Sony A7 III - jak radzi sobie w trudnych, koncertowych warunkach?

Czy najnowsza pełna klatka Sony to wymarzony aparat fotografa koncertowego? Sprawdziłem go w czasie dużego festiwalu Jazzowego we Wrocławiu.

Autor: Krzysztof Basel

10 Maj 2018
Artykuł na: 17-22 minuty

Sony A7 III jest często określany mianem tańszej wersji A9 - odziedziczył w końcu wiele zaawansowanych rozwiązań, a kosztuje zaledwie połowę jego ceny. Na pierwszy rzut oka A7 III wydaje się być aparatem idealnym na koncerty. Czy rzeczywiście nim jest? Uzbrojony w dwa teleobiektywy przez 5 dni fotografowałem kilkanaście koncertów w czasie znanego festiwalu „Jazz nad Odrą” we Wrocławiu.

Nie jest to oczywiście pełny test aparatu, nad którym obecnie pracuję i który niebawem opublikuję. Tekst skupia się wyłącznie na tym, co najważniejsze okiem fotografa wykonującego zdjęcia na koncertach czy dużych wydarzeniach, gdzie przeciwnikiem są przede wszystkim pośpiech i trudne warunki oświetleniowe.

Poważna konstrukcja

Sony A7 III mocno przypomina pod względem ergonomii flagowego Sony A9. Ma zbliżone wymiary oraz wagę, a układ przycisków i pokrętłem jest niemal identyczny (poza pokrętłem funkcyjnym, które znajdziemy tylko w A9). Podobieństw jest z resztą więcej. Sony A7 III ma identyczny akumulator NP-FZ100, który oficjalnie starcza na wykonanie 710 zdjęć (nawet więcej, niż w A9), tylny odchylany ekran LCD z podstawowymi funkcjami dotyku, podwójny slot na karty SD (UHS-II), Wi-Fi, NFC czy Bluetooth.

Wizjer elektroniczny w A7 III ma również identyczne rozmiary (0,5”) oraz powiększenie (0.78x), ale mniejszą rozdzielczość (2360 tys. punktów względem 3686 tys. punktów w A9) i niższe odświeżanie (100 kl./s w A7 III kontra 120 kl./s w A9). Te dwa czynniki robią niestety sporą różnicę. Wizjer jest niezły, ale nie jest to obecnie konstrukcja z najwyższej półki. W kiepskich warunkach oświetleniowych delikatnie szumi, a po wciśnięciu spustu wyraźnie widoczny jest efekt blackout, czyli czarne klatki po wykonanych zdjęciach (w trybie seryjnym tylko po pierwszej klatce, ponieważ później są odtwarzane wykonywane zdjęcia).

Przedni uchwyt jest nieco większy i lepiej wyprofilowany, niż w wersji Mark II, dzięki czemu aparat pewniej leży w dłoniach. To szczególnie istotne, kiedy fotografujemy dużymi, ciężkimi teleobiektywami. Korpus jest stosunkowo nieduży, ale nie za mały, aby komfortowo nim pracować - nawet w sytuacjach, kiedy możemy robić zdjęcia przez cały czas, a nie tylko w czasie kilku pierwszych utworów.

Sony A7 III wyposażono w 24-megapikselową, pełnoklatkową matrycę BSI CMOS Exmor R o zakresie dynamicznym 15 EV z koprocesorem LSI. Flagowy Sony A9 również oferuje sensor o rozdzielczości 24 Mp, ale jest to zupełnie inna konstrukcja. Bezlusterkowiec ma sensor CMOS Exmor RS wykonany w technologii warstwowej (stacked) z wbudowaną pamięcią, który sprawia, że szybkość odczytu i przetwarzania jest dziesięć razy wyższa. I tak naprawdę ta zmiana wpływa na większość różnic w obu aparatach.

1/320 s, f/2.8, ISO 1600, ogniskowa: 146 mm (RAW wywołany bez obróbki)

Zdjęcie po obróbce (cienie +100, światła - 50, kontrast +50, ekspozycja +0,25)

Mimo to, fotografie z koncertów są pełne szczegółów, mają przyjemne kolory i plastykę. Pliki RAW dają duże możliwości dalszej obróbki oraz wyciągania szczegółów z cieni, a to szczególnie istotne w przypadku kontrastowych kadrów ze sceny. W czasie testów fotografowałem głównie z czułościami ISO 3200 i 6400, czasami ustawiając wartość o działkę niższą lub wyższą. Szczegółowo przyjrzę się szumom w pełnym teście, ale już teraz widać, że A7 III radzi sobie z nimi naprawdę dobrze. Cyfrowe ziarno jest widoczne, szczególnie od ISO 6400 w górę, ale ma dosyć przyjemny charakter i nie przeszkadza w tego typu fotografii.

