Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Aparat, który miałby nie tylko zrewolucjonizować segment bezlusterkowców, lecz także skutecznie konkurować z reporterskimi lustrzankami ze stajni Nikona i Canona był marzeniem niejednego zaawansowanego użytkownika systemu Sony. Teraz możemy śmiało powiedzieć, że sny tych fotografów stały się rzeczywistością.
Specyfikacja zaprezentowanego wczoraj Sony A9 wygląda naprawdę obiecująco i może przekonać do siebie nawet najbardziej zagorzałych zwolenników lustrzanek. Zresztą sam producent twierdzi, że właśnie „rozpoczęła się nowa era dla profesjonalnych fotografów” – w taki bowiem sposób firma Sony zapowiedziała swoje najnowsze i zarazem najbardziej zaawansowane dzieło.
Czy jednak w rzeczywistości flagowy model okaże się aż tak dobry, jak twierdzi producent? Wczoraj podczas światowej premiery aparatu Sony A9 mieliśmy okazję bliżej mu się przyjrzeć. I choć czasu było bardzo mało, udało nam się sprawdzić kluczowe aspekty.
Na początku jednak skupmy się na samej budowie Sony A9. Najnowszy model – jak przystało na profesjonalną konstrukcję – został wykonany ze stopu magnezu (przednia, górna i tylna ściana, a także wewnętrzna rama korpusu). Oczywiście całość została dokładnie uszczelniona, dzięki czemu powinniśmy mieć pewność, że podczas pracy w ekstremalnie trudnych warunkach do wnętrza nie przedostanie się kurz oraz woda.
Jednak to nie wszystko. Wzmocniono także bagnet oraz nieznacznie zmodyfikowano okładzinę samego korpusu, która teraz jest bardziej matowa i chropowata. Na uwagę zasługuje także dobre spasowanie poszczególnych elementów body. Do tego pokrętła i wybieraki mają wyczuwalne żłobienia, dzięki czemu ich użycie jest bardzo wygodne. Podczas fotografowania nie zauważyliśmy żadnych konstrukcyjnych uchybień. Jednak temu wszystkiemu przyjrzymy się bliżej w momencie, kiedy aparat zawita do naszej redakcji na szczegółowe testy.
W kwestii designu Sony A9 do złudzenia przypomina aparaty z drugiej generacji serii A7. Otrzymujemy niemal identyczną sylwetkę oraz linię korpusu. Niemniej jednak nie oznacza to, że względem starszego rodzeństwa nic się nie zmieniło. Flagowy model jest minimalnie większy i cięższy – dokładnie o 3 mm i 48 g. Poza tym już po chwili wprawione oko dostrzeże wybijające się na pierwszy plan niuanse, które sprawiają, że A9 to aparat z zupełnie innej ligi.
Wyraźnym usprawnieniom uległ grip aparatu, który teraz jest nieco większy i lepiej zaakcentowany. W połączeniu z odpowiednio wyprofilowanym anatomicznym profilem kciuka otrzymujemy body, które dosyć dobrze leży w dłoniach – nawet z podpiętym zaawansowanym obiektywem.
Jednak, aby jeszcze bardziej zwiększyć komfort pracy, producent pokazał również dedykowany wertykalny grip. Poza poprawą chwytu będziemy mogli do niego włożyć dwie dodatkowe baterie, co pozwoli znacznie wydłużyć możliwy czas fotografowania.
Pozostańmy jeszcze przy baterii, ponieważ wraz z flagowym A9 został zaprezentowany także zupełnie nowy i wydajniejszy akumulator typu „Z”. Ma on pozwolić na dwa razy dłuższą pracę niż miało to miejsce w przypadku drugiej generacji A7. Jak zapewnia producent, na jednym naładowaniu będziemy w stanie wykonać ponad 500 zdjęć. Niemniej jednak, mimo poprawy w tej dziedzinie, flagowy aparat Sony – nawet z podpiętym gripem oraz dodatkowymi akumulatorami – i tak nie dorównuje jeszcze reporterskim lustrzankom.
Sama ergonomia – choć na pierwszy rzut oka wygląda identycznie jak w drugiej serii A7 – przeszła wyraźne usprawnienia. Wprowadzono szereg rozwiązań, które mają zapewnić znacznie więcej możliwości podczas pracy. Teraz aparat oferuje o wiele bardziej profesjonalne doznania, które z pewnością docenią zaawansowani fotografowie. Na górnym panelu – zaraz po lewej stronie wizjera – znalazło się nowe pokrętło Drive odpowiadające za tryb zdjęć seryjnych, bracketing oraz samowyzwalacz. Tuż pod nim znajdziemy przełącznik autofokusa. Z kolei po przeciwnej stronie otrzymujemy znane pokrętło PASM z trzema trybami użytkownika oraz pokrętło ekspozycji. Do tego dochodzą dwa konfigurowalne przyciski górnego panelu, które dostosujemy do własnych potrzeb. Słowem, wszelkie najważniejsze funkcje zostały „wyciągnięte” na zewnątrz korpusu, co przyspiesza proces fotografowania.
