Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Najnowsza lustrzanka Nikona to prawdziwy potwór, który zwrócił uwagę nawet fotografów mocno przywiązanych do innych systemów. Nic dziwnego - wyjątkowo mocna specyfikacja sprawia, że pretenduje on do miana najbardziej uniwersalnego aparatu na rynku. Dziś mieliśmy okazję bliżej mu się przyjrzeć.
Następca wysokorozdzielczego modelu D810 pojawia się na rynku nieco ponad 3 lata po premierze poprzednika. To dość sporo czasu na wprowadzenie istotnych usprawnień, ale jak wiemy, wielu producentów wprowadza zmiany dość ostrożnie. Na szczęście przy okazji modelu D850 Nikon nie bał się wyjść przed szereg i zaprezentował aparat, który jest nie tylko rozwinięciem wcześniejszego modelu, ale prawdziwą rewolucją w lustrzankowym świecie. Wprowadza bowiem nie tylko funkcje, których do tej pory na próżno było szukać w aparatach z lustrem, ale dzięki świetnemu wyważeniu specyfikacji ma szansę pretendować do miana najbardziej uniwersalnego aparatu na rynku. Podczas dzisiejszej premiery w warszawskim Studiu Bank, mogliśmy bliżej przyjrzeć się tej konstrukcji.
W modelu D850 zmieniło się niemal wszystko, ale zacznijmy od konstrukcji. Nadal otrzymujemy wytrzymałe magnezowe, doskonale spasowane i uszczelnione body, a wymiary aparatu są niemal identyczne jak w przypadku poprzednika (146 x 124 x 78,5 mm względem 146 x 123 x 81,5 mm). Nowa lustrzanka jest co prawda nieznacznie cięższa (1005 g względem 980 g), ale dużo lepiej leży w dłoni, co jest zasługą głębszego gripa i lepiej zarysowanego profilu kciuka na tylnym panelu. Różnicę na plus widać gołym okiem i na pewno przełoży się ona na komfort pracy - zwłaszcza, że możliwości aparatu sprawiają iż będzie on zapewne chętnie wykorzystywany w bardziej dynamicznych dziedzinach fotografii niż poprzednik.
Uszczelnienia modelu D850
Na górze Nikon D810, na dole Nikon D850
Pewna dyskusyjna zmiana zaszła na polu obsługiwanych nośników pamięci. Zamiast dwóch slotów na karty SD, podobnie jak w Nikonie D500 otrzymujemy jedno wejście na karty QXD i jedno na karty SD. Szkoda, że producent nie zdecydował się na taki krok, jak w przypadku modelu D5 (2 sloty XQD, lub CF). Z racji wygody, fotografowie w większości wypadków preferują pracę z jednym rodzajem kart. Nie wspominając już o dodatkowym koszcie w postaci samej karty XQD oraz specjalnego czytnika. Cieszy nas jednak, że aparat obsługuje karty w standardzie UHS-II.
Bardzo istotne, choć na pierwszy rzut oka nie rzucające się w oczy zmiany zaszły także na polu ergonomii i systematyki obsługi aparatu. Jedną z najważniejszych nowości jest pojawienie się joysticka do regulacji punktu AF, co umożliwi szybszą i wygodniejszą pracę, pozwalając aparatowi konkurować z topowymi reporterskimi lustrzankami.
Duży wpływ na komfort pracy ma także przesuniecie przycisku Mode na charakterystyczną dla aparatów Nikona tarczę trybów na górnym panelu. Z kolei w jego miejsce trafił przycisk ISO. To na pozór niewielka zmiana, ale po wzięciu aparatu do ręki szybko docenimy wygodę tego rozwiązania. Z tylnego panelu znikł co prawda przycisk AE-L/AF-L, ale otrzymujemy za to dodatkowy przycisk funkcyjny pod przyciskami po lewej stronie. Producent zabrał jednak wbudowaną lampę błyskową, choć trudno ocenić czy w przypadku modelu z tego segmentu jest ona czymś niezbędnym.
