Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
2. Fotografowanie
Szybkość działania
W to, że D3 jest szybki nikt nie wątpi. Już zdjęcia seryjne wykonywane z prędkością 11 klatek na sekundę robią wrażenie. Oczywiście takie osiągi aparat osiąga po zmianie rozmiaru obrazu do formatu DX. Przypomnijmy, że wtedy do dyspozycji fotografa jest jedynie 5,1 Mp. Podczas korzystania z pełnego formatu matrycy najwyższa prędkość zdjęć seryjnych to 9 kl/s. Największy konkurent "trojki" - Canon EOS-1D Mark III osiąga 10 kl/s przy pełnej rozdzielczości, ale jego matryca jest rozmiaru APS-H (jej przelicznik wynosi x1,3). Trudno powiedzieć, który z tych aparatów jest pod tym względem lepszy, a i tak trzeba sobie zadać pytanie, czy przy takich prędkościach różnica jednej klatki ma jakieś znaczenie. Najważniejsze, że aparat trzyma się tej prędkości - nasze pomiary wskazują na to, że prędkości podane przez producenta zgadzają się z rzeczywistymi osiągami.
Kolejny parametr mający znaczenie przy ocenie prędkości działania to czas potrzebny na pełną gotowość aparatu po włączeniu oraz reakcja na przyciśnięcie spustu migawki. Szczerze mówiąc nie bardzo mam o czym pisać, bo D3 gotowy jest do pracy bez żadnego zauważalnego opóźnienia, a zdjęcie wykonywane jest dokładnie w momencie naciśnięcia spustu. No cóż, nie spodziewaliśmy się innych wyników, to w końcu najwyższa światowa klasa.
Z punktu widzenia fotoreportera dużo ważniejsza jest prędkość działania autofokusa. Przy 51 polach pomiarowych spodziewać się można bardzo szybkiej pracy. Osoby, które tego oczekują nie zawiodą się - z nowym obiektywem AF-S Nikkor 24-70mm f/2.8G ED wyposażonym w silnik ultradźwiękowy ustawianie ostrości jest błyskawiczne. Nawet w słabym oświetleniu system działa bardzo szybko. Co prawda trudno jest dokładnie określić prędkość, z jaką autofokus ustawia ostrość. Z mojego doświadczenia, po przetestowaniu wielu różnych konstrukcji, w tym także przymiarki do testu EOS-a-1D Mark III, byłem mile zaskoczony szybkością działania systemu pomiaru ostrości. Przeogniskowanie było bardzo szybkie, a czasem nawet niezauważalne. To z pewnością znakomite narzędzie dla profesjonalistów. To samo dotyczy trybu ciągłego pracy autofokusa. Nawet w słabo oświetlonym kościele, czy przy bardzo skąpej ilości światła tuż po pokazie mody system ten radził sobie bez zająknięcia i ustawiał ostrość praktycznie na bieżąco.
I jeszcze jedna ważna informacja. Po włożeniu karty SanDisk Extreme IV nie zauważyłem ani razu, aby zapaliła się zielona dioda oznaczająca zajętość bufora. Druga karta włożona do aparatu była ze zdecydowanie niższej półki. Dopiero wtedy zauważyłem, że dioda zajętości bufora zapala się na krótkie chwile. Przy tak dużej prędkości zdjęć seryjnych bufor musi być odpowiednio duży i szybki, ale do takiego aparatu najlepiej pasują karty o najwyższych parametrach.
Podobnie sprawa wygląda z przeglądaniem zdjęć. Wyświetlane są od razu po naciśnięciu przycisku. Jedynie przy korzystaniu z systemu powiększania obrazu na monitorze trzeba poczekać krótką chwilę (mniej więcej pół sekundy) na reakcję aparatu.
Bez wątpienia Nikon D3 to strasznie szybka bestia. Wrażenia podczas fotografowania, kiedy robione są zdjęcia w serii, są niezapomniane. Szybki autofokus w połączeniu z liczbą zdjęć wykonanych w czasie sekundy sprawiają, że każdy inny aparat (oprócz EOS-a-1D Mark III, który dorównuje osiągami nikonowi) pracuje w ślimaczym tempie.
