Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Po wojażach z firmą kurierską, Samsung NX20 wraz z obiektywami: 85 mm f/1.4, 60 mm f/2.8 Macro, 16 mm f/2.8, 30 mm f/2.0, 18-200 mm f/3.5-6.3 i 18-55 mm f/3.5-5.6 (kit) oraz lampą błyskową i modułem GPS, dotarły w końcu i do mnie.
Zgłosiłem się do testu, ponieważ w niedalekiej przyszłości planuję przeskoczyć ze swojego Canona Powershot SX 1 IS (firmware aktualizowany do możliwości tworzenia RAWów, ekwiwalent ogniskowej na 35 mm - 29-560 mm f/2.8-8), na jakiś aparat z matrycą APS i wymienną optyką. Od niedawna na rynku obecne są bezlusterkowce, czyli aparaty które nie posiadają lustra w korpusie, poza tym różnice na pierwszy rzut oka są często niezauważalne. Postanowiłem więc spróbować. Różnice w użytkowaniu opiszę później.
Po wyjęciu aparatu z pudełka nieco się zdziwiłem. Samo body jest dość małe i lekkie. W połączeniu z obiektywami: 16 mm, 30 mm czy też kitowym, aparat jest lekki i nie ma większych problemów z robieniem zdjęć jedną ręką. Jednak gdy podepnie się któryś z większych obiektywów - 60 mm, 85 mm czy 18-200 mm, aparat staje się niewygodny. Obiektyw przeważa do przodu i ciężar aparatu spoczywa na lewej dłoni, zamiast, zgodnie z przyzwyczajeniem i miejscem spustu, na prawej. Wskutek czego szybko można się zmęczyć biegając z jednym z większych szkieł.
Tak jak w moim Powershotcie, tak i tutaj patrząc w wizjer widziałem obraz z matrycy, co jest dużym udogodnieniem. W szczególności, gdy w ustawieniach znajdzie się podgląd histogramu. Ekranik wizjera jest na tyle dobry, że nie zaczęły mnie boleć oczy, a przy poprzednim aparacie miałem taki problem. 3-calowy ekran AMOLED też był bardzo wyraźny i nie przekłamywał kolorów. Podobnie jak w moim Canonie, ekranik jest odchylany, co jest bardzo wygodne i pozwala na różnego rodzaju akrobacje przy wykonywaniu zdjęć. Co dla mnie nie jest zbytnią przeszkodą, ale dla mojego ojca odchylany wyświetlacz już jest solidną zaletą (ja się bez oporów położę na glebie aby fotografować z perspektywy żabiej, a ojciec może w tym momencie odpowiednio kucnąć patrząc w ekranik). To tyle jeśli chodzi o wrażenia "na sucho".
Pierwszym testem, który przeprowadziłem, była sesja organizowana pod szyldem Pospolitego Ruszenia Fotograficznego w lesie, w Starej Miłosnej pod Warszawą. Sesje PRFu działają na zasadzie: ustalamy miejsce, ustalamy termin, ustalamy tematykę, spotykamy się i bawimy fotografią. Ta sesja została zatytułowana "Ruda Polska Jesień" i głównym motywem było wkomponowanie rudowłosych modelek w tło kolorowych drzew.
Na początku sesji na korpus założyłem obiektyw 85 mm f/1.4, aby dowiedzieć się jak to jest robić zdjęcia jasnym szkłem. Kolejną zmianą było przestawienie silnika migawki z pojedynczego strzału na seryjny. I to był błąd, gdyż po serii minimum 2 zdjęć aparat zaczynał "myśleć", długo "myśleć". Na tyle długo, że mnie to aż zaskoczyło. W tym momencie postanowiłem zorganizować sobie szybszą kartę SD. Następne zdjęcia robiłem już w trybie pojedynczego zdjęcia. Podczas tej sesji, choć na chwilę na korpusie znalazło się każde ze szkieł i stwierdzam, że każde z nich jest bardzo dobre. Optyka jest rewelacyjna, wręcz wspaniała. Dzięki temu, że były jasne, mogłem robić zdjęcia w cieniu, gdzie zwykle optyka zamontowana w moim Canonie wariowała.
Na sesji odkryłem również wspomaganie dla manualnego fokusa, co było dla mnie czymś nowym. W momencie ostrzenia pierścieniem na obiektywie, obraz w wizjerze przybliża się zależnie od ustawień 0,5 albo 0,7 razy, dzięki czemu mogłem dokładnie wycelować ostrością tam gdzie chciałem. Minusem tego rozwiązania jest niestety sypiące się w tym momencie kadrowanie. Człowiek wyceluje, zaczyna ostrzyć, myśli "O, to będzie dobre zdjęcie!" i patrząc na owy obraz na podglądzie myśli: "Coś jest nie tak!". Można temu zaradzić, jako że wycinanki z 20Mpx dają w najgorszym wypadku zdjęcie w rozdzielczości 10Mpx, a to rozdzielczość wyjściowa jaką wcześniej operowałem.