Na górze Nikon D850, na dole Nikon D810
Po lewej Nikon D810, po prawej Nikon D850
Nieco zmniejszono też rozmiar tylnego wybieraka, ale nie wpływa to negatywnie na wygodę obsługi. Jego rozmiar jest dokładnie taki sam jak w przypadku modelu D500, w którym jego obsługa nie sprawiała żadnego problemu. Zresztą taka sama jest cała systematyka obsługi. Tylne i górne ścianka modeli D500 i D850 wyglądają identycznie, co można tylko pochwalić - ergonomia modelu D500 była jedna z najlepszych z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich latach. Cieszymy się, że producent stara się unifikować system obsługi aparatu, wzorując się na najwygodniejszej pozycji. Podobnie jak D500 model D800 otrzymał także funkcję podświetlenia przycisków.
Jednak usprawnienia modelu D850 znacznie wykraczają poza to, co do zaoferowania miał jego mniejszy brat. Jedną z najważniejszych konstrukcyjnych nowości jest pojawienie się odchylanego ekranu dotykowego, który nie tylko ułatwi pracę i podgląd zdjęć, ale także pozwoli znacznie rzetelniej ocenić zdjęcia. Jego rozdzielczość wzrosła z 1,23 do 2,36 Mp.
Same funkcje dotykowe działają też znacznie lepiej niż w jakiejkolwiek wcześniejszej lustrzance producenta. Oprócz kontroli autofokusa i migawki w trybie Live View, dotykowo możemy także nawigować po menu i zdjęciach w trybie podglądu. To wszystko przy bardzo dobrej responsywności ekranu i braku jakichkolwiek widocznych opóźnień. Warto też wspomnieć, że w przypadku pracy z ekranem LCD możemy teraz pomniejszyć punkt AF do 1/4 jego standardowej wielkości, co pozwoli jeszcze precyzyjniej ustawić ostrość, na przykład w przypadku zdjęć produktowych lub makro. Niestety z racji tego, że w trybie Live View autofokus opiera się jedynie o detekcję kontrastu, nadal nie możemy mówić o takiej skuteczności jak w przypadku systemu Dual Pixel AF. Mimo to jest nieźle. Działanie ekranu ekranu dotykowego możecie obejrzeć na poniższym filmiku. Widać na nim także zupełnie nową funkcję bezgłośnego fotografowania z wykorzystaniem migawki elektronicznej.
Ulepszeniu uległ także wizjer optyczny aparatu, który teraz może pochwalić się powiększeniem 0,75 x (największe ze wszystkich pełnoklatkowych lustrzanek producenta). Trzeba przyznać, że obraz widziany w wizjerze jest naprawdę ogromny, co pozwoli dobrze ocenić kadr, może jednak nieco utrudnić prace osobom noszącym okulary. Dodatkowo szkiełko wizjera zostało pokryte powłoką fluorynową, co ułatwić ma jego czyszczenie.
Największa rewolucja dokonała się jednak we wnętrzu aparatu. Przede wszystkim otrzymujemy nową, opracowaną samodzielnie przez producenta 47-milionową matrycę BSI CMOS (zakres natywnych czułości ISO 64 - 25600), pozbawioną filtra dolnoprzepustowego, co sprawić ma, że zdjęcia będą wyjątkowo szczegółowe Po wykonaniu kilku zdjęć przykładowych możemy śmiało stwierdzić, że jest tak w istocie. Zdjęcia wykonywane na niskich czułościach są bardzo ostre i bogate w detal, a wyższa rozdzielczość daje większe pole manewru przy ewentualnym kadrowaniu i pozwala aparatowi konkurować z pozycjami ze świata średniego formatu. Oglądając zdjęcia w maksymalnym powiększeniu, na drobnych fakturach (na przykład na włosach) możemy dostrzec delikatną morę spowodowaną brakiem filtra dolnoprzepustowego, problemy te są jednak niemal niezauważalne i w większości wypadków nie powinny stanowić przeszkody.
Na pierwszy rzut oka bardzo dobre prezentuje się także kwestia reprodukcji kolorów. Jak zwykle w przypadku Nikona zdjęcia są dosyć ciepłe w odbiorze, ale kolorystyka pozostaje bliska temu, co widzi ludzkie oko.
Przy wyższych czułościach, w okolicy ISO 3200-6400 pojawia się już widoczne kolorowe ziarno, ma ono jednak drobną strukturę i aż do okolić ISO 12800 nie będzie bardzo mocno wpływać na odbiór zdjęcia w przypadku oglądania go w rozmiarach ekranowych. Jak na matrycę o tak dużej rozdzielczości, wydaje się to bardzo dobrym osiągnięciem.
