Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
89%
Następca flagowego modelu EOS-1D X oferuje usprawnienia na niemal każdej płaszczyźnie i udowadnia, że szybka profesjonalna fotografia jeszcze długo pozostanie domeną lustrzanek. Przekonajmy się jak nowe możliwości przekładają się na komfort i wydajność pracy zawodowego fotografa.
Jak przystało na aparat z górnej półki Canon EOS-1D X Mark II jest naprawdę szybki. Pierwsze zdjęcie od momentu włączenia wykonamy w czasie około 0,35 s. Przy aktywowanym systemie AF czas ten wyniesie w przedziale od 0,45 do 0,6 sekundy. To bardzo dobry wynik, który pozwoli na błyskawiczną reakcję, choć trzeba przyznać, że ciągle daleko mu do Nikona D500, którym pierwsze zdjęcie mogliśmy wykonać już w czasie 0,15 s od włączenia aparatu.
Pochwalić należy też ogólną szybkość aparatu. Coś takiego jak opóźnienia właściwie tu nie istnieje. 1D X Mark II błyskawicznie reaguje na ruch pokręteł i przycisków, a także błyskawicznie, na bieżąco dobiera parametry ekspozycji, co ciągle jest problemem w przypadku niektórych bezlusterkowców.
Co bardzo ważne, żadnych opóźnień nie zauważymy również w trybie podglądu. Podgląd zdjęć zarówno w przypadku ich szybkiego przeglądania jak i powiększania do pełnych rozmiarów wczytywany jest momentalnie.
Niestety podobnie jak w przypadku modeli 5DS i 5DS R obecny jest tu niewielki, ale jednak, problem z przeskakiwaniem przeglądanych zdjęć - w przypadku szybkiej nawigacji, gdy puszczamy pokrętło aby zatrzymać się na danym zdjęciu, aparat wczytuje następne, przez co za każdym razem musimy wracać o jedno zdjęcie. Błąd znikomy, ale denerwujący.
Bardzo dobrze radzi sobie z kolei funkcja Auto ISO, a także tryby półautomatyczne. Standardowo możemy już regulować jej parametry i ustawiać górne oraz dolne limity czułości. W połączeniu na przykład z trybem preselekcji przysłony aparat doskonale balansuje między możliwie niskimi czułościami, a czasami, które będa możliwe do utrzymania z ręki dla danego obiektywu.
Z funkcji Auto ISO możemy także korzystać w trybie manualnym, niestety trudno nam będzie w tym trybie kompensować ekspozycję. Służący temu przycisk nie jest bowiem w tym trybie obsługiwany i dokonać tego będziemy musieli za pośrednictwem menu podręcznego.
Aparat pozwala na wykonywanie zdjęć z nieprawdopodobną prędkością 14 kl./s w trybie standardowym i 16 kl./s w trybie Live View. Producent obiecywał, że w przypadku korzystania z kart CFast 2.0 bufor nowego Canona pozwoli nam na wykonanie około 170 zdjęć RAW. Niestety nie byliśmy w stanie zbliżyć się do tego wyniku. Z dołączaną do zestawu kartą SanDisk Extreme Pro 64 GB (CFast 2.0, 515 MB/s) w jednej serii, z pełną prędkością, udało nam się wykonać około 100 zdjęć RAW. W przypadku zapisu RAW + JPEG było to 57 zdjęć.
Warto pochwalić czas opróżniania bufora. W przypadku serii RAW jak i RAW + JPEG zajmowało to aparatowi około 5 sekund. Niższa deklarowana pojemność bufora nie będzie więc sporą przeszkodą, zwłaszcza, że i tak rzadko kiedy wykonuje się tak długie serie. Warto też nadmienić, że tak jak zapewniał producent aparat na bieżąco opróżnia bufor ze zdjęć JPEG, co pozwoli na wykonywanie serii ograniczonych wyłącznie pojemnością karty.