Tryby ekspozycji
Jak przystało na lustrzankę najbardziej zawodową z zawodowych nie znajdziemy w niej żadnych programów tematycznych ani pełnej automatyki. Do wyboru są tylko, choć słowo "tylko" nie do końca tu pasuje, automatyka programowa z fleksją, preselekcje czasu i przysłony oraz program manualny. To absolutnie wystarczy profesjonalistom. Osoby, które przyzwyczajone są do tarczy z wyborem programu pracy aparatu z pewnością zastanawiają się, jak dokonuje się zmiany. Służy do tego przycisk MODE umieszczony obok spustu migawki i tylne pokrętło sterujące. Trzymając wciśnięty przycisk kręcimy pokrętłem aż do ustawienia właściwego trybu. Podobnie wygląda to w Canonie EOS-1D Mark III, ale tam odpowiedni przycisk umieszczono po drugiej stronie wizjera, więc do zmiany potrzeba zaangażować obie dłonie. Pewnie to tylko kwestia przyzwyczajenia, więc nie będę poddawał ocenie, które z rozwiązań jest wygodniejsze, zwłaszcza że programu nie zmienia się często. A skoro jesteśmy przy opisie ułożenia przycisków sterujących, trzeba oddać plus EOS-owi za umieszczenie przycisku służącego do zmian czułości. Znalazł się on w okolicach spustu migawki, więc szybka zmiana czułości bez odrywania oka od wizjera nie stanowi żadnego problemu. Nikon rozwiązał to nieco inaczej. Otóż przycisk zmiany czułości, a także balansu bieli i jakości zdjęć, umieścił pod dolnym monitorem. Na tym ekranie podawane są aktualne wartości czułości, jakości zdjęć oraz balansu bieli. Wprawdzie też możliwa jest obsługa wyboru ISO bez odrywania się od wizjera, ale jest ona sporo trudniejsza, niż w przypadku canona.
Wygodna jest zmiana wartości ekspozycji. Służą do tego oba pokrętła sterujące. Jak przystało na tak zaawansowaną cyfrówkę, konstruktorzy dali fotografom możliwość wyboru, którym kółkiem zmieniamy czas, a którym przysłonę. Nie powinno być także problemu z wprowadzeniem korekty ekspozycji. Po naciśnięciu i przytrzymaniu przycisku z symbolem korekcji, który znalazł się tuż obok spustu migawki, należy tylnym pokrętłem ustalić odpowiednią wartość. A jest w czym wybierać. Aparat oferuje zakres +/- 5 EV - to bardzo dużo, ciekawe, ilu fotografów z tego skorzysta. Dodajmy jeszcze, że drabinka ekspozycji umieszczona w wizjerze sięga zakresu +/- 3 EV, więc jeśli ktoś potrzebuje wykorzystać większe wartości, musi zerknąć na górny monitor.
Wygodnie rozwiązano sposób wyboru metody pomiaru światła. Służy do tego dźwignia umieszczona na prawej ściance wizjera. Przed przypadkowym przełączeniem chroni ją przycisk umieszczony centralnie w dźwigni. Przyznam się, że prywatnie chętnie fotografuję Canonami i dlatego tak miło zaskoczyła mnie prostota i duża wygoda tego rozwiązania. Jednak mam pewne zastrzeżenia do umieszczenia przełącznika. Aby go dosięgnąć, trzeba oderwać rękę od aparatu. Sporo wygodniej byłoby, gdyby znalazł się on w zasięgu kciuka lub innego palca, tak jak na przykład dźwignie sterujące trybem pracy autofokusa. Jedna z nich obsługiwana jest prawą ręką, druga lewą w taki sposób, że nie trzeba ich odrywać od korpusu. Okazuje się, że uwarunkowania historyczne, choć dobrze wyglądają, nie zawsze są najbardziej praktyczne.
Z poziomu dźwigni wybrać można tryb pomiaru strefowego, punktowego i centralnie ważonego. W wypadku pierwszego z nich aparat korzysta z pomiaru 3D Colour Matrix opartego na 1005-pikselowym czujniku RGB. Dzięki temu rezultaty są rzeczywiście znakomite.
