Wydarzenia
Nestor polskiej fotografii przerzucił się na smartfona. "Fotografia Kieszonkowa" Wojciecha Plewińskiego w krakowskiej galerii ZPAF
Cóż, ostatnio poruszają mnie ciche, codzienne momenty. Sposób, w jaki późne letnie światło oświetla włosy mojej córki o poranku, to, jak zmieniają się pory roku i krajobraz wokół nas. Takie uczucie, że „życie toczy się dalej”.
Nie pamiętam dokładnie, pewnie jako dziecko. Ale pamiętam, że kiedy znów wzięłam go do ręki, już nie mogłam go odłożyć. To było później, w czasie ciąży, podczas pandemii w 2020 roku. Wtedy kupiłam swój pierwszy aparat – wcześniej nie było mnie stać i pożyczałam sprzęt tylko na podróże.
Kiedy urodziła się moja córka, poczułam potrzebę fotografowania i zatrzymania wszystkiego w kadrze. Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć – stałam się obsesyjnie zainteresowana fotografią, tworzeniem obrazów i dokumentowaniem pierwszych dni życia mojej córki, mojego nowego ciała. Patrzenie na obrazy, na których trzymam dziecko, było jedynym sposobem, w jaki mój mózg potrafił przetworzyć to, co się właśnie stało. Zaczęłam inaczej postrzegać życie, a fotografia stała się sposobem na zrozumienie tych uczuć. Fotografuję od tamtej pory i nie mogę wyobrazić sobie życia bez mojej córki i bez mojego aparatu.
Myślę, że zwłaszcza w erze perfekcjonizmu i rozwoju sztucznej inteligencji ludzie pragną autentyczności. Często mówią mi, jak odświeżające jest zobaczyć macierzyństwo ukazane we wszystkich jego złożonościach. Ludzie dziękują mi za pokazanie chaotycznych, surowych i pięknych części razem. To nie są tylko perfekcyjnie zaaranżowane momenty – jest zmęczenie, radość i samotność. Myślę, że to rezonuje, bo jest bliższe rzeczywistości.
Opuściłam Hiszpanię z powodu kryzysu ekonomicznego. Wyjechałam studiować i pracować do Niemiec, które wydawały się być zupełnie innym światem. Było ciężko – z dala od rodziny, od kultury, która mnie ukształtowała, ale byłam głodna zmian, nowych doświadczeń i podróży. Zanim się zorientowałam, minęły lata, poznałam mojego partnera, a kilka lat później byłam w ciąży. Nie miałam czasu, by myśleć o takich kwestiach jak tożsamość, język, o tym, gdzie będzie przynależeć moja córka. Cała tęsknota za domem i pytania przyszły później, rok po jej narodzinach. Z czasem zrozumiałam, że „dom” to coś, co mogę sama sobie stworzyć. To niekoniecznie miejsce, ale uczucie przynależności i więzi. Wciąż szukam tego uczucia, gdy wkrada się nostalgia za przeszłością, kiedy przeżywam dzieciństwo na nowo, patrząc, jak rośnie moja córka. Wciąż nie wiem, czy uda mi się zakorzenić w Niemczech w taki sam sposób, jak w Hiszpanii.
Bliskość to intymność, ale nie tylko w tradycyjnym sensie. Chodzi o prawdziwe dostrzeżenie drugiej osoby, zrozumienie jej drogi i emocji, a także o bycie na tyle ludzkim i wrażliwym, by dzielić się swoimi własnymi przeżyciami. To sposób, w jaki dajemy sobie nawzajem przestrzeń – czy to między matką a dzieckiem, czy nawet między obcymi, którzy łączą się przez sztukę.
Staram się stworzyć środowisko, w którym ludzie czują się komfortowo i bezpiecznie. Zawsze odbywam rozmowę przed fotografowaniem kogoś – wtedy nawiązujemy kontakt i poznajemy się. Mniej chodzi mi o pozowanie, a bardziej o uchwycenie autentycznych momentów, które dzieją się między tymi chwilami. Spędzam czas na rozmowach, rozumieniu ich historii i tworzeniu przestrzeni, w której mogą czuć się wolni, by być sobą. Myślę, że wtedy powstają najbardziej intymne, autentyczne zdjęcia.
Oczywiście. Natura zawsze była dla mnie źródłem inspiracji i pocieszenia. Dorastałam otoczona andaluzyjskim krajobrazem. Kiedy przeprowadziłam się do Niemiec, natura stała się sposobem na ponowne połączenie z tą częścią siebie. To stałe przypomnienie o cyklach życia, o narodzinach, wzroście i przemianie, czyli motywach, które przenoszę do swojej pracy.
To mieszanka obu. Czasem fotografuję ludzi, których znam, których historie są dla mnie głęboko osobiste. Innym razem nawiązuję kontakt z obcymi, którzy mają inspirujące historie lub taką obecność, która mnie inspiruje, a czasami to po prostu klienci, którzy się do mnie zgłaszają i chcą, bym zrobiła im portret, ponieważ czują więź z moim sposobem patrzenia na macierzyństwo.
To ogromny temat i podchodzę do niego bardzo poważnie. Kiedy chodzi o publikowanie zdjęć dzieci, staram się bardzo dbać o ich prywatność i dalekosiężne konsekwencje. Skupiam się na uniwersalnych aspektach dzieciństwa – emocjach, uczuciach – zamiast czynić dzieci łatwo rozpoznawalnymi na każdym zdjęciu. Chodzi o znalezienie równowagi między dokumentowaniem tych chwil a poszanowaniem ich przyszłej autonomii. Oczywiście czasem pokazuję portrety, bo istota twarzy i wyrazu ma silną wagę emocjonalną w tworzeniu obrazu. Wciąż szukam balansu między dzieleniem się swoją pracą i wizją ze światem a świadomością, że nie każdy tam na zewnątrz podziela wartości spojrzenia matki.
Wiele. Większość mojej pracy pozostaje niewidoczna. Czuję, że świat zdominowany przez patriarchat i komercję, z perspektywą męskiego spojrzenia, nie ma szacunku ani przestrzeni dla prawdy i delikatności, którą obserwujemy w najbardziej wrażliwych grupach: dzieciach, matkach, starszych ludziach. Uważam, że ważne jest, aby chronić te grupy, jednak staram się dzielić tym, co mogę, bo wierzę, że kluczowe jest, by te grupy były widoczne.
Obecnie jestem naprawdę podekscytowana projektem skoncentrowanym na macierzyństwie i migracji. Chcę zgłębić doświadczenia kobiet, które, podobnie jak ja, musiały poruszać się w świecie macierzyństwa, będąc z dala od domu. To bardzo osobisty projekt, ale wierzę, że będzie rezonował z wieloma osobami. Jestem ciekawa, jakie skutki ma multikulturalizm dla tego pokolenia ludzi, którzy doświadczyli pojawienia się Internetu, tak wielu zmian, a także tego, że wielu z nas zakłada teraz rodziny w innym kraju. Nasze pokolenie (urodzone w latach 90.) doświadczyło tak wielu zmian w ciągu jednego życia, tylu możliwości, a jestem ciekawa, jakie będą konsekwencje tych czynników.
Isa to hiszpańska artystka i fotografka mieszkająca w Niemczech, której twórczość zgłębia tematy macierzyństwa, przynależności i tożsamości. Pochodząca z Andaluzji artystka wnosi do swoich prac ciepło i żywą narrację, charaktery-styczną dla południowych korzeni. Prace fotografki były pokazywane na arenie międzynarodowej. www.instagram.com/isarus