Akcesoria
Canon imagePROGRAF PRO-310 - nowa drukarka atramentowa formatu A3+
Nowa uniwersalna pełna klatka Leiki ma być godnym rywalem dla wydajnych zawodowych korpusów konkurencji. Na pierwszy rzut oka ma wszystko, żeby tego dokonać, czy jednak nie jest to przerost formy nad treścią?
Zaprezentowana w 2020 roku Leica SL2-S była prawdopodobnie najbardziej atrakcyjnym aparatem, jaki do tamtej pory ukazał się w systemie SL (obecnie L-Mount). Wyposażona w mniejszą rozdzielczość, ale bardziej wydajny system i mocną ogólną specyfikację stanowiła realną odpowiedź na potrzeby użytkowników, stając się czymś więcej, niż tylko ładnie wyglądającym i zdecydowanie zbyt drogim obiektem. Był to też jeden z niewielu aparatów Leiki, który rzeczywiście (choć rzadko) można było zobaczyć w rękach pracujących fotografów.
Jednocześnie aparat od początku zniechęcał niektórych wygórowaną ceną, specyficzną systematyką obsługi czy w końcu chyba największą wadą - brakiem fazowego systemu AF. Wszystkich tych wad pozbywać ma się zaprezentowany właśnie model Leica SL-3S, który przy okazji oferuje jedną z najbardziej uniwersalnych specyfikacji na rynku.
Mamy 24-megapikselową, stabilizowaną matrycę, tryb seryjny do 30 kl./s, fazowy AF z wykrywaniem oka czy wreszcie imponujący tryb filmowy 6K Open Gate z możliwości zapisu na zewnętrznych dyskach SSD i certyfikowanie zdjęć zgodne z Content Credentials. Jednocześnie aparat jest jeszcze droższy niż wcześniej (24500 zł), a osoby rozeznane w rynku fotograficznym szybko zauważą, że oferowane możliwości praktycznie w całości dublują to, co do zaoferowania ma dwuletni już korpus Lumix S5IIX.
Panasonic i Leica od lat prowadzą współpracę, która od niedawna jeszcze bardziej się zacieśniła (kooperatywa L2 Technology). Podobne możliwości korpusów zupełnie więc nie dziwią. Czy jednak nowa Leica SL3-S to coś więcej niż tylko przepakowany Panasonic? Tej kwestii mieliśmy okazję bliżej przyjrzeć się podczas pierwszych chwil spędzonych z aparatem.
Największą i najbardziej zauważalną różnicą pomiędzy konstrukcją Lumixa jest tu oczywiście samo body. Leica od początku serii SL stawia na minimalistyczny design i wynikającą z niego oryginalną systematykę obsługi, co sprawia, że aparaty te są zupełnie unikalne w użyciu i to w dobrym tego słowa znaczeniu. Leica stara się udowodnić, że zaawansowany aparat nie musi posiadać setek zakładek menu - ważne by w wygodny i szybki sposób oferował to, co najważniejsze. Otrzymujemy więc prosty, bazujący na zaledwie paru przyciskach interfejs i naprawdę dobrze przemyślane, eleganckie, responsywne menu dotykowe, co razem tworzy zwiewny oraz intuicyjny system obsługi, dający z jednej strony poczucie lekkości, a z drugiej sprawczości. Inżynierzy Leiki zdecydowanie dobrze przestudiowali kwestie związane z UX i z każdą generację wychodzi im to coraz lepiej.
Jednocześnie Leica SL3-S dziedziczy także ten sam nieco toporny profil, który jednych z pewnością zachęca, ale innych może odrzucać. Choć będąc świetnie spasowanym i wykonanym w całości z metalu, jest to korpus iście pancerny i jakościowy, to także duży i stosunkowo ciężki. Leica SL-3S pod względem wykonania wygląda wzorowo i daje uczucie obcowania z produktem premium (każdy, kto miał w ręku Leikę zrozumie o co chodzi), ale aparat mierzy 108 x 141.2 x 82,7 mm i waży 768 g. Jest obecnie największą z uniwersalnych pełnych klatek na rynku i o ile lubimy to, że duże aparaty dobrze leżą w ręce, to w przypadku Leiki zaczynamy już mieć wrażenie, jakbyśmy pracowali z naprawdę sporą lustrzanką. Najzwyczajniej fotografując nową Leiką czujemy się mniej mobilni niż w przypadku takich modeli, jak chociażby Sony A7 IV czy Canon R6 Mark II.