Nie można też nie wspomnieć wsparciu procesora EXPEED 5, który przetwarza bądź co bądź ogromne pliki z aparatu (RAW-y zajmują często ponad 60 MB) w mgnieniu oka i pozwala na fotografowanie z prędkością 7 kl./s (9 kl./s z battery gripem) przy pełnym wsparciu systemu AF. Co ważne, w przypadku fotografowania serią dobrze prezentują się możliwości bufora. Korzystając z karty SDHC UHS-II U3, zanim tryb seryjny zaczął zwalniać byliśmy w stanie zapisać 130 zdjęć JPEG, 40 RAW-ów i 22 zdjęcia RAW+JPEG. Wyniki te bez problemu powinny pozwolić nawet na fotografowanie sportu, zwłaszcza, że jeżeli skorzystamy z mniejszych rozmiarów zdjęć (aparat oferuje 3 rozmiary plików RAW), limity te na pewno znacznie wzrosną.
W szybkim, precyzyjnym uchwyceniu akcji pomaga zaczerpnięty z modelu D5 szybki, 153-punktowy system AF, który pokrywa znaczną część kadru. Poprawa względem poprzednika jest istotna, zwłaszcza, że teraz otrzymujemy usprawnione funkcje śledzenia i aż 99 pól krzyżowych. W dodatku system AF ma być według producenta czuły do -4 EV (punkt centralny) i wygląda na to, że nie są to słowa rzucane wiatr. Nawet w najbardziej zacienionym miejscu jakie udało nam się znaleźć podczas premiery, punkt centralny nie miał problemu ze złapaniem ostrości, a w dodatku robił to bardzo szybko.
Rozkład punktów AF w wizjerze modelu D850
Z modelu D5 zaczerpnięto także czujnik pomiaru RGB o rozdzielczości 180 tys. punktów, który lepiej od poprzednika będzie balansować temperaturę barwową. Otrzymujemy także nowy tryb automatycznego balansu bieli z zachowaniem białych tonów, czyli coś na wzór balansu z priorytetem bieli w aparatach Canona. Podczas premiery nie mieliśmy czasu na porównanie dostarczanych efektów, ale przyjrzymy mu się bliżej podczas pełnego testu.
Nowy Nikon to także dużo lepsza optymalizacja poboru mocy, która jeszcze bardziej dystansuje nawet najlepsze aparaty bezlusterkowe. Teraz z jednym akumulatorem wykonamy ponad 1800 zdjęć. Jeśli dodatkowo korzystamy z battery gripa możemy liczyć na wydajność na dość oszałamiającym poziomie 5140 zdjęć. Trzeba przyznać, że będzie to wynik trudny do pobicia dla konkurencji.
Nie można zapomnieć o usprawnieniach trybu filmowego. Nikon D850 jest obecnie jedyną lustrzanką na rynku, która pozwala na rejestrację obrazu w jakości 4K bez cropa. Baliśmy się, że z racji ogromnej rozdzielczości matrycy będziemy tu mieli do czynienia z problemami spowodowanymi pomijaniem rzędów pikseli podczas próbkowania sensora, wygląda jednak na to, że obraz jest skalowany i na pierwszy rzut oka jakość materiałów nagranych w rozdzielczości 4K (przepływność 144 Mb/s) prezentuje się całkiem dobrze, choć na razie nie mieliśmy okazji sprawdzenia jak aparat radzi sobie z efektem rolling shutter.
Do tego otrzymujemy przydatne w filmowaniu funkcje zebry, peakingu ostrości i elektronicznej stabilizacji obrazu (niestety niedostępne w jakości 4K) oraz możliwość wypuszczenia nieskompresowanego materiału 4:2:2 8-bit przez HDMI. Dodatkowo aparat pozwala na rejestrację filmów w zwolnionym tempie z prędkością 120 kl./s (spowalniane automatycznie w aparacie), niestety z cropem. W przypadku standardowego trybu Full HD z cropem oczywiście nie będziemy mieli do czynienia, a maksymalny klatkaż wyniesie 60 kl./s. Bardzo szkoda, że producent nie oferuje płaskiego profilu obrazu na miarę S-Logów znanych z aparatów Sony. Mamy co prawda profil Flat, daleko mu jednak do tego, co oferuje konkurencja.