Autofokus stroi koncertowo

693 punkty detekcji fazy, 425 punktów detekcji kontrastu, 93-procentowe pokrycie kadru i skuteczne śledzenie oka fotografowanej osoby w trybie ciągłym AF-C - to w skrócie możliwości autofokusa w Sony A7 III. Aparat ma praktycznie ten sam moduł, co zastosowany we flagowym A9.

1/500 s, f/2.8, ISO 12800, ogniskowa: 84 mm

W czasie testów AF sprawdzał się… koncertowo! Ustawianie ostrość z teleobiektywami zajmowało ułamek sekundy i to nawet w kiepskich warunkach oświetleniowych, czasami wręcz w ciemnościach czy przy świetle w kontrze. Dawno nie fotografowałem na koncertach aparatem, w którym zupełnie nie musiałem się martwić o szybkość oraz precyzję AF. Tak to po prostu powinno działać.

W czasie testów AF sprawdzał się… koncertowo! Ustawianie ostrość z teleobiektywami zajmowało ułamek sekundy i to nawet w kiepskich warunkach oświetleniowych

Nieźle sprawuje się również śledzenie obiektów, chociaż w przypadku koncertów jazzowych za wiele ruchu nie było. Nieco gorzej jest z trzymaniem ostrości na twarz w przypadku wchodzących w kadr przeszkód. Widać to np. przy zdjęciach perkusisty, którego fotografowałem przez statywy i talerze. A7 III czasami się gubił i nie wykrywał twarzy, tylko instrumenty.

Zobacz wszystkie zdjęcia (10)

Ciągły AF w trybie wykrywania twarzy

Ta technologia ułatwia fotografowanie, ale wciąż wymaga dopracowania. Dla odmiany, aparat radził sobie zadziwiająco dobrze z precyzyjnym ustawieniem ostrości na oko i to nawet korzystając z teleobiektywu 100-400 mm f/4-5.6.

Fotografowanie w praktyce. Gra cicho, ale fałszuje paskami

Jeśli fotografujesz koncerty w Polsce to zapewne doskonale wiesz, jak mocno wzrosła presja, aby wykonywać zdjęcia cicho i niezauważenie. Ograniczanie czasu na zdjęcia do pierwszych 10 minut czy 3 utworów to od dawna standard. Coraz części spotykam się jednak także z dalej idącymi ograniczeniami, jak odsuwanie fotografów na bok, a czasami nawet na sam koniec sali czy obowiązek korzystania z trybu cichej migawki.

Powodów takiej sytuacji jest kilka. Jeden z nich to po prostu głośne aparaty. Powiedzmy to otwarcie - głośne lustrzanki klepią lustrem i mogą nie tylko przeszkadzać słuchaczom, ale też samym muzykom. Jest to szczególnie problematyczne na spokojnych, cichych koncertach. Pół biedy, jeśli pod sceną znajduje się kilku fotografów, ale jeśli jest ich tam kilkunastu to zaczyna się robić naprawdę głośno.

1/160 s, f/2.8, ISO 1600, ogniskowa: 110 mm

Od kilku lat z pomocą przychodzą bezlusterkowce wyposażone w tryb cichej, elektronicznej migawki i bez głośnego mechanizmu lustra. Fotografowanie w takim trybie ma masę zalet - zdjęcia są wykonywane praktycznie bezgłośnie, czasy naświetlania są bardzo krótkie, ograniczamy też drgania aparatu powodowane przez mechaniczną migawkę czy lustro.

Niestety, migawka elektroniczna ma też swoje minusy. W przypadku zdjęć przy sztucznym świetle, czyli w praktyce przy większości koncertów, często widoczny jest efekt rolling-shutter. Objawia się on paskami, które w większości wypadków nieodwracalnie psują zdjęcie. To dosyć powszechny problem, który wynika ze sposobu działania matryc CMOS oraz migającego światła. Ludzie tego migotania nie dostrzegają, ale matryca CMOS zazwyczaj je rejestruje, ponieważ prędkość próbkowania sensora jest mniejsza niż częstotliwość migotania światła.

