Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na następce modelu 70D przyszło nam czekać blisko 3 lata. Oczekiwania były wysokie. Czy producent im sprostał? Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nowy aparat stanowi niewielką aktualizację względem swojego poprzednika. Zmian jest jednak sporo, a w większości dotyczą one wydajności aparatu, czyli tego na czym większości użytkowników zależy najbardziej.
Zacznijmy jednak od zmian, które zaszły na zewnątrz. Z pozoru nie zmieniło się praktycznie nic. Dopiero po bliższych oględzinach zauważymy inny wygląd przycisków na tylnym panelu oraz nieco zmodyfikowany profil górnego panelu. Jedną z istotniejszych modyfikacji jest zmiana układy pozycji na pokrętle PASM. Pojawiła się druga pozycja trybu użytkownika, a także bezpośredni dostęp do trybu efektów. Nareszcie pojawiło się też złącze słuchawkowe, dzięki któremu będziemy mogli monitorować poziomy sygnału audio podczas filmowania, a cały układ złączy został też nieco odświeżony. Skoro jesteśmy przy dźwięku, warto też wspomnieć o innym umiejscowieniu wbudowanego mikrofonu stereofonicznego oraz głośnika. Wcześniej mikrofony znajdowały się na górze aparatu, teraz zostały przesunięte bliżej frontu, dzięki czemu aparat lepiej zbierać ma dźwięki otoczenia. Głośnik umiejscowiono z kolei bezpośrednio nad wizjerem, a nie jak w przypadku poprzednika, na bocznym panelu.
To tyle jeśli chodzi o zmiany na zewnątrz. Nie zmieniło się wiele, ale też wiele nie musiało się zmieniać. Canon oferuje doskonałą ergonomię, do której zdążył już przyzwyczaić swoich użytkowników i wszelkie “rewolucyjne” zmiany mogłyby okazać się przysłowiowym strzałem w kolano. Zawsze powtarzamy, że nie ma sensu na siłę usprawniać dobrej konstrukcji. Jeśli ktoś miał już wcześniej w ręku aparat Canona, na pewno nie będzie czuł się zagubiony. Aparat świetnie leży w ręce, a obsługa jest intuicyjna. W szybkiej zmianie parametrów pomoże też umieszczony na górnym panelu pomocniczy ekran LCD. Użytkownikom z pewnością przypadnie też do gustu obrotowy, dotykowy ekran LCD o rozdzielczości 1 040 000 punktów, za pomocą którego wygodnie zmienimy ustawienia aparatu i podejrzymy zrobione zdjęcia. Warto jeszcze wspomnieć, że podobnie jak w poprzednim modelu korpus został uszczelniony przed kurzem i zachlapaniami.
Większość istotnych zmian zaszła we wnętrzu aparatu. Po pierwsze otrzymujemy nową 24,2-megapikselową matrycę APS-C, która mimo mniejszego niż u poprzednika rozmiaru pojedynczego piksela (3,72 μm) oferować ma lepsze wyniki podczas pracy na wyższych czułościach. Ich zakres to ISO 100-16000 (rozszerzane do ISO 25600). Dzięki zastosowaniu nowego procesora DIGIC 6 zwiększono też szybkość próbkowania sensora. Nie wpłynęło to jednak na prędkość trybu seryjnego. Fotografować będziemy mogli z maksymalna prędkością 7 kl./s, przy czym przy pełnym wsparciu ciągłego AF wynik ten spadnie do 5 kl./s. Taką samą wydajność zaobserwujemy w trybie Live View.
Warto wspomnieć, że w aparacie został zastosowany nowy system amortyzacji lustra, który znacznie zredukuje niepożądane drgania, a dodatkowo możemy skorzystać z trybu cichego, w którym aparat będzie pracował dużo dyskretniej, choć nie bezgłośnie. W tym trybie wyciągniemy maksymalnie 3 kl./s.
