Ola Walków: "Nie jesteśmy tak daleko za światowym poziomem, jak mogłoby się wydawać"

Dlaczego jej zdaniem w Polsce jest więcej możliwości w fotografii modowej niż w wielu innych krajach? Jak łączy personalne projekty z tymi komercyjnymi? Rozmawiamy z Olą Walków

Autor: Julia Kaczorowska

7 Marzec 2025
Artykuł na: 17-22 minuty

Zaczęłaś fotografować w liceum, kiedy wyjechałaś do Francji.

To prawda. Najpierw chodziłam do liceum w Polsce, ale średnio sobie radziłam w szkole. Nie interesowały mnie niektóre przedmioty i miałam poczucie, że muszę znaleźć coś, co mnie wciągnie i da potencjał rozwoju. Pewnego dnia, trochę przez przypadek, sięgnęłam po aparat na jakimś wyjeździe i zaczęłam robić zdjęcia. Okazało się, że sprawia mi to przyjemność, a i innym spodobało się moje spojrzenie. Wydawało mi się, że potrafię uchwycić samotność – tę klasyczną, gdy człowiek staje wobec ogromu natury. To coś, przez co pewnie wielu fotografów przechodzi na początku swojej drogi.

fot. Ola Walków

Potem przyszła okazja wyjazdu do Francji do liceum, co nie było łatwe, bo byłam daleko od rodziny. Fotografia mi wtedy towarzyszyła i z czasem zaczęła wciągać. Pamiętam, że wzięłam udział w konkursie fotograficznym o francuskich winiarniach i zdobyłam nawet jakąś nagrodę. Spędziłam półtora roku we Francji, a po powrocie do Polski wiedziałam, że chcę robić projekty fotograficzne i brać udział w wystawach. To było dla mnie odkrycie – w końcu znalazłam coś, w czym mogę się realizować i w czym jestem dobra. Fotografia dała mi poczucie bezpieczeństwa i pewność, że sposób, w jaki patrzę na świat, ma sens.

A kiedy zaczęłaś zajmować się fotografią portretową?

Właściwie od samego początku były to głównie portrety, zdjęcia trochę dokumentalne, reportażowe. Potem trafiłam do Akademii Fotografii w Krakowie, gdzie uczyłam się od profesjonalistów i zaczęłam otaczać się ludźmi z branży. To było jakieś 14 lat temu, więc scena fotograficzna zdążyła się trochę zmienić. Wtedy portretowałam głównie bliskie mi osoby, moją rodzinę, bo wydawało mi się to prostsze. Myślałam, że kiedy kogoś znasz, łatwiej jest przełamać wstyd i barierę. To był czas pierwszych projektów, tych mających głębszy sens, dokumentujących pewne historie, problemy społeczne czy konkretne sytuacje.

fot. Ola Walków

Co sprawiło, że odważyłaś się wyjść poza krąg znajomych osób i fotografować obcych?

Nawet fotografując bliskich, podejmowałam się trudnych tematów, które były dla mnie dość emocjonalnie. Moja praca dyplomowa na ASP w Poznaniu również była związana z tematami rodzinnymi, ponieważ porównywałam okres dojrzewania mój i mojej dużo młodszej kuzynki. Po studiach, w 2015 roku, wyjechałam do Toronto. Tam poczułam, że jestem „gotowa” – miałam wykształcenie fotograficzne i zawód. Ale nie miałam tam bliskich, a musiałam zarabiać. Zaczęłam więc fotografować obcych. Musiałam wyjść poza strefę komfortu i zmierzyć się z realiami.

Każdy twórca powinien w pewnym momencie asystować w swojej dziedzinie albo w pokrewnych zawodach

W Toronto, by się utrzymać, asystowałaś nie tylko fotografom, lecz także stylistom. Jak wpłynęło na Ciebie to doświadczenie?

