Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Najnowszy flagowiec Olympusa to jedna z najgorętszych premier tego roku. Czy aparat okaże się równie atrakcyjny jak sugeruje specyfikacja. O tym będzie można przekonać się już w grudniu. Niestety, z racji ceny zrobią to tylko nieliczni.
Zaprezentowany podczas targów Photokina 2016, wyposażony w 20-milionowa matrycę Mikro Cztery Trzecie i 121-punktowy system AF Olympus OM-D E-M1 Mark II to prawdziwa bezlusterkowa bestia. Swoją prędkością przebijać ma to, co do zaoferowania mają najlepsze aparaty na rynku, a do tego oferować ma unikalne funkcje, takie jak chociażby opcja High Res Shot, która dzięki przesunięciu matrycy pozwoli na tworzenie 50-megapikselowych zdjęć, tryb Pro Capture, który wyeliminuje problemy z opóźnieniem migawki czy możliwość wykonywania zdjęć seryjnych z prędkością 60 kl./s.
Nowością, która zawita po raz pierwszy do aparatów producenta będzie też możliwość rejestracji filmów w jakości 4K z wysoką przepływnością 237 Mb/s, a także wypuszczania nieskompresowanego materiału 4:2:2 przez gniazdo HDMI. Oprócz tego otrzymamy 2 wejścia na karty SD, 5-osiową stabilizację matrycy, obracany i dotykowy ekran LCD oraz wydajną baterię, która pozwolić ma na wykonanie 440 zdjęć.
To bez wątpienia najbardziej zaawansowany aparat systemu Mikro Cztery Trzecie i pierwszy, który ma być w stanie zaspokoić potrzeby profesjonalistów. To też jeden z najlepiej zapowiadających się aparatów tego roku.
Czy w rzeczywistości aparat okaże się tak atrakcyjny jak sugeruje specyfikacja? To będziecie mieli okazję sprawdzić w już niedługo, a dokładnie w grudniu, kiedy to nowy E-M1 Mark II ma trafić do sprzedaży. Nie będzie to jednak tania impreza. Za samo body przyjdzie nam zapłacić 8490 zł. Z kolei za zestaw z obiektywem M.Zuiko 12-40 mm f/2.8 PRO zapłacimy 11590 zł.
Wraz z rynkową premiera aparatu producent uruchamia też nową, kierowaną do zawodowców usługę serwisową Olympus PRO Service. Więcej informacji znajdziecie pod adresem partner.olympus.pl.