Aparat odziedziczył też pełną ergonomię standardowego modelu SL-3. Względem modelu SL2-S otrzymujemy więc m.in. wygodniejszy, nieco bardziej uwypuklony grip, nowy slot na karty CFExpress, dodatkowe pokrętło funkcyjne oraz bardziej ergonomiczne, przeniesione na prawą stronę przyciski tylnego panelu, ale także specyficzny mechanizm uruchamiania aparatu bazujący na przycisku.
O ile w teorii to świetne rozwiązanie, bo jako chyba jedyne na rynku pozwala na szybkie uśpienie aparatu bez jego wyłączania, to w praktyce spowalnia korzystanie z aparatu. Ten zwyczajnie długo się włącza - niezależnie od tego czy korpus jest uruchamiany czy tylko wybudzany, po każdym wciśnięciu przycisku czekamy dłuższą chwilę (ok. 2-3 sekund) zanim będziemy mogli wykonać zdjęcie. To zdecydowanie zbyt długo jak na współczesne standardy szybkiego aparatu do pracy zawodowej. Co jednak ciekawe, ten sam mankament przejawiał Lumix S5IIX, na którym wzorowana jest nowa Leica, co jest kolejnym dowodem na to, że obydwu aparatom jest do siebie bardzo blisko. Zanim jednak pochopnie odrzucimy Leikę jako wierną kopię Panasonica, warto wspomnieć jeszcze o kilku istotnych różnicach konstrukcyjnych.
Przede wszystkim Leica SL3-S oferuje dużo większy i doskonalszy wizjer elektroniczny o rozdzielczości 5,76 Mp, który ze względu na wysunięta i zupełnie okrągłą muszlę oczną należy do jednych z najwygodniejszych układów na rynku. Oczywiście mamy już wizjery o jeszcze większej rozdzielczości, niemniej te w nowych modelach Leica mają w sobie coś, że zwyczajnie chce się w nie spoglądać. Oferują też jasny, kontrastowy obraz i bardzo wiernie odwzorowują kolorystykę, dając wrażenie naturalności oglądanego obrazu.
Oprócz tego, w odróżnieniu od Panasonica i większości już aparatów na rynku, Leica SL3-S oferuje odchylany, a nie obracany mechanizm ekranu. Z punktu widzenia filmujących czy też osób, które mają w zwyczaju częste fotografowanie w pionie to ewidentny minus, znamy jednak przynajmniej kilku fotografów, którzy uparcie twierdzą, że tradycyjnie odchylany ekran to najwygodniejsze rozwiązanie do fotografowania z wysokości biodra i nie są w stanie zrozumieć dlaczego firmy zaczęły odchodzić od tego rozwiązania. Mimo wszystko szkoda, że producent nie postanowił zadowolić jednych oraz drugich i zaoferować czegoś na wzór hybrydowego mechanizmu z Sony A7R V / A1 II czy chociaż ekranu, który odchyla się także na bok.
Kolejną różnicą jest dodatkowy, pomocniczy ekran LCD na górnym panelu aparatu - rozwiązanie, które dziś nie pojawia się bardzo często, a które jest jednym z największych udogodnień w przypadku dynamicznej pracy, pozwalając szybko zorientować się w bieżących ustawieniach, bez konieczności podnoszenia aparatu do oka czy włączania ekranu.
W końcu, co być może najważniejsze, w przeciwności do Panasonica nowa Leica oferuje slot CFExpress, co zaoferuje nam szybsze czyszczenie bufora i większe możliwości wewnętrznego zapisu wideo niż konstrukcja Lumixa (chociaż obydwa modele pozwalają na zapis na dyskach SSD, to jednak im mniej dodatkowego osprzętu na zewnątrz, tym lepiej).
Jeśli chodzi o ogólne wrażenie z pracy, Lecia SL3-S dostarcza pełen zestaw najpotrzebniejszych narzędzi do sprawnego fotografowania. Sercem konstrukcji jest tu 24-milionowy, stabilizowany sensor Dual Base ISO, który na 99% jest tą samą matrycą, co w przypadku Lumix S5IIX (świadczy o tym chociażby ta sama liczba punktów detekcji fazy). Na to akurat bynajmniej nie powinniśmy narzekać, gdyż jest to jeden z najlepszych pełnoklatkowych sensorów na rynku, który bardzo dobrze radzi sobie w słabym świetle i który dzięki wyważonemu przetwarzaniu kolorów w aparatach Leiki zaoferuje nam jedne z bardziej naturalnych rezultatów prosto z aparatu. Bardzo dobre wrażenie robi również szczegółowość dostarczanego obrazu.