Skoro mowa o metodach pomiaru światła trzeba przyznać, że nie zaobserwowałem żadnych błędów, które w jakikolwiek sposób mogłyby negatywnie wpływać na ocenę aparatu. W czasie obu imprez wiele zdjęć wykonałem z lampą błyskową, więc wtedy najważniejsza dla mnie była dobra współpraca lampy z korpusem. Przypomnę, że używałem flesza Nikon Speedlight SB-800, najmocniejszego w ofercie firmy. Moje oczekiwania spełniły się w 100 procentach. W czasie pracy bardzo intensywnie korzystałem z wyboru aktywnego pola autofokusa, które powiązane jest z punktem pomiaru światła. Kiedy pole autofokusa pokrywało się z głównym bohaterem zdjęcia, a było tak najczęściej, naświetlenie było perfekcyjne. W moim przekonaniu najlepsze rezultaty osiągnąłem korzystając z pomiaru centralnie ważonego. Jednak w specyficznych sytuacjach używałem także pomiaru punktowego, który dawał bardzo precyzyjne efekty. Oto kilka przykładów:
Wybór metody pomiaru światła okazał się bardzo przydatny w czasie nocnego spaceru z aparatem. Bardzo duży kontrast fotografowanych scen wykluczał korzystanie z niektórych z nich, a w specyficznych warunkach na otrzymanie oczekiwanych rezultatów pozwalał tylko pomiar punktowy. Zresztą spisał się on znakomicie. Nikon podaje, że obejmuje on zaledwie 1,5% powierzchni kadru, co powinno się zgadzać ze stanem rzeczywistym, biorąc pod uwagę uzyskane wyniki. Proszę spojrzeć:
Przypomnijmy, że Nikon D3 wyposażony został w system rozpoznawania sceny. Ciężko ocenić, jak on sobie radzi, ale biorąc pod uwagę jakość uzyskanych zdjęć można przypuszczać, że przyczynił się do tego właśnie ten system.
Imponująco wyglądają możliwości bracketingu. Dostępny jest on dla balansu bieli, ekspozycji oraz ekspozycji błysku. Możliwe jest wykonanie od 2 do 9 klatek w kroku co 1/3, 1/2, 2/3 lub 1 EV. Nie trudno sobie wyobrazić, że przy takiej liczbie wykonanych ujęć któreś musi być dobre. W trudnych warunkach oświetlenia takie narzędzie okaże się z pewnością przydatne dla zawodowców.
I jeszcze słowo o możliwościach wyboru ekwiwalentu czułości ISO. Wspomnieliśmy już wcześniej o sposobie wybierania czułości, teraz nadszedł czas na opis dostępnych wartości. Nikon D3 okazał się mistrzem nie tylko w swojej klasie, ale wśród wszystkich lustrzanek cyfrowych. Kalibrowany ekwiwalent mieści się w zakresie ISO 200 - ISO 6400. Już to robi wrażenie. Ale kiedy skorzystamy ze skali rozszerzonej, wtedy na dolnym wyświetlaczu ukażą nam się magiczne symbole H1 i H2. Oznaczają one czułość ISO 12800 i 25600 (!). No cóż, można tylko przysiąść z wrażenia... Dodajmy jeszcze, że pomiędzy wartością 6400 a H1 dostępne są jeszcze dwie pośrednie oznaczone symbolem H0.3 i H0.7. Natomiast po H1 następuje od razu pozycja H2. Aparat dysponuje także czułością rozszerzoną L1, oznaczającą czułość ISO 100.
Musimy wspomnieć jeszcze o dwóch, dosyć irytujących cechach. Pierwsza z nich, to z mojego punktu widzenia spora wada. W trakcie wykonywania zdjęć w plenerze liczyłem na to, że po zmianie czułości sprawdzę ją później w EXIF-ie. Niestety, nic z tego. Tylko wartości kalibrowane zapisane zostają w informacji o zdjęciu. Ani 12800, ani 25600, ani nawet ISO 100 z tego powodu nie jest wskazywana w programach takich jak Adobe Bridge czy Adobe Photoshop. Szkoda...
