny, niewielki flesz SEF20 o liczbie przewodniej 20. Jego przewaga nad "kitową" lampą błyskową:
Ponadto warto wiedzieć że:
Czy te zalety uzasadniają jego cenę? To każdy musi rozstrzygnąć sam. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że jest to mały flesz do stosowania na aparacie. Dla wymagających od lampy błyskowej czegoś ekstra, Samsung oferuje mocniejszy (i sporo większy) model SEF42.
Moduł GPS
Samsung oferuje dedykowany do aparatów serii NX moduł GPS montowany w gorącej stopce. Moduł komunikuje się z aparatem i w momencie zrobienia zdjęcia długość i szerokość geograficzna zapisywane są bezpośrednio w danych EXIF pliku, co jest najwygodniejszym rozwiązaniem. Gdy do aparatu podłączony jest moduł GPS, dodatkowo na wyświetlaczu pojawia się nazwa miasta. O tym, kiedy chcemy używać tego modułu, decydujemy wciskając przycisk zasilania. Warto mieć świadomość, że moduł GPS jest dość duży i po jego założeniu aparat raczej przestanie się mieścić w kieszeni (zakładając optymistycznie, że mieścił się wcześniej). Urządzenie nie obciąża akumulatora aparatu - zasilane jest dwoma paluszkami AAA. Moduł GPS współpracuje tylko z aparatem fotograficznym. Nie da się używać go samodzielnie, ani podłączyć do komputera. Deklarowana przez producenta szybkość działania to 60 sekund na "złapanie fixa" i 5 sekund na ponowny odczyt współrzędnych. Doświadczenia z moich testów pokazują, że zwykle trwa to dłużej. Być może przyczyną było to, że często fotografowałem w parku pod drzewami, może z jakichś innych powodów akurat te lokalizacje były "felerne", ale czerwona lampka na module GPS mrugała zwykle wyraźnie dłużej niż minutę.
Na koniec o pierwszym wrażeniu
W nagrodę dla tych czytelników, którzy wytrwali aż do tego miejsca, jeszcze kilka słów o wrażeniach "pozafotograficznych". Pierwsze wrażenie było bardzo dobre: sprzęt, który dostałem do testowania, wypełniał spory karton i już sama ilość robiła wrażenie (a przecież była to tylko część systemu NX). Oprócz aparatu (biały NX1000 w zestawie z białym obiektywem 20-50 mm) były tam stałoogniskowe obiektywy 16 mm f/2.4, 20 mm f/2.8, 30 mm f/2 i 60 mm f/2.8 oraz moduł GPS i bardzo zgrabny flesz o liczbie przewodniej 20. Wszystkie elementy zapakowane w jednolicie wyglądające, eleganckie białe kartoniki z granatowymi i złotymi akcentami. Do każdego elementu dołączona była instrukcja (do aparatu była też polskojęzyczna, napisana bez niezręczności językowych, co należy uznać zdecydowanie na plus, bo nie zawsze jest to standardem; do pozostałych były 10-języczne, bez wersji polskiej) i woreczek na rozmiar tej konkretnej rzeczy. O ile woreczek na aparat wykonany z cienkiego materiału daje ochronę, powiedzmy, umowną, to już skórzane (a przynajmniej o wyglądzie skóropodobnym) woreczki dołączane do poszczególnych obiektywów, flesza i modułu GPS rzeczywiście nadają się do użytku i sprawiają nadspodziewanie dobre wrażenie. Zresztą wszystkie elementy sprawiały dobre wrażenie: dobre materiały, dobre spasowanie, eleganckie wzornictwo, wszystko dobrze przemyślane. Zwłaszcza biorąc do ręki obiektyw makro 60 mm ma się wrażenie obcowania z rzeczą naprawdę solidną. W komplecie z fleszem i z obiektywem 20 mm dodatkowo były plastikowe podstawki; jedyny sensowny sposób ich wykorzystania jaki przychodzi mi do głowy to ekspozycja na wystawie w sklepie. Tylko obiektyw makro 60 mm miał w komplecie osłonę przeciwsłoneczną. Flesz i moduł GPS do pracy wymagają baterii (po dwa "paluszki" - AA do flesza i AAA do GPS), których nie ma w zestawie. W zestawie nie ma też karty pamięci - zresztą podobnie jak w większości aparatów. Zwraca uwagę duża dbałość o szczegóły, np. w komplecie do białego korpusu jest biały flesz, biały pasek i biała zaślepka na gorącą stopkę, no i oczywiście biały obiektyw. Wszystkie "naleśniki" mają gwint do filtra tej samej średnicy (43 mm). Miniaturowy flesz, który jest w komplecie z korpusem, jest zapakowany w wygodne opakowanie z twardego półprzezroczystego plastiku, które daje nadzieję na przetrwanie tego akcesorium w kieszeni, czy innym równie niesprzyjającym środowisku.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Pszczoła
Zdjęcia do pobrania:
Tekst i zdjęcia Krzysztof Pszczoła