Sporo zmian zaszło także na tylnej ścianie. Zamiast znanego z linii A7 przełącznika AF/MF-AEL otrzymujemy w końcu joystick do wygodnej zmiany i regulacji punktów ostrości – wybór pól AF jest naprawdę szybki i precyzyjny. Natomiast sam joystick jest wyraźnie wyczuwalny i przyjemny w dotyku – przypomina trochę ten wykorzystany w modelu A99 Mark II. Na tylnej ściance pojawiły się także przyciski AF-ON oraz AEL. Z kolei przycisk funkcyjny C3 znalazł się w sąsiedztwie przycisku odpowiadającego za uruchomienia menu. Tak więc wprowadzone zmiany nie są jedynie kosmetyką – zwiększają one ogólną ergonomię aparatu. A to nie wszystko.
Otrzymujemy również odchylany w dwóch płaszczyznach ekran o rozdzielczości 1,44 Mp. Tym razem jednak jest on dotykowy. Jednak ta funkcja będzie nam służyła jedynie do wyboru pola AF. Niestety to wszystko. W tej kwestii aparat nie oferuje dotykowego ustawiania ostrości lub wykonywania zdjęć. Tych czynności będziemy musieli dokonać w tradycyjny sposób – za pomocą przycisku AF-ON oraz spustu migawki. Szkoda, ponieważ naszym zdaniem to wyjątkowo zmarnowany potencjał panelu dotykowego. Niemniej jednak sam ekran został niemal perfekcyjnie wkomponowany w korpus, co prezentuje się estetycznie. Poza tym jest bardzo szczegółowy i kontrastowy. Nie ma też problemów z odświeżaniem i właściwą reprodukcją kolorów.
Natomiast szczególnie musimy pochwalić wizjer elektroniczny. Aparat wyposażono w nowy, duży celownik o rozdzielczości 3,68 Mp, powiększeniu 0,78x i częstotliwości odświeżania aż 120 kl./s. Na jego konstrukcję składają się cztery soczewki z podwójnym elementem asferycznym oraz powłoki Zeiss T*, dzięki czemu oferować ma dużo większy komfort i znacznie bardziej klarowny obraz. Poza tym, jak zapewnia producent, ma być dwukrotnie jaśniejszy od tego, który znamy z modelu A7R II. Słowem, jest dobrze a nawet bardziej niż dobrze. Obraz jest natychmiastowo odświeżany, a barwy odpowiednio odwzorowane. W efekcie zapominamy, że kadrujemy za pomocą elektronicznego wizjera. Do tego oczywiście mamy pełny podgląd ekspozycji oraz nałożonych efektów kolorystycznych (w czasie rzeczywistym).
W A9 znajdziemy także dwa sloty na karty SD, z czego jeden jest kompatybilny z szybkimi kartami UHS-II, co jest niewątpliwym ukłonem w stronę profesjonalistów. Podobnie zresztą jak port Ethernet, który pozwoli na szybkie przesłanie zdjęć bezpośrednio z aparatu. Do tego znajdziemy standardowe złącza: USB 2.0, wbudowane w korpus gniazdo mikrofonowe i słuchawkowe, a także gniazdo microHDMI. Oczywiście nie mogło też zabraknąć Wi-Fi.
Nareszcie otrzymujemy także przejrzyste menu, które bywało zmorą aparatów Sony. Do tego producent – po raz pierwszy – zaimplementował zakładkę „moje menu”, którą możemy w pełni konfigurować, przypisując do niej swoje ulubione funkcje. A tego właśnie brakowało we wcześniejszych modelach Sony.
W nowym aparacie najważniejsze jest jednak wnętrze. Sercem konstrukcji jest pierwszy w historii aparatów cyfrowych 24-megapikselowy sensor w technologii Stacked CMOS Exmor RS, który ma cechować się większą powierzchnią aktywną fotodetektora. Jest on wyposażony w zaawansowany system przetwarzania sygnału i układ pamięci DRAM. Połączenie tych dwóch rozwiązań powinno przeszło pięciokrotnie przyspieszać odczyt danych. Oczywiście pełnoklatkowa matryca została także wyposażona w znaną z poprzednich modeli firmy 5-osiową stabilizacją obrazu. Co więcej, sensor jest wspierany przez nowej generacji procesor BIONZ X, który pracować ma kilkukrotnie szybciej od dotychczasowych konstrukcji.