Drugim irytującym problemem jest częste dla lustrzanek Nikona niewłaściwe podawanie wartości ekspozycji. Przy słabym oświetleniu aparat często zamiast wartości czasu naświetlania wyświetla symbol Lo, który oznacza za małą ilość światła, aby prawidłowo naświetlić scenę. Co ciekawe mowa tu o czasach rzędu 1/4 czy 1/2 sekundy. Jednak nie należy wtedy rezygnować z wykonania ujęcia. Naciśniecie spustu migawki powoduje jej wyzwolenie i prawidłowe naświetlenie kadru. Ciekawe, kiedy Nikon poradzi sobie z tak trywialnym, ale przeszkadzającym w pracy błędem. W profesjonalnym aparacie taka rzecz nie powinna mieć miejsca. Zawodowiec sam potrafi określić, czy dana ilość światła wystarczy do prawidłowej ekspozycji.
Pomiar ostrości
Chyba najprzyjemniejszą rzeczą w Nikonie D3 jest prędkość jego działania. I nie chodzi tu tylko o szybkostrzelność, ale także, a może nawet przede wszystkim, o szybkość i precyzję autofokusa. No cóż, największa na rynku liczba pól auotfokusa zrobiła swoje. Przypomnijmy, że jest ich 51, z czego 15 to czujniki krzyżowe. Nie można się zatem dziwić, że praca aparatem wyposażonym w taki system to czysta przyjemność. Przyjrzyjmy się bliżej polom autofokusa i metodom jego pracy.
Do obsługi autofokusa służą dwie dźwignie. Pierwsza z nich umieszczona została na przedniej ściance poniżej przycisku zwalniającego bagnet. Przy jej pomoocy ustalamy, czy ostrość ma być ustawiana w trybie ciągłym, pojedynczym czy ręcznym. Zwracamy uwagę, że najchętniej wybierany przez fotoreporterów pomiar ciągły został umieszczony w skrajnym położeniu dźwigni, dzięki czemu bez potrzeby zerkania na ten element można bardzo szybko do niego powrócić. Na drugim biegunie znalazł się tryb manualny, prawdopodobnie nie będzie chętnie wykorzystywany. Minęły już czasy, w których użytkownicy Nikonów zazdrościli właścicielom Canonów szybko i sprawnie działającego systemu ustawiania ostrości. Wtedy nawet w zawodowych lustrzankach Nikona (na przykład w bardzo popularnym modelu F4) fotoreporterzy często zmuszeni byli do korzystania z ustawień ręcznych. W D3 nie ma takiej potrzeby.
Druga dźwignia umieszczona na tylnej ściance tuż pod nawigatorem służy do ustalenia sposobu wyboru pól ostrości. Można wybrać pomiar pojedynczy, w którym działa tylko wybrane pole autofokusa, pomiar wybranego pola ze wspomaganiem przez pola otaczające, oraz pomiar w pełni automatyczny. Nam najciekawszy wydał się pomiar jednopolowy z wykorzystaniem pól otaczających.W jego wypadku należy sięgnąć do menu aparatu, w którym ustalamy, ile pól dodatkowo będzie brało udział w czasie ustawiania ostrości. Do dyspozycji fotografa oddano 9, 21, 51 pól wspomagających lub 51 z wykorzystaniem śledzenia 3D, w którym rozpoznawana jest między innymi wielkość obiektu i szybkość zmiany pozycji w kadrze. Nie ukrywam, że mnie najbardziej przypadł do gustu tryb z wykorzystaniem 21 pól wspomagających. Autofokus pracował w sposób ciągły i korzystałem intensywnie z wyboru pola, w którym ustawiana była ostrość. Przy takiej pracy praktycznie nie zauważyłem pomyłek w prawidłowym ustaleniu ostrości, a co bardzo ważne, system działał bardzo szybko dając ogromny komfort.
Wiele razy wspominałem już o szybkim i precyzyjnym wyborze pól autofokusa. Dodam jeszcze, że jeśli dla kogoś wybór spośród 51 pól jest za szeroki, może się zdecydować na węższy zakres 11 pól. Oczywiście wtedy nie można liczyć na tak doskonałą precyzję wyboru pola.