Na drugie starcie "ja vs. Samsung" wybrałem się ze znajomym na spacer Traktem Królewskim. Akurat był wieczór, więc mogłem śmiało przetestować sprzęt w mniej idealnych warunkach. Gdy do korpusu był doczepiony któryś z jasnych obiektywów stałoogniskowych, aparat radził sobie nieźle. Jednak gdy założyłem 18-200 mm, to miałem problemy z tym, aby aparat w ogóle pozwolił mi zrobić zdjęcie. Podczas fotografowania, gdy autofokus ustawił ostrość, a ramka ostrości była czerwona, dociśnięcie spustu niestety nie skutkowało wykonaniem zdjęcia. A szkoda, bo w ten sposób kilka kadrów mi umknęło.
Jako, że w międzyczasie zaopatrzyłem się też w szybką kartę pamięci (klasa 10, 30 mb/s), postanowiłem sprawdzić czy poprzednie "myślenie" aparatu po serii zdjęć to wina karty, czy aparatu. Po ośmiu zdjęciach w serii (maksymalna liczba) aparat "myślał" ok. 25 sekund. To dużo, wręcz bardzo dużo, jak stwierdziliśmy zgodnie z moim kompanem. Ciekawym może być jednak fakt, że serie zdjęć są zapisywane w podfolderach, widocznych tylko na aparacie. Przy zgrywaniu plików, na komputerze nie znalazłem owych folderów. Jest to udogodnienie pozwalające łatwiej poruszać się po zdjęciach na aparacie, jednak w moim odczuciu zbędne. Ciekawą rzeczą jest również to, że lampa błyskowa jest w stanie "wystrzelać" wszystkie osiem zdjęć jednym ciurkiem.
Co do pracy z ISO, to jestem przyzwyczajony do robienia zdjęć na 100 - 400 ISO, ponieważ na wyższych czułościach mój aparat ma problemy z szumami. Na ISO 800 trzeba było NX 20 porządnie i odpowiednio "zakręcić", aby te szumy nie były drażniące. Ogólnie stwierdzam, że aparat nie nadaje się do robienia nocnych zdjęć bez statywu czy choćby monopoda. Przy pełnej dziurze w trybie A (preselekcja przysłony) aparat momentami proponował mi czasy zdecydowanie za długie. Więc albo nie robimy wieczornych zdjęć obiektywem 18-200 mm, albo nadrabiamy kawałek drogi by podejść z jasnym szkłem - z 85 mm f/1.4 czy choćby z 16 mm f/2.0. Ale jako że jestem leniwy, i pogoda nie była szałowa, dawałem za wygraną.
Trzecim i ostatnim w moim wykonaniu testem aparatu było sprawdzenie jak poradzi sobie podczas sesji "ad-hoc", czyli zorganizowanej w prowizorycznym domowym studio wraz z modelką wyciągnietą prosto z pracy. Stylistyka noir i zabawa szkłami portretowymi, czyli 85 mm f/1.4 oraz 60 mm f/2.8 Macro. Tak jak wcześniej spodobały mi się one w lesie, tak i tutaj pracowało mi się nimi dobrze. Drugi fotograf przeglądąjąc ze mną zdjęcia wychwycił trzy różne balanse bieli, których, szczerze mówiąc, ja nie zauważyłem, ale mogło to być związane z tym, że zmienialiśmy ustawienia lamp.
Na sam koniec stwierdzam, że Samsung NX 20, wraz z jasnymi obiektywami, jest bardzo dobrym aparatem. Jak rzadko, byłem zadowolony z większości zdjęć, które robiłem na obydwu sesjach. Żałowałem, że 18-200 mm był tak drastycznie ciemny w porównaniu do 60 mm i 85 mm, bo pracując na swoim kompakcie nauczyłem się pracy na zmiennej ogniskowej i chwilę mi zajęło przyzwyczajenie się do "zoomu w nogach".
Z ciekawostek: pobawiłem się chwilę aplikacją sterowania aparatem przez smartfona, jest to bardzo fajny gadżet, nawet wymyśliłem do niego kilka zastosowań. Jednak aplikacja nie pozwalała na zbytnią kontrolę nad ustawieniami aparatu, przez co zaniechałem dalszej zabawy tym modułem.
Ten aparat wraz z całą optyką mogę śmiało polecić każdemu fotoamatorowi, który chciałby mieć w kieszeni aparat plasujący się pomiędzy małpkami a lustrzankami. Jednak to dość droga zabawka i gdybym stanął przed wyborem: NX 20 a lustrzanka, to wybrałbym lustrzankę.
Plusy:
Minusy:
Tekst i zdjęcia: Błażej Gantz
Zdjęcia do pobrania: