Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Najnowszy flagowiec Huawei to usprawnienia niemal w każdym calu. Jednak czy podwójny moduł aparatu o 12 Mp kolorowej i aż 20 Mp monochromatycznej matrycy, a także bardziej zaawansowana aplikacja fotograficzna i możliwość nagrywania w 4K wystarczą, by podbić segment fotograficznych smartfonów?
Wyniki otrzymane w naszym laboratorium DxO znalazły przełożenie także w praktyce. Model P10 musimy pochwalić za całkiem przyjemny obrazek i miłą dla oka plastykę. Zdjęcia są wyraziste i odznaczają się odpowiednią szczegółowością. Jednak, aby uzyskać jak najlepsze efekty i rezultaty musimy fotografować na niższych czułościach. Natomiast wyraźnej poprawie względem poprzednika uległa praca aparatu w kontrastowych warunkach oświetleniowych. Nowy P10 zachowuje szczegóły zarówno w ciemnych jak i jasnych partiach kadru - jednak również powinniśmy się ograniczyć do niskich czułości matrycy.
Nie możemy narzekać także na balans bieli. Aparat nie ma tendencji do znacznego ocieplania fotografowanych scen, przez co kolory na zdjęciach będą wiernie odwzorowane nawet w trudniejszym i mieszanym oświetleniu. P10 musimy pochwalić także za to jak przedstawia tony skóry. W większości sytuacji portrety będą wyglądać bardzo naturalnie. Pomaga w tym także chwalony już przez nas tryb Leica-style. Fotografie przy jego użyciu odznaczają się naprawdę ciekawą plastyką.
Podczas fotografowania po zmroku na zdjęciach zauważymy już spadek szczegółowości. Niemniej jednak wyższe czułości matrycy - jak na smartfona - prezentują ponadprzeciętne wyniki. Bez problemu wykonane fotografie można uznać za akceptowalne, a już na pewno za takie, które spokojnie możemy opublikować w Internecie.
ISO 1250
ISO 1000
ISO 3200
ISO 3200
ISO 640
Jednak Huawei P10 prawdziwie błyszczy w momencie fotografowania przy użyciu jedynie 20 Mp monochromatycznej matrycy. Czarno-białe zdjęcia bardzo przypadły nam do gustu. Odznaczają się odpowiednim kontrastem, wyrazistością oraz gradacją i przejściami tonalnymi. Co więcej, aplikacja zapewnia ich szczegółową edycję. Tym większa szkoda, że nie są zapisywane w formacie RAW. No ale najwidoczniej nie można mieć wszystkiego.
Nie możemy też zapomnieć o w pełni manualnym trybie fotograficznym. Dzięki możliwości ustawienia na przykład czasu naświetlenia będziemy w stanie osiągnąć rezultaty, które nie byłyby możliwe w przypadku samej automatyki aparatu.
Prawdziwą piętą achillesową poprzednika była jego praca w warunkach kontrastowego oświetlenia. Jednak w przypadku nowego flagowca sytuacja wygląda o niebo lepiej. Na zdjęciach trudno doszukać blików i flar. Oczywiście te w pewnych sytuacja mogą się objawić w kadrze jako niewielkie kolorystyczne okręgi, jednak nie będą tak uciążliwe jak w przypadku poprzedniej generacji smartfona.