Takie połączenie w praktyce sprawdziło się dobrze, choć na ostateczny werdykt jeszcze musimy poczekać do momentu przeprowadzenia pełnych testów w naszym laboratorium. Nowym A9 będziemy w stanie fotografować w zakresie ISO 100 - 51200, rozszerzanym do ISO 50 – 204800 z maksymalną prędkością 20 kl./s z pełnym wsparciem autofokusa. Poza tym najnowsza generacja procesora pozytywnie wpłynęła na bufor. Coś takiego jak wstrzymanie fotografowania w ogóle nie występuje. Jak obiecuje producent, będziemy w stanie wykonać do 362 zdjęć JPEG lub 241 zdjęć RAW. Poza tym aparat oferuje też świetne rozwiązanie w postaci graficznej informacji o stanie zapełnienia bufora podczas fotografowania serią. Na ekranie lub w wizjerze, oprócz liczby dostępnych do zrobienia zdjęć, wyświetlane są także paski, które znikają wraz ze zmniejszającą się ilością miejsca. To przydatne rozwiązanie, które efektywnie informuje nas o stanie bufora.
W fotografowaniu szybkiej akcji pomoże nam nowy, wyposażony w 693 punktów detekcji fazy system AF, który pokrywa 93% kadru i dokonuje 60 pomiarów na sekundę, co sprawić ma, że nie umknie nam nawet najbardziej dynamiczny moment. Ponadto autofokus ma być szybszy o 25% w porównaniu do tego wykorzystanego w modelu A7R II. I faktycznie system AF jest wyjątkowo szybki i precyzyjny. Podczas fotografowania nowym A9 nie mieliśmy trudności z poprawnym ustawieniem ostrości. Co więcej nie straszne dla niego mają być także trudniejsze warunki oświetleniowe, a to dlatego, że AF ma odznaczać się wydajnością -3 EV.
Ponadto A9 został wyposażony w migawkę mechaniczną i elektroniczną. Pierwsza zapewnia fotografowanie z czasem 1/8000 s oraz – jak obiecuje producent – jej żywotność to aż 500 tys. cykli. Natomiast druga gwarantuje czas 1/32 000 s. oraz ma odznaczać się minimalnym blackoutem (zaciemnieniem obrazu w wizjerze podczas fotografowania w trybie seryjnym), a także niezauważalnym efektem rolling shutter.
Firma Sony nie zapomniała także o zaawansowanych użytkownikach, którzy bezlusterkowca pragną używać do nagrywania materiałów wideo. W nowym A9 znajdziemy w pełni manualny tryb filmowy pozwalający na rejestrację filmów w maksymalnej jakości 4K (3840x2160). Dzięki temu, że obraz będzie próbkowany z obszaru matrycy o rozdzielczości 6K, filmy mają odznaczać się wyjątkową szczegółowością, a dodatkowo, obniżając rozdzielczość do Full HD, otrzymamy możliwość filmowania z prędkością 120 kl./s, co pozwoli na spowolnienie materiału na etapie postprodukcji.
Podczas londyńskiej premiery flagowego modelu Sony A9 mogliśmy spędzić z tym aparatem zaledwie kilka chwil. Jednak to co od razu rzuciło nam się w oczy to ogólna szybkość działania najnowszego bezlusterkowca producenta. Ale czy mogliśmy oczekiwać czegoś więcej po aparacie kierowanym do najbardziej wymagających profesjonalistów?
A9 uruchamia się błyskawicznie, a nawigowanie po menu stało się trochę bardziej intuicyjne. Świetne wrażenie zrobił na nas autofokus, który natychmiastowo ustawiał ostrość - nawet w bardziej wymagających warunkach. Do tego dochodzi niewyobrażalnie szybki tryb zdjęć seryjnych 20 kl./s, który zapewnia pełne wsparcie AF.
Czy w takim razie Sony zaprezentowało właśnie jednego z najciekawszych i najbardziej zaawansowanych bezlusterkowców na rynku? O tym będziemy mogli przekonać się dopiero, gdy dokładniej zaznajomimy się z aparatem. Jednak pierwsze wrażenia są naprawdę dobre. Z niecierpliwością czekamy na moment, kiedy w naszej redakcji na nieco dłużej zjawi się flagowiec Sony A9.