To było dla mnie bardzo ważne. Czuję, że każdy twórca powinien w pewnym momencie asystować w swojej dziedzinie albo przynajmniej w pokrewnych zawodach, które potem będą go otaczać w pracy. Ja asystowałam i stylistce, i fotografce, dzięki czemu pracowałam przy większych projektach i z większymi klientami. To było niezwykle rozwijające doświadczenie. Nauczyłam się patrzeć na detale, szczególnie jeśli chodzi o modę, gdzie perfekcja najczęściej jest kluczowa. Dziś wykorzystuję to w swojej pracy w fotografii modowej i komercyjnej.

 

fot. Ola Walków

Wróciłaś do Polski w pandemii, dwa lata zajęło Ci wejście w branżę. Co było najtrudniejsze?

Powrót nie był łatwy, tym bardziej że wtedy zaczął się covid. Mój tata ciężko zachorował. Byłam na rozdrożu – czy iść dalej w fotografię komercyjną, czy może wrócić do źródła bardziej artystycznego. Zdecydowałam jednak, że nie po to tyle lat się rozwijałam, żeby teraz się poddać. Ciężką pracą, wysyłaniem portfolio, robieniem testów, krok po kroku budowałam swoją pozycję w Polsce na nowo. Być może to „egzotycznie” brzmiało, że pracowałam w Kanadzie, ale tutaj liczyło się to, co robiłam na miejscu, z kim pracowałam w Warszawie. Musiałam więc zbudować wszystko od podstaw, ale było warto.

fot. Ola Walków

Jak porównałabyś plany zdjęciowe w Kanadzie i tutaj? Czy coś Cię zaskoczyło?

Zaskoczyło mnie to, że Polska oferuje naprawdę sporo możliwości. Będąc w Europie, można być mobilnym twórcą – mieszkać w Polsce, a jednocześnie podróżować do innych krajów. To daje dużo swobody, bo można zrobić sesję w Paryżu, Berlinie, a potem wrócić. W Toronto jest to bardziej ograniczone. Tam współpracuje się głównie z Amerykanami, którzy przyjeżdżają z powodu niższych kosztów produkcji i to najczęściej produkcji filmowych. W Kanadzie co prawda komercyjnie sporo się dzieje, ale jeśli chodzi o modę czy high fashion, to już zdecydowanie mniej. Wszyscy, którzy chcą robić karierę w modzie, uciekają do Nowego Jorku.

Nie jesteśmy tak daleko za światowym poziomem, jak mogłoby się wydawać. Nasza europejska lokalizacja daje nam naprawdę wiele przewag, trzeba jedynie być otwartym i nie bać się

Mnie również zdarzało się jeździć tam na sesje, ale pojawiały się kwestie wizowe, które mogą komplikować pracę i być dość stresujące. Jeśli chodzi o produkcję, to duże kampanie w Kanadzie robią wrażenie. To są ogromne przedsięwzięcia, z wysokim budżetem, gdzie na planie można spotkać fotografa z własnym masażystą czy mieć dostęp do niesamowitego cateringu. Myślę jednak, że w Polsce, zwłaszcza przy zagranicznych produkcjach, można doświadczyć podobnych rzeczy. Nie jesteśmy tak daleko za światowym poziomem, jak mogłoby się wydawać. Nasza europejska lokalizacja daje nam naprawdę wiele przewagi, trzeba jedynie być otwartym i nie bać się.

fot. Ola Walków

Poznałaś pracę zespołu produkcyjnego od podszewki, również jako asystentka na planach zdjęciowych. Patrząc na to doświadczenie, jak określiłabyś swój idealny zespół?

Najważniejsza jest praca zespołowa. Fotograf, który nie szanuje swojego asystenta czy innych członków ekipy, ostatecznie sam sobie szkodzi. Ludzie czasami zapominają, że to, co tworzymy, jest wspólnym dziełem. Szacunek i zrozumienie są kluczowe. Teraz pracuję z różnymi asystentami i widzę, jak ważna jest dobra więź między fotografem a jego zespołem. Jeśli asystentom zależy, to czuję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. To są najczęściej fantastyczne osoby, które chcą, żeby praca wyszła jak najlepiej. Dobry asystent wspiera fotografa, a nie wytyka błędy lub śmieje się z jego niewiedzy, najczęściej technicznej. Poza asystentami ważny jest cały beauty team, styliści, oświetleniowcy, produkcja, agencja itp.To wszystko działa, gdy każdy czuje, że pracuje na wspólny efekt, i wkłada serce w to, co robi.

Uwielbiam, kiedy zespół wnosi swoje propozycje. To nie wynika z tego, że sama nie wiem, co robię, każdy ma swoje oko, swój gust i może dostrzec coś, czego ja nie zauważę

Czy wolisz, jak zespół wnosi swoje propozycje, czy raczej cicho wykonuje Twoje polecenia?

Uwielbiam, kiedy zespół wnosi swoje propozycje. To nie wynika z tego, że sama nie wiem, co robię, ale uważam, że każdy ma swoje oko, swój gust i może dostrzec coś, czego ja nie zauważę. Na sesji musisz ogarnąć tyle rzeczy, że czasem nie dostrzeżesz jakiegoś niuansu, a może on okazać się kluczowy. Ja jestem na to bardzo otwarta. Uważam, że to droga do sukcesu. Jeśli digital asystent z podglądem podpowie, żebym zmieniła kąt zdjęcia, zeszła niżej albo poszła w bok, to dla mnie to jest wzruszające, bo widzę, że komuś naprawdę zależy na tym, żeby praca wyszła jak najlepiej. Dla mnie fotografia to praca, ale też pasja. I cenię, gdy ludzie, z którymi pracuję, też podchodzą do tego w ten sposób.

fot. Ola Walków

Na swojej stronie napisałaś, że od zawsze lubiłaś wychodzić poza strefę komfortu, zarówno w pracy, jak i w życiu. Mogłabyś to rozwinąć? Lubiłaś, czy musiałaś?

Myślę, że lubiłam. Mam ADHD, jak wielu twórców, i to wychodzenie poza strefę komfortu dawało mi to, czego potrzebowałam, żeby być szczęśliwą i tworzyć. Wyjazd do Francji, gdy miałam 17 lat, był dla mnie ogromnym wyzwaniem. Zostawiłam za sobą wszystkich i wszystko. To było naprawdę trudne, zwłaszcza w czasach, kiedy nie mieliśmy stałego kontaktu, wtedy Internet w telefonach właściwie nie istniał, nie było tego poczucia ciągłej dostępności. Więc to było prawdziwe wyjście poza strefę komfortu. Dużo mi to dało, ale też na pewno sporo zabrało.

fot. Ola Walków

Po studiach mogłam zacząć pracować w Polsce, ale postanowiłam wyjechać na pięć lat (jeszcze wtedy nie wiedziałam, że aż na tak długo) do Toronto. Tam zderzyłam się z zupełnie inną rzeczywistością – a potem wróciłam do Polski i musiałam wszystko zaczynać od zera. Granica komfortu była cały czas przekraczana. Takie branże jak ta nie czekają, bo nie mają na to czasu. Wszystko musi dziać się szybko, co chwilę pojawiają się nowi twórcy, co chwilę zmienia się moda – moda na twórców i estetykę, bo moda zawsze będzie modą.

A jeśli chodzi o twórczość?

Kiedyś wydawało mi się, że łatwiej jest fotografować bliskich, ale okazało się, że jest odwrotnie. Fotografowanie obcych ludzi, modeli, aktorów jest prostsze. Kiedy fotografujesz swoją rodzinę, wchodzisz w sferę bardzo osobistą, intymną, co bywa trudne. Wspominam mój debiut w 2012 roku – pierwsza wystawa na Miesiącu Fotografii w Krakowie, gdzie poruszyłam bardzo ważny temat o kobietach z dużym biustem. Zrobiłam operację i to udokumentowałam. Miałam wtedy 22 lata, nie było łatwo się tak odsłonić (jak teraz), ale czułam wtedy, że to, co robię, ma sens.

fot. Ola Walków

Czy jakiś projekt komercyjny był dla Ciebie szczególnym wyzwaniem?

Szczerze? Stresuję się przed każdym projektem. Może niepotrzebnie, ale zawsze zależy mi, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Wiem jednak, że czasem trzeba po prostu „odpuścić” stres i zaufać sobie.

Masz jakieś rytuały, żeby się odstresować, przed sesją lub po niej?

Na sesji muszę być bardzo skupiona. Nie lubię głośnej muzyki na planie, chociaż wiem, że często to pomaga innym. A jeżeli chodzi o czas po sesji – jeżeli uda mi się wtedy mieć dzień wolny, to świetnie, ale nie zawsze jest taka możliwość. Sesje bardzo wyczerpują, to intensywny czas. Trzeba być przewodnikiem, pokazywać, że się ogarnia. To istotne dla zespołu, żeby wiedzieli, że mam pojęcie o tym, co robię. Zazwyczaj unikamy sytuacji, gdzie wszyscy snują się jak dzieci we mgle.

fot. Ola Walków

Zauważyłam, że na Twoim Instagramie pokazujesz głównie projekty komercyjne, a prywatnych jest mniej. Zdecydowałaś się na taki podział świadomie?

Tak, na Instagramie publikuję bardziej komercyjne projekty, które lubię, są bliskie mojemu sercu i pasują do mojej estetyki. Nie pokazuję tam wszystkiego, bo pracuję nad najróżniejszymi projektami i często szykuję portfolio pod konkretnego klienta – inne stworzę do kampanii dla dostawcy jedzenia, a inne dla marki odzieżowej. Z Instagramem mam relację love/hate, jak wielu twórców.

Niektórzy wrzucają relację, nawet z innego dnia zdjęciowego, by tylko pokazać, jak to ciągle są na planie

Czy czujesz efekty swojej obecności na tej platformie?

Tak, zdecydowanie, przekłada się to na zlecenia. Choć widzę, jak niektórzy budują swoje kariery jako influencerzy-fotografowie i to jest dla mnie nowe. Wiem, że to działa. Ja staram się pracować nad regularnością wrzucanych zdjęć, a chyba powinnam robić więcej rolek, bo podobno zdjęcia nie mają już takich zasięgów… Często czuję presję, żeby wrzucać zdjęcia z planu i pokazywać „jaka to ja jestem zajęta”. To bardzo częsty zabieg: niektórzy twórcy wrzucają relację nawet z innego dnia zdjęciowego, by tylko pokazać, jak to ciągle są na planie. Coś mnie w tym rozczula, a coś przeraża (śmiech).

fot. Ola Walków

O czym jest Twój ostatni projekt personalny?

Chciałabym kontynuować zaczęty w Hongkongu w zeszłym roku pomysł, może nawet połączyć to w jakimś stopniu z modą. Teraz jest przestrzeń na edytoriale, projekty, kampanie modowe, które posiadają jakieś drugie dno, w większym lub mniejszym stopniu. Jeśli chodzi o taki typowy personal, to niestety inspirują mnie często smutne historie, jak moja Mama, która w zeszłym roku zachorowała na raka piersi.

Przykro mi… A jak rodzina reaguje na Twoją fotografię?

Oni to rozumieją, akceptują i wspierają. Zobaczyli, że umiem patrzeć, i uwierzyli, że mogę to robić na wysokim poziomie. Moi rodzice zaczęli zwracać uwagę na fotografię i modę. Żeby zrozumieć świat fotografii artystycznej i komercyjnej musieli wyjść ze swojej bańki. Cieszy mnie, że to doceniają i wiedzą, jaką drogę musiałam przejść.

fot. Ola Walków

Zrozumieć to jedno, ale być częścią projektu to już kolejny poziom.

Tak, to z pewnością wyjście ze strefy komfortu, ale także ogromne zaufanie. W historii fotografii wielu fotografów uwieczniało swoich bliskich w trudnych momentach. Jeśli chodzi o komercję, to najlepsze są zlecenia osadzone w społecznym kontekście, które przez to stają się bardziej realne.

Kocham projekty, które mają drugie dno. Chyba dlatego, że ja sama też mam drugie dno

Łączenie komercji i aspektów społecznych – od razu przychodzi na myśl Benetton i Toscani.

Tak, to dobry przykład. Kocham projekty, które mają drugie dno. Chyba dlatego, że ja sama też mam drugie dno. (śmiech) Chciałabym, aby w mojej twórczości również pojawiały się takie elementy. Dodatkowo kocham Japonię i Hongkong i chciałabym tam trochę pracować.

fot. Ola Walków

Czy podejmujesz jakieś kroki w tym kierunku?

Tak, podpisałam umowę z jedną agencją w Tokio i wybieram się tam na trzy tygodnie, aby poznać różnych klientów. Japończycy lubią, jak jesteś trochę kawaii, więc idealnie tam pasuje. (śmiech)

Co to znaczy?

Czy masz odpowiedni vibe, czy jesteś dla nich wystarczająco… słodka i czarująca. Jest to japoński nurt kulturowy, który polega na postrzeganiu i tworzeniu świata miłego i uroczego, czyli takiego, jakiego nam teraz niestety brakuje. Byłam w Tokio rok temu, gdy robiłam sesję w tzw. hotelu miłości, która miała na celu pokazanie self-love w tokijskim świecie hoteli na godziny. Mieliśmy do dyspozycji ekstramodelkę. To był świetny czas i pokazał mi, że chciałabym tworzyć więcej do niszowych magazynów.

fot. Ola Walków

Fascynuje mnie też medycyna chińska i chciałabym stworzyć projekt o ciele i o energii. To temat z dużym potencjałem. Teraz jest wiele możliwości, aby pracować zdalnie i łączyć różne obszary swojej twórczości, mogę pojechać na inny kontynent, zrealizować tam projekt, a potem wrócić do Europy, do Warszawy, do domu. To jest świetne i mam nadzieje, że to się nigdy nie zmieni.

Trzymamy kciuki za Twój dalszy rozwój!

Ola Walków

Absolwentka poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych, brała udział w wielu wystawach w kraju i za granicą, a jej prace wystawiano m.in. w Saatchi Gallery w Londynie. Przez pięć lat pracowała w Toronto jako artystka wizualna, obecnie mieszka w Warszawie, skupiając się na fotografii komercyjnej i modowej. Konceptualne zaplecze Oli pomaga jej tworzyć kreatywne portrety i edytoriale. Zafascynowana kobiecością, ekspresją, różnorodnością oblicz i faktur. Pracowała dla takich marek jak Zalando, H&M, Reserved, Bimba y Lola. Instagram: @valklove

Skopiuj link

Autor: Julia Kaczorowska

Studiowała fotografię prasową, reklamową i wydawniczą na Uniwersytecie Warszawskim. Szczególnie bliski jest jej reportaż i dokument, lubi wysłuchiwać ludzkich historii. Uzależniona od podróży i trekkingu w górach.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Paweł Kosicki: „Wszystko już zostało sfotografowane i opowiedziane”
Paweł Kosicki: „Wszystko już zostało sfotografowane i opowiedziane”
O tym, na co warto spoglądać w podróży, poszukiwaniu miejsca dla fotografii we współczesnym świecie, umiejętności budowania narracji i… spojrzenia na wszystko z dystansu, rozmawiamy z...
14
Zawód fixer: "Dodatkowa para oczu i uszu, gwarantuje, że niczego nie ustawialiśmy"
Zawód fixer: "Dodatkowa para oczu i uszu, gwarantuje, że niczego nie ustawialiśmy"
O pracy z fixerami, relacjach w dużych zespołach newsowych redakcji zagranicznych i o etyce dziennikarskiej Beacie Łyżwie-Sokół opowiadają: Agata Grzybowska, Wojciech Grzędziński, Anna...
28
Agnieszka Sosnowska: „Moja fotografia jest jak owoce pokryte warstwą sadzy”
Agnieszka Sosnowska: „Moja fotografia jest jak owoce pokryte warstwą sadzy”
Rozmowa o emigracji i artystycznych poszukiwaniach. Agnieszka Sosnowska prezentuje się jako twarda, ale zarazem wrażliwa kobieta, dla której prosty spacer staje się inspiracją, a autoportret –...
10