Nowy procesor to jednak pojemniejszy bufor. Ta wiadomość powinna szczególnie ucieszyć potencjalnych użytkowników. W jednej serii będziemy w stanie wykonać około 110 zdjęć JPEG, 25 RAW-ów lub około 22 zdjęć RAW + JPEG. Dla porównania, w poprzednim modelu wartości te wynosiły kolejno: 77, 20 i 20 zdjęć.
Pojawił się nowy czujnik pomiaru RGB+IR o rozdzielczości 7560 pikseli, który sprawi, że parametry ekspozycji oraz balans bieli będą ustawiane dużo bardziej precyzyjnie. Co więcej, możemy skorzystać z nowego pomiaru balansu automatycznego z priorytetem bieli. Nie mówi to wiele, ale w praktyce system jeszcze lepiej dobiera temperaturę barwową, zwłaszcza w zmiennym, sztucznym i wymagającym oświetleniu, gdzie aparaty mają tendencję do wpadanie w ciepłe tonacje. Niestety nie możemy Wam pokazać jak nowe układy sprawdzają się w praktyce, gdyż aparat który mieliśmy okazję trzymać w ręku był egzemplarzem przedprodukcyjnym i nie mogliśmy zatrzymać zrobionych nim zdjęć. Bazując jednak na tym, co mogliśmy zobaczyć na ekranie LCD i porównaniu z modelem 70D, możemy powiedzieć, że funkcja ta zapowiada się bardzo obiecująco.
Na pokładzie znalazła się także wprowadzona po raz pierwszy w modelu EOS 7D Mark II funkcja anti-flicker, która zapobiegnie problemom z tonacją zdjęć podczas pracy w oświetleniu jarzeniowym, a także podobny jak w zaprezentowanym na początku lutego, topowym modelu EOS-1D X Mark II, układ automatycznie korygujący wady optyczne kompatybilnych obiektywów.
Najważniejszym chyba usprawnieniem nowego modelu jest nowy układ autofokusa. W poprzednim modelu mieliśmy dyspozycji jedynie 19 punktów ustawiania ostrości. Teraz jest ich aż 45, pokrywają nieco większy obszar kadru, a dodatku wszystkie są krzyżowe, co zbliża wydajność aparatu do tej oferowanej przez najbardziej zaawansowany aparat APS-C w rodzinie canona, model EOS 7D Mark II. Jak widzimy na poniższej grafice, punkty AF pokrywają nieco węższy obszar kadru w poziomie niż ma to miejsce u głównego konkurenta, Nikona D7200, tam jednak krzyżowe są jedynie punkty centralne.
Co więcej aż 27 z punktów, w tym 9 krzyżowych będzie dostępnych przy przysłonie f/8, a punkt centralny oferuje czułość do -3 EV. Trzeba przyznać, że autofokus działa naprawdę błyskawicznie i nawet mocniej zaciemnione miejsca nie stanowią dla niego większego problemu. O jego skuteczności będziemy mogli jednak wypowiedzieć się szerzej dopiero w przypadku pełnego testu aparatu.
Aparat pozwala także na bardzo szczegółową personalizację działania autofokusa. Jak zapewnia producent, nasze możliwości będą w tym wypadku większe niż w przypadku modelu 7D II. Pojawiła się funkcja automatycznego przełączania punktu AF, pomiaru ciągłego z użyciem wszystkich 45 pól AF oraz color tracking, a w menu personalizacji otrzymujemy aż 16 pozycji dotyczących czułości, szybkości i innych ustawień systemu śledzenia. Układ AI Servo AF II pierwszy rzut oka spisuje się bardzo dobrze, choć i tutaj z ostatecznym werdyktem powstrzymamy się do czasu gdy otrzymamy aparat na dłużej.
