Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Wandrd Sling to rozbudowana i wytrzymała „nerka” przystosowana do przenoszenia również cięższego zestawu fotograficznego lub filmowego. Sprawdzamy jak taki koncept radzi sobie w praktyce.
Wandrd to amerykańska firma, która specjalizuje się w tworzeniu rozwiązań dla fotografów-podróżników (nazwa pochodzi od słowa wanderer, czyli wędrowiec). Zaczynała na kickstarterze a dziś przebojem zdobywa rynek z powodzeniem łącząc dobry design oraz wysoką jakość wykonania. Oferuje do tego śmiałe projekty i ciekawe rozwiązania, dzięki którym udało jej się wyróżnić na tym bardzo konkurencyjnym rynku.
Na fotopolis mogliście przeczytać już test Wandrd All-New-Prvke 41l, czyli pojemnego plecaka zaprojektowanego w kurierskim stylu, oraz jego w pewnym sensie przeciwieństwa – ultralekkiego modelu turystycznego Wandrd Veer z inowacyjnym dmuchanym stelarzem. Tym razem sprawdzamy, czy fotograficzna nerka o dużej pojemności może zastąpić klasyczną torbę lub plecak foto, oraz jak sprawdza się w dłuższej podróży.
Sling nie jest zwykłą nerką na aparat. Oprócz głównej komory oferuje cały wachlarz rozwiązań, które mają przyciągnąć również wymagających użytkowników – podróżników i profesjonalnych twórców, którzy szukają nowego sposobu na komfortowe przenoszenie swojego zestawu – podstawowego, ale na który składa się już większy korpus, cięższe szkło, a także statyw, butelka z wodą czy nawet laptop.
Torba występuje w trzech rozmiarach o bazowej pojemności 3, 6 lub 9 litrów. Najmniejsza to raczej miejski model typu „everyday” na bardzo kompaktowy set obejmujący mały bezlusterkowiec i jedno dodatkowe, kompaktowe szkło. Jest też nieco mniej rozbudowana - bez kieszeni na laptop, rękawa na butelkę i frontowej zasuwanej kieszeni.
Torba 6-litrowa, jest już większa, ale nadal zgrabna. I zdecydowanie bardziej uniwersalna. Pomieści pełnowymiarowy korpus ze standardowym zoomem oraz dodatkowy obiektyw lub zestaw z długim szkłem klasy 70-200 mm. Wersja 9-litrowa spodoba się natomiast filmowcom, którzy szukają wygodnego sposobu na przenoszenie kamery oraz zaawansowanym fotografom, którzy oprócz aparatu chcą spakować jeszcze dwa obiektywy lub klasyczny reporterski zestaw 24-70 + 70-200 mm.
Do testu wybraliśmy pośredni model Wandrd Rogue Sling 6L, który zapewne spełni oczekiwania największej grupy użytkowników. Poza pojemnością innych różnic między modelami 6 i 9 litrów nie ma, większość wniosków (wyłączając komfort wynikający z różnej wagi wypełnionej torby) można więc traktować jako wspólne dla całej linii. Ale do rzeczy!
Do produkcji toreb Sling wykorzystano te same wytrzymałe materiały, które znamy już chociażby z plecaków PRVKE. Jest to więc głównie odporny na tarcie i rozdarcia nylon balistyczny 840D oraz 1680D, pokryty wodoodpornym Tarpaulinem. Poszycie jest gładkie, matowe i miłe w dotyku. Na powierzchni nie zostają zacieki, a gumopodobna powłoka nie rysuje się i nie zbiera drobin kurzu i zabrudzeń. Utrzymanie torby w czystości nie sprawia więc trudności.
Wandrd Sling nie jest wodoszczelna, ale została dobrze zabezpieczona przed wilgocią. Odpornym materiałem pokryto również solidne zamki błyskawiczne YKK głównej komory oraz przedniej kieszeni. Słabym punktem jest teoretycznie kieszeń na laptopa (zwykły suwak bez uszczelnień), ale sprzęt oddziela od niej jeszcze kilka warstw nylonu (typu Nylonex), więc nie ma raczej powodów do obaw. Podczas podróży po Azji nerka przeżyła ze mną niejedną monsunową ulewę ale wnętrze zawsze pozostawało suche.
