Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Przyjdź na spotkanie z fotografką podczas Targów FILM VIDEO FOTO! 6 kwietnia, godz. 16:00, Strefa Sztuki
Za Tobą pasmo sukcesów: dwa wyróżnienia w konkursie International Photographer of The Year i pierwsze miejsce w konkursie Monochrome Photography Awards...
To prawda, muszę przyznać, że jestem zaskoczona ich liczbą! Bardzo cieszą mnie te wyróżnienia, a w szczególności pierwsze miejsce w kategorii „Portret” w Monochrome Photography Awards. Czarno-biała fotografia jest mi jednak najbliższa i to właśnie w tej kategorii czuję się najlepiej.
fot. Agata Serge, nagroda Portrait Photographer of the Year w konkursie 2016 Monochrome Photography Awards
Wydajesz się bardzo ambitną osobą, zgłaszasz zdjęcia do wielu konkursów, zabiegasz o publikacje.
Myślę, że nie chodzi tutaj o ambicje, ale o to, że zostałam doceniona w dziedzinie, w której czuję się wyjątkowo dobrze, napędza mnie to do dalszej pracy. Zwłaszcza, że nagrodzono portret, który uważam za jeden z moich bardziej udanych.
Twoje portfolio to głównie czarno-białe portrety, na których królują piegi. Skąd wzięła się ta fascynacja?
Czarno-białe, piegowate portrety to projekt, który towarzyszy mi już od jakiegoś czasu. Moim założeniem jest odwiedzenie maksymalnie największej liczby miejsc i odnalezienie różnorodności w twarzach. W tym momencie nie jest to już tylko kwestia tworzenia kolekcji portretów, a bardziej projektu socjologicznego. Z doświadczenia wiem, że posiadanie piegów wiąże się również z różnymi problemami. Zdarza się, że są źródłem kompleksów, wiele osób oddałoby wszystko, żeby móc się ich pozbyć. Nieraz słyszałam, że dzięki moim fotografiom ich bohaterowie zaczęli bardziej akceptować siebie i muszę przyznać, że jest to dla mnie bardzo ważne.
fot. Agata Serge
Myślisz, że fotograf może być poniekąd psychologiem?
Myślę, że tak, aczkolwiek nie chciałabym się absolutnie tak nazywać. Portrety podparte osobistą historią mają duszę, nie są tylko ładnymi obrazkami.
Jaki procent sukcesu podczas sesji możesz zatem przypisać do odpowiedniej rozmowy, kontaktu?
Myślę, że nawet 100.
Czemu aż tyle?
Nie jest sztuką sfotografować piękną, młodą dziewczynę tak, aby wyglądała ładnie i atrakcyjnie. O wiele trudniejsze jest stworzenie obrazu, który poza walorami estetycznymi będzie również przyciągał odbiorcę na dłużej, spowoduje głębsze przemyślenia. Dla mnie rozmowa jest podstawą do stworzenia dobrego portretu, pozwala mi na poznanie osoby troszkę bliżej, na zmniejszenie dystansu i stworzenie wizji, jak daną osobę chciałabym przedstawić. Często zdarza się, że poświęcam więcej czasu na rozmowę i poznanie drugiej osoby niż na samą fotografię.
fot. Agata Serge
Modele czy modelki często traktowani są jako narzędzia służące osiągnięciu pewnego założonego celu.
Wszystko zależy od rodzaju projektu fotograficznego. W fotografii użytkowej, kampaniach marek odzieżowych czy lookbookach modelka ma po prostu prezentować ubrania w jak najkorzystniejszy sposób, jednak nie wyobrażam sobie zerowego kontaktu z osobą, którą fotografuję.
Utrzymujesz kontakt z dziewczynami, z którymi dotychczas współpracowałaś? Masz swoje fotograficzne muzy?
Oczywiście! Jedną z nich jest Ola Kursa. Jest to niesamowicie skromna i utalentowana dziewczyna. Dzięki zaufaniu, którym mnie darzy, swobodnie mogę realizować swoje fotograficzne wariactwa. Podobnie z Lucą, z którą współpracuję już od kilku lat podczas moich wyjazdów do Holandii - nasze pierwsze zdjęcia to był przełom w mojej przygodzie z piegami. Kiedy fotografowałam ją po raz pierwszy, miała zaledwie 16 lat i była jeszcze młodą dziewczyną, i tak też przedstawiłam ją na swoich zdjęciach. W zeszłym roku zrobiłyśmy już zupełnie inne, bardziej dojrzałe portrety. Przez cały ten czas zaobserwowałam sporo zmian, zarówno w Luce, jak w moim podejściu do fotografii.
fot. Agata Serge
Jak zaczęła się ta znajomość z Lucą?