Niewiele gorsze wyniki uzyskamy w przypadku pracy ze zwykłymi kartami CF. Korzystając z karty SanDisk Ultra 8 GB (30 MB/s), w jednej serii byliśmy w stanie wykonać 66 zdjęć RAW oraz 42 zdjęcia RAW + JPEG, przy czym czas opróżniania bufora wyniósł odpowiednio 20 i 24 sekundy. W przypadku samych JPEG-ów, zanim aparat zaczął zwalniać, zrobiliśmy równe 100 zdjęć, a ich przesyłanie na kartę zajęło 18 sekund.
Warto jednak zwrócić uwagę, że wyniki mogą się różnić w zależności od używanej karty. Spotkaliśmy się z relacjami, w których użytkownicy twierdzili, że w przypadku kart CFast firmy Lexar byli w stanie przebić deklarowane przez producenta wyniki.
Canon EOS-1D X Mark II otrzymał nowy akumulator LP-E19, który oferuje większą pojemność (2700 mAh) i wydajność od modelu LP-E4N wykorzystywanego przez poprzednika. Producent ocenił żywotność baterii bardzo bezpiecznie, na 1,210 zdjęć. Podczas testowania aparatu na meczu wykonaliśmy prawie dwa razy tyle ujęć, a po skończonej pracy poziom naładowania baterii oscylował na poziomie 50%. Wszystko zależy więc od rodzaju i długości wykonywanej pracy. Oczywiście w przypadku korzystania z trybu Live View oraz filmowania zużycie baterii jest dużo większe.
Co ciekawe, aparat może być zasilany także akumulatorami LP-E4N, wykorzystywanymi przez poprzednika. Przypłacimy to jednak spadkiem wydajności trybu seryjnego o 2 kl./s.
Migawka aparatu została przystosowana do intensywnej pracy i oferuje żywotność rzędu 400 tys. cykli. Co szczególnie ucieszy fotografów sportowych, którzy podobne limity osiągają względnie szybko, to możliwość podejrzenia jej przebiegu z poziomu menu. Przy pełnym wsparciu pomiaru TLL pozwoli nam na pracę w zakresie czasów 30 s - 1/8000 s, przy czym czas synchronizacji z lampami wynosi 1/250 s.
Świetnie wypada też kwestia responsywności. Opóźnienie migawki to jedynie 55 ms, a do tego czas ten możemy skrócić do 36 ms z poziomu menu personalizacji. Dlaczego więc producent nie zdecydował się by było to standardem? Prawdopodobnie przyspieszenie zwalniania migawki ma wpływ na jej żywotność. Dodatkowo możemy skorzystać też z trybu cichej migawki, który z założenia ma umożliwić bardziej dyskretną pracę, jak jednak możecie usłyszeć na załączonym filmie, różnica w głośności jest znikoma.
W tym miejscu warto wspomnieć o nowym, usprawnionym mechanizmie lustra. Jego obudowę wykonano z magnezu, a projektanci wyposażyli aparat w nowy system tłumienia wibracji spowodowanych ruchem lustra i wyzwalaniem migawki, analogiczny do tego, pokazanego w zeszłym roku przy okazji modeli 5DS i 5DS R. Tak jak i w tamtym przypadku, odrzut spowodowanym zwolnieniem lustra jest ledwo wyczuwalny. Umożliwi to utrzymanie dłuższych czasów naświetlania podczas fotografowania „z ręki” i osiągnięcie lepszych wyników podczas pracy ze statywem.
Aparat otrzymał nowy czujnik pomiaru RGB IR o rozdzielczości aż 360 tys. punktów. To dość widoczna różnica względem raptem 100 tys. oferowanych przez poprzednika. Według producenta nowy Canon ma błyskawicznie i precyzyjnie dobierać parametry ekspozycji niezależnie od skomplikowania i kontrastowości fotografowanej sceny. I tak też jest w rzeczywistości - nawet w przypadku trybu seryjnego i szybkiego „przekadrowywania” na miejsca o różnym natężeniu światła aparat natychmiastowo dobiera właściwe ustawienia.