Poniżej możecie zobaczyć jak matryca radzi sobie na wysokich czułościach. Nawet w przypadku plików JPEG (dla których Leica nie pozwala zupełnie wyłączyć systemowego odszumiania) zupełnie użyteczne rezultaty otrzymamy jeszcze przy ISO 25000. Zapisując zdjęcia w formacie RAW i stosując odszumianie w postprodukcji akceptowalne zdjęcia uzyskamy jeszcze przy ISO 50000 a nawet ISO 100000, choć duże znaczenie mają tu też warunki. W naprawdę szczątkowym oświetleniu, granicą akceptowalności pozostanie ISO 25600. Cieszy zwłaszcza fakt, że na wysokich czułościach nie obserwujemy dużej utraty informacji o kolorach. (Zdjęcia RAW znajdziecie w paczce do pobrania na końcu artykułu.)
Aparat naprawdę nieźle radzi też sobie w zakresie stabilizacji, pozwalają nam skutecznie fotografować z ręki z czasami rzędu 1 sekundy (w przypadku zoomu 24-70 mm f/2.8, z którym mieliśmy okazję sprawdzać aparat). Nie są to być może rekordowe rezultaty, ale w zupełności wystarczające do tego, by wygodnie fotografować po zmroku na średnich czułościach, bez użycia statywu.
Podczas fotografowania aparatem zauważyłem w zasadzie tylko jeden mankament, który jednak nieobcy jest konstrukcjom niemieckiego producenta. W moim mniemaniu pomiar światła zwyczajnie zbyt mocno podbija ekspozycję, niepotrzebnie kierując nas w stronę wyższych czułości lub dłuższych czasów migawki. Dzieje się to nawet za dnia (większość zdjęć wykonywałem z ręczną korektą w zakresie -0,7-1 EV), ale szczególnie widoczne jest w słabym świetle, gdzie aby uniknąć przepaleń i zachować naturalną, głębszą kontrastowość musimy nieraz zejść z ekspozycją na -1,5 EV albo i więcej. Takie zachowanie ma oczywiście również swoje plusy (prosto z aparatu otrzymujemy jasne zdjęcia), ale mimo wszystko zawsze wychodzę z założenia, że lepiej rozjaśniać cienie niż próbować ratować przepalenia.
Po lewej pomiar na +/- 0 EV proponowany przez aparat. Po prawej ręczna korekcja na -1,3 EV
Największą ciekawość wzbudza oczywiście system AF i to jak radzi sobie w praktyce. Biorąc pod uwagę liczbę punktów (779) możemy spodziewać się, że i ten system został w całości zaczerpnięty z modelu Lumix. I tak też wygląda to w praktyce. Ramki na ekranie „rozpoznają” sylwetkę, twarz oraz oczy i pozwalają przełączać nam się z ostrością zarówno pomiędzy osobami na zdjęciu, jak i oczami modela. Ogólnie system ten działa naprawdę sprawnie, ale podobnie jak w Panasonicu ma tendencję do rozpoznawaniu twarzy i oczu w miejscach, gdzie ich nie ma, co prowadzi nieraz do zabawnych sytuacji.
Przykład błędnego wykrycia oczu przez system AF w modelu SL3-S. Podobne sytuacje niestety są dość częste
Mimo wszystko, gdy aparat prawidłowo rozpozna twarz lub sylwetkę, całkiem sprawnie śledzi nawet dość szybko poruszające się obiekty - także w słabych warunkach oświetleniowych. Jeśli zaczniemy powiększać zdjęcia, zobaczymy, że na krótkich odległościach AF lekko przestaje nadążać za twarzą i okiem, jednak w rozmiarach ekranowych obraz nadal będzie prezentował się zupełnie poprawnie. W efekcie skuteczność szybkich serii ze śledzącym AF na średnich dystansach wynosi ok. 85%, na krótkich - około 60%. Nie jest to z pewnością rekordowa skuteczność, ale raczej nie powinno nas to znacznie ograniczać.
Jeśli chodzi o serię mamy jednak do czynią z pewnym ograniczeniem. Choć Leica SL3-S jest w stanie fotografować z prędkością 30 kl./s z pełnym wsparciem AF, możliwości migawki mechanicznej kończą się na 7 kl./s, a jedynie przy 5 kl./s skorzystamy z pełnego 14-bitowego zapisu RAW (powyżej otrzymujemy zapis 12-bitowy). To niewielki mankament, który nie będzie miał mocno widocznego wpływu na pracę, ale jednak nietrudno zauważyć, że większość konkurencyjnych korpusów oferuje dziś w tym zakresie lepsze osiągi. Ba, nawet bratni Lumix S5IIX był w stanie wyciągnąć 9 kl./s w trybie migawki mechanicznej.