Co ważne, zastosowanie grubych i wytrzymałych materiałów nie odbiło się znacząco na wadze. Dziś, gdy plecaki foto coraz częściej dobijają do dwóch kilogramów, 680 g wydaję się kuszącą alternatywą. Choć oczywiście nie jest to już nerka na portfel i klucze, którą zawsze chcemy mieć przy sobie.
Również wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie. Elementy spasowane są precyzyjnie a łączenia wykonane niezwykle starannie. Projektanci zdają się mieć też obsesję na punkcie detali, które nie tylko dodają stylu ale też funkcjonalności. Takie drobiazgi jak usztywniane „oczka” ułatwiające szybkie otwieranie zamków, dodatkowe opaski, dzięki którym zapanujemy nad paskami montażowymi (oraz ich sprytne ukrycie w tylnej poduszce), czy oryginalne mechanizmy szybkiego odpinania ramienia to małe rzeczy, które robią dużą różnicę podczas użytkowania.
Jeszcze dwa słowa o rozmiarze. Dużą zaletą okazał się fakt, że przez linie lotnicze - mimo swojej pojemności - nerka nie jest traktowana jak dodatkowy bagaż, a raczej jak każda inna saszetka na podręczne drobiazgi czy damska torebka. Na krótkich, wewnątrzazjatyckich trasach, gdy podróżowałem tylko z bagażem kabinowym, była to spora oszczędność miejsca – ponieważ sprzęt miałem przy sobie, cały plecak foto mogłem wypełnić rzeczami osobistymi.
Zacznijmy może od głównej komory. Wymiar wewnętrzny torby to 16,5 x 28 x 12,7 cm więc łatwo sprawdzić czy nasz zestaw się pomieści. Z pewnością jest to wygodny sposób na przenoszenie korpusu z dłuższym zoomem, który nigdy nie jest wygodny, gdy aparat nosimy na ramieniu. Najczęściej wkładałem do nerki Sony A7 III z obiektywem Tamron 50-400 mm lub zestawem Tamron 20-40 mm + Samyang 85 mm.
Wygodnie mieści się też zestaw ze standardowym zoomem Tamron 28-75 oraz nawet bardziej pękatą stałką, taką jak Samyang 50 mm f/1,4. Często też zabierałem tylko Leikę Q2 zostawiając sobie więcej miejsca na inne rzeczy osobiste. Przestrzeń organizujemy za pomocą dwóch miękkich przegródek, które możemy przesuwać i składać, by stworzyć lepiej dopasowany kształt dla aparatu i jednocześnie skrytkę na ładowarkę czy niewielką stałkę.
Pojemność to jedno, ale ważna jest też sama organizacja przestrzeni. Bardzo wygodne są dwie kieszonki na filtry (idealnie mieści się w niej nieużywana akurat przegródka) i znajdująca się za nią długa i pojemna kieszeń np. na dokumenty czy telefon. Są też trzy małe kieszonki na karty pamięci ale nie mają zapięcia ani rzepa więc umieszczanie tam kart SD wydaje się ryzykowne. Większe z pewnością będą siedziały ciaśniej a więc i bezpieczniej. Będą też dobrym miejscem na zapasowe rolki filmu lub nieduże akumulatory.
Całkiem sporą, zasuwaną kieszeń znajdziemy też na wewnętrznej stronie górnej klapy oraz na froncie torby. Tu mamy dodatkowo karabińczyk na klucze i małą przegródkę, która oddzieli je od wrażliwych na zarysowania przedmiotów.
Najciekawsza wydaje się jednak kieszeń na laptop kompatybilna z etui Wandrd Laptop Case 13" lub 16" (oraz zapewne każdym innym, o ile nie jest za duże). Na spodzie nerki znajduje się suwak, który pozwala powiększyć ją tak by laptop wsunął się głęboko i stanowił z nerką dobrze wyważoną całość. Gdy pozostaje złożona, to po prostu pojemna kieszeń, w której na ogół nosiłem książkę lub mini statyw typu gorilla.
Na spodniej stronie, pod zapinaną na rzep klapką, znajduje się też rękaw ze ściągaczem po obu stronach do którego możemy wsunąć statyw, a częściej butelkę z wodą. Statyw możemy też wygodnie zamocować do pasków z zatrzaskami na froncie. O ile nie wybierałem się na większe fotografowanie przeważnie przypinałem tu złożoną pelerynę przeciwdeszczową.
Podsumowując, Wandrd Sling 6l pozwoli nam spakować jednocześnie: pełnowymiarowy korpus i dwa obiektywy, laptop, statyw, filtry optyczne, karty pamięci, klucze, inne drobne akcesoria. Całkiem sporo jak na nerkę...
Na dłuższą metę na pewno nie. Nie można porównywać przewieszanej przez ramię torby z profesjonalnym plecakiem wyprawowym - z zaawansowanym systemem nośnym, pasem biodrowym zdejmującym ciężar z ramion itd. Z drugiej strony, nie sądzę, by ktoś faktycznie decydował się na maksymalne dociążanie torby, pomyślanej jako poręczne i lekkie rozwiązanie na mniejszy zestaw. W praktyce korzystamy z udogodnień wymiennie. Statyw zabierałem okazjonalnie i nie ciążył mi w ogóle, laptop - przyznaję szczerze – w ciągu 7 miesięcy zamocowałem tylko raz w ramach testu.
Producent oczywiście zrobił co mógł by zagwarantować możliwie największy komfort. 5 punktów dopasowania ułatwia dostosowanie torby do każdej sylwetki. Konfiguracja zajmuje chwilę ale, o ile nie zmieniamy często sposobu jej noszenia, robimy to tylko raz. Możemy przesuwać pozycję poduszki naramiennej a także, dzięki „szybkozłączkom” łatwo odwrócić orientację ramienia, jeśli chcemy przewiesić torbę przez drugie ramię.
Najważniejsza dla wygody jest oczywiście duża, mięsista poducha ze skrzydełkami na odwrocie torby. Wykonana w ten sam sposób jak tylny panel plecaków Wandrd gwarantuje dobre przyleganie i odprowadzanie ciepła, dzięki wgłębieniom i oddychającej tkaninie Air Mesh. W środkowej sekcji sprytnie schowano pasek, który przeciągamy pod pachą i mocujemy na zatrzask na wysokości mostka. Pozwala to dodatkowo unieruchomić nerkę gdy np. jedziemy na rowerze.
Nerka ma ponadto trzy uchwyty, za które również należy się duży plus. Górne, szerokie i solidne służy do wygodnego przenoszenia, ale pozwala też zamocować nerkę na rozsuwanej rączce walizki gdy jesteśmy w tranzycie. Dwie cieńsze po bokach to z kolei najlepszy sposób by jednym ruchem przeciągnąć nerkę z pleców na front i tym samym zyskać szybki dostęp do zawartości. Lokalnie po Azji podróżowałem głównie skuterem, mogłem więc wygodnie zawiesić nerkę na niewielkim haczyku pod kierownicą, w który wyposażonych jest wiele modeli (na ogół wiesza się tam torby z zakupami).
Generalnie nerka jest zaskakująco wygodna a organizacja przestrzeni dobrze zaprojektowana. Jedyne co mógłbym podpowiedzieć designerom z Wandrd, to dwustronny (podwójny) suwak komory głównej, by równie łatwo można było dostać się do środka bez względu na to, przez które ramię przewiesimy nerkę.
Wandrd Sling 6l to nie jest po prostu efektowna nerka w modnym obecnie stylu. To rozbudowany i przemyślany system przenoszenia, który zaspokoi oczekiwania również wymagających zawodowców. To ciekawa alternatywa dla wszystkich, którzy szukają jakości i wygody profesjonalnego plecaka foto w nieco mniejszym wydaniu. Model 3l będzie z kolei wygodnym rozwiązaniem nie tylko dla fotografa ale dla każdego, kto ceni dobry styl, i nie lubi mieć pełnych kieszeni.
Torbę Wandrd Rogue Sling 6l przekazała nam do testów firma Fdirect, dystrybutor marki w Polsce.