W przypadku autofokusa mamy właściwie tylko jedno zastrzeżenie. Otóż wszystkie 51 pól zostało umieszczonych w dosyć ciasnym obszarze, który nie obejmuje brzegów kadru. Jeśli zatem ktoś wybierze taki kadr, że główny przedmiot fotografii znajdzie się na samym brzegu, wtedy nie skorzysta z dobrodziejstwa tak wielkiej liczby obszarów systemu pomiaru ostrości. Można przypuszczać, że zawężenie obszaru zajętego przez pola sytemu ostrości wynika z kompromisu między formatem matrycy DX i FX. Przypomnijmy, że D3 może pracować w trybie pełnej klatki i w standardzie Dx, w którym szersze rozmieszczenie czujników spowodowałoby niewykorzystanie części z nich. Drugą, może nawet ważniejszą przyczyną, może być pokrewieństwo układu pomiaru ostrości z niepełnoklatkowym Nikonem D300. Trzeba jednak choć trochę racji oddać Nikonowi - rzadko tworzy się kadry, w których najważniejszy element znajduje się tak blisko krawędzi.
Należy wspomnieć o jeszcze jednym ważnym elemencie, który udalo się Nikonowi poprawić. Otóż wiele razy narzekaliśmy na system wyświetlania na matówce aktywnego pola autofokusa. Towarzyszyło mu rozświetlenie się także całej matówki, psując odbiór obrazu. Tym razem rozwiązano to dużo lepiej - pola wyświetlane są w taki sposób, że nie psują wyglądu obrazu rzutowanego na matówkę, pojawia się tylko kwadracik oznaczający oktywne pole lub kilka pól. A co jeszcze ważniejsze, nieaktywnych pól w ogóle nie widać, więc nie zaburzają one wyświetlanego na matówce obrazu. Trzeba przyznać, że Canon poradził sobie z tym już dawno.
Balans bieli
Liczba ustawień związana z balansem bieli znana jest z wcześniejszych modeli lustrzanek Nikona. Do wyboru oddano następujące tryby i ustawienia ręczne:
Tu jak widać nic nowego się nie wydarzyło. Chcielibyśmy tylko zwrócić uwagę na wybór temperatury barwowej w zakresie od 2500 do 10000 Kelvinów. Znalazło się tam aż 31 ustawień, więc z pewnością uda się dobrać potrzebną wartość. Warto też dodać, że jak przystało na nowoczesną lustrzankę, wszystkie predefiniowane pozycje pozwalają na ręczne dostrojenie. Poniżej przedstawiamy wykres, który pozwala na wprowadzenie poprawek.
W przypadku ręcznego ustalenia balansu nic nowego się nie wydarzyło. Po wciśnięciu i przytrzymaniu przycisku odpowiadającego za zmianę balansu bieli, aparat jest gotowy do wykonania zdjęcia, które będzie wzorcem bieli. To łatwy i przyjemny sposób. W pamięci aparatu można zapisać 5 zdjęć pozwalających na szybki wybór potrzebnego w danym momencie wzorca. Szkoda, że nie da się do tego typu pomiaru wprowadzić korekty balansu.
Ciągły podgląd wybranego programu odpowiedzialnego za odwzorowanie bieli znalazł się na dolnym wyświetlaczu czarno-białym. Pod nim znalazł się także przycisk, za pomocą którego wybieramy odpowiednie ustawienie. Dodajmy jeszcze, że w trakcie dokonywania wyboru nie trzeba odrywać wzroku od wizjera, gdyż wyświetlane są w nim informacje o dokonywanym wyborze.
Automatyczny system balansu bieli działa bez zarzutu. W naszym studiu, w którym wykorzystujemy fotograficzne lampy fluorescencyjne, nie wszystkie aparaty dobrze sobie radzą w trybie automatycznego balansu bieli. Także D3 ma z tym niewielkie problemy. Proszę spojrzeć na przykład.
Widać, że biel i szarość w pomiarze automatycznym są nieco zazielenione. Po otwarciu zdjęcia w Photoshopie okazało się, że kanał zielony ma około 15 punktów więcej od kanału czerwonego i około 6 punktów więcej od niebieskiego. Po zbalansowaniu przy pomocy przyrządu CBL Lens problem zniknął, choć musimy odnotować, że wtedy przewagę jednego punktu miał także kanał zielony. Mogło to być spowodowane niedokładnie przeprowadzonym pomiarem lub działaniem samego aparatu. Przyznajmy jednak, że taka różnica jest pomijalna.
Także w warunkach naturalnych pomiar automatyczny dał przyjemne dla oka efekty, nawet w świetle mieszanym. Proszę spojrzeć na kilka przykładów.
