Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Amerykański fotograf Jay L. Clendenin już od 8 lat wykonuje portrety amerykańskich olimpijczyków z użyciem tradycyjnych, analogowych aparatów. W tym roku, tworząc sesję na zlecenie dziennika L.A Times, postanowił jednak pójść o krok dalej i wykorzystać w tym celu drewniany aparat wielkoformatowy Tachihara, obsługujący negatywy o wielkości 20 x 25 cm, który odziedziczył po zmarłym w 2013 roku redakcyjnym przyjacielu Brucie Moyerze.
Ze względu na koszty związane z eksploatacją aparatu (wykonanie jednego zdjęcia, wraz z wywołaniem i odbitką to koszt rzędu 80 zł) fotograf zdecydował się na naświetlanie zdjęć bezpośrednio na papierze fotograficznym, który następnie wywoływał w domowej ciemni jako negatyw, a potem skanował i zamieniał w obraz pozytywowy w Photoshopie.
Jednak nawet przy ograniczonych wydatkach, zorganizowanie tego rodzaju sesji nie było łatwe. Sam aparat z zamocowanym obiektywem waży aż 7 kilogramów. Do tego dochodzi ważący niemal drugie tyle statyw, bez którego wykonanie zdjęć byłoby właściwie niemożliwe. Nie tylko ze względu na wagę - papier używany przez fotografa ma bardzo niską czułość (około ISO 10) i wymaga użycia długich czasów naświetlania. Do tego każdy ze sportowców stacjonuje w inny miejscu, co z kolei owocuje problemami natury logistycznej. Nie mówiąc już o zmiennej pogodzie.
Koniec końców z 15 zaplanowanych sesji fotografowi udało się wykonać 10, przemierzając wybrzeże Kaliforni od położonego na południu Chula Vista, aż do zatoki San Francisco. Czy było warto? Oceńcie sami.
Więcej informacji na temat powstawania poszczególnych zdjęć oraz filmik, w którym fotograf opowiada o całym przedsięwzięciu znajdziecie pod adresem latimes.com.