Podobnie jak we wszystkich zaawansowanych aparatach Canona, standardowo otrzymujemy do wyboru pomiar punktowy, pomiar skupiony (nieco większe pole pomiaru niż w przypadku pomiaru punktowego), pomiar matrycowy i centralnie ważony. W normalnych warunkach nie zauważamy widocznej tendencji do prześwietlania lub niedoświetlania zdjęć, choć pomiar uśredniony (matrycowy) zdaje się lekko faworyzować jasne partie obrazu. W większości sytuacji najbardziej naturalne wyniki, jak zwykle, otrzymamy korzystając z pomiaru centralnie ważonego.
Od lewej: pomiar matrycowy, centralnie ważony punktowy (na światła), rozszerzony
Niestety mimo nowego czujnika pomiar światła ciągle jeszcze będzie gubić się w sytuacjach, które zawsze stanowiły problem dla systemów pomiaru, takich jak fotografowanie na plaży, śniegu czy gdy jasne partie obrazu wypełniają większośc kadru. Zazwyczaj otrzymamy wtedy lekko niedoświetlone zdjęcia.
Bardzo brakuje nam jednak obecnego w aparatach Nikona i większości innych aparatów konkurencji trybu pomiaru z uwzględnieniem priorytetu świateł. Możemy co prawda skorzystać z opcji rozszerzenia dynamiki w kierunku jasnych partii obrazu, może to jednak skutkować spadkiem jakości obrazu w cieniach.
Podobnie jak w testowanych przez nas niedawno modelu 80D zauważyliśmy rozbieżności pomiaru między standardowym trybem fotografowania, a trybem Live View. Różnice te wynoszą zwykle około 0,3 EV i zazwyczaj będą widoczne na zdjęciach. Te wykonane w trybie Live View są nieco jaśniejsze jednak to tryb standardowy oferuje efekty bardziej zbliżone do tego, co widzi ludzkie oko.
Autofokus nowego Canona - jak można się było spodziewać - to klasa sama w sobie. Nowy system, podobnie jak poprzednik, oferuje 61 punktów detekcji fazy, jednak aż 41 z nich to punkty krzyżowe (+5 podwójnie krzyżowych), a do tego pokrywają większy niż poprzednio obszar kadru - 8% więcej powierzchni w pionie dla grupy punktów centralnych i aż 24% więcej dla punktów peryferyjnych. Mimo, że punktów AF jest znacznie mniej niż w konkurencyjnym modelu Nikona (153), to jak widzimy na poniższej grafice ich rozłożenie w kadrze jest bardzo podobne.
Najważniejszą chyba informacją, dla wszystkich profesjonalnych fotografów korzystających na porządku dziennym z teleobiektywów i telekonwerterów jest to, że wszystkie punkty czułe są do wartości f/8. Dla porównania, w Nikonie D5 jest ich tylko 15 i wszystkie znajdują się w centrum kadru.
Szybkość i skuteczność systemu to absolutny szczyt tego, co możemy zobaczyć w przypadku lustrzanek. W większości sytuacji aparat łapie ostrość właściwie natychmiastowo. Co ważne, również w słabym oświetleniu i w przypadku mało kontrastowych obiektów. Ustawianie ostrości na obiekty znajdujące się w podobnej płaszczyźnie przostrzanie trwa niecałe 0,1 sekundy. Przy przeostrzaniu z planu dalekiego na bliski, korzystając z szybkich obiektywów, czas ten, w zależności od sytuacji, wyniesie od 0,15 do 0,3 sekundy.
