Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Zaprezentowany niedawno Olympus E-500 to trzecia lustrzanka cyfrowa z wymienną optyką tej marki. Adresowany do początkujących użytkowników oferuje zaskakująco wiele opcji, które docenią zaawansowani fotografowie. Zapraszamy do lektury naszego testu.
Optyka
Olympus E-500 to lustrzanka zgodna z otwartym standardem 4/3. Do niedawna wybór obiektywów nie był zbyt duży, a z niezależnych producentów tylko Sigma zdecydowała się na wprowadzenie do sprzedaży kilku modeli szkieł z mocowaniem 4/3, ale jest ich mało i są to obiektywy z dolnej półki. W tej chwili jednak na wybór nie można narzekać, ponieważ sam Olympus ostro wziął się do pracy i teraz użytkownicy E-Systemu mają do dyspozycji zarówno obiektywy bardzo drogie, jak i tańsze propozycje dla masowego klienta.
Podstawową zaletą optyki Systemu 4/3 jest fakt, że są to obiektywy zaprojektowane od razu z myślą o lustrzankach cyfrowych, więc (teoretycznie) powinny być mniejsze od szkieł do małego obrazka i dawać z cyfrą lepsze efekty. W praktyce w większości wypadków różnica w wymiarach nie jest zbyt drastyczna, ale dzieje się tak, ponieważ Olympus postawił na jakość obrazu i kluczową przy cyfrze telecentryczność. Światło pada na matrycę prostopadle, co pozwala uniknąć winietowania w rogach kadru i skutkuje dość równym poziomem ostrości na powierzchni całej klatki.
Do testu mieliśmy do dyspozycji Zuiko Digital 14-45 mm F3.5-5.6 i z czystym sumieniem możemy go polecić. W porównaniu ze znakomitym ZD 14-54 mm F2.8-3.5 ma oczywiście mniejszy zakres ogniskowych, jest nieco mniej solidnie wykonany i oczywiście nie jest uszczelniony, ale pod względem jakości optycznej różnica jest pomijalna.
Układ celowniczy
Olympus E-500 to lustrzanka cyfrowa. Pole krycia wizjera testowanego aparatu wynosi ok. 95%, a powiększenie 0,9x z obiektywem 50/2 ustawionym na nieskończoność. Po przeliczeniu w odniesieniu do lustrzanek małoobrazkowych (0,9 : 2) wychodzi niezbyt imponujący wynik 0,45x. To mało i niestety mamy do czynienia ze znanym z amatorskich lustrzanek cyfrowych "efektem tunelu". Punkt oczny 10 mm też nie robi najlepszego wrażenia, ale tym razem tylko na papierze - w praktyce nawet osoby noszące okulary nie powinny mieć problemu z wygodnym korzystaniem z wizjera. Aparat umożliwia korektę dioptryczną w zakresie od -3 do +1. Aktywny punkt AF jest podświetlany na matówce. Informacje wyświetlane są po prawej stronie (tak jak w E-300) - wygodniej i czytelniej byłoby, gdyby zachowano układ z E-1, czyli parametry wyświetlane pod ramką kadru (ten sposób jest bardziej uniwersalny, ponieważ jest równie neutralny dla osób z dominacją oka prawego, co z dominacją oka lewego). Brawa należą się producentowi za pokrycie powłokami przeciwodblaskowymi szkła okularu, co ułatwia pracę w pełnym słońcu.
Poniżej schemat wizjera Olympusa E-500.
border=1;sizex=2;sizey=6;headersx=0;headersy=0;|1. Ramka AF; 7. Blokada ekspozycji;2. Przysłona;8. Liczba zdjęć do zapisania / wartość kompensacji ekspozycji;3. Czas migawki;9. Tryb pomiaru światła;4. Potwierdzenie ostrości;10. Stan akumulatora;5. Flash;11. Tryb ekspozycji;6. Balans bieli;
Lustro E-500 pracuje dość cicho i nie kopie, mimo że mamy przecież do czynienia z najlżejszą lustrzanką cyfrową na rynku. Pod tym względem jest naprawdę solidnie. Nawet dźwięk, który aparat wydaje podczas robienia zdjęcia (automatyczne naciąganie migawki, lustro itp.) jest miły dla ucha (czego nie można było powiedzieć na przykład o Pentaksie *ist DS).