Opcje korekty obrazu i efekty
W tej części testu największą uwagę poświęcimy funkcji przetwarzania obrazu, która zastąpiła tryby kolorów znane z wcześniejszych modeli lustrzanek Nikona. Służy ona do ustawień podstawowych parametrów obrazu, takich jak
Można je zmienić w jednym z czterech trybów obrazu:
Wygoda takiego rozwiązania jest duża miedzy innymi dlatego, że po wybraniu potrzebnego w danym momencie trybu kolorystycznego mamy zdefiniowane wszystkie parametry obrazu łącznie z jasnością i tonacją. Oczywiście taki układ przypomina poprzednie rozwiązania Nikona i firm konkurencyjnych, ale proszę zwrócić uwagę, że nie występują tu niepotrzebne zawodowcowi tryby typu zachód słońca, portret, czy zdjęcia nocne. Producent słusznie zdecydował, że każdy fotograf sam uzna, jak mają być oddane barwy poszczególnych motywów i sam je sobie określi. Oddał także do użytku możliwość zmiany jednym suwakiem kilku parametrów - funkcję tę nazwał szybka korekta. Trzeba powiedzieć, że po chwili obcowania z menu wiemy już wszystko o dostępnych w zakładce przetwarzanie obrazu suwakach i możliwościach, jakie niosą ze sobą zmiany umieszczonych tam parametrów. To bardzo eleganckie rozwiązanie. Tylko trochę dziwi tak wąski zakres zmian jasności - do dyspozycji mamy jedynie trzy pozycje:+, - i 0. Dodatkowo fotograf może zapisać do pięciu własnych stylów przetwarzania obrazu. Poniżej przedstawiamy zdjęcia tablicy Gretaga z podstawowymi pozycjami zakładki przetwarzania obrazu.
Pozycje Monochrome 02 i Neutral 02 są odpowiednikami wcześniej wymienionych zakładek neutralne i monochromatyczne. Konstruktorzy pomyśleli o tym, że fotografowie mogą mieć potrzebę zdefiniowania więcej niż jednego podstawowego trybu fotografowania. Wspomnijmy jeszcze, że bardzo bogato wyposażono obie zakładki służące do definiowania zdjęć monochromatycznych. Oprócz czterech podstawowych filtrów barwnych znalazło się w niej aż dziesięć kolorów służących do zabarwienia zdjęcia, a każdy z nich ma 7 stopni nasycenia. Sporo tego, ale podejrzewam, że wiekszość fotografów, którzy będą wykonywać zdjęćia czarno-białe i tak skorzysta z dobrodziejstw programów komputerowych, w których z większą precyzją będa mogli przygotować monochromatyczne wersje fotografii.
Drugą funkcja pozwalającą regulować wygląd wykonywanych zdjęć jest D-Lighting.Ma ona za zadanie poprawić kontrast zdjęcia i tym samym wydobyć szczegóły w cieniach. Dodatkowo podczas podniesienia kontrastu ożywiają się barwy, więc zdjęcie wygląda żywiej. Tym razem rozbudowano jej możliwości i do wyboru mamy 3 stopnie działania:
Można także zupełnie wyłączyć tę funkcję. Proszę spojrzeć na efekty, jakie dają poszczególne stopnie.
Ze zdjęć tablicy Gretaga można odczytać, że przy maksymalnym efekcie poziom ciemnych i średnich szarości jest wyższy o około 10 punktów, natomiast czernie rozjaśniają się tylko nieznacznie, o około 2, 3 punkty. Także barwy podstawowe są sporo czystsze. I tak w wypadku zieleni i niebieskiego nasycenie głównego kanału wzrasta o około 10 punktów, a dodatkowych spada o taką samą wartość. Tylko barwa czerwona pozostaje na zbliżonym poziomie. Tak więc miłośnicy bardziej kontrastowych obrazów z większą ilością szczegółów w cieniach mogą z powodzeniem korzystać z funkcji D-Lighting.
Oprócz zmian parametrów zapisu obrazu Nikon przewidział także zmiany wcześniej wykonanych zdjęć. Umieścił je w zakładce Menu retuszu.Można wybrać jedną z ośmiu funkcji:
My zajmiemy się tylko czterema ostatnimi. Efekty kolorów pozwalają na wybór jednego z dwóch filtrów: Skylight i ocieplenie.