Najistotniejsza jest jednak skuteczność układu. Nawet podczas fotografowania w słabym świetle,czy w dymie rac nie mieliśmy problemów z ustawieniem ostrości, a nie zdarzało się też by system oszukiwał z jej potwierdzeniem. Podczas robienia zdjęć nie zauważyliśmy też widocznej różnicy między wydajnością punktów skrajnych, a tych znajdujących się w centrum kadru. Kilkukrotnie jedynie aparat przez dłuższą chwilę „szukał” ostrości, gdy nakierowaliśmy go na jednolite, ciemne powierzchnie.
Najlepsze wrażenie zrobił na nas jednak system pomiaru ciągłego AI Servo AF III+. Za sprawą usprawnionych algorytmów śledzenia system jest w stanie jeszcze lepiej przewidzieć położenie dynamicznie poruszających się obiektów, analizując zarówno ich ruch, jak i poruszenia spowodowane zmianą pozycji aparatu podczas panoramowania.
Jego osiągi sprawiają, że właściwie zapominamy iż kiedykolwiek fotografowanie szybko poruszających się obiektów mogło być jakimkolwiek problemem. Skuteczność ciągłego AF jest niemal 100-procentowa. Podczas fotografowania meczu nie napotkaliśmy na żadne trudności, a system błyskawicznie ostrzył na każdy obiekt wchodzący w obszar zaznaczonych punktów. Na tyle skutecznie, że kilkukrotnie idealnie złapaliśmy ostrość na piłkę przelatująca z dużą prędkością przez kadr.
Standardowo już, z poziomu menu otrzymujemy dostęp do zaawansowanych ustawień systemu AF, które pomogą dostosować jego działanie do typu fotografii jakie wykonujemy. Regulować możemy zarówno czułość i szybkość działania systemu śledzenia, a także jego zachowanie w przypadku napotkania obiektów przysłaniających fotografowanego i wiele więcej. Jak widać poniżej, zestaw funkcji jest na tyle rozbudowany, że zadowoli nawet najbardziej wymagających użytkowników, a do tego prezentowany jest dużo bardziej przejrzyście niż w przypadku aparatu konkurencji.
Osobnym osiągnięciem jest tutaj system Dual Pixel CMOS AF, który korzystając z czujników umieszczonych na matrycy oferuje szybki i wydajny autofokus w trybie Live View oraz podczas filmowania. Po raz pierwszy pojawia się on w przypadku lustrzanki pełnoklatkowej i podobnie jak w modelu 80D współpracuje teraz ze wszystkimi szkłami w ofercie producenta.
To, czym system najbardziej zaskakuje, jest jego szybkość. Autofokus w trybie LiveView w niemal nie ustępuje temu w trybie standardowym, a w niektórych sytuacjach nawet go przebija. Dla przykładu, w bardzo słabym oświetleniu gdzie tradycyjny pomiar będzie mieć już problemy, AF w trybie LiveView nadal ostrzy szybko i sprawnie.
Co ważne płynnością przeostrzania w trybie LiveView możemy sterować, co w połączeniu z dotykowym wyświetlaczem pozwoli na wykonywanie atrakcyjnych wizualnie, płynnych przejść podczas filmowania. Niestety w tym trybie punkt pomiaru AF jest dość duży, co niekiedy utrudnia wcelowanie w pożądany obiekt, a do tego obszar działania autofokusa nie pokrywa niestety całego kadru, a to może sprawiać problemy ze śledzeniem obiektów znajdujących się przy jego krawędzi. Nie rozumiemy też czemu producent uniemożliwił skorzystanie z pomiaru ciągłego podczas fotografowania w trybie Live View, choć pomiar taki dostępny jest przecież w trybie filmowym.
Dodatkowo tryb Live View daje możliwość skorzystania z funkcji śledzenia twarzy, lub obiektu. Wypada pozytywnie i dobrze radzi sobie także w przypadku ciemniejszych scen. Co jednak najważniejsze, układ zapamiętuje obiekty – gdy fotografowany obiekt ucieknie nam z kadru, aparat automatycznie zacznie go śledzić, gdy ponownie znajdzie się w polu widzenia.