Usprawniono także algorytmy opartego o umieszczone na matrycy punkty detekcji fazy układu Dual Pixel CMOS AF, którego dobrodziejstwa zauważymy podczas filmowania i fotografowania w trybie Live View, gdzie punkt ostrości będziemy mogli szybko regulować za pomocą ekranu dotykowego. Dzięki nowemu systemowi, z pełnego wsparcia AF będziemy mogli korzystać podczas nagrywania filmów w jakości Full HD 1080p z prędkością 60 kl./s, a także korzystając z zoomu cyfrowego podczas rejestracji wideo. Otrzymujemy też możliwość szczegółowej regulacji ustawień ciągłego autofokusa dla trybu filmowego, a w odróżnieniu od poprzednika i modelu 7D Mark II układ będzie teraz współpracować ze wszystkim szkłami z mocowaniem EF/EF-S.
Aparat oferuje też usprawnienia, które przypadną do gustu szczególnie filmowcom. Najważniejszym jest chyba wyposażenie aparatu we wspomniane już wyżej złącze słuchawkowe, które pozwoli na wygodne monitorowanie poziomu sygnału dźwiękowego. Pojawiła się także funkcja pozwalająca na tworzenie filmów time-lapse bezpośrednio w aparacie, dedykowany tryb filtrów artystycznych, a także możliwość rejestracji filmów HDR z prędkością 30 kl./s. Do wyboru otrzymujemy także pożądaną przez filmowców możliwość rejestracji wideo z czasem migawki 1/25 s.
Tym bardziej boli brak możliwości rejestracji filmów w jakości 4K, która mogłaby sprawić, że aparat stałby się rynkowym hitem. Obecnie w ofercie Canona brakuje modelu z matrycą APS-C, który oferowałby taką możliwość, a już niebawem na rynek trafi aparat Sony A6300, który ma szansę stać się pogromcą lustrzanek tego segmentu. Ciężko też będzie Canonowi rywalizować z zaprezentowanym niedawno Nikonem D500. Jego bezpośredni rywal, EOS 7D II nie posiada tak rozbudowanych funkcji filmowych i tu właśnie sporo tańszy model 80D miałby pole popisu. Zwłaszcza że już model 70D był chętnie wybierany jako aparat do filmowania. Warto jednak wspomnieć, że w nowym modelu najwyższy dostępny klatkaż wzrósł do 60 kl./s (dla jakości Full HD).
Oprócz tego, EOS 80D otrzymał usprawniony moduł Wi-Fi za pomocą, którego prześlemy zdjęcia na komputer, urządzenia mobilne, do serwisów w chmurze, a także otrzymamy możliwość zdalnego sterowania funkcjami aparatu z poziomu dedykowanej aplikacji oraz programu EOS Utility, z poziomu komputera. Za jej pomocą będziemy też mogli zdalnie obsługiwać tryb filmowy, a także przesyłać filmy w formacie MP4. Możemy też przesyłać zdjęcia bezpośrednio na inne aparaty systemu EOS, a proces parowania urządzeń został znacznie uproszczony.
Czy Canon EOS 80D ma szansę odnieść sukces na rynku? Z pewnością będzie ciekawą propozycją dla osób szukających możliwie jak najbardziej zaawansowanej lustrzanki w możliwie atrakcyjnej cenie. Body zostało wycenione na 1200 dolarów, możemy się wiec spodziewać, że Polsce zapłacimy za niego około 4500-5000 zł. Za tyle kupimy Nikona D7200 razem z obiektywem kitowym. Za zestaw z zaprezentowanym dziś obiektywem EF-S 18-135mm F3.5-5.6 IS USM przyjdzie nam zapłacić już 1800 dolarów. Różnica jest spora. Do tego niedługo w bardzo podobnej cenie pojawi się model Sony A6300. Walka o klienta nie będzie więc należeć do łatwych. Możemy się jednak spodziewać, że renoma firmy i wygoda fotografowania jaką oferują aparaty Canona sprawi iż nowy model znajdzie swoją niszę.