Lucę, jak większość moich modelek, znalazłam na Facebooku, nie była jednak zainteresowana współpracą. Po jakimś czasie, wracając z sesji zdjęciowej, zauważyłam ją w pociągu i nie mogłam przepuścić takiej okazji, a ona nie miała możliwości ucieczki (śmiech). Przekonałam ją do siebie i swojego zamiłowania do piegów i umówiłyśmy się na pierwszą sesję. Po tych zdjęciach i ja, i Luca stałyśmy się bardziej rozpoznawalne. Luca zagrała w holenderskim serialu, a do mnie zgłaszało się coraz więcej piegowatych modelek.
To właśnie ten wspomniany przez Ciebie przełom?
Tak, zaczęłam robić wtedy dosłownie sesję za sesją.
fot. Agata Serge
Twoje portfolio to głównie twarze, ciasne portrety. Dlaczego?
Cały proces tworzenia zdjęcia, rozmowa, o której wspomniałam wcześniej i chęć pokonania dystansu, sprawiają, że mam ochotę podejść do fotografowanej osoby nieco bliżej. Do tego typu fotografii upodobałam sobie obiektyw „czterdziestkę” typu pancake. Dzięki małym gabarytom nie buduje dystansu pomiędzy fotografem a modelką jak np. „osiemdziesiątka piątka”.
Przypomina mi to podejście znane z klasycznych prac streetowych... Nie martwisz się o dystorsję?
Kiedy zaczynałam zajmować się fotografią, nie miałam pojęcia, czym jest dystorsja. W tym roku zdecydowałam, że muszę uzupełnić wiedzę i rozpoczęłam naukę na łódzkiej filmówce. Dla mnie obiektyw i aparat zawsze były i są nadal wyłącznie narzędziami, które mają pomóc mi w odwzorowaniu jakiejś mojej fotograficznej wizji. Nauczyłam się pracować z „czterdziestką” tak, że dystorsja albo nie przeszkadza, albo wręcz pomaga. Korzystam także z innych obiektywów, których użycza mi mój dobry przyjaciel, Tomek Widłak z The Bokeh Factory.
Z tego, co wiem, prowadzisz też warsztaty fotograficzne.
Tak, raz poprowadziłam je w Polsce, natomiast każdego roku prowadzę je w Holandii i na Kostaryce. Staram się jednak nie prowadzić ich w taki sposób, że stawiam się w pozycji nauczyciela. Uważam, że brak dystansu i hierarchizowania sprawdza się znacznie lepiej, warsztaty przybierają wtedy formę spotkania autorskiego połączonego z możliwością wzbogacenia portfolio o zdjęcia profesjonalnych modelek w nietuzinkowych lokalizacjach.
fot. Agata Serge
Prowadząc warsztaty, pokazujesz przecież część siebie, swoją technikę, podejście... Nie boisz się, że ktoś zacznie kopiować Twój styl?
Jeśli ktoś decyduje się na stworzenie podobnej fotografii, to musi to oznaczać, że wyjątkowo mu się ta fotografia podoba. Nauczyłam się to odbierać jako komplement (śmiech).
Co znaczy według Ciebie bycie w dzisiejszych czasach fotografem? Wystarczy robić dobre zdjęcia?
Nietuzinkowe zdjęcia to podstawa, jednak w dzisiejszych czasach umiejętność poruszania się po mediach społecznościowych jest niezwykle przydatna. Facebook czy Instagram pozwalają na dotarcie do dużo większej liczby odbiorców.
A, pierwiastek szczęścia? Tak jak na przykład rozmowa z Lucą w pociągu?
Zdecydowanie! Moi znajomi śmieją się, że często jestem w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.
fot. Agata Serge
Rynek fotograficzny jest dosyć hermetycznym środowiskiem. Czy młody fotograf z Polski ma szansę się do niego dostać?
Biorąc mnie za przykład, można powiedzieć, że tak, aczkolwiek nie było to łatwe. Mieszkając w Holandii, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek wrócę do Polski, i zamknęłam siebie i swoją fotografię na rynek zagraniczny. Po przyjeździe do Polski było mi bardzo ciężko. Starałam się pokazywać na wystawach, wernisażach,budować sieć kontaktów z ludźmi z branży.
Jeśli wyrzucają Cię drzwiami, wchodzisz oknem?
Może nie aż do tego stopnia, ale na pewno trzeba starać się zostać zauważonym.
Jaka jest pod tym względem różnica między Holandią a Polską?
Według mnie, w Polsce mamy o wiele więcej utalentowanych fotografów. Kiedy ja zajęłam się portretem, w ten zupełnie inny, mało komercyjny sposób, było to dla Holendrów zupełnie coś innego. Chyba konkurencja jest też minimalnie mniejsza niż u nas. Z drugiej strony, rynek w Holandii wygląda trochę inaczej: stawki są większe, a współpraca na zasadzie TFP (Time For Photos, pozowanie za zdjęcia, przyp. red.) prawie w ogóle nie funkcjonuje.
fot. Agata Serge
To ciekawe. W Polsce aż roi się od ofert z dopiskiem TFP. Nieu ważasz, że psuje to rynek?