1/250 s, f/2.8, ISO 12800, ogniskowa: 130 mm (migawka elektroniczna)

1/125 s, f/2.8, ISO 12800, ogniskowa: 125 mm (migawka mechaniczna)

Nie inaczej jest w przypadku Sonu A7 III. Większość zdjęć wykonanych w czasie festiwalu „Jazz nad Odrą” przy wykorzystaniu migawki elektronicznej, nie nadaje się do wykorzystania. W kilku przypadkach pasy są widoczne tylko w tle, przez co można udawać, że taka była sceneria, ale i tak nie wygląda to dobrze. Próbowałem też naprawdę długich czasów, jak 1/30 czy 1/60 s. ale pasy nadal były widoczne. W dodatku, w trybie cichej migawki prędkość zdjęć seryjnych spada do 8 kl./s, zamiast 10 kl./s oferowanych przy migawce mechanicznej. Niestety, ale Sony A7 III w trybie cichej migawki jest praktycznie bezużyteczny na koncertach ze sztucznym światłem.

Niestety, ale Sony A7 III w trybie cichej migawki jest praktycznie bezużyteczny na koncertach ze sztucznym światłem

Co gorsza, migawka mechaniczna jest naprawdę głośna. Testowałem zarówno Sony A9, jak i Sony A7R III. Dźwięk wykonywanego zdjęcia w Sony A7 III jest zdecydowanie głośniejszy oraz subiektywnie mniej przyjemny dla ucha. Pod względem głośności, A7 III jest w zasadzie porównywalny z przeciętną, pełnoklatkową lustrzanką. W czasie koncertów porównałem A7 III do klasycznego „wiosła”, czyli głośnego Nikona D3. Japoński bezlusterkowiec niewiele mu ustępuje.

1/160 s, f/3.5, ISO 3200, ogniskowa: 200 mm

Z perspektywy fotografa, który robi zdjęcia na koncertach, migawka elektroniczna w Sony A7 III to najsłabszy punkt tego aparatu i jego największy minus w porównaniu do modelu A9. Flagowiec jest wyposażony w sensor wykonany w innej technologii, dzięki czemu wspomniany problem pasów, rolling shutter, praktycznie nie występuje. Warto się zastanowić czy dla Ciebie taki mankament nie jest cechą dyskwalifikującą aparat, jako nowoczesne narzędzie do fotografowania cichych koncertów czy innych wydarzeń.

Obiektywy, jak dobre instrumenty. Jakość ma swoją cenę

Do testów dostałem dwa teleobiektywy: Sony FE 70-200 mm f/2.8 GM OSS oraz Sony FE 100-400 mm f/4.5-5.6 GM OSS. Pierwszy to typowy, koncertowy klasyk - rodzaj szkła, które można znaleźć w torbie prawie każdego zawodowego fotografa koncertowego. Drugi obiektyw to z kolei konstrukcja typowa raczej dla fotografów przyrody - dosyć ciemna, ale za to ze świetnym przybliżeniem. W plecaku miałem też Sony FE 24-70 mm f/4.0 ZA OSS Carl Zeiss Vario-Tessar T*, ale nie korzystałem z niego zbyt często. Będę nim fotografować w dalszej części testu.

1/40 s, f/4, ISO 1600, ogniskowa: 24 mm

Przejdźmy do konkretów. Na koncertach podstawowym warunkiem, decydującym o wykorzystaniu danego szkła, jest oświetlenie sceny. Ja fotografowałem w Centrum Sztuki „Impart” we Wrocławiu, gdzie światło jest dobre, ale oczywiście każdy zespół sam dyktuje, w jaki sposób z tego światła skorzysta. Na większości koncertów światło było przyzwoite lub niezłe, na kilku dobre. W efekcie przez większość czasu fotografowałem klasycznym, jasnym, koncertowym 70-200 f/2.8, który sprawdził się świetnie. 100-400 mm f/4.5-5.6 wykorzystałem głównie w czasie występów bez limitu czasowego. Najpierw zrobiłem podstawowe, najważniejsze kadry wcześniej wspomnianym szkłem, a potem spokojnie bawiłem się dłuższą „lufą” stojąc daleko od sceny. Takie urozmaicenie kadrów było naprawdę potrzebne, a obiektywem 100-400 mm wykonałem kilka fajnych zdjęć, których nie zrobiłbym krótszym 70-200 mm.

