Samsung NX1000 - test konsumencki Krzysztofa Pszczoła

Autor: Patrycja Tuszyńska

7 Listopad 2012
Artykuł na: 17-22 minuty
Prezentujemy kolejną opinię konsumencką Samsunga NX1000, której autorem jest Krzysztof Pszczoła. Autor bardzo dokładnie opisuje funkcjonalność aparatu, obiektywów oraz akcesoriów, takich jak lampa błyskowa i moduł GPS. Zapraszamy do lektury!

Czego oczekiwałem?

Aparat do testowania dostałem w momencie, gdy rozglądałem się za czymś w rodzaju "notatnika fotograficznego": aparatu na tyle poręcznego, żeby można go było mieć ze sobą prawie wszędzie, ale robiącego przyzwoitej jakości zdjęcia i pozwalającego na pełną kontrolę ekspozycji. Samsung NX1000 ze stałoogniskowym "naleśnikiem" (do wyboru mamy trzy różne ogniskowe, odpowiadające ok. 25, 31 i 45mm dla małego obrazka) właściwie spełnia te wymagania: jest lekki, robi naprawdę dobre zdjęcia i całkiem wygodnie się nim fotografuje, również w trybach nieautomatycznych. Jako bonus dostajemy filmy Full HD. Największy minus, z mojego punktu widzenia, to jednak dość duża grubość. Powiedzmy sobie szczerze - to jednak wciąż jest aparat bardziej do torby/plecaka, niż do kieszeni. Pewnym rozwiązaniem jest zawieszene paska na szyi i noszenie aparatu na piersi. Pod trochę grubszą kurtką jest prawie niewidoczny. Zresztą możliwe, że gdybym znalazł do niego odpowiedni futerał, być może zmieniłbym zdanie również i w tej kwestii. Drugim minusem jest momentami dość wolne działanie aparatu, zwłaszcza denerwująco powolny zapis plików RAW. Ale naiwnością byłoby oczekiwać, że w 20% wagi i za 10% ceny dostaniemy 100% szybkości profesjonalnej lustrzanki reporterskiej.

Z czego trzeba zdawać sobie sprawę?