Druga, balans kolorów, raczej nie powinna sprawić kłopotów podczas jej stosowania - pozwala na dobranie odpowiedniego odwzorowania bieli na wykresie, więc użytkownik wyraźnie widzi w jakim kierunku zmierza przetwarzając obraz.
Dużo ciekawsze są dwie następne funkcje. Pozwalają one łączyć ze sobą dwa zdjęcia i porównywać je. Jednak trzeba od razu zaznaczyć, że działają one tylko z plikami zapisanymi w formacie RAW.
Podsumowanie działu
W części testu poświęconej fotografowaniu Nikon D3 zasłużył sobie na bardzo duże pochwały. Bez wątpienia największe wrażenie zrobił na nas autofokus tej lustrzanki. Z pewnością docenią go zawodowi fotografowie, a zwłaszcza fotoreporterzy, przede wszystkim za szybkość i precyzję działania. Dodatkowym atutem są szerokie możliwości konfiguracji systemu automatycznego ustawiania ostrości. Nie można też nie docenić ogólnej szybkości D3. 9 klatek na sekundę przy pełnej rozdzielczości matrycy to bardzo dobry wynik, choć o jedną klatkę lepszy okazuje się Canon EOS-1D Mark III. Ale nie zapominajmy, że jest on aparatem o matrycy mniejszej od rozmiarów klatki małoobrazkowej, a nowy nikon ma pełną klatkę, na której znalazło się 2 miliony więcej pikseli. Dodajmy jeszcze na pocieszenie, że po przejściu na format Dx szybkostrzelność wzrasta nawet do 11 klatek na sekundę, choć wtedy fotografowi pozostaje jedynie 5 Mp. Pochwalimy "trójkę" także za zakres ekwiwalentu czułości. ISO 100 do ISO 25600 - to z pewnością rekord świata. Spodobał nam się także system automatycznego balansu bieli oraz prosty i szybki sposób ustawiania odwzorowania bieli według wzorca.
Jednak nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie znaleźli żadnych wad japońskiego "zawodowca". Jako pierwszą wymienię może mało istotną, ale z punktu widzenia osoby przeprowadzającej test dosyć męczącą cechę - aparat nie zapisuje w EXIF-ie wartości czułości niekalibrowanych. Tak więc jeśli ktoś zrobi zdjęcie korzystając z czułości ISO 100 a potem ISO 25600 nie odczyta, które jest które - oczywiście łatwo je będzie rozpoznać po wielkości szumu, ale zdjęcia wykonane przy wykorzystaniu czułości ISO 12800 i 25600 tak łatwe do rozpoznania już nie będą. Następną wadą jest wskazanie, że prawidłowe naświetlenie wykracza poza zakres dostępnych parametrów czasu lub przysłony, kiedy warunki oświetleniowe wskazują na co innego. Jednak po naciśnięciu spustu migawki do końca D3 i tak wykona poprawnie naeksponowane zdjęcie. Wspomnę jeszcze o umiejscowieniu przycisku służącego do zmian wartości czułości zdając sobie jednocześnie sprawę, że wiele osób odbierze to jako czepialstwo. Ciężko jest korzystać z niego bez odrywania aparatu od oka. Podejrzewam, że w codziennej pracy wielu fotoreporterów może mieć potrzebę szybkiej zmiany czułości w czasie fotografowania.
+ bardzo szybka praca aparatu
+ zdjęcia seryjne z prędkością 9 kl/s dla pełnej rozdzielczości i 11 kl/s dla formatu Dx
+ bardzo szybki i pewnie działający 51-polowy autofokus
+ bardzo szeroki zakres czułości ISO 100 - 25600
+ sprawnie działające tryby pomiaru światła z pomiarem punktowym obejmującym zaledwie 1,5% powierzchni kadru
+ sprawny system automatycznego balansu bieli
- brak zapisu w EXIF-ie informacji o niekalibrowanych wartościach ekwiwalentu czułości
- częste nieprawidłowe wskazania wykroczenia poza skalę wartości czasu naświetlania lub przysłony
- przycisk ustawiania wartości czułości umieszczony tak, że ciężko z niego korzystać bez odrywania aparatu od oka