Bardzo dobrze wypada natomiast kwestia wydajności baterii. Nowy akumulator BP-SCL6 oferuje ok. 20% większą pojemność i choć według pomiarów w ramach oficjalnego standardu CIPA wystarcza tylko na ok. 315 zdjęć, to przy rzeczywistym użyciu wyciągnąć mamy z niego ponad 1000 zdjęć. Dane te zgadzają się z naszymi obserwacjami - podczas zwykłego fotografowania drenaż baterii następuje dość powoli, w okolicach 15-30% na godzinę pracy, w zależności od intensywności użycia. Jeśli jednak mamy w planach całodzienne zlecenia, prawdopodobnie warto wyposażyć się w zapasowy akumulator.
Aparatu nie mieliśmy jeszcze okazji szerzej sprawdzić pod kątem trybu wideo, ale wygląda na to, że ma do zaoferowania praktycznie te same możliwości, co wspomniany już wielokrotnie Lumix S5IIX. I to jest świetna wiadomość, gdyż aparat ten oferuje aktualnie jeden z najlepszych trybów filmowych w świecie pełnej klatki. Co ważne, mimo iż Leica dysponuje dość uproszczonym układem menu, znalazła się w nim większość funkcji i ustawień niezbędnych do wygodnej pracy filmowej. Otrzymujemy więc niezbędne pomoce jak peaking, zebra, płaski profil Log, a nawet możliwość synchronizacji timecodu czy opcję ładowania własnych LUT-ów na podgląd obrazu. Z pewnością znajdą się jednak drobne niuanse - nie doszukaliśmy się np. możliwości zapisu nagrań z nałożonym profilem LUT bezpośrednio w aparacie (funkcja dostępna w Panasonicu pod nazwą Real Time LUT) czy zakładki dotyczącej ustawień dla sygnału wypuszczanego przez HDMI. Jeśli więc zależy nam na jak największej kontroli, prawdopodobnie pod tym względem nieco więcej zaoferują nam jednak aparaty Lumix.
Nowa Leica SL-3S przedstawiana jest jako uniwersalny kombajn, który pozwoli na nieskrępowaną pracę fotograficzną i filmową, będąc atrakcyjną konkurencją dla najlepszych pełnych klatek na rynku. Czy tak jest rzeczywiście? I tak, i nie. Otrzymujemy bardzo dobry układ obrazowania i wybijający się ponad stawkę tryb filmowy, jednak pod względem ogólnej wydajności i płynności pracy fotograficznej czy w końcu komfortu związanego z gabarytami, korpus odstaje nieco od innych pełnych klatek tego segmentu.
Czy ma to znaczenie? Dziś nie ma już praktycznie zawodowego aparatu, który w jakimś znacznym stopniu faktycznie by nas ograniczał. Leica SL3-S z powodzeniem poradzi sobie w większości zastosowań, gdy jednak ktoś proponuje nam produkt premium, to chcielibyśmy, by rzeczywiście był on najlepszy. Oprócz tego, Leica SL-3S to również aparat, w przypadku którego bardzo trudno powstrzymać się od porównań, gdyż pod względem podzespołów i możliwości to w prawie ten sam korpus, co Lumix S5IIX.
Prawie nie oznacza jednak identyczny. Leica nadbudowuje możliwości Lumixa oryginalną, minimalistyczną i zaskakująco wygodną systematyką obsługi, wysoką jakością wykonania czy też drobnymi, ale istotnymi różnicami technicznymi, jak doskonalszy wizjer, pomocniczy ekran LCD, slot kart CFExpress czy system certyfikowania autentyczności zdjęć w aparacie. Czy to wystarczająco, by uzasadnić astronomiczną cenę na poziomie 24500 zł?
Jeśli jesteś już użytkownikiem Leiki i zastanawiasz się czy warto inwestować w upgrade, raczej nie ma sensu się długo zastanawiać - to bardzo dobry aparat i udana aktualizacja dla modelu SL-2S. Jeśli jednak chciałbyś przesiąść się na Leikę z innego systemu czy też miałby to być twój pierwszy współczesny zaawansowany korpus bezlusterkowy, pieniądze te możesz spożytkować dużo lepiej. Nawet w obrębie tego samego systemu L-Mount.
Poniżej możecie obejrzeć galerię zdjęć przykładowych wykonanych aparatem Leica SL3-S i obiektywem Vario-Elmarit SL 24-70 mm f/2.8 ASPH. Zdjęcia wykonaliśmy na standardowych ustawieniach obrazu, ze sprowadzonym do minimum systemowym odszumianie. Dla zainteresowanych także paczka z plikami DNG.