  • Aparat nie ma wizjera. Dla wszystkich przyzwyczajonych do kompaktów to rzecz naturalna, dla tych wychowanych na lustrzankach - coś, do czego trzeba się przyzwyczaić.
  • "Klawiszologia" jest dobrze przemyślana, tego aparatu używa się wygodnie i to nie tylko w trybie auto! Nadspodziewanie wygodne jest menu wywoływane przyciskiem "Fn", a wybieranie ustawień pokrętłem na obiektywie to pomysł, który, gdy już się do tego przyzwyczaimy, rzeczywiście się sprawdza.
  • Obraz na wyświetlaczu jest bardzo dobrej jakości. Lepszej niż spodziewałem się czytając w opisie, że wyświetlacz NX1000 jest słabszy, niż w droższych modelach serii NX.
  • To, co mnie przyjemnie zaskoczyło, to elektroniczna poziomnica wyświetlana na ekranie. Niby drobiazg, ale bardzo przydatny - zwłaszcza przy pracy z obiektywami szerokokątnymi.
  • Aparat ma gorącą stopkę (to oczywiste? a popatrzcie na Sony NEX).
  • Aparat nie ma wbudowanego flesza. W komplecie jest bardzo zgrabna lampa mocowana w gorącej stopce (jej małe wymiary są w pewnej części zasługą braku baterii - lampka jest zasilana z akumulatora aparatu), ale aparat z założoną lampą robi się wyraźnie mniej "kieszonkowy". Na szczęście w komplecie jest wygodny sztywny pudełko-pokrowiec, dający dobrą ochronę flesza przy zachowaniu małych rozmiarów.
  • Pliki RAW mają ok. 32-40 MB. Nie tylko zajmują sporo miejsca na karcie, a później na dysku, ale również stawiają odpowiednio wysokie wymagania sprzętowe odnośnie komputera, na którym mają być przetwarzane (dual Xenon, 12 rdzeni i 24GB RAM to wcale nie taki zły pomysł, chociaż, powiedzmy sobie szczerze, 2 rdzenie i 4GB RAM właściwie też wystarczą - oczywiście pod warunkiem, że się jest cierpliwym).
  • Jest to dość nowy aparat i nie wszystkie programy do obróbki plików RAW akceptują zdjęcia nim zrobione (np. DxO Optics Pro).
  • Automatyczne ostrzenie na twarz działa całkiem sprawnie.
  • Tryb panoramy: gdy w trakcie fotografowania obracamy aparatem, daje bardzo ciekawe efekty - zwłaszcza przy obiektywie szerokokątnym, gdy uzyskujemy naprawdę szeroką panoramę w okolicach 180 stopni. Szkoda, że dostajemy pliki względnie małej rozdzielczości (ok. 1000 x 6000 lub 1600 x 4000 pikseli - w zależności od orientacji aparatu).
  • Co do filmowania, to po prostu wszystko działa tak jak powinno. Gdy coś w kadrze się zmieni, ustawienie ostrości automatycznie dostosuje się do nowej sytuacji.
  • W korpusie nie ma stabilizacji. Mają ją tylko wybrane obiektywy (np. 60 mm Macro). Ostrzeżenie, że zdjęcie może być poruszone, pojawia się na wyświetlaczu dość często (nawet przy czasach krótszych niż odwrotność ogniskowej, co zwyczajowo przyjmuje się jeszcze za czas "bezpieczny").
  • W trybie Program automatyka zwykle proponuje szeroko otwartą przysłonę.
  • U mnie dość często zdarzała się informacja "błąd karty" - niby nic złego się nie działo, ale na minutę czy trochę dłużej aparat był zablokowany. Może miałem pecha, może rzeczywiście coś nie tak z moją kartą (w innych aparatach nie było z nią żadnych problemów), a może czas pomyśleć o aktualizacji firmware'u? Po zmianie karty na inną problem się nie powtórzył.
  • Aparat ma łącze Wi-Fi, ale jego użycie jest ograniczone tylko do kilku wybranych funkcji (m.in. automatyczne przegrywanie zdjęć na smartfona, komputer lub SkyDrive, wrzucanie zdjęć/filmów na Facebooka, Picassę, YouTube lub Photobucket).
  • Aparat szczególnie dobrze integruje się ze smartfonami Samsunga (nie testowałem tej możliwości, ale to, co przeczytałem w instrukcji, wygląda bardziej niż zachęcająco).
  • O oprogramowaniu dołączonym do aparatu można powiedzieć tylko tyle, że jest. Prawdopodobnie nigdy go nie będziesz używać. Byłoby przyjemnie, gdyby był dołączony jakiś "poważny" program do obróbki RAW-ów.
  • Aparat jest mały. Pomimo wygodnego profilowania pod prawą rękę, osobom o dużych dłoniach może "nie leżeć".
  • Jeśli wcześniej fotografowałeś i masz już różne torby, pokrowce i futerały, to pewnie i tak będziesz musiał kupić nowy futerał specjalnie do tego aparatu. Te co masz, prawdopodobnie są w innym rozmiarze.
  • Egzemplarz, który testowałem, był biały. Wprawdzie o gustach się nie dyskutuje, ale osobiście jestem zdania, że aparat do robienia zdjęć powinien być czarny (dopuszcza się niewielkie srebrne wstawki). W moim odczuciu podstawowa funkcja aparatu w innym kolorze to robienie wrażenia, a robienie zdjęć jest wtedy tylko funkcją uboczną (nie, absolutnie nie jest to aluzja do Hasselblada Lunar).

"Naleśniki"

Dla mnie największa zaleta bezlusterkowca to możliwość połączenia go z cienkim obiektywem ("naleśnikiem") i uzyskania w ten sposób małogabarytowego aparatu. Podczas testów miałem równocześnie trzy stałoogniskowe "naleśniki" (16 mm f/2.4, 20 mm f/2.8 i 30 mm f/2), co dało mi rzadką okazję do przeprowadzenia testów porównawczych.