Wszystko jest pięknie do momentu, gdy trzeba taki zestaw kupić. I tu zaczynają się schody. Sony intensywnie rozwija ofertę obiektywów, dzięki czemu znajdziemy sporo naprawdę dobrych konstrukcji, ale Sony FE to wciąż dość nowy system. A nowe obiektywy, oprócz tego, że zazwyczaj optycznie kapitalne, są też drogie. I tak 70-200 mm f/2.8 kosztuje ok. 12 000 zł, 100-400 mm f/4-5.6 ma cenę ok. 11 000 zł. Gdy dołożymy do tego korpus Sony A7 III to mamy zestaw za 33 000 zł. To sporo.

1/160 s, f/5, ISO 3200, ogniskowa: 176 mm

Czy konkurencja oferuje tańsze obiektywy tej klasy? Tak i nie. Nowe lub odświeżone konstrukcje mają zbliżoną cenie. Po prostu wszystkie systemy są drogie. Ich rozwój sporo kosztuje, ale dzięki temu są wystarczająco dobre, aby poradzić sobie z nowoczesnymi, bardzo wymagającymi matrycami. Tyle, że w przypadku dużo starszych systemów marki Canon i Nikon, mamy do wyboru także starsze modele obiektywów o podobnych parametrach oraz całkiem spory rynek używanych szkieł. W ten sposób możemy wybrać szkła, które będą nieco starsze, pewnie też trochę gorsze optycznie, ale ich koszt nie przekroczy 5-6 tys. zł.

W przypadku Sony zazwyczaj mamy do wyboru tylko jedną wersję każdego szkła, jak w przypadku wspomnianych teleobiektywów, a rynek wtórny jest minimalny. Dla przykładu, na popularnym serwisie aukcyjnym, w chwili pisania tego tekstu, znalazłem tylko jeden obiektyw 70-200 mm f/2,8 z bagnetem Sony E. W przypadku Nikona znalazłem 61 ofert sprzedaży teleobiektywów o parametrach 70-200 mm f/2.8 z bagnetem Nikon F - różnych wersji szkieł Nikkor, a także konstrukcje firm trzecich, jak Tamron czy Sigma. Widać, że jest w czym wybierać - zarówno jeśli chodzi o cenę, jak i możliwości techniczne obiektywów.

Czy Sony A7 III to wymarzony aparat na koncerty?

1/60 s, f/4, ISO 3200, ogniskowa: 115 mm

Odpowiedź na to pytanie jest naprawdę trudna. Z jednej strony w cenie ok. 10 000 zł trudno znaleźć pełną klatkę, która oferuje równie wiele. Z drugiej, aparat stawia jednak pewne ograniczenia. Patrząc z perspektywy fotografa koncertowego, dużym minusem jest praktycznie bezużyteczna migawka elektroniczna. A bezlusterkowca kupuje się przecież także po to, aby był cichy. Zastanawiając się nad wyborem aparatu, trzeba także zwrócić uwagę na dostępne obiektywy. Pod względem szkieł typowo koncertowych, wybór jest mały, ceny wysokie, ale przynajmniej otrzymujemy najwyższej klasy optykę, która jest dostosowana do wysokich możliwości nowoczesnych matryc.

Sony A7 III z pewnością nie jest idealnym sprzętem do fotografowania koncertów. Oferuje bardzo dużo, ale ma też swoje za uszami. Można powiedzieć, że to dobry kompromis jakości do ceny, w szczególności patrząc na segment pełnej klatki. Jeśli tylko pogodzisz się z efektem rolling shutter przy migawce elektronicznej to A7 III odwdzięczy się kapitalną jakością obrazu, świetnym AF, dużą szybkością i dobrą ergonomią w dobrej cenie.

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Skopiuj link

Autor: Krzysztof Basel

Dziennikarz, fotograf, wydawca. Od lat związany z mediami foto. Kocha szczery fotoreportaż, fotografię uliczną, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie. Miłośnik dobrego jedzenia i mocnej kawy, podróży z małymi aparatami, muzyki świata i technologicznych nowości.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony kończy rok z przytupem, prezentując dwie iście profesjonalne konstrukcje - najnowszy flagowy korpus Sony A1 II i uniwersalny, superjasny zoom średniego zasięgu. Czy nowy korpus...
27
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po pięciu latach Nikon prezentuje wreszcie następcę pierwszego amatorskiego korpusu w systemie Z. To nadal ta sama matryca, ale lepsza wydajność, bardziej rozbudowana ergonomia i...
35
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowy Fujifilm X-M5 to najtańszy aparat w systemie, ale pod względem możliwości daleko mu do typowego amatorskiego korpusu. Czy to możliwe, że Fujifilm zrobiło wymarzony aparat dla...
44
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (4)