Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Wydaje się, że plecak, który składa się w małą saszetkę nie może być wygodny. A to, że będzie chronił nasz aparat brzmi już zupełnie niedorzeczne. A jednak. Testujemy plecak Wandrd Veer 18L.
O samej marce Wandrd pisaliśmy więcej przy okazji testu ich flagowego plecaka All-new Prvke 41L. Firmę założyło dwóch braci z Utah - fotografów i podróżników rozczarowanych ofertą rozwiązań dostępnych na rynku. Postanowili udowodnić, że solidny, profesjonalny plecak foto może być również wygodny i stylowy. I patrząc na ich portfolio trzeba przyznać, że wychodzi im to całkiem nieźle.
Projekty Wandrd bywają nowatorskie, a czasem wydają się wręcz szalone, na co dobrym przykładem jest chociażby opisywany model Veer 18L. Z nadmuchiwanym stelażem i pokrowcem na aparat (technologia ProtectAir) ma się sprawdzić jako rozwiązanie na krótkie wycieczki oraz codzienny plecak miejski. Czy w tym szaleństwie jest metoda? Przekonajmy się!
Koncept zapewne jest wam znany. Veer przypomina typowy, prosty turystyczny plecak, który składa się w małą kostkę zamykaną na suwak, i który możemy wrzucić do walizki lub trzymać w bagażniku samochodu. Waży zaledwie 414 g i spakowany mierzy 15 x 23 x 8 cm. Rozłożony zmienia się w pełnowymiarowy 18-litrowy plecak 46 x 28 x 23 cm.
Na tym kończą się podobieństwa, bo Veer to przemyślany plecak z wysokiej jakości materiałów. Poszycie wykonano z wytrzymałego nylonu o dużej wodoodporności (N100D Robic Dynatec, N210D Robic HD Oxford), oraz poliestru z powłoką TPU. Kieszenie (o nich za chwilę) chronią bryzgoszczelne zamki błyskawiczne YKK, podobne do tych stosowanych w topowych modelach producenta. Jakość materiałów i staranność wykończenia detali wydaje się wręcz absurdalna w tej kategorii plecaków.
Przyjrzyjmy mu się więc nieco uważniej. Przede wszystkim Veer ma nietypową formę. O ile w przypadku zwykłych plecaków turystycznych za pokrowiec służy mała przednia kieszeń, tutaj jest to płaska kieszeń górna. Jest foremna i prostokątna więc przypomina raczej dno plecaka, przez co na początku wciąż stawiamy go i chwytamy „do góry nogami”. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
Sama kieszeń jest praktyczna i pojemna – wrzucimy tu wszystkie drobne przedmioty osobiste: portfel, okulary przeciwsłoneczne czy drobne akcesoria foto. Wewnątrz znajdziemy też karabińczyk do bezpiecznego przypięcia kluczy. Górna powierzchnia podklejona jest innym, mocniejszym materiałem, co ma skutecznie chronić zawartość podczas deszczu.
Poniżej znajduje się drugi suwak, który daje dostęp do głównej komory, ale zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem okazuje się boczny suwak, który biegnie przez całą wysokość plecaka. Zwłaszcza w przypadku tego modelu, który nie trzyma specjalnie kształtu. Boczne otwieranie ma też oczywiście ułatwiać dostęp do aparatu bez zupełnego zdejmowania plecaka (do tego jeszcze dojdziemy). Na drugim boku znajduje się rozszerzalna kieszonka na butelkę z gumką i ściągaczem.
Dużą ale płytką kieszeń mamy też na froncie plecaka. Wrzucimy tu jeszcze więcej drobiazgów, mapę lub książkę (choć nie za dużą, bo wewnętrzna wstawka, która ma chronić zawartość przed wypadaniem jednocześnie zmniejsza szczelinę i ogranicza pole manewru).
Jest też kieszeń na laptopa choć ta raczej trzyma go nieruchomo niż zabezpiecza przed uszkodzeniami. Wykonana jest z lekkiej siateczki i po prostu ułatwia wygodne przenoszenie.
Małe wymiary i solidne materiały to ważne zalety, ale prawdziwy game changer to oczywiście nowatorski powietrzny stelaż. Największą bolączką turystycznych plecaków jest bowiem brak jakiejkolwiek izolacji i systemów poprawiających komfort noszenia. Wszelkie kanciaste przedmioty wbijają nam się w plecy, co przy dłuższej wędrówce bywa udręką. Taki stelaż dodaje plecakowi też pewnej sztywności, dzięki czemu łatwiej zarządzać zawartością i po prostu znaleźć to, czego akurat szukamy.