Najważniejsze wrażenia:

  • Wszystkie trzy obiektywy mają bardzo podobne rozmiary i wagę. Wszystkie mają takie same mocowanie filtra 43 mm. Również ich cena rynkowa jest bardzo podobna.
  • Korpus NX1000 z podpiętym naleśnikiem jest "na granicy kieszonkowości". Od biedy zmieści się w dużej kieszeni kurtki, ale wyraźnie odczujemy obecność aparatu w kieszeni.
  • Wybór ogniskowej to oczywiście kwestia preferowanego stylu fotografowania, natomiast wygodniej jest zdecydować się na jeden obiektyw na jedno wyjście w plener - nie bardzo wyobrażam sobie noszenie ze sobą wszystkich trzech i częstego zmieniania szkieł. Oczywiście nie ma nic złego w posiadaniu tych trzech ogniskowych w dużej torbie, którą zabieramy na specjalne okazje fotograficzne, ale noszenie wszędzie ze sobą dodatkowych obiektywów to może jednak przesada.
  • Obiektywy 16 mm i 20 mm mają pierścień iFn - w przeciwieństwie do szkła 30 mm.
  • Wszystkie trzy obiektywy nadają się do filmowania, choć oczywiśce każdy z nich da inne efekty.
  • Wprawdzie kitowy zoom 20-50 mm jest chyba nawet lżejszy niż te "naleśniki" i bardzo kompaktowy, jednak korpus z podpiętym zoomem już zdecydowanie nie jest "kieszonkowy". Jakość zdjęć też jest wyraźnie gorsza niż w przypadku "stałek". Przy okazji - ten zoom ma średnicę filtra 40,5mm czyli "o włos" mniej niż "naleśniki".

Konkludując, stałoogniskowy "naleśnik" jest bardzo atrakcyjną alternatywą (uzupełnieniem?) dla kitowego zooma. Bez dużej przesady można powiedzieć, że stałoogniskowy obiektyw zmienia ten z pozoru mocno amatorski korpus w już rozsądne narzędzie fotograficzne. Który z nich wybrać zależy od naszych preferencji fotograficznych; przypomnę że ich ogniskowe odpowiadają ok. 25, 31 i 45mm dla małego obrazka. Osobiście gdybym miał się zdecydować na jeden obiektyw, wybrałbym 20 mm jako najbardziej uniwersalny (to po testach, wcześniej byłem nastawiony na najszerszy 16 mm). 30 mm daje kąt widzenia zbliżony do ludzkiego oka i może być szczególnie atrakcyjny dla fotograficznych purystów lub osób uczących się "świadomego" fotografowania. Ten obiektyw daje również najmniejsze zniekształcenia (to informacja znaleziona w internecie - "gołym okiem" żaden z tych trzech obiektywów nie daje wyraźnych zniekształceń), co predysponuje go do zdjęć reprodukcyjnych. Z kolei najszerszy 16 mm staje się jeszcze bardziej atrakcyjny, jeśli potraktować go nie jako alternatywę, tylko uzupełnienie innych obiektywów, choćby kitowego zooma. Dzięki szerokiemu kątowi szczególnie dobrze sprawdza się przy zdjęciach (filmowaniu zresztą też) w małych pomieszczeniach oraz przy fotografowaniu architektury. Przy jego użyciu panoramy stają się wyraźnie szersze.

Obiektyw makro

"Najpoważniejszym" obiektywem w testowanym przeze mnie zestawie był 60 mm f/2.8 Macro. Zarówno wagowo jak i gabarytowo jest większy od trzech "naleśników" razem wziętych. Ma stabilizację obrazu OIS i silnik autofokusa SSA.

Mały korpus NX1000 z podczepionym obiektywem tej wielkości wygląda, nazwijmy to, niestandardowo, ale obsługa wciąż jest bezproblemowa. Jeśli nie korzystamy ze statywu, to bez użycia lewej ręki raczej się nie obejdzie.