Monitor LCD
Testowaną lustrzankę wyposażono w jeden wyświetlacz LCD - kolorowy ekran umieszczony na tylnej ściance aparatu. Tak jak u większości konkurencji zrezygnowano niestety z monochromatycznego panelu kontrolnego na górnej płytce. Ale to, co jest, robi wrażenie. Monitor LCD ma przekątną 2,5 cala i składa się z ok. 215 tys. pikseli. Wyświetlacz ma bardzo szeroki kąt widzenia i można z niego korzystać praktycznie z każdej pozycji - obraz nie blaknie, nie traci kontrastu, ani nie czernieje, niezależnie od kąta, pod którym patrzymy. Wysoka rozdzielczość monitora sprawia, że korzystanie z niego (zwłaszcza w trybie odtwarzania) to prawdziwa przyjemność.
Oczywiście skoro ekran LCD umieszczony na tylnej ściance jest jedynym zewnętrznym wyświetlaczem Olympusa E-500, służy nie tylko do oglądania wykonanych zdjęć, ale też do podglądu parametrów zdjęciowych. Systemem zmiany ustawień i korzystania z LCD zajmiemy się w części testu poświęconej menu. Na razie uprzedzimy tylko trochę fakty - jesteśmy pod wrażeniem.
Lampa błyskowa
Tak jak inne nieprofesjonalne lustrzanki cyfrowe na rynku Olympus E-500 ma wbudowaną lampę błyskową. Jej liczba przewodnia to 13, a pole krycia obiektywu 14 mm (odpowiadającego 28 mm w małym obrazku). Aparat synchronizuje błysk przy czasach migawki 1/180 s i dłuższych. Użytkownik może skorzystać z synchronizacji na drugą kurtynę migawki, synchronizacji z długimi czasami, jest też oczywiście redukcja efektu czerwonych oczu i możliwość korekty siły błysku (+/- 2 EV). Warto wspomnieć o możliwości manualnej regulacji siły błysku (pełna moc, 1/4, 1/16 i 1/64). Po otwarciu wbudowany flash znajduje się dość daleko od osi optycznej obiektywu.
E-500 jest kompatybilny z następującymi lampami zewnętrznymi: TF-22, RF-11, FL-20, FL-36 i FL-50. Dwie ostatnie umożliwiają korzystanie z trybu FP TTL Auto, który pozwala na synchronizację z krótkimi czasami (do 1/4000 s).
Zasilanie
Olympus E-500 jest zasilany litowo-jonowym akumulatorem BLM-1 (takim samym jak E-1 i E-300) lub 3 bateriami CR123A zamontowanymi w opcjonalnym koszyku LBH-1. Aparat nie jest zbyt prądożerny i pod tym względem wypada bardzo dobrze. Producent nie przewidział niestety opcjonalnego battery packa, ani zasilacza sieciowego.
Miłośników E-Systemu ucieszy zapewne fakt, że po raz pierwszy w lustrzance cyfrowej Olympusa po otwarciu klapki slotu akumulatora bateria nie wypada. Dojście do wniosku, że warto byłoby zastosować jakąś blokadę, zajęło producentowi dość dużo czasu, ale w końcu się udało. Mała rzecz, a cieszy.
Pamięć
Podczas gdy konkurencja stawia zdecydowanie albo na standard Compact Flash, albo na karty Secure Digital, Olympus oczywiście musiał pójść swoją drogą. Model E-500 wyposażono w dwa sloty na nośniki pamięci - mało popularne karty xD-Picture oraz powszechne karty CF. Co ciekawe (i zapewne przydatne), aparat umożliwia kopiowanie plików z jednego nośnika na drugi (wszystkich lub wybranych).
Klapka chroniąca karty pamięci nie ma żadnej blokady. Początkowo obawialiśmy się, że nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale w praktyce nie wyniknęły z tego powodu żadne problemy - drzwiczki otwierają się i zamykają równie pewnie.
Łącza
Z lewej strony korpusu (patrząc od strony wizjera) znajduje się gumowa klapka kryjącą łącza. A właściwie jedno łącze - znajdziemy bowiem pod nią tylko jedno gniazdo, które służy zarówno do komunikacji z komputerem, jak i np. telewizorem. No cóż, jest rozwiązanie z pewnością nieco tańsze, ale zmusza użytkownika do noszenia ze sobą oryginalnego kabla z niestandardową wtyczką, co czasem może się okazać uciążliwe. E-500 przesyła dane do komputera za pomocą interfejsu USB 2.0 Full-speed, czyli krótko mówiąc z prędkością USB 1.1. Szkoda, bo wymaga to od użytkownika dużej cierpliwości.
Uwaga - następna strona testu zawiera wieloklatkowe pliki GIF i może się nieco dłużej ładować. Prosimy o cierpliwość.