Sama idea TFP jest w porządku, jest to na pewno dobra, w zasadzie jedyna szansa dla początkujących fotografów, aby zbudować solidne portfolio. Jednak nie wyobrażam sobie współpracy TFP przy projektach komercyjnych czy jakichkolwiek zleceniach. Myślę, że to jest to, co przede wszystkim psuje rynek. Zawsze staram się oddać projektowi w 100% i ciągła motywacja pozwala mi na dalsze działania. Kiedy jednak dostaję mnóstwo propozycji, zleceń bezpłatnych, to mam wrażenie, że praca fotografa nie jest wystarczająco doceniana.
Mówisz, że oddajesz się swoim projektom całą sobą. Miałaś takie momenty, kiedy chciałaś to wszystko rzucić?
Tak, zdarzyło się to kilka razy. Jesteśmy tylko ludźmi.
Czym jest dla ciebie porażka?
To dosyć trudne pytanie. Wydaje mi się, że każda porażka motywuje mnie do dalszego działania.
fot. Agata Serge
Myślisz, że można nazwać zawód fotografa zawodem „zaufania społecznego”?
To właśnie na barkach fotografa spoczywa cała odpowiedzialność za sesję czy projekt fotograficzny, w którym udział bierze więcej osób, nie tylko za dobre zdjęcia na koniec, lecz także za dobre samopoczucie wszystkich osób na planie zdjęciowym.
Czy można być fotografem, będąc emocjonalnie zamkniętym?
Myślę, że takiemu fotografowi byłoby szalenie trudno, jeśli oczywiście mówimy o szeroko pojętej fotografii ludzi. Najważniejsza jest dobra komunikacja czy to z osobą, którą się fotografuje, czy z ekipą na planie, czy też z potencjalnymi klientami.
Zdradzisz mi swoje plany na najbliższą przyszłość?
Chciałabym spróbować swoich sił w Nowym Jorku. Byłam w lutym na spotkaniu z agencją IMG, rozmowa przebiegła bardzo pomyślnie i mam nadzieję, że będę mogła z nimi współpracować przy testach agencyjnych. Cicho liczę też na jakieś piegowate portrety (śmiech).
fot. Agata Serge
Podczas zbliżających się Targów FILM VIDEO FOTO! w Łodzi będzie można zobaczyć więcej Twoich prac, czego możemy się tam spodziewać?
Tak! Dzięki uprzejmości Canon Polska będzie można obejrzeć sporo moich prac podczas wystawy, ale to nie wszystko. Poprowadzę również spotkanie autorskie, na którym opowiem bardziej szczegółowo o moim projekcie „Freckles”.
Canon Polska przygotuje dla Ciebie wielkoformatowe wydruki, bo chce przy okazji pochwalić się jakością najnowszych profesjonalnych urządzeń z serii imageProgrAF. Widziałaś już jakieś próbne wydruki?
Muszę przyznać, że jakość druku jest niesamowicie ważna w odbiorze samego zdjęcia, widzę to szczególnie po moich czarno-białych pracach. Próbne wydruki wyglądały rewelacyjnie, ale nie chce zdradzać szczegółów przed samą wystawą.
fot. Agata Serge
Jak generalnie oceniasz rolę drukowanej fotografii dziś? Wielu fotografów mówi, że zdjęcia na dysku komputera, to jedynie pliki, fotografią stają się dopiero na papierze.
Osobiście uważam, że druk ma dużo większą siłę niż zdjęcie wyświetlane na ekranie. Jeśli dodamy do tego jeszcze siłę formatu daje to powalający efekt.
Masz drukowane portfolio? W dobie iPadów to już chyba rzadkość. Jak to wygląda w Polsce a jak na zachodzie? Jak postrzegane jest przez klientów?
Mam, ale muszę przyznać, że dopiero od niedawna. Sama „złapałam się” na iPada i chęć posiadania elektronicznego portfolio. iPad świetnie sprawdza się na krótkich wyjazdach z podręcznym bagażem, jednak na spotkania z klientami czy agencjami lepiej zabrać drukowane portfolio. Wygląda to zdecydowanie bardziej profesjonalnie.
Dziękuję za rozmowę!
Agata Serge (ur. 1990) - Pochodzi z Łodzi. Po maturze zdecydowała się na wyjazd do Holandii, ale od 3 lat znów mieszka w Polsce. Jest szczęśliwą mamą 5-letniego synka, a także studentką pierwszego roku fotografii na Wydziale Operatorskim Łódzkiej Szkoły Filmowej. Najchętniej realizuje projekty autorskie, ale też sesje komercyjne dla marek takich jak Pan Tu Nie Stał, Dollhouse, Mumukid, Preska czy Pretty Girl. Ma na koncie wiele nagród (m.in. Monochrome Photography Awards 2016, Fine Art Photography Awards 2016, International Photographer of the Year 2015, Moscow Photo Awards 2015) oraz publikacji (m.in. w Digital Photographer, K-Mag, New Dutch Photography Talent 2014).