Testowałem go przy fotografii produktów, reprodukcji, typowym makro i jako obiektywu portretowego. We wszystkich tych zastosowaniach spisał się bez zarzutu. Używałem go również do filmowania - daje bardzo przyjemne efekty, zwłaszcza przy zbliżeniu na twarz.

Flesz

W testowanym przeze mnie zestawie był również bardzo zgrabny, niewielki flesz SEF20 o liczbie przewodniej 20. Jego przewaga nad "kitową" lampą błyskową:

  • Palnik można podnosić w zakresie 0-90 stopni
  • Lampa wykorzystuje własne baterie (2xAA) i nie obciąża akumulatora aparatu
  • Szybko jest gotowa do błysku
  • Istnieje możliwość ręcznej regulacji siły błysku w zakresie +-1EV

Ponadto warto wiedzieć że:

  • pomimo dość niskiej liczby przewodniej, do większości typowych sytuacji moc błysku jest wystarczająca (jakby co, zawsze można trochę podnieść czułość ISO)
  • w komplecie jest całkiem wygodne etui w postaci skórzanego woreczka
  • flesz jest mały i poręczny
  • oczywiście bezproblemowo współpracuje z aparatem
  • ze względu na niewielką odległość palnika od obiektywu, przy błysku bezpośrednim efekt czerwonych oczu jest bardziej niż prawdopodobny
  • nie ma dodatkowej diody wspomagania AF (ale zielona dioda wbudowana w korpus radzi sobie całkiem nieźle).

Czy te zalety uzasadniają jego cenę? To każdy musi rozstrzygnąć sam. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że jest to mały flesz do stosowania na aparacie. Dla wymagających od lampy błyskowej czegoś ekstra, Samsung oferuje mocniejszy (i sporo większy) model SEF42.

Moduł GPS

Samsung oferuje dedykowany do aparatów serii NX moduł GPS montowany w gorącej stopce. Moduł komunikuje się z aparatem i w momencie zrobienia zdjęcia długość i szerokość geograficzna zapisywane są bezpośrednio w danych EXIF pliku, co jest najwygodniejszym rozwiązaniem. Gdy do aparatu podłączony jest moduł GPS, dodatkowo na wyświetlaczu pojawia się nazwa miasta. O tym, kiedy chcemy używać tego modułu, decydujemy wciskając przycisk zasilania. Warto mieć świadomość, że moduł GPS jest dość duży i po jego założeniu aparat raczej przestanie się mieścić w kieszeni (zakładając optymistycznie, że mieścił się wcześniej). Urządzenie nie obciąża akumulatora aparatu - zasilane jest dwoma paluszkami AAA. Moduł GPS współpracuje tylko z aparatem fotograficznym. Nie da się używać go samodzielnie, ani podłączyć do komputera. Deklarowana przez producenta szybkość działania to 60 sekund na "złapanie fixa" i 5 sekund na ponowny odczyt współrzędnych. Doświadczenia z moich testów pokazują, że zwykle trwa to dłużej. Być może przyczyną było to, że często fotografowałem w parku pod drzewami, może z jakichś innych powodów akurat te lokalizacje były "felerne", ale czerwona lampka na module GPS mrugała zwykle wyraźnie dłużej niż minutę.

