Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
78%
Nowy bezlusterkowiec Olympusa to już trzecia odsłona jednej z najbardziej popularnych amatorskich konstrukcji na rynku. E-M10 III z jednej strony wprowadza istotne usprawnienia, z drugiej wydaje się być kierowany do mniej wymagającego odbiorcy niż poprzednik. Przekonajmy się więc, czy jest jego godnym następcą.
Podobnie jak w przypadku poprzednika otrzymujemy szereg funkcji dodatkowych, które rozszerzają funkcjonalność aparatu. Zacznijmy jednak od zmian, bo te są tu najistotniejsze.
Bezlusterkowce Olympusa oferują wiele funkcji specjalnych, takich jak tryby Live Composite, Live Time, HDR i panoramy, opcję bracketingu ostrości, czy tryb bezgłośnego fotografowania. W poprzedniku były one porozrzucane w różnych miejscach menu i dotarcie do nich nie zawsze było łatwe. Tym razem wszystkie te tryby zostały zgrupowane pod pozycją AP (Advanced Photo) pokrętła PASM. Rozwiązanie to jest niewątpliwie wygodne, ma jednak swoje minusy. Mianowicie niektóre z tych trybów możliwe są teraz do uruchomienia wyłącznie w trybie automatycznej ekspozycji, co znacznie ogranicza ich użyteczność. Poniżej prezentujemy listę zmian:
E-M10 Mark II - dostępny trybach P,A,S,M
E-M10 Mark III - dostępny tylko w trybie P
E-M10 Mark II - dostępne w trybie manualnym
E-M10 Mark III - dostępne w trybie manualnym, jednak z czasem ekspozycji ograniczonym do 4 minut.
E-M10 Mark II - dostępny w trybach P,A,S,M. Od 3 do 5 klatek w skoku od 0,3 do 1 EV
E-M10 Mark III - dostępny w trybie P (z możliwością regulacji ISO). Od 3 do 5 klatek
E-M10 Mark II - dostępny w trybach P,A,S,M. Możliwość 10-stopniowej regulacji skoku ostrości i zapisania do 999 zdjęć.
E-M10 Mark III - dostępny w trybie P (z możliwością regulacji ISO). Możliwość 2-stopniowej regulacji skoku ostrości (duży, lub mały)
E-M10 Mark II - automatyczne łączenie plików JPG + tryb bracketingu HDR gdzie aparat osobno zapisywał do 7 zdjęć, które następnie można było połączyć w jeden plik RAW
E-M10 Mark III - pełna automatyka i zapis jedynie do formatu JPG
E-M10 Mark II - dostępny w trybie scen (automatyczna kontrola ekspozycji)
E-M10 Mark III - dostępny w trybie AP (automatyczna kontrola ekspozycji)
E-M10 Mark II - dostępna w trybach P,A,S,M
E-M10 Mark III - dostępna w trybie automatycznym (z możliwością regulacji ISO)
Jak więc widzimy różnice są dosyć istotne i uderzają w osoby bardziej zaawansowane. Szczególnie bolą ograniczenia trybów bracketingu i trybu Live Composite / Live Time, który to dostępny jest wyłącznie w aparatach producenta i jest nieoceniony przy tworzeniu długich ekspozycji.
Oprócz tego, otrzymujemy jeden nowy filtr (Bleach bypass) w trybie filtrów artystycznych. Teraz, łącznie mamy ich więc 15, przy czym niektóre z nich dostępne są w kilku wariantach. Ich przydatność pozostaje kwestią dyskusyjną - większość świadomie fotografujących stara się obrabiać zdjęcia samodzielnie, z drugiej strony, dla zupełnych amatorów może to być prosty sposób na dodanie zdjęciom charakteru.
Standardowo już aparat został wyposażony w moduł łączności Wi-Fi. Tu nie obserwujemy w zasadzie żadnej zmiany względem poprzednik, ale to akurat nic złego. Aplikacja mobilna Olympusa jest jedną z najlepszych na rynku. Za jej pomocą wygodnie przejrzymy i wyedytujemy zdjęcia, przypiszemy dane GPS i zapiszemy w mniejszym rozmiarze, by podzielić się nimi w sieciach społecznościowych.
Aplikacja mobilna Olympus Image Share
Otrzymujemy także oczywiście tryb zdalnej kontroli, który pozwoli nam na kontrolę większości najważniejszych parametrów fotografowania i dotykowe sterowanie punktem ostrości. Co ważne, zauważyliśmy poprawę w płynności wyświetlania podglądu na ekranie smartfona. Podczas gdy w przypadku poprzednika mieliśmy do czynienia z około 0,5-sekundowym opóźnieniem, tu jest ono w zasadzie niewidoczne.
Właściwie jedynym bardziej ewidentnym minusem aplikacji jest brak możliwości wyświetlenia informacji EXIF w trybie podglądu i dość długie ładowanie samych miniatur. Pod tym względem niektóre systemy konkurencji radzą sobie jednak dużo lepiej. Trzeba jednak pochwalić łatwy proces parowania urządzeń - wystarczy za pomocą aplikacji “zeskanować” wyświetlany na ekranie kod QR, by urządzenia się zapamiętały.