Stelarz jest niezależnym elementem, a więc możemy wyjąć go gdy plecak ląduje w pralce. Lub gdy wymaga wymiany, bo jest to jednak element wrażliwy. Choć wykonany jest z super trwałego materiału, łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której po prostu się przebije. Plecak ma co prawda dożywotnią gwarancję, ale zapewnie nie obejmuje ona uszkodzeń mechanicznych z winy użytkownika. Dystrybutor potwierdza, że stelarz nie jest elementem, który można samodzielnie dokupić, ale zapewnił też, że w razie przygód, umożliwi jego wymianę.
Ma anatomiczny kształt a szkieletowa budowa zapewnia odpowiednią wentylację. Ma własną kieszeń zamykaną na rzepy - wsuwamy go między oddychające, siateczkowe plecy a poszycie plecaka. Duży zakręcany wentyl zlokalizowano tak by nie był wyczuwalny podczas noszenia. Trzy mocne dmuchnięcia wystarczą by skutecznie go usztywnić. Po dwóch miesiącach nie zauważyłem, by powietrze uchodziło.
Czy Wandrd Veer jest wygodny? Z pewnością nie jest to komfort, do jakiego przywykłem testując topowe plecaki foto. Przede wszystkim trzeba dbać o to by ciężar był rozłożony możliwie równomiernie (butelka z wodą często ląduje więc środku plecaka a nie w bocznej kieszeni). Jednak wspominając wakacyjne spacery ze zwykłym plecakiem turystycznym, mogę zapewnić, że jest to zupełnie inna jakość.
I nie jest to zasługą wyłącznie dmuchanych plecków – mało który plecak tego typu oferuje profilowane ramiona, które oczywiście są bardzo cienkie, ale w modelu Veer również dość szerokie - wygodnie oplatają ramiona i nie wbijają się nawet gdy plecak jest dobrze dociążony. Dodatkowo możemy je ściągnąć paskiem piersiowym z regulowaną wysokością.
Dopełnieniem koncepcji jest dmuchany pokrowiec na aparat Wandrd Camera Cube. Znajduje się w podstawowym zestawie z plecakiem Veer, ale można kupić go również niezależnie (ok. 200 zł). Waży 122 g i wykonany został z wytrzymałego poliestru 150D z powłoką TPU. Mierzy 18 x 25 x 15 cm i jest naprawdę pojemny. Pomieści duży korpus (bez gripu) z jasnym standardowym zoomem lub krótszym tele. Ja wygodnie nosiłem w nim średni format Fujifilm GFX 50SII z zoomem 30-70 mm. Sony A7 III z małą stałką wpadał do niego bardzo głęboko.
Górna klapa zamykana jest na rzep. Nie chroni więc skutecznie przed deszczem czy kurzem, ale pozwala szybko otworzyć pokrowiec, by wydobyć aparat przez boczną kieszeń zwieszonego na jednym ramieniu plecaka. Tu pewnie znaczenie mają przyzwyczajenia. Ja niestety zdejmuję plecak odruchowo przez prawe ramię (a tu trzeba przez lewe). Znów trzeba się przyzwyczaić.
Świetnym pomysłem są natomiast uszy po obu stronach, dzięki którym pokrowiec możemy zawiesić na pasku (brak w zestawie) by używać go niezależnie jak kabury. Świetne się sprawdza podczas trudniejszych wędrówek z samym aparatem, bo ciężki i kanciasty korpus nie obija nam bez przerwy nerek. Spodoba się to też tym, którzy nie lubią pasków i taśm plączących się wokół palców – wyciągamy niczym nie skrępowany aparat tylko by zrobić zdjęcie, po czym chowamy znów bezpiecznie do naszego dmuchanego bumpera.
Turystyczny mini plecak to nieunikniony kompromis. Jeśli ma składać się do wymiarów kosmetyczki, nie może oferować komfortu i bezpieczeństwa typowego dla profesjonalnych plecaków foto. Wandrd próbuje sprawić, że kompromis ten będzie mniej bolesny. Zwłaszcza dla naszych pleców!
Veer 18L to koncepcja nietuzinkowa. To pomysłowy, wytrzymały i starannie wykonany plecak, który świetnie wygląda i znakomicie sprawdza się na co dzień w miejskim środowisku (z powodzeniem zastępuje torbę treningową) oraz jako ultra lekki towarzysz każdej wycieczki - weekendowego wypadu, city-break'a czy niewymagającej górskiej wędrówki. To plecak, który z pewnością warto mieć wrzucić do walizki podczas kolejnego wyjazdu.