Na koniec o pierwszym wrażeniu

W nagrodę dla tych czytelników, którzy wytrwali aż do tego miejsca, jeszcze kilka słów o wrażeniach "pozafotograficznych". Pierwsze wrażenie było bardzo dobre: sprzęt, który dostałem do testowania, wypełniał spory karton i już sama ilość robiła wrażenie (a przecież była to tylko część systemu NX). Oprócz aparatu (biały NX1000 w zestawie z białym obiektywem 20-50 mm) były tam stałoogniskowe obiektywy 16 mm f/2.4, 20 mm f/2.8, 30 mm f/2 i 60 mm f/2.8 oraz moduł GPS i bardzo zgrabny flesz o liczbie przewodniej 20. Wszystkie elementy zapakowane w jednolicie wyglądające, eleganckie białe kartoniki z granatowymi i złotymi akcentami. Do każdego elementu dołączona była instrukcja (do aparatu była też polskojęzyczna, napisana bez niezręczności językowych, co należy uznać zdecydowanie na plus, bo nie zawsze jest to standardem; do pozostałych były 10-języczne, bez wersji polskiej) i woreczek na rozmiar tej konkretnej rzeczy. O ile woreczek na aparat wykonany z cienkiego materiału daje ochronę, powiedzmy, umowną, to już skórzane (a przynajmniej o wyglądzie skóropodobnym) woreczki dołączane do poszczególnych obiektywów, flesza i modułu GPS rzeczywiście nadają się do użytku i sprawiają nadspodziewanie dobre wrażenie. Zresztą wszystkie elementy sprawiały dobre wrażenie: dobre materiały, dobre spasowanie, eleganckie wzornictwo, wszystko dobrze przemyślane. Zwłaszcza biorąc do ręki obiektyw makro 60 mm ma się wrażenie obcowania z rzeczą naprawdę solidną. W komplecie z fleszem i z obiektywem 20 mm dodatkowo były plastikowe podstawki; jedyny sensowny sposób ich wykorzystania jaki przychodzi mi do głowy to ekspozycja na wystawie w sklepie. Tylko obiektyw makro 60 mm miał w komplecie osłonę przeciwsłoneczną. Flesz i moduł GPS do pracy wymagają baterii (po dwa "paluszki" - AA do flesza i AAA do GPS), których nie ma w zestawie. W zestawie nie ma też karty pamięci - zresztą podobnie jak w większości aparatów. Zwraca uwagę duża dbałość o szczegóły, np. w komplecie do białego korpusu jest biały flesz, biały pasek i biała zaślepka na gorącą stopkę, no i oczywiście biały obiektyw. Wszystkie "naleśniki" mają gwint do filtra tej samej średnicy (43 mm). Miniaturowy flesz, który jest w komplecie z korpusem, jest zapakowany w wygodne opakowanie z twardego półprzezroczystego plastiku, które daje nadzieję na przetrwanie tego akcesorium w kieszeni, czy innym równie niesprzyjającym środowisku.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Pszczoła

Zdjęcia do pobrania:

1/125 s, f/3.2, ISO 200, ogniskowa: 24 mm (ekwiwalent dla pełnej klatki)
16/10 s, f/9.0, ISO 100, ogniskowa: 92 mm (ekwiwalent dla pełnej klatki)
1/320 s, f/4.0, ISO 200, ogniskowa: 24 mm (ekwiwalent dla pełnej klatki)

Tekst i zdjęcia Krzysztof Pszczoła

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Branża
Nowy warszawski salon Cyfrowe.pl już otwarty! Specjalne promocje i wydarzenia towarzyszące
Nowy warszawski salon Cyfrowe.pl już otwarty! Specjalne promocje i wydarzenia towarzyszące
Warszawski salon Cyfrowe.pl w nowej lokalizacji. 21 października sklep otwiera nowy lokal przy ul. Woronicza...
9
Rankin zamyka swoją agencję - fotograf obwinia AI i zmieniający się rynek
Rankin zamyka swoją agencję - fotograf obwinia AI i zmieniający się rynek
Słynny brytyjski fotograf portretowy ogłosił bankructwo i mierzy się z długami sięgającymi prawie 2 mln dolarów. Agencja fotografa nie poradziła sobie z trudnościami spowodowanymi...
6
Zmowa cenowa sprzedawców dronów? UOKiK rozpoczął postępowanie wyjaśniające
Zmowa cenowa sprzedawców dronów? UOKiK rozpoczął postępowanie wyjaśniające
Pracownicy UOKiK przeszukali cztery firmy zajmujące się sprzedażą dronów, kamer sportowych i akcesoriów. Jest podejrzenie, że dystrybutorzy i sprzedawcy zawarli nielegalne porozumienie...
6
Powiązane artykuły