Nikon D850 to także pokaźny arsenał funkcji dodatkowych, spośród których najważniejszą jest chyba możliwość skorzystania z bezgłośnej migawki elektronicznej (w trybie Live View). Jej działanie możecie zobaczyć we wspomnianym wcześniej filmiku. Wykonanie ujęcia trwa co prawda dłuższą chwilę, ale w wypadkach gdy niezbędne jest zachowanie zupełnej ciszy, rozwiązanie to powinno się sprawdzić. Migawkę elektroniczną docenią także twórcy time-lapsów, którzy nie będą musieli martwić się jej zużyciem.
Aparat oferuje zresztą specjalny tryb, który pozwoli na wykonywanie zdjęć z interwałem i automatyczne łączenie sekwencji poklatkowych w filmy time-lapse. Oprócz tego otrzymujemy funkcję focus stacking, w ramach której aparat automatycznie wykona sekwencję zdjęć z przesunięciem pola ostrości i którą możemy bardzo precyzyjnie personalizować. Niestety zdjęcia nie są składane w całość przez oprogramowanie aparatu. Będziemy musieli skorzystać z zewnętrznego oprogramowania, ale sama automatyzacja procesu wykonywania zdjęć i tak wydaje się bardzo pomocna.
Otrzymujemy też moduł Wi-Fi, jednak jego możliwości ogranicza niestety funkcjonalność aplikacji Snapbridge, która pozwala w zasadzie jedynie na wygodne przesyłanie zdjęć na smartfona. Zdalne sterowanie aparatem ogranicza się bowiem w zasadzie jedynie do wyzwolenia spustu migawki i kontroli punktu AF. Do funkcjonalności aplikacji konkurencji jeszcze daleka droga, ale osoby, którym potrzebne są zaawansowane funkcje bezprzewodowe będą mogły skorzystać z opcjonalnego modułu WT-7A.
Na koniec funkcja, która choć na co dzień nie będzie zapewne zbyt często wykorzystywana, dla niektórych może być dodatkowym bodźcem do kupienia aparatu. Mowa o możliwości digitalizacji negatywów i pozytywów przy pomocy przystawki Nikon ES-2. “Przefotografowanie” na pewno będzie szybszym sposobem na archiwizację filmów w postaci plików cyfrowych, a cały proces ułatwi fakt, że oprogramowanie aparatu automatycznie “odwróci” negatywy. Niestety na razie nie mieliśmy okazji przyjrzeć się działaniu funkcji w praktyce.
Zestaw do digitalizacji EF-S 2
Biorąc pod uwagę niedawne problemy finansowe Nikona, aparat taki jak D850 był producentowi bardzo potrzebny, ale co chyba ważniejsze, aparat ten był potrzebny także fotografom. Okazuje się bowiem, że można zrobić lustrzankę, która spełnia doskonałą większość potrzeb współczesnych zawodowych fotografów, bez zmuszania ich do chodzenia na kompromisy. Dawno już żaden aparat nie zrobił na nas tak pozytywnego wrażenia i trzeba przyznać, że przynajmniej na razie trudno nowemu członkowi rodziny Nikona wytknąć jakieś bardziej znaczące niedoskonałości, może poza obsługą kart QXD, które bądź co bądź nie są jednak standardem na rynku i brakiem autofokusa z detekcją fazy w trybie Live View.
Jeżeli pełne testy przypieczętują świetne pierwsze wrażenie, nic nie stoi na przeszkodzie, by Nikon D850 stał się nowym ulubionym aparatem branży, na miarę Canona 5D Mark III, który przez ostatnie lata był jednym z najbardziej popularnych aparatów na rynku. To jednocześnie prztyczek w nos dla głównej konkurencji oraz wiadomość do coraz bardziej rozpychających się na rynku producentów bezlusterkowców: Z lustrzankami jeszcze długo trzeba się będzie liczyć.
Przy tym wszystkim nowy Nikon jest także propozycją atrakcyjną cenowo. Bo choć korpus wyceniony został na bagatela 16 999 zł, to jego możliwości znacznie wykraczają poza to, co do zaoferowania mają niewiele tańsze konkurencyjne modele 5DS R czy 5D Mark IV. Zwłaszcza, że nowy Nikon wydaje się być także ciekawą alternatywą dla znacznie droższych flagowych reporterskich modeli. Otrzymujemy więc wyjątkowo uniwersalny aparat, który w jednym body zamyka świat fotografii studyjnej, reporterskiej, a nawet sportowej.