Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
74%
Sony A68 to najświeższy powiew w rodzinie SLT. Czy jednak 24-megapikselowa matryca APS-C, system 4D Focus, stabilizacja obrazu i zaawansowana ergonomia przekonają do siebie fotografów?
Wygląd Sony A68 w żaden sposób nie odbiega od tego, który znamy z wcześniejszych modeli SLT z tej półki cenowej. Korpus oznacza się typowym lustrzankowym designem - bryła jest opływowa, a mimo to wyraźnie zaakcentowana. Ponadto aparat jest estetycznie wykończony i może się podobać. Również nie możemy narzekać na jego gabaryty (142,6 x 104,2 mm i 690 g), choć zestawiając go bezpośrednio z konkurentami zauważymy, że jest wyraźnie większy i cięższy.
Do produkcji korpusu użyto tworzywa sztucznego. Jest to często wykorzystywany materiał, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę pozycjonowanie na rynku. Niestety, podobnie jak w przypadku amatorskiego modelu A58 plastik zastosowano także przy produkcji bagnetu. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że z praktycznego punktu widzenia (szczególnie w amatorskim korpusie) nie będzie to mieć większego znaczenia. Niemniej jednak metalowe bagnety wydają się być dużo bezpieczniejszym i trwalszym rozwiązaniem, zwłaszcza podczas częstej wymiany obiektywów lub podłączenia dużego i ciężkiego zooma.
Na odnotowanie zasługują detale - w szczególności matowe wykończenie plastików i gumowa okładzina, która wyglądem imituje skórę. Dzięki temu aparat prezentuje się dobrze i sprawia wrażenie, że może przetrwać naprawdę wiele. Niestety to tylko pozory. Plastikowy korpus w żaden sposób nie został uszczelniony. Musimy więc uważać w czasie fotografowania w niekorzystnych warunkach pogodowych - nie trudno o przedostanie się do wnętrza kropli wody lub kurzu.
Cieszy natomiast dobre wykonanie klawiszy, pokręteł oraz klapek. Pomimo zastosowanego tworzywa sztucznego, są one dobrze dopasowane i stawiają odpowiedni opór. Co więcej klawisze są wypukłe i dobrze wyczuwalne, co znacznie ułatwia ich użycie, zwłaszcza podczas fotografowania z aparatem zbliżonym do twarzy. Tak więc bez problemu rozpoznamy i wybierzemy odpowiedni klawisz. Nie wszystko jednak wygląda tak kolorowo. Nie spodobał się nam mechanizm blokady pokrętła PASM, który trzeba wcisnąć i przytrzymać, aby móc zmienić tryb pracy.
Największą jednak wtopą aparatu jest bez wątpienia ekran LCD. Oczywiście jest on odchylany - o 135° w górę i o 55° w dół, ale jest to chyba jego jedyna zaleta. Zdecydowanie poniżej przeciętnej wypada jego rozmiar (2,7 cala) i rozdzielczość 460 800 punktów. Poza tym, samo wykonanie również pozostawia wiele do życzenia. Ekran wyraźnie odstaje od korpusu, zaś samo odchylanie jest toporne, mało wygodne i dalekie od perfekcji.
Jak przystało na typowego reprezentanta lustrzanek ze średniej półki, w bryłę aparatu wkomponowano lampę błyskową typu pop-up, która podnosi się dosyć wysoko względem korpusu. Korzysta ona ze standardowego sprężynowego mechanizmu - wyzwolenie lampy przebiega szybko i płynnie, a sam system jest precyzyjnie zaprojektowany. Warto również zaznaczyć, że lampa jest bardzo dobrze wpasowana w korpus, dzięki czemu nic nie odstaje, tworząc tym samym zwartą i smukłą konstrukcję.
Na pokładzie znajdziemy także standardowe złącza: microHDMI, gniazdo mikrofonu, micro USB, standardową stopkę akcesoriów i slot na kartę SD. Niestety, co dość zaskakujące, zabrakło łączności Wi-Fi i NFC, które są już standardowym wyposażeniem konkurencyjnych modeli lustrzanek. Warto natomiast pochwalić gumowe zaślepki złączy, które dobrze przylegają do